Nie no, trochę się we mnie gotuję jak Was czytam. Przeszedłem jedno i drugie i czuję potrzebę odpowiedzi. Wasz poziom empatii mnie powala i mam wrażenie, że nadal nie rozumiecie problemu. Podejście własne do choroby to jedno, a podejście ludzi wokół to drugie. Co zaznaczył kolego w poście
odrealniony pisze: ↑14 października 2019, o 18:06
Każde spotykanie ze znajomymi czy z rodziną zaczyna się od... "Powiekszyło ci się stary" albo "Co ty tam masz?" Strasznie to boli.
Nie chcę żeby też każdy latał nade mną jak nad jajkiem, ponadto moja mama robi mi wyrzuty sumienia bo kazała mi od samego początku korzystać z jej medycyny niekonwencjonalnej a mi się w to wierzyć nie chce. I za każdym razem jak porusze temat łysienia to mówi że powinenem jej słuchać od początku i teraz mam to co mam.
O ile do podejścia typu "to nie jest choroba śmiertelna, w zasadzie nic mi nie jest, to tylko włosy" się zgadzam w zupełności. Sam miałem takie podejście. Tylko, żeby takie podejście utrzymać przydałoby się mieszkać na bezludnej wyspie i nie mieć kontaktu z ludźmi. Chcecie, zróbcie sobie test, wygolcie sobie takie łaty (kto nie chce niech nie klika)
idźcie do rodziny, do znajomych, do pracy, na miasto itd. i posłuchajcie. Powiecie co za problem można zgolić na łyso... niestety, po dwóch dniach już widać, a nie zawsze są siły i nawet możliwość to zrobić co kilka dni. Nerwicę w pracy, u znajomych czy na mieście schowasz, zamaskujesz, tego nie. Nawet jak wytłumaczysz ludziom, to tylko włosy, nie ma się co tak bardzo przejmować, to do nich to tak łatwo nie dociera. To tu boli najbardziej. Ja serio miałem wyyebane, że tych włosów nie mam, ale gadanie innych mnie już zaczynało strasznie irytować.
Więc samo nastawienie to mało. Trzeba wziąć się w garść iść do lekarza i zacząć leczenie. Tak jak z nerwicą, trzeba leczyć źródło problemu, a nie je maskować. Pisanie czegoś takiego:
fragl3s pisze: ↑14 października 2019, o 17:08
Dużo osób dałoby wszystko, żeby cierpieć tylko na to co Ty aktualnie przechodzisz. Tutaj ludzie zmagają się z rzeczami, które przypominają smierć, lub śmiertelną chorobę. Daj sobie spokój z tym, naprawdę. Szkoda głowę zawracać sobie czymś takim. Zaakceptuj siebie takim jakim jesteś i ciesz się z tego, że masz zdrowe wszystkie zmysły.
Jest dla mnie jakimś absurdem, porównywanie fikcyjnych śmierci do fizycznego problemu, po za tym to tak jakby napisać komuś z nerwicą "udawaj, że jest ok, inni mają gorzej"
fragl3s pisze: ↑14 października 2019, o 20:51
Moja wypowiedź jest czysto logiczna, z podejściem lekarskim jak i podejściem człowieka, który również przeżył różnego rodzaju stany lękowe/dd/nerwice/objawy psychosomatyczne, etc. Próbując mi wypomnieć mój sposób przekazu tylko potwierdzacie to, że Wasze podejście do spraw i przekazów jest zaburzone. _/
Noo podejście lekarskie iście widać w poprzednim cytacie.
Gafa pisze: ↑16 października 2019, o 21:29
Zdarzenia są obiektywnie neutralne. To jak do nich podejdziemy jest kwestia interpretacji. Dla jednej osoby będzie to problem dla innej nie bo zbagatelizuje. No po co straszysz. Piszesz że nie chcesz straszyć a to robisz. Po co pytam się? Czy bez strachu nie można rozwiązać problemu. Co wniósł Twój post. Nawyk reagowania lękowego trzeba zmieniać. Wiadomo że trzeba leczyć ale dobrze jest obniżać range problemu, bo naprawdę są inne okropne choroby. I trzeba mieć dystans do swojego problemu i trzeba umieć przyjąć odpowiednią perspektywe.
Strach należy polubić i się z nim zaprzyjaźnić, tak samo jak ze smutkiem i innymi uczuciami. Nie ma nic złego w strachu. Żeby zmieniać nawyk reagowania lękowego musi pojawiać się lęk, nie? Po za tym kolega na pewno czytał w necie o chorobie i na bank natrafił, lub natrafi w przyszłości na taki przypadek.
Nie wiem, być może wasze podejście wynika, z tego, że widzicie świat głównie przez pryzmat zaburzenia emocjonalnego, co powoduje lekkie zakrzywienie rzeczywistości.
Tym postem kończę udział w tym wątku
Pozdrawiam