Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witam 1,5 roku - stan ciężki

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Mikołajd
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 50
Rejestracja: 12 stycznia 2015, o 15:15

28 marca 2015, o 14:54

Witam Wszystkich serdecznie od 1,5 roku przeglądam forum , ale dopiero teraz zdecydowałem się napisać. Moja historia. Kumulacja stresów życiowych (praca , związek) spowodowała problemy z usypianiem i lęku że nie zasnę , a rano trzeba wstać. Wcześniej już odczuwałem stany lekkiej derealizacji po stresie (nie zdawałem sobie sprawy że żyję w takim napięciu) - ale o dziwo jakoś się ich nie przestraszyłem. Pierwszy atak paniki - całonocny miałem w lutym 2013r. kiedy po nawarstwiających się stresach nie mogłem usnąć , zacząłem się nakręcać , nakręcać i nie usnąłem , atak paniki zaczął się koło 24 i trwał do 6 rano , później leżałem nie mogąc się podnieść z łóżka i przyszedł stan depresyjny. Jako że w rodzinie mam parę osób z zaburzeniami lękowo depresyjnymi - zdecydowałem się od razu iść do psychiatry - w tym samym dniu - godziny do wizyty ciągnęły się w nieskończoność o 15 - wszedłem do gabinetu. Pan doktor podszedł profesjonalnie do tematu , ja przerażony na maksa pytam co mi jest , że w nocy myślałem że już nie dam rady i wyskoczę z okna - a on na to - nic wielkiego panu nie jest , jutro pójdzie pan spokojnie do pracy i dał mi relanium kazał brać przez 2 tygodnie do tego paroksetyna i tritico 50 na noc. Wychodząc z gabinetu czułem ogromną ulgę. Tego dnia bez problemów usnąłem szczęśliwy bo już od dawna nie spałem dobrze. Rano pełen energii poszedłem normalnie do pracy i czułem się super. Oczywiście doktor kazał przyjść za 2 miesiące po leki , ale ja się czułem dobrze - i pomyślałem po co mi te leki . Przy odstawieniu czułem zwiększenie stresu , ale po tygodniu przeszło. Wróciłem do sportu samopoczucie w górę (kiedyś uprawiałem wyczynowo) i żyłem sobie spokojnie , aż do imprezy w lipcu gdzie zdrowo popiliśmy i następnego dnia dostałem derealizacji - ale postanowiłem że pobiegam i mi przeszło, ale ślad w pamięci już pozostał. W wrześniu 2013 leciałem samolotem i znów dostałem paniki - chociaż kiedyś uwielbiałem latanie - minęło po wylądowaniu. Ale od tej pory zauważyłem znaczne pogorszenie pamięci i zaczęła się wędrówka po neurologach (wkręty że Alzhaimer itd.). Znów udałem się do psychiatry dostałem Asentrę i Trittico - zażyłem leki i niestety przez miesiąc cały czas ataki paniki - szczególnie nocą - i lęk wolnopłynący. Po miesiącu trochę się polepszyło - trafiłem na to forum i sobie pomyślałem że jak ludzie dają radę bez leków to ja też muszę i zacząłem sobie zmniejszać dawki , po paru tygodniach już było ze mną tragicznie - depresja nie miałem siły wstać z kanapy - wróciłem do leków, poszedłem na terapię psychodynamiczną i czułem że z tego wychodzę. A nie napisałem że właśnie miał mi się urodzić upragniony syn. Czułem ogromne szczęście że na jego narodziny będę się już czuł dobrze. Kiedyś uprawiałem karate i z panią psycholog doszliśmy do wniosku żeby się wyładowywać w sporcie (chodziłem i kopałem w worek treningowy). Przychodziły jeszcze lęki - ale je ośmieszałem(nauczyłem się na forum) i mijały w parę sekund - byłem dumny rozprawiłem się z lękiem raz na dobre. Szczęście trwało tydzień - poszedłem pokopać w worek i tak kopałem że uszkodziłem sobie kolana i to dwa niestety. Spuchły jak balony i ogromny ból. Niestety do dobrego ortopedy czeka się u nas 1 miesiąc. Po tygodniu gdzie nie mogłem chodzić a przy leżeniu tez był ból - zacząłem się łamać że tego już k...... za dużo jak na moją psychikę , syn się ma urodzić a ja nawet go na rękach nie mogę utrzymać na stojąco i znów lęki na maksa - tylko jak do tej pory racjonalizowałem sobie że do tej pory lęki były wymyślone , tak teraz mam prawdziwy problem. Żona poszła do szpitala urodzić syna, a ja żeby do niej pójść i nie trzęść się - przecież trzeba ja wspierać i pomagać - zacząłem się ratować Lorafenem (benzo) , niestety po jakiś dwóch tygodniach - już nie byłem w stanie tego odstawić - małe dziecko w domu , a ja byłem w takim stanie że atak paniki trwał cały dzień - też myślałem że to niemożliwe - czułem jak rozrywa mi mózg - pieczenie całego ciała , nieraz wstanie do płaczącego dziecka było odległe jak kosmos - brak siły fizycznej zupełny , za chwilę rozrywanie ciała , że musiałem wstać i biegałem mimo ogromnego bólu nóg - biegałem do upadłego(nic nie pomagało). Niestety wtedy pomyślałem że to już koniec - trzeba ze sobą skończyć bo poprzednie ataki paniki przy tym to był pikuś. Jeszcze spróbowałem iść do psychiatry - powiedział że on już wszystko ze swojej strony zrobił i nie da się nic więcej. Trzymało mnie przy życiu tylko jedna rzecz miłość do rodziny. Postanowiłem że przeniosę się na parę dni do rodziców - bo żona już nie dawała ze mną i dwójką dzieci rady , a ja cały dzień wiłem się w konwulsjach , albo leżałem nieruchomo jak kłoda ( wierzcie mi naprawdę - przecierpiałem już wiele - ale jak nerwica jest piekłem to było piekło w piekle) dosłownie też bo ciało paliło niemiłosiernie. Po dwóch dniach u rodziców zaciągnęli mnie do innego psychiatry - zmienił mi leki na wenlafaksynę, a ja uwierzyłem że z tego wyjdę. Dostałem się do ortopedy i tu znów wyrok (nabawił się pan chondromacji - od kopania popękały panu chrząski pod rzepkami - chrząstaka się nie regeneruje - nie ma na to leku - a operacja w tym przypadku może pogorszyć stan - jeszcze do tego ma pan zapalenie ścięgien - trzeba przyjmować bolesne zastrzyki) . Wtedy już leki od psychiatry nie działały i to combo w maksymalnych dawkach. później jeszcze brałem doksepina , paroksetyna, wortioksetyna - wszystko do maksymalnych dawek. Pół roku byłem w stanie zupełnego oderwania od rzeczywistości i bólu - derealizacja depersonalizacja, depresja non stop i lęki tylko już nie - bardzo fizycznie odczuwalne nawet jak miałem momenty gdzie zająłem się na 5 minut czymś innym to cały czas ścisk w głowie , klatce i pieczenie skóry. Nie muszę chyba pisać że w tym czasie firma którą wcześniej miałem rozpadała się na kawałki a ja razem z nią. Koło grudnia 2014 zacząłem brać Anafranil i udało mi się odstawić benzo - kto odstawiał ten wie co to jest. Myślałem że jak się od tego uwolnię to powoli wyjdę z tego. Jednak skutki uboczne Anafranilu w dawce 150 były nie do wytrzymania ciągłe nudności - już mi strasznie przeszkadzały, tym razem zmieniłem sobie leki sam na Asentrę i trittico. Cały czas czytałem forum i nie mogę zrozumieć - jak z tego wyjść - chodziłem na terapię Poznawczo-Bechawioralną i stosowałem się do tego- na pewno pomaga , zająłem się pracą - na ile się dało - chociaż utrzymanie uwagi przez dłużej powoduje straszny ból głowy. Mamy marzec 2015 - dla mnie to co się dzieje jest jednym długim dniem koszmaru. Ostatnie uczucie jakie pamiętam to jest narodzenie syna - później nastąpiła zupełna pustka. Kolana bolą jak nie wiem - procuję z psychoterapełtką na nie skupianiu się na bólu, ale ja niestety czuję że nigdy z tego nie wyjdę - siedzę w tym bezsensie - i lęku wolnopłynacym , bardzo mi przeszkadza ścisk głowy. Nie mówię już o pamięci - która nie działa zupełnie , ostatnio zapomniałem odebrać dziecko z zajęć i pani z córką siedziała , godzinę. Chociaż pisząc to udało mi się skupić na dłuższy czas. Nie wiem co robić
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

3 kwietnia 2015, o 23:21

Wiesz co, bo tak, terapie były lub są, leki były lub są i tu dzialanie jest w tych kwestiach.
Mnie natomiast zastanawia w tym wszystkim twoje podejście do sytuacji stresogennych, presji, strachu przed utratą czegoś w zyciu? Czy to czasem nie to odpowiada za te twoje wszelkie stany nerwicowe-depresyjne?
Widze, ze piszesz o problemie fizycznym, bólu wielkim, nie znam się na kolanach i takich ortopedycznych sprawach ale czy ta cała nerwica to nie jest ciągły temat zastepczy do braku umiejętności radzenia sobie z presjami?
Problemami, urodzonym dziieckiem?
Czy to nie tu powinna zaczać nastepowac teraz i w końcu poprawa?
Bo niby terapie, niby czytamy fora, a każdy stres to zyciowa tragedia i od razu masa czarnych scenariuszy?
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Mikołajd
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 50
Rejestracja: 12 stycznia 2015, o 15:15

8 kwietnia 2015, o 10:52

Dziękuję Ci Victor za odpowiedź - masz rację , że nie radzę sobie teraz z presjami stresem i do tego problemami z kolanami , wpadając w nerwicę już były problemy a teraz przez te kolana się ich namnożyło - zauważyłem że jak mniej mnie bolą to moje samopoczucie jest lepsze. Do tego mam wrażenie że przyjmowanie dużych dawek antydepresantów wcale nie poprawia mojego stanu , bo dostaję wtedy akatyzji , myślałem że te leki mnie uspokoją , ale ja na nich jestem jeszcze bardziej pobudzony - nie mogę usiedzieć w miejscu i się skoncentrować i od razu panika , że już nic nie pamiętam , później derealizacja (niestety jak mnie złapie trwa najczęściej już do wieczora). Z tego co czytałem to Tobie też leki nie służyły. Wiesz - nerwica mi wyrwała mój największy atut do walki z nią , czyli bieganie które było lepsze niż leki. Dawało Powera i uspokojenie. Rano 3km i mogłem - wszystko . Jak mnie jeszcze potrzepało to wieczorem znów bieganie i luz. A teraz nawet chodzenie sprawia mi problem. Niestety często przychodzi myśl , że się poddałem i już nic z tym nie mogę zrobić. Logika podpowiada , ze jak tyle wytrzymałem to powinno być już tylko lepiej , a ja cały czas w bagnie - czym bardziej się miotam tym głębiej wpadam. Mój próg odporności na stres jest bliski zera , najmniejszy problem powoduje wewnętrzną panikę. Wiem że trzeba działać pomimo stresu (lęku - bo ja to tak odbieram), jednak to działanie w nerwach wrzuca mnie w derealizację i obręcz na głowie , a w tym stanie działanie to już jest mortęga.
shadow
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 17:36

8 kwietnia 2015, o 14:37

Jak czytam Twoją historię to się tak zastanawiam czy nie przyszło Ci do głowy, że może obłędna ilość chemii z leków ma ogromny wpływ na to jak się czujesz?! Ja nie jestem lekarzem, ale mam w rodzinie kilku i opinia jest taka że koktajle z leków na psychę mogą zrobić więcej złego niż dobrego. Jeśli ty wciąż kołujesz mózg tak zmienną chemią, raz to raz to znów tamto i widzisz że gówno za przeproszeniem to daje to po co jesz te leki? Przecież fakty są takie że pogłębia się Twoje zaburzenie a nie spłyca. Przecież dla tak zmęczonego umysłu jeszcze ciągłe zmiany leków to jest kosmos. Moim skromnym zdaniem tymi lekarstwami robisz sobie krzywdę. Lepiej skupić się na ŻYCIU i tam odnaleźć przyczyny tego w czym tkwisz a nie "ratować" się pastylkami, które jak widać nawet przy odstawianiu ryją ciało i psychikę.
Mikołajd
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 50
Rejestracja: 12 stycznia 2015, o 15:15

10 kwietnia 2015, o 10:32

Oczywiście przyszło mi do głowy to że coś nie tak z tymi lekami - tylko jak je teraz odstawić ( ogólnie to żałuję że je kiedykolwiek wziąłem) - co prawda problemy z zasypianiem mi już dokuczały od kilku lat. Tak naprawdę na mój stan działa tylko benzo - antydepy odczuwam jako takie po których chce mi się bardziej spać i jeść lub mniej - tym się dla mnie różnią. Pozytywną energię czuję tylko przy zwiększaniu dawki antydepa , a później znów niemoc i lęk wolnopłynący , a przy maksymalnej dawce brrrr - akatyzja straszne uczucie. Kolejny lekarz mówi że mam brać to biorę. Próbowałem odstawić to niemoc mnie dopada(chociaż przed braniem leków nigdy jej nie miałem). Tak naprawdę to nie wiem czego się mam po nich spodziewać - czy jest już ze mną tak źle , że leki tylko dają niewiele czy leki po prostu pogarszają mój stan. Staram się nie skupiać na , lekach tylko na życiu. Moim problemem teraz jest ogromna gonitwa myśli , zaczynająca się codziennie koło południa ( nie zależnie co bym nie robił) - jak by mi ktoś młynek do mielenia kawy włączył w głowie - później ucisk głowy aż do bólu i przez to utrudnia mi życie tak ze tylko czekam na skończenie dnia, żeby się położyć i odpocząć od tego skołowania. Rano - nie chce mi się oczywiście wstać - ale tego skołowania nie mam. Tak naprawdę to zapytam Was wszystkich - co te leki powinny dawać?
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

10 kwietnia 2015, o 10:44

Leki to udawacze nie mowie ze nie powinno sie ich brac ale mi psycholog odradzil leki . Powiedziala ze to takie dokladanie probl3mu tym bardziej ze ja Mam to po trawie i szybko sie uzalezniam psychicznie slaba silna wola . Z nerwicy nie wyjdziemy lekami tylko ciezka praca i stawianiu czola natreta panika itd . Domladnie cie rozumie co przezywasz ja tez mialem sciski w glowie uczucie jak by mi plywalo cos pod kopula ale twardo wmawiam sobie jedno nerwica lek normalne taki stan i jade dalej widze postepy wracam do zywych i moge tylko zawdzieczac to swojej pracy nad soba polecam melissske i twarda szczene w atakach paniki i bedzie przechodzic z kazdym atakiem jestes coraz blizej swiafomosci umyslu o tym ze to iluzja i nic ci nie jest a nerwica nie nawidzi bezczynnosci czyli zero reakcji i nastawienie normalnosciowe powodzenia
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

10 kwietnia 2015, o 20:42

poza tym co napisał Victor to masz lęk przed lękiem.
Więc żeby wyjść ze stanów lękowych musisz sie przestać bać samego lęku.
Zaakceptować że jak się człowiek tak nakręci to potem musi trochę
czasu minąć żeby umysł odpoczął i wrócił do spokoju.

(To pieczenie całego ciała czy ataki paniki to są aż i tylko reakcje lękowe
ja też to miałam)
Staraj się czymś zajmować, odwaracać uwagę od leku.

Lęk wolnopłynący, wolno sobie płynie i tyle.
On zniknie sam, nawet nie będziesz wiedział kiedy ;)

Ta sprawa z kolanami jest niemiła - wierzę ale jako były pracownik ortopedii
powiem Ci żebyś nie robił z tego dramatu i dał czas swoim kolanom.
Po pierwsze kup sobie w aptece opaski uciskowe na kolana i w nich chodź.
To odciąży kolana. Jedz golonkę, nóżki w galarecie i mięso wołowe z "kleikiem"
czyli z tą błonką. I wierz mi że konana sie zregenerują.
Zajmie to trochę ale dojdą do siebie.
Gorsze przypadki znam "beznadziejne";)

Tak więc akceptacja i powoli nabieranie dystansu.
Tego Cię nikt nie nauczy, ani lekarze ani leki, sam musisz zaakceptować i zobaczyć
że masz lęk ale nie stało i najwazniesze - nic sie nie stanie od tego lęku.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Mikołajd
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 50
Rejestracja: 12 stycznia 2015, o 15:15

15 września 2015, o 17:48

Dzięki za odpowiedź , niestety moje nastawienie do życia po uszkodzeniu kolan zmieniło się. Tak jak byłem strasznym optymistą - nawet jak miałem lęki to czułem że z tego mogę wyjść- choć momenty zwątpienia były. Niestety lęk wiele mi zabrał ( zdrowe kolana, wiarę, optymizm i część firmy) tzn. tak naprawdę moimi rękami i działaniem bądź nie działaniem - a najgorsze że zabrał mi uczucia (pamiętam to uczucie z przed lat - kiedy wracałem do domu po pracy i czułem radość z zobaczenia dziecka i żony , a teraz niemoc. Wiem - trzeba walczyć i tak codziennie robię (odwożę dzieci idę do pracy, robię zakupy)- tylko sił już brak. Co do kolan to mam już opaski , chodzę na fizjoterapię , niestety codziennie boli i zniechęca do działania. Tu wtrącę nutkę optymizmu dla tych co to przeczytają , jeżeli nie mamy przygniatających nas problemów , jesteśmy zdrowi - to z nerwicy lękowej można wyjść , powiem więcej nawet - można się zmienić na lepsze. Jak komuś życie dokopie tak jak mi to już jest ciężej.

-- 15 września 2015, o 16:48 --
Hej u mnie dużo się zmieniło od czasu kiedy to pisałem , na lepsze - teraz za cel postawiłem sobie nie branie leków i mi się to od jakiegoś czasu udaje - mam tylko pytanie do Tych co odstawiali - ile może trwać takie ogromne zmęczenie , jak by mi ktoś Duracela odłączył , senność przeplata się z ociężałością i otępieniem. Co robić aby nie być tak zmęczonym - tylko nie piszcie mi , że ćwiczyć bo to całe życie robiłem , teraz z powodu kontuzji nie mogę , jak biorę leki to tego zmęczenia nie mam
ODPOWIEDZ