Już pisałam tu do Was inne wątki.
Tym razem coś nowego
Nerwicę mam od dawna. Była terapia długi czas itp itd.
Jazdy były różne, począwszy od złych myśli na własną mamę, skończywszy na tym co teraz.
Mam ostatnio ciężki czasz bardzo. 3 miesiące zmarła moja mama. W głowie mam ciągle ostatnie pożegnanie z nią i jej agonię która trwała z 15 godzin. Miałam cały czas wsparcie narzeczonego itp chociaż trochę go nie dostrzegałam. Nie wiem dlaczego trochę się od niego odsunęłam.
Tydzień temu narzeczony powiedział mi coś co zwaliło mnie z nóg. Mianowicie , że nadużywana amfetaminy. ..od dwóch lat z przerwami. Ja nigdy nic nie widziałam!!
Powiedział bo nie mógł już tego ukrywać, nie. Hce już tego robić u potrzebuje mojej pomocy.
Zaczęło się w pracy jak pracował po 17 godzin. Potem ogromne problemy z domem który kupiliśmy nie wypal wady ukryte itp. moje problemy ciągle i niestety się wciągnął, jeździł po tym autem
Ogarnęła mnie taka złość..poprostu poczułam że chyba go nie kocham nie umiem sobie na to pytanie odpowiedzieć. Mam jakiś zanik uczuć. I to mnie przeraża. Z jednej strony wiem, że sam miał stany depresyjne i że przez wiele lat ciągle żył moimi problemami nigdy się nie skarżył. Ale nie wiem dlaczego mam ten zanik uczuć.jestesmy razem 10 lat i zawsze w sumę były jakieś problemy bo obydwoje mamy takie charaktery ale zawsze z najgorszego wychodziliśmy. Zawsze mogłam na niego liczyć.
Wiem że się pogubił, że problemy go przygniotły. Ale przerazilam się tym że może nie kocham ? Nie wiem. Bo jeszcze tydzień temu pisałam z pracy mu SMS że kocham o wiem że to czułam.
Czy to przez ten stres ? Przez to co się ostatnio dzieje w moim życiu ?
I ciągle o tym myślę. A co jeśli nie kocham. I zaczyna się wewnątrz panika.