Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witam i proszę o pomoc

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

13 stycznia 2015, o 00:24

Witam,
Opowiem pokrótce moją historię i problem który mi dolega od jakiegoś czasu, przynajmniej od kiedy stałem się go świadom, a trwa to około 5 lat (mam 33 lata).
Generalnie jestem lękowcem i chyba głównym problemem u mnie jest fobia społeczna a przynajmniej lęk przed bliskością z ludźmi, a co za tym idzie lęk przed odrzuceniem, niezrozumieniem, zranieniem, obniżeniem własnej wartości. Wcześniej, prawdopodobnie w wyniku zdarzeń z dzieciństwa, byłem bardziej zamkniety w sobie, trzymałem ludzi na dystans, nie szukałem przyjaźni, byłem bardziej skupiony na sobie (pewien stopień narcyzmu), generalnie byłem zamknięty w swoim świecie grałem sobie na komputerze. Nie znaczy to jednak że całkowicie unikałem ludzi, poprostu bardziej brałem pod uwagę swoje potrzeby i bardziej byłem skupiony na sobie ale zapewne to był taki sposób, taka ochrona przed lękiem. I tak sobie żyłem jak mały chłopiec który do końca nie był świadom rzeczywistości, a przede wszystkim dorosłości, mimo że zacząłem studia w obcym mieście, z dala od rodziców i musiałem radzić sobie sam choć zawsze ojciec mnie wspomagał w kwestiach finansowych.
Było okey do czasu kiedy poszedłem do 1-szej pracy gdzie dostałem się po znajomości ojca do dość dużej firmy. Wówczas musiałem uczyć się nowych obowiązków zawodowych ale równocześnie rozpocząłem drugie studia. Było to biuro typu open space gdzie kazdy każdego praktycznie widział i słyszał a byli to młodzi ludzie. W pewnym momencie zauważyłem że mało kto wyciągał do mnie pierwszy rękę, że muszę starać się o akceptację kolegów. Z racji tego że byłem świeży miałem poczucie że muszę starać się i zabiegać o akceptację ze strony innych. Wtedy mój swiat miał zderzenie z rzeczywistym światem, wtedy chyba poraz pierwszy zacząłem odczuwać czym jest dorosłość czyli międzyinnymi umiejętność radzenia sobie w takich sytuacjach. Do tego doszedł stres związany z uczeniem się nowego zawodu i studiami zaocznymi. Po pewnym czasie wszystko się skumulowało i od tego momentu zaczął się lęk który najpierw objawiał się pogorszeniem snu a kolejno odruchami wymiotnymi tuż przed rozpoczęciem pracy i ogólnie wstrętem do tego miejsca. A że nie wiedziałem co z nim zrobić to poprostu zacząłem tłumić go w sobie bo miałem zakodowane że nie można pokazywać słabości oraz wstydziłem się bo miałem obawę że zostanę uznany za dziwaka. Dyrektor widząc to że się na co dzień stresuję postanowił wspaniałomyślnie mnie zwolnić po roku pracy twierdząc że bycmoże źle się czuję na tym stanowisku, a osobiście dawałem z siebie wszystko. Wogóle wewnętrznie mam coś takiego że nie mogę zawieść jeśłi chodzi o sprawy zawodowe, dlatego też to co nie zdążyłem w pracy to zawsze robiłem w domu. Zapewne lęk przeszkadzał mi efektywnie pracować poza tym byłem trochę rozdarty czy bardziej skupić się na pracy czy bardziej zabiegać o akceptację innych. I tak było w kolejnych dwóch pracach gdzie kończyło się również zwolnieniami. Obecnie pracuję z domu bo ugadałem się z moją ostatnią firmą że będę im robił na zlecenie i do tej pory wywiązuję się z obowiązków bo jestem skupiony wyłącznie na pracy.
Po tych zdarzeniach zapisałem się również do psychologa z którym współpracuję psychodynamicznie już 3 rok. Na chwilę obecną zastanawiam się nad zmianą bo 3 lata to sporo a jak lęki miałem tak mam. To co się napewno zmieniło to większa świadomość własnej osoby, rozpoznawanie emocji, co jest podłożem moich problemów (najprawdopodobniej relacja z ojcem z którym nie mam takiej luźnej relacji, przewaźnie rozmawiamy o tematach służbowych niż coś w stylu "jak się masz"). Moja psycholog podejrzewa że jego mała obecność w domu (bo wówczas był skupiony na zarabianiu pieniędzy) lub mała otwartość spowodowało że ja jako mały chłopiec któremu najwyraźniej nie tłumaczono co w danym momencie czuję, odbierałem jego zachowanie jako odtrącenie, brak akceptacji. Dlatego obecnie boję się odtrącenia, barku akceptacji i dlatego obawiam się bliższych kontaktów społecznych. Mimo to próbuję się otwierać, dopuszczać te lęki ale podświadomie mam zakorzenione żeby uważać i dlatego cały czas nie czuję tej chęci takiego prawdziwego kontaktu z ludźmi.
Przypadkiem natrafiłem na artykuł Victora o wychodzeniu z lęku i dało mi to promyk nadzieji. Uświadomiłem sobie że mój umysł postrzega świat jako zagrożenie i dlatego często czuje napięcie. Teraz wiem że nie należy kontrolować się (czyli nie dopuszczać lęku) tylko pozwalać sobie na jego przeżywanie. Parę dni z rzędu próbowałem łapać się na tej kontroil i sobie popuszczać ale wówczas dostawałem silnego lęku (zapewne z pokładu zaległości) poprzedzone odruchami wymiotnymi (głęboki kaszel połączony wypluwaniem śliny). Po tym na chwil poczułem ulgę ale ogólnie jest to nieprzyjemne uczucie i dlatego zastopowałem trochę. Próbuję obecnie zrównoważyć kontrolę z porzucaniem kontroli, nie rzucać się odrazu na głęboką wodę bo to może mieć jakieś konsekwencje dla mojego organizmu bo te odruchy wymiotne są bardzo silne. Chciałem przy okazji spytać czy ktoś miał podobne objawy ?
Awatar użytkownika
elala73
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 439
Rejestracja: 5 listopada 2014, o 09:44

13 stycznia 2015, o 08:54

witaj

odruchy wymiotne też mam podczas silnych stanów lękowych . Przy lżejszych zimne poty,pieczenie głowy i takie tam do wytrzymania objawy.
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

13 stycznia 2015, o 15:59

witaj,
zastanawiam się jak bardzo można przekraczać granicę puszczania kontroli bo gdy to już się zrobi odruchy wymiotne są bardzo mocne a po dłuższej serii zaczyna boleć gardło. Gdy powiedziałem to swojej psycholożce to powiedziała że trochę robię na sobie gwałt i że to powinno byc bardziej spontaniczne a nie wymuszane.
Awatar użytkownika
Kamień
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1458
Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47

13 stycznia 2015, o 16:09

No i ma rację bo nie można tak jakby kontrolować puszczania kontroli :D
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

13 stycznia 2015, o 17:52

nie za bardzo rozumiem :(

Mam też momenty kiedy muszę bardzo głęboko oddychać (żeby sobie poprostu ulżyć bo kontrola również wykańcza). U mnie kontrolę poznaję po tym jak czuję ucisk w brzuchu. Taka samowentylacja (głębokie oddychanie) daję ulgę na chwilę ale zazwyczaj ciężko mi złapać pełny oddech bo czuję ukucie w sercu i wtedy się stopuję co w konsekwencji daję niepełną ulgę :/
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

13 stycznia 2015, o 21:21

Witaj serdecznie na forum Nord. :)

Myślę, że to co w tej chwili próbujesz zdziałać jest dla Ciebie po prostu bardzo nowym doświadczeniem. Nie jesteś przyzwyczajony do takiej postawy, nie wiesz czego się spodziewać, bardzo silnie i długo, jak wynika z Twojego opisu, wypierałeś te uczucia, bo uważałeś, że coś jest z tym nie tak, że trzeba być twardym. Teraz kiedy pozwalasz sobie na odczuwanie emocji, zalewają Cię ogromną falą i ciężko Ci sobie z nimi poradzić tak od razu.

Jeśli na silę usiłujesz trzymać kontrolę, to też powstaje ogromne napięcie, bo to jest taka gra umysłu- próba skontrolowania czegoś na powierzchni, co i tak w środku bulgocze. Z drugiej strony, gdy sobie próbujesz zmienić nawyk, to wtedy masz wodospad tych emocji i panikę. Myślę, że określenie, że "robisz to na gwałt" dobrze określa stan rzeczy. W dodatku pewnie boisz się samego procesu w sobie, no bo- "co będzie jeśli nagle porzucisz kontrolę?" a nigdy tego nie próbowałeś? Może skończy się świat? ;) Powoli.

Staraj się zastanawiać nad tym co czujesz w danych momentach, przerabiaj konkretne codzienne sytuacje, a nie twórz sobie w głowie kombinacji wszystkich strachów i nie wylewaj ich na swoją głowę bo będziesz "tonął". No i nie bój się bać-w emocjach nie ma nic złego, one nie są groźne, tylko mają za zadanie pokazać nam, że coś jest nie tak. Do tej pory trwałeś w różnych sytuacjach które dawały dyskomfort- Twoja osobowość nie współgrała z nieraz brutalną rzeczywistością, było trochę sytuacji w których zostałeś kopnięty w tyłek, a przy tym narzucałeś sobie wysokie wymagania wobec siebie i wypierałeś, że czujesz ten dyskomfort. I to rozdarcie wewnętrzne pomiędzy tym co na prawdę odczuwałeś, a chciałeś sobie wmówić teraz wychodzi, kiedy usiłujesz zsynchronizować to, co odczuwane z tym, co jesteś w stanie przyznać, że czujesz.
To całkiem nowa rzecz- podchodź powoli, dozuj, szukaj relaksu, bądź dla siebie wyrozumiały, czytaj nasze artykuły-szczególnie te motywujące do dystansu, przełamywania lęków i konfrontacji.

Jeśli chodzi o terapię trzyletnią, to ciężko ocenić, może głęboko to w Tobie siedzi, a może jest tam więcej analizowania przeszłości, a mało praktycznych technik jak aktywnie zadziałać? Analizowanie czynników, które doprowadziły do problemów jest ważne, ale nie trzeba w nich ciągle siedzieć. Może przykleiłeś sobie etykietkę "uszkodzonego" przez przeszłość, zamiast mieć nastawienie normalnościowe (o takie jak opisane tu - klucz-odburzenia-nastawienie-normalnosciowe-t3695.html )? A może po prostu tak głęboko w Tobie to całe życie siedziało, ze skoro 30 przeżyłeś w takim stanie, to 3 to wcale nie tak dużo jak na uczenie się jak to ogarnąć? Nie musisz rezygnować ze spotkań, by jednocześnie mieć własne poszukiwania i korzystać z alternatywnych metod. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

14 stycznia 2015, o 22:57

Dzięki za miłe przyjęcie Ciasteczko :)
Myslę że twoja diagnoza jest po części trafna.

Ciasteczko pisze: przerabiaj konkretne codzienne sytuacje
A propo sytuacji w ciągu dnia. Np. dziś przez cały dzień siedziałem w domu i pracowałem (pracuję zdalnie) i załatwiałem osobiste sprawy. W ciągu dnia zrobiłem kilka telefonów, kilka przelewów, wykonywałem pracę zawodową, poodkurzałem, pozajmowałem się moją córeczką. Pod koniec dnia byłem tak zmęczony i miałem taki ucisk w brzuchu jakbym niewaidomo co zrobił a niby byłem bezpieczny bo nie miałem kontaktu z ludźmi (poza niańką mojej córki ale to starsza kobieta) czyli wydaje mi się że nie było konfrontacji z lękiem. Podejrzewam konflikt wewnętrzny bo tak naprawdę pracuję tylko zeby mieć pieniądze (nie z przyjemności), poodkurzałem żeby żona się nie czepiała czyli robię coś na co nie mam ochoty ale taka jest rzeczywistość to jest własnie dorosłość a ja jakbym ciągle nie chciał tego zrozumieć, przynajmniej na poziomie podświadomości bo świadomie wiem że są to elementy codziennego życia.

Ciasteczko pisze: Staraj się zastanawiać nad tym co czujesz w danych momentach
Powiem szczerze niełatwe to zadanie bo zazwyczaj jak coś robię mój umysł jest pochłonięty tą czynnością więc za bardzo nie mam jak się zastanowić. Podobnie jak jestem z kimś w kontakcie, ciężko nagle zatrzymać czas i zastanowić się co czuję w danej chwili no chyba że kontrola jest tak mocna że emocje