Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witam i od razu pytam

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
atna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 15 marca 2015, o 22:39

15 marca 2015, o 23:44

Przede wszystkim chciałam się grzecznie przywitać. Przed chwilą się zarejestrowałam (po wysłuchaniu nagrań na YT).
Mój problem jest chyba nietypowy.
Tak, mam nerwicę, ale nie jest ona przyczyną moich problemów zdrowotnych a skutkiem.
Migreny oczne doprowadziły do postępującego zaniku nn wzrokowych i trwałych ubytków w polu widzenia. Do tego inne problemy ze wzrokiem, które mają odbicie w wynikach wykonywanych badań.
Szumy uszne od ponad 20 lat, silne zawroty głowy - też mają swoją przyczynę organiczną.
Tachykardia, arytmia - złe wyniki ekg, echo.
Zaburzenia endokrynologiczne.
Operacje na nerki, na endometriozę.
Tragiczne wyniki enzymów wątrobowych (wskazują na marskość pierwotną - nigdy nie piłam alkoholu).
Problemy ze stawami.
Wieczne osłabienie, omdlenia.
Choroba obturacyjna płuc.
To tylko część dolegliwości.
To wieczne złe samopoczucie i lęk o wzrok i poczucie bezsilności i zmęczenie i brak cierpliwości wyzwoliło nerwicę, która - oczywiście - nasila objawy chorób.
Wyleczyć tego się nie da, można brać leki, które na jedno lekko pomogą a na drugie bardzo szkodzą (przede wszystkim mogą dobić wątrobę).
Lekarze o nerwicy nie chcą słyszeć, bo wyniki badań są złe, więc schorzenia są organiczne. Gdy mimo to mówię, że utknęłam w błędnym kole i nerwy mi nie pomagają (no chyba, że nerwy typu trzęsiawka, bo choć na chwilę podnoszą mi ciśnienie, które normalnie jest bardzo niskie), to słyszę, że w moim przypadku nerwica jest całkiem normalna. Jeden lekarz mi wręcz powiedział, że gdyby był na moim miejscu, to by oszalał, więc się nie dziwi.
Teraz moje pytanie - jak ja mam się pozbyć w mojej sytuacji lęków, wściekłości na chorobę, rozdrażnienia, stanów odrealnienia, deja vu - czyli tego wszystkiego co strasznie utrudnia mi życie, które i tak daje mi popalić i bez tego.
Jak się wyrwać z błędnego koła. Lekarze mówią - polubić chorobę. Nie potrafię. Mało tego - z wiekiem jest mi coraz trudniej, mam coraz mniej cierpliwości.

Jak walczyć z nerwicą wywołaną przez realne choróbska, z którymi nie radzi już sobie zmęczona psychika.
Jak się wyrwać z lęku gdy widzi się coraz mniej i okuliści rozkładają ręce i każą liczyć jedynie na szczęście, że może atrofia się zatrzyma sama jakimś cudem.
Jak się nie wściekać i nie załamywać gdy zawroty potrafią przez długie miesiące trzymać mnie całkiem niezdolną do najmniejszego ruchu.
Gdy tylko czuję się ciut lepiej, to i nerwica odpuszcza.
Jestem strasznym wrażliwcem, wszytko bardzo przeżywam, nie jestem typem osobnika, który przyjmuje do wiadomości, że jest chory i potrafi się z tym pogodzić.

Słuchałam audycji, rady świetne, tylko tam głownie słyszałam - nie przejmujcie się, nic wam się nie stanie, skoro wyniki badań macie dobre, to... itd.
No, a co jesli wyniki badań są złe, jeśli człowiek cierpi i na dodatek doczepi się nerwica dowalająca wszystko co tylko może i kopie leżącego?
Jak sobie powiedzieć - nie przejmuj się tym co czujesz, tym jak widzisz.
Jak odróżnić objawy chorobowe od nerwicowych, skoro są identyczne i skąd mam wiedzieć czy pogorszenie objawów to pogorszenie choroby czy nakładająca się nerwica?
Jak wzmocnić psychikę, żeby sobie radziła? Jak być twardym, skoro nigdy się twardym nie było.
Artystyczna dusza, wrażliwa, ot taka mimoza i skąd wziąć siły na to wszystko?

