
Odwiedziłam też większość psychiatrów w swoim mieście i schemat wizyty jest zawsze ten sam: " acha bulimia to tu zapiszemy takie leki SSRI, one pomogą, nie uzależniają, są nowej generacji"...na fluoksetynie źle się Pani czuła? To przepisze escitalopram.. ojej on nie pomagał to może paroksetyna? .itp..itp. ostatecznie to JA zaburzona decydowałam, o tym jakie leki przepisuje mi psychiatra.W tzw. międzyczasie było szereg terapii w nurcie psychodynamicznym i papranie się w życiowym bagnie czyli życie w przemocowej rodzinie alkoholowej..każda moja sugestia do lekarza że te leki utrudniają mi terapię ( mam na nich " wywalone na wszystko czyli totalna obojętność i odcięcie od uczuć) i nie rozwiązują problemu kończyła się oburzeniem i stwierdzeniem " pani się nie zna"... Więc Pani postanowiła się poznać i przeszukać internet .. Doszłam do wniosku, że moim największym problemem nie jest bulimia ( która chyba też jest rodzajem zaburzenia obsesyjno kompulsywnym) ale samo zaburzenie obsesyjno- kompulsywne. Mam większość objawów, o których piszecie tj natręctwa z przewagą myśli. Moja podstawową i chyba jedyną emocją odczuwalna jest lęk co najbardziej boli mnie w przypadku Dziecka, że nie potrafię je kochać i czuję tylko w stosunku do niego lęk, że coś się mu stanie. Jestem jak stacja paliw działająca 24 h na dobę z paliwem o nazwie lęk. Mam non stop myśli lękowe, które przeskakują z jednego tematu na drugi i czasem jestem naprawdę pełna "podziwu dla siebie," że mam tak niczym nieograniczona wyobraźnię lękowa. Mam non stop napięcie w umyśle i ciele, a bulimia to forma redukcji napięcia. To napięcie jest nie do wytrzymania... I teraz sedno sprawy: Nie potrafię się na niczym skupić. Jeśli czytam książkę to po 3 zdaniach odlatuję, czyli wracam do swoich natrętnych myśli, jeśli jestem w kościele to mimo że staram się skupić uwagę to tylko na kilkanaście sekund. Jeśli z kimś rozmawiam i słucham to samo. Przy nauce to kilkanaście sekund max skupienia.Generalnie nie żyje w świecie tu i teraz tylko w świecie swoich myśli lękowych. Co gorsze lęki powoduja, ze odcina mi myślenie i robię tak głupie rzeczy które rodzą dla mnie poważne konsekwencje, że nawet dziecko byłoby mądrzejsze ode mnie. Mam skłonność do ryzykownych zachowań i robię to chyba nieświadomie po to, aby generować nowe lęki. Mam silną potrzebę zniszczenia siebie i swojego życia, ale tylko na poziomie myśli. Nie mam myśli samobójczych. Nie pamiętam co robiłam przed chwilą, nie pamiętam co czytam, nie jestem w stanie przyswoić treści, które czytam na tym forum, założę się że jutro nie będę pamiętać nazwy tego forum ( ale spokojnie zrobiłam print screen