Witam. Przez 7 lat używałem codziennie marihuanę. W dużych ilościach. Miałem swoje mieszkanie i pieniądze. Siedziałem grałem i paliłem. Obecnie znajduje się na oddziale psychiatrycznym. Szlajałem się z 5 lat po lekarzach żeby powiedział co mi jest. Każdy mówił co innego stąd ta decyzja. Dali mi antydepresyjne i przeciwlękowe. Robiłem rezonans magnetyczny robiłem eeg - w normie. Podejrzewałem że to nerwica która mi tak banie paraliżuje i wzrok. Nie palę jestem czysty z 1.5 roku. Leki mi pomagają i mnie wyciszają ale jak schodzą to stan wraca ciągle ten sam. Uczucie ucisku w skroniach. Uczucie sparaliżowanej twarzy. Uczucie sparaliżowanych oczu. Czasem mrugam 100 razy na minutę a czasem mam tak jak bym się zawieszał i nie mogę prugac. Myślę że są to jakieś mikrourazy po używaniu maryhy w letnich ciągach. Ktoś może coś napisać? Może to jakaś psychoza i powinienem powiedzieć lekarzowi żeby mi przepisał coś przeciwpsychotycznego i spróbować? Czy sobie tego nie wkręcam i po prostu to jest zaburzenie osobowości?Mam wrażenie że robie „zdjęcia oczami” nie mogę normalnie obrócić głowy przy rozmowie z większą ilością osób nie mrugając parę razy. Jak ktoś przeczyta to dzięki za odpowiedź.

Ja nie mam pewności czy to od zioła. Po prostu kiedyś spaliłem mocną odmianę po której się nieciekawie poczułem, a kilka tygodni później zacząłem mieć jakieś dziwne bóle brzucha. Łaziłem po lekarzach, robiłem badania i wszystko było ok, stwierdzono, że to IBS na tle nerwowym. A pare miesięcy później nerwica mnie zmiotła z planszy. Czy to się zaczęło od zioła? Nie wiem ale podejrzewam, że tak, bo wcześniej przez -dziesiąt lat gdy nie paliłem to nic mi nie było.

Narkotyki mieszają w mózgu, lepiej do tego nie wracać