Jeśli ktoś ma jakiś pomysł, to będę wdzięczna za pomoc.

Pozdrawiam, A.
melisa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 109
Rejestracja: 23 sierpnia 2013, o 02:12

16 marca 2015, o 10:16

fajnie że się zalogowłaś na forum, nie jesteś sama ze swoimi lękami:)
Powolutku się uspokoisz, na pewno dostaniesz wsparcie na forum a spokój to zawsze i lepsze zdrowie:)
atna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 15 marca 2015, o 22:39

16 marca 2015, o 20:23

melisa pisze:fajnie że się zalogowłaś na forum, nie jesteś sama ze swoimi lękami:)
Powolutku się uspokoisz, na pewno dostaniesz wsparcie na forum a spokój to zawsze i lepsze zdrowie:)
Dziękuję za dobre słowo :)
Awatar użytkownika
khaleesi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 101
Rejestracja: 16 października 2013, o 21:03

16 marca 2015, o 20:31

witaj na forum :)
http://www.pic4ever.com/images/shrk.gif 'smuteq obsessive-compulsive disorder F42.0/personalitas anxifera, 'why 'niemoge
...Dojrzałość polega między innymi na tym, że przestajemy czekać na cudzą akceptację naszego postępowania i odczuwać lęk przed czyimiś sądami.
Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. – św. Augustyn (Aureliusz Augustyn z Hippony)
-Jeżeli nerwica ma polegać na tym, że człowiek pragnie dwóch, zupełnie sprzecznych ze sobą rzeczy naraz, to, owszem, w takim razie jestem wariatką! Wiem, że przez całe życie będę się miotała pomiędzy różnymi , wykluczającymi się nawzajem pragnieniami!
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

17 marca 2015, o 16:38

Zadałaś po części pytania nad którymi gowią się od wieków rozmaite filozofie, czyli jak zyć i jak być szczęśliwym w cierpieniu.
Bo cos mi mówi, ze twoja jak to nazywasz "nerwówka" wynika z ciągłych badań, oraz zapewne ciągłego złego samopoczucia, a takze może ciągłego myslenia o tym?
Pewnego rodzaju egocentryzmu wynikającego z cierpienia codziennego?
Na takim tle moga pojawiac sie "nerwówki".

Oczywiście teksty w stylu "cierpienie uszlachetnia", "pokochaj swoje cierpienie" sa lekko banalne w takich warunkach, jednak mysle, ze jednym z warunkow osiagniecia szczescia, spokoju wewnetrznego podczas jakis przewleklych chorob jest mimo wszystko pewien rodzaj akceptacji tego, ze sie "cos" zmienilo, ze jest inaczej i dopasowania swojego zycia pod obecne mozliwosci, wykorzystywanie pelnych mozliwosci jakie nadal mamy.

Dlaczego sa ludzie z taka sama choroba serca, lub np cukrzyca, badz choroba wzroku i jedni stale biegaja po lekarzach, ciagle o tym mysla, chociaz nic to juz im nie zmieni, a drudzy i sie smieja i zyja bardziej pelniej?
Na pewno nie dlatego ze ci drudzy sa twardzi, bo to nie chodzi o to aby stawac sie twardym, silnym, to nie ma nic do rzeczy.
Chodzi wlasnie o ten pewien rodzaj akceptacji tego co nie mozna zmienic.
I chociaz mozna powidziec "ale madry, ciekawe czy tez by takz robil jakby nie widzial" :D ,
to jakakolwiek filozofie sie nie czyta to szczescie lezy w akceptacji nieszczescia, spokoj wewnetrzny mozna osiagnac mimo niedogodnosci, nie bedac wcale Herkulesem z charakteru.
Zaden filozof, badacz zycia nie wymyslil nic nowego, bo i tez nie ma co tu wymyslac.

Sadze ze po prostu wtedy czlowiek nie jest tak bardzo egocentryczny, czyli tak bardzo nie skupia sie na objawach i na tym jak jest mu zle, próbuje dopasowac swoje mozliwosci i dzieki temu moze zyc pelniej, lepiej i nie miec nerwic przez to wszystko.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
atna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 15 marca 2015, o 22:39

17 marca 2015, o 17:56

Victor pisze: Bo cos mi mówi, ze twoja jak to nazywasz "nerwówka" wynika z ciągłych badań, oraz zapewne ciągłego złego samopoczucia, a takze może ciągłego myslenia o tym?
Pewnego rodzaju egocentryzmu wynikającego z cierpienia codziennego?
Na takim tle moga pojawiac sie "nerwówki".
Na dość długi czas odpuściłam sobie badania i lekarzy, jedynie stawiałam się na konieczne operacje, aby się pozbyć bólu, a do reszty próbowałam przywyknąć.
Niestety nastąpiło pogorszenie i doszły nowe objawy i dlatego znowu zostałam zmuszona do kontaktów z medykami.

Póki choroba się zatrzymuje na pewnym poziomie, to udaje mi się przyzwyczaić pomimo złego samopoczucia.
Gdy nadchodzi pogorszenie, to wtedy przychodzi rozdrażnienie i lęk przed tym co to pogorszenie tym razem przyniesie, na jakim etapie się zatrzyma.
Nadchodzi smutek i jakaś bezsilność.
Jestem pogodna, lubię się śmiać, żartować i nigdy się nie nudzę, choć moje życie to główie mój pokój i łóżko.
Zawsze czymś się zajmuję i doba jest dla mnie za krótka. Niestety, są chwilę gdy mam ochotę wyleźć z siebie i pobiec na oślep do lasu, żeby choć na chwilę odpocząć od samej siebie, od problemów ze wzrokiem, ze sluchem, od bólów i kłopotów.
Są chwile, gdy jestem zła na los, kłócę się z Bogiem (no bo z kimś trzeba, a skoro On może i nie chce, może i nie reaguje...).
Są chwile gdy za chorobę dziękuję, bo wiele dzięki niej zyskałam i się nauczyłam (ale znowu - niech to już się wreszcie skończy, więcej nie chcę).

To jest trudne i dlatego chciałabym choć troszkę sobie pomóc i pozbyć się tego, co jest takim gratisowym dodatkiem. Oczywiście nerwicy.
Chcę to zrobić bez wspomagaczy (leki mają skutki uboczne, no i muszę oszczędzać wątrobę, nerki).
W nagraniach słyszałam o ryzykowaniu.
Do jakiego stopnie ja mogę ryzykować, żeby sobie nie zaszkodzić.
Czy mogę tak całkiem wyskoczyć z mojej łódki i iść po wodzie starając się nie myśleć po czym łażę?


Victor pisze:Oczywiście teksty w stylu "cierpienie uszlachetnia", "pokochaj swoje cierpienie" sa lekko banalne w takich warunkach, jednak mysle, ze jednym z warunkow osiagniecia szczescia, spokoju wewnetrznego podczas jakis przewleklych chorob jest mimo wszystko pewien rodzaj akceptacji tego, ze sie "cos" zmienilo, ze jest inaczej i dopasowania swojego zycia pod obecne mozliwosci, wykorzystywanie pelnych mozliwosci jakie nadal mamy"
Tak się staram żyć, jednak udaje mi się to tylko na etapach, w których choroba na trochę się zatrzymuje. Każde pogorszenie tego co jest czy każde dodatkowe ciepienie (bo teraz już ruszyła jakaś llawinka i kolejne rzeczy wysiadają) - wywołuje zwyczajnie bunt i lęk.
Victor pisze:Dlaczego sa ludzie z taka sama choroba serca, lub np cukrzyca, badz choroba wzroku i jedni stale biegaja po lekarzach, ciagle o tym mysla, chociaz nic to juz im nie zmieni, a drudzy i sie smieja i zyja bardziej pelniej?
Na pewno nie dlatego ze ci drudzy sa twardzi, bo to nie chodzi o to aby stawac sie twardym, silnym, to nie ma nic do rzeczy.
Chodzi wlasnie o ten pewien rodzaj akceptacji tego co nie mozna zmienic."
Tutaj pierwsze skrzypce gra charakter człowieka, drugie wrażliwość, trzecie dojrzałość, czwarte mądrość itd.
Bo można wziąć problem na rozum i stwierdzić - nic już nie można zrobić, trzeba więc się pogodzić albo kupić sobie pistolet i się otruć.
Powiedzmy, że wybieram akceptację i gram kartami, które od losu dostałam. Taaa tylko jeden będzie grał z miną pokerzysty, bo jest mało wrażliwy na ból, drugi dlatego, że jest świetnym udawaczem, a trzeci przy grze będzie klął jak szewc i sam się udręczy i tych, którzy z nim grają zamęczy.

Victor pisze:I chociaz mozna powidziec "ale madry, ciekawe czy tez by takz robil jakby nie widzial" :D ,
to jakakolwiek filozofie sie nie czyta to szczescie lezy w akceptacji nieszczescia, spokoj wewnetrzny mozna osiagnac mimo niedogodnosci, nie bedac wcale Herkulesem z charakteru.
Zaden filozof, badacz zycia nie wymyslil nic nowego, bo i tez nie ma co tu wymyslac.

Sadze ze po prostu wtedy czlowiek nie jest tak bardzo egocentryczny, czyli tak bardzo nie skupia sie na objawach i na tym jak jest mu zle, próbuje dopasowac swoje mozliwosci i dzieki temu moze zyc pelniej, lepiej i nie miec nerwic przez to wszystko.
Dlatego tutaj przybyłam, żeby się tego naumieć :twisted:
Chcę choć trochę sobie pomóc, a jak widać nie bardzo wiem od którego końca zacząć się wyplątywać.

Dziękuję za zainteresowanie i odzew :)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

20 marca 2015, o 19:06

Wiesz ja mówiąc o "ryzykowaniu", mówię o ryzykowaniu mentalnym, polegającym na przekonywaniu stanu emocjonalnego, ze ni cmu nie grozi, po to aby objawy i myśli natrętne w ten sposób powoli ustepowały.
Stosowałem to na sobie i wiem, ze to może pomóc bo zaburzenie miałem bardzo rozbudowane. Oczywiście "ryzykowanie" to jest jeden z elementów.
I polega on na tym, ze jeśli podczas nerwicy, zaburzenia lękowego stan emocjonalny (emocje) stale wprowadzają nas w stan iluzji, dając obawy o zwariowanie, umieranie i my przez to ograniczamy się, możemy wówczas mentalnie "zaryzykować" i sprawdzić nerwicę, myslowe chochliki, raz, drugi, setny, tysięczny aż w końcu uświadomienie sobie bezsensu nerwicowego przechodzi ze świadomości na stan emocjonalny i nie ma już wówczas lekowego błędnego koła.

Nie wiem natomiast do końca jak to można zrobić w wypadku twojej choroby fizycznej bo też nic o niej nie wiem, i co na pewno to trzeba to robic rozsądnie i z głową aby nie narobić sobie dodatkowych kłopotów chorobowych.
Bo jeśli ty po prostu z wyczerpania chorobą okresami dostajesz jakiś objawów nerwicowych, to byc może one są skutkiem przemęczenia tym wszystkim, zmęczenia i byc może po prostu tak manifestuje to twój organizm.
Okresowo manifestuje to nerwówką. I moze się to powtarzać.

W wypadku chorób fizycznych i zarazem zaburzeń lękowych na pierwsze miejsce zwykle wysuwa się to jakie mamy realne możliwości działania, jakiegoś życia z uwagi na chorobę.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