Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witam i życzę dużo dobrego

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
Gaspard
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 12 listopada 2013, o 15:25

21 listopada 2013, o 13:43

Witam,
Mam na imię Robert, 38 lat i depresję. Szukam pomocy, bo strasznie chciałbym z tego wyjść, a niestety nie bardzo mi to wychodzi.
Wszystko zaczęło się od szkoły podstawowej – byłem zbyt ambitny by nauki nie przypłacić nerwicą. Potem studia – skończyłem 3 kierunki bo nie wiedziałem kim chce być w życiu (i nadal nie wiem). Każdy egzamin to była gehenna. Potem praca – w szkole (gimnazjum) – kto uczył to wie co to znaczy. Po kilku latach rzuciłem to wszystko i poszedłem do pracy w firmie. W sumie to powinienem być szczęśliwym człowiekiem. Mam zdrowie, pracę, dom, wspaniałą żonę i 2 dzieci, kochających rodziców. Problem w tym, że moja depresyjna natura, która ciągnie się u nas od pokoleń nie pozwala mi się z tego cieszyć. Każdy najmniejszy problemik dnia codziennego powala mnie na kolana. Ciągle martwię się, żeby wszyscy byli zdrowi, żeby wszystko było dobrze, że sobie z czymś nie poradzę. Ten rok był szczególnie trudny. I nagle okazało się, że moja żona jest w ciąży. To był cios, który powalił mnie na łopatki. Aktualnie leżę na ziemi i nie umiem się podnieść.
Wiem, że powinienem się cieszyć, ale tak strasznie się boję, żeby wszystko było dobrze, żeby dzidziuś był zdrowy. Aktualnie mój dzień wygląda tak. Budzę się o 4 rano. Idę do łazienki – a tam czekają na mnie moje demony. Wracam kładę się i w sekundzie robie się cały spocony, mam dreszcze, drgawki. Próbuję się relasować, modlić się, myśleć o przyjemnych rzeczach – nic mi nie wychodzi. Wreszcie wstaję, idę wymiotować, kaszleć nerwowo itp. Potem jadę do pracy, gdzie walczę o każdą minutę – żeby się nie rozpłakać, nie uciec, komuś nie przyłożyć, albo pokonać całkowite zniechęcenie i obojętność i cokolwiek zrobić. Wracam do domu. Tam to już płaczę, leżę i nie mam siły wstać, zadręczam wszystkich. Walczę, ale na razie przegrywam.
Nienawidzę się, bo zamiast wspierać żonę, pomagać dzieciom, pracować w domu to nie potrafię. Nie mam żadnych marzeń, celów, nic mnie nie interesuje. Czasem natrętne myśli mnie opuszczają na chwilę, ale napięcie nie. Nie potrafię zmusić się do pójścia na spacer, przeczytania książki, itp. Nie potrafię skupić się na niczym. Powtarzam afirmację, że wszystko będzie dobrze, ale to nie pomaga. Biorę prochy – już w sumie 3 z kolei i żadne nie działają. Teorię mam opanowaną – przeczytałem wiele książek o depresji i lękach, Wasze forum – i inne konkurencyjne, miałem psychologię na studiach. Próbuję wszystkich metod u Was opisanych, metodę 1000 kroków i wiele innych. I wszystko psu na budę. Co mam robić?
vitaminac
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 13 listopada 2013, o 14:09

21 listopada 2013, o 14:39

Terapia to podstawa ! Bez tego ani rusz. Chodzisz na terapię?
http://vitaminac.flog.pl/ moja odskocznia :)

http://znerwica.blogspot.com/

Czego Jaś się nauczył, tego Jan się może oduczyć.
Gaspard
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 12 listopada 2013, o 15:25

21 listopada 2013, o 14:49

Nie. Niestety mieszkam z dala od cywilizacji i nie mam gdzie na nią chodzić.
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

21 listopada 2013, o 16:01

Zacząć żyć...po prostu zacząć. Natomiast co ma przyjść przyjdzie, nie warto tym się teraz martwić. To wkoło powtarzaj i zachowuj się jakby tak było, aż wejdzie ci w krew.
vitaminac
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 13 listopada 2013, o 14:09

21 listopada 2013, o 16:43

Kurde trochę nie chce mi się wierzyć że jest aż tak źle. Ile masz do najbliższego miasta? Terapia to naprawdę podstawa. Nie ma co liczyć na same leki.
http://vitaminac.flog.pl/ moja odskocznia :)

http://znerwica.blogspot.com/

Czego Jaś się nauczył, tego Jan się może oduczyć.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 listopada 2013, o 10:32

Bo widzisz u Ciebie problemem a dokładnie sednem problemu nie są objawy, to jest efekt tego, że każdy najmniejszy codzienny problemi powala cię na kolana. Dlatego też jak radza wyżej, terapia to podstawa w tym wypadku.
Bowiem u ciebie jesto to wynik twojej osobowości, i nieumiejętności pogodzenia się ze stresem i ewentualnymi reperkusjami jakie czasem niesie zycie, nie potrafisz nabyć dystansu do presji zycia. To cały Ty w chwili obecnej od szkoły podstawowej.
Twoje rpoblemy wychodzą ze środka ciebie, bo same problemy życia to nie kłopot, kłopotem jest podejście do nich. Tobie własnie tego podejścia brakuje. W tym leki zazwyczaj nie pomagają, bo leki mogą motywowac, dawac kopa, likwidowac objawy ale twój stosunek do zycia i stresu pozostanie niezmieniony.
Znanie teorii to też nie wszystko, bo czytać to można wszystko, ważnym jest co robimy w życiu aby to wcielic w zycie.
Szkoda, że nie mozesz skorzystac terapii. Natomiast powiem ci co ja sam wiem po sobie, osobowosc własną mozna ksztaltowac, niestety nie nalezy oczekiwac ze znajomosc chocby nie wiem jak sztuki psychologicznej, ksiazek, artykolow czy leki zmienia to za nas.
Zawsze na internecie czytalem ze osobowosc sie zmienia trudno, ze to niewykonalne, ze to charakter jest i tego juz sie nie zmieni i zawsze bedziemy tacy podatni itd itp.
Gowno prawda to jest choc na pewno jest to zmudny, dlugotrwaly i momentami trudny proces. Bowiem osobowosc to sa pewne skrotowo mozna nazwac, nawyki. To jest twoj nawyk reagowanbia na wszystko, na kazda zla mysl strachem, objawami, myslami i za wszelka cene wypieraniem tych emocji, byle ich nie czuc no bo wtedy jest zle.
Pierwsza sprawa to taka ze emocji nie wolno wypierac, kazda emocje trzeba odczuwac calkiem, czy to smutek, czy zal, czy cokolwiek innego. To ze sie zle przy niej czujesz, nie znaczy ze mozesz sobie na to pozwalac i wpadac w taki wlasnie nawyk.
Emocja zla przychodzi od jakiegos problemy, stresu, i wszystko zalezy od twojego podejscia do tego wszystkiego.
Nie ma niestety krokow nawet 5 tysiecy zeby ci krok po kroku wskazywalo to palcem co w danej chwili robic. Jest stres, jest sytuacja problemowa, co musisz zrobic? Odwracac nawyk od razu poddawania sie i uciekania od emocji w strach, nieporadnosc, gwiew czy jakas inna emocje.
Nie ma problemu nie do rozwiazania a jesli jest to tu wazne sa pewne kwestie do uswiadomienia sobie i zrozumienia tego. Po pierwsze w zyciu nie mozna kontrolowac wszystkiego, po drugie w zyciu moga zdarzac sie sytuacje ktorych nie chcemy ale nie mozna im zapobiec, bowiem nie ma wlasnie mozliwosci pelnej kontroli nad wydarzeniami. Kłaniają się tu słowa TAKIE JEST ZYCIE, które czesto używałem sobie.

Ja zawsze byłem taki sam, wiecznie każda duperelka to był problem, od razu objawy, zamartwianie się o innych i znowu objawy. Wychodziłem naprzeciw lękom, i to pomagało ale każdy stres czy problem cofał mnie. Dlatego też starałem się równoczesnie zmieniac podejście do samych stresów i problemów, na dzień dzisiejszy jest dużo lepiej, nie mam nerwic, dd, lęków ale jeszcze czasem stres mnie przytłacza, jeszcze czasem ten zły nawyk reagowania na stres dochodzi do głosu.

Jak zmieniałem podejście? Powiem ci na pewnym przykładzie.

Rok temu miałem stresu, z firmą, kłopotliwym bratem, który zaczynał coś ćpać, ogólnie długo by opowiadać, ale same zmartwienia, do tego matka dostała diagnoze nowotwora, niewątpliwie jestem z matką związany bardzo i widok jej (w zasadzie kobiety, która całe życie miała nerwicę, lęki, obawy) przy chemiach, lapmach był dla mnie nie do zniesienia, myśl, ze może umrzeć dobiła mnie wtedy zupełnie.
Pomimo, że już wtedy rozprawiłem się z nerwicą, lękiem wszystko mi bardzo szybko jednak wystapiło na nowo, (wiadomo objawy silnego stresu, traumy) załamałem się wtedy mocno ale na szczęście nie długo. Nauczony przełamywaniem lęku zdałem sobie sprawę, że jak nie skonfrontuje się ze stresem to będzie gówno i wiecznie takie problemy będą.

Więc po pierwsze nie uciekałem przed tymi emocjami przerażenia o los matki, brata, swój, tylko wyszedłem im naprzeciw. W zasadzie zawsze waznym punktem jest myslenie, jak przychodzi stres myslenie wkracza na pole minowe zamartwiania sie i roztrzasania jak to strasznie będzie.

Zacząłem to stopowac ale nie odwracając myśli czy wzroku od problemu, byłem świadomy, ze jest problem, nie chciałem już od niego uciekac w zaburzenie, nie chciałem blokowac tych emocji.
I jak np martwiłem się o brata, że zmarnuje sobie zycie, musiałem krótko uciąc to,'
' ze robię co mogę aby się pozbierał, tłumacze, mówię ale jeśli nie da rady, to trudno, TAKIE JEST ZYCIE i kazdego z nas wybór, on wybiera takie i jest tego świadomy i chociaż nie porzucam go na pastwe, nie wszystko moge kontrolowaćm,jak coś sie
stanie jakoś będę musiał to przezyc."

Stres w pracy ze nie wyrobie sie z umowami, bo zima, snieg, (moja firma sie tym zajmuje), to byla olbrzymia presja, ze nie podolam, zawiode innych, beda gadali, beda zli.
"W DUPIE z tym, jestem tylko czlowiekiem, mam prawo do bledu, mam prawo sie nie wyrobic, jak sie nie wyrobie, pojde przeprosze i oddam czesc umow komus innemu."" Tak to wlasnie ucinalem.

Za każdym razem jak wstawalem i mialem juz mysli i problemach tak ucinalem i pilem herbatke czytajac jakis artykul, ksiazke, obojetnie, nie dotyczacy tego problemu.
Obsesyjne myslenie w niczym nie pomoze, tylko zaszkodzi, trzeba ucinac je mowiac ze dam z siebie wszystko, zrobic plan, i miec swiadomosc ze sie cos nie uda.

A matki nowotwor, coz ciezko bylo ale i tu zastosowalem STOP MYŚLĄ, powiedzialem sobie ze zrobimy wszystko aby z tego wyszla, ale jak sie nie uda to niestety TAKIE JEST ZYCIE, nie bede uciekal od emocji, przezylbym to strasznie ale w pelni bym odczul ten smutek.
Matka wyzdrowiala, przezutow nie ma jak na razie.

Chodzi o to aby ucinac obsesyjne myslenie o problemie, i miec swiadomosc ze nie mozemy kontrolowac wszystkiego, miec swiadomosc ze presja niszczy wszystko i nie jest wyznacznikiem zycia. Presja to jedno ale moze sie cos nie udac, cos co da bardzo zle emocje ale przezyjemy je, emocje sa po to aby je odczuwac, nie unikac! Zycie toczy sie dalej.

Pomyslisz co da takie ucinanie, gadanie. A no da to, ze powstaje nowy nawyk, nawyk ktory w obliczu stresu nie bedzie brzmial MIAU MIAU ale bedzie swiadomym nawykiem, ze zawsze jest wybor i ze nie wszystko mozemy kontrolowac, oraz mamy prawo do bledu, mamy prawo do placzu i odczuwania emocji.
Powstaje po prostu nawyk innego myslenia, niz ten ktory od razu zaklada najgorsze i nic wiecej nie robi tylko daje w cholere dalszego zlego myslenia.
Tu za reke nikt cie nie pociagnie, ale niewatpliwie terapia bylaby pomocnym narzedziem.
Ja zycze powodzenia i zwroc uwage ze masz 38 lat wiec nawyk twoj jest w zasadzie twoim zyciem. Ale wszystko mozna zmienic i odwrocic, powoli, na spokojnie. Nie wszystko sie uda od razu, wiele sie nie uda wcale, grunt to aby poprawic jakosc swojego zycia.

Sorki za bledy, ale dlugie to a brak mi czasu :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Wiedźma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 59
Rejestracja: 8 listopada 2013, o 09:18

22 listopada 2013, o 10:53

Witaj Robert,

Kilka lat temu brałam udział w "życiu" forum dla ludzie cierpiących na depresję. Poznałam przeróżnych ludzi- od tych którzy mieli tylko chwilowe obniżenie nastroju, przez nastolatków nie potrafiących odnaleźć się w świecie dorosłych, przez matki i żony, które cierpiały z powodu natłoku obowiązków, po ludzi ciężko chorych na depresję kliniczną czy CHAD. Przez okres około roku rozmawiałam z kobietą, która chorowała od pięciu lat na depresję endogenną, najcięższy przypadek depresji. Miała objawy podobne do Twoich- niechęć do świata i ludzi, stałe zamartwianie się, płacz, zarzuciła wszystkie zainteresowania, anhedonia nie pozwalała jej cieszyć się z sukcesów w pracy, z powodu depresji nie potrafiła poznać mężczyzny, przestała marzyć o macierzyństwie, miewała myśli samobójcze. Dzięki tej kobiecie wiele dowiedziałam się na temat depresji i co mogę Ci przekazać- nie wiem jak Cie zdiagnozowano, ale wydaje mi się że jesteś przypadkiem depresji ciężkiej, czyli takiej, gdzie nie ma określonego powodu, nie można ustalić momentu przełomowego, a za stan w jakim się znajdujesz odpowiada Twój organizm, przyczyny upatruje się głównie w złym funkcjonowaniu neuroprzekaźników. Właściwie na ten typ depresji może zachorować każdy, także ten kto wiedzie szczęśliwe życie, spełnia się w pracy i na polu rodzinnym. Osobowość, jej typ (melancholik, neurotyk) oczywiście ma pewien wpływ, ale depresja kliniczna (ciężka, endogenna)ma to do siebie, że jest niemal jak choroba fizyczna. A każda chorobę należy tępić lekami, czytaj: umiejętnie dobranymi. Czasem dopiero po wielu miesiącach udaje się dobrać choremu właściwe antydepresanty, a zanim zadziałają trzeba odczekać kilka tygodni. Nie zadręczaj się myślami,że jesteś bezużyteczny dla rodziny, że spada Twoja efektywność, jesteś chory więc masz pełne prawo do gorszych dni, masz prawo do smutku, płaczu. Tylko nie popadaj w bierność, walcz mimo braku chęci czy początkowych sukcesów. Zrób to jeśli nie dla siebie, to dla dziecka którego oczekujecie, powinno miec szczęśliwego tatę :) Co mogę CI poradzić? Na pewno wizytę u dobrego specjalisty, który umiejętnie Cię zdiagnozuje i dobierze właściwe leki. Pomyśl o terapii, przecież gdybyś był ciężko chory, np. na raka, odległość nie grałaby żadnej roli. Czytaj, udzielał się na tym czy innym forum, , poznaj ludzi którzy borykają się z podobnym do Twojego problemem. Z depresji wychodzi się ciężko, ale prawie niemożliwym jest poradzić sobie z nią samodzielnie. Potraktuj swoja depresję poważnie, z szacunkiem. Nie ignoruj jej, bo największy błąd jaki możesz popełnić to niedocenić wroga.
Pozdrawiam i życzę siły, bo ona jest Ci najbardziej potrzebna
Just below my skin I'm screaming
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 listopada 2013, o 11:08

Depresja endogenna ma to do siebie, ze nie potrzebuje powodów do powstawania. To jest inny typ depresji, związany własnie z zaburzeniem równowagi chemicznej w głowie.
Natomiast u Gasprada prędzej to wyglada na silną depresję lękowa, związaną z nieumiejetnością podejścia do stresów i obowiązków, jego stan pogorszył się jak zona zaszła w ciążę, co często się zdarza u osób, które właśnie nie są gotowe na taki stres i poczucie obowiązku. U niego wydarzenia i stres w życiu niosą lęk i depresję.
Endogenna nie musi mieć powodów ona po prostu trwa, Gaspard już w podstawówce miał lęki z uwagi na presje czyli stres.
Oczywiście leki są ważnym elementem, jednak wydaje mi się, że samodzielnie i zarazem poprzez terapię mógłby dużo sobie poradzić.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Wiedźma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 59
Rejestracja: 8 listopada 2013, o 09:18

22 listopada 2013, o 13:32

Racja, zasugerowałam się tym, że Gaspard w sumie ma wszystko, czego człowiek potrzebuje do szczęścia, a mimo to szczęśliwy nie jest. Na szczęście z depresyjną naturą można walczyć, niekoniecznie za pomocą leków ;ok
Just below my skin I'm screaming
Gaspard
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 12 listopada 2013, o 15:25

22 listopada 2013, o 14:02

Naprawdę bardzo Wam dziękuję za cenne wskazówki. Muszę zawalczyć, bo nikt tego za mnie nie zrobi. Mam dla kogo żyć. U mnie problem depresji ciągnie się od pokoleń – czas to przerwać. Zostanę z Wami na tym forum. I proszę o wsparcie. Pozdrawiam wszystkich.
Wiedźma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 59
Rejestracja: 8 listopada 2013, o 09:18

22 listopada 2013, o 14:16

Gaspard, jesteś podatny na stany depresyjne, ale to nie znaczy że smutek to Twoje przeznaczenie ;) Problemy dotykają każdego z nas, niektórzy są bardziej przystosowani do życia inni mniej, ale szanuj siebie i bądź dumny z tego co osiągnąłeś. Skończone 3 kierunki,wspaniała rodzina, praca, dom... A dziecko to kolejny sukces, nieprawdaż? Skoro wychowałeś dwójkę, poradzisz sobie i z trzecim. I rozmawiaj z ludźmi, odśwież stare znajomości, zwierz się żonie ze swoich problemów, nie zostawaj sam z depresją. Potrzebujesz pomocy i nie wstydź się o nią prosić. Powodzenia ;ok
Just below my skin I'm screaming
ODPOWIEDZ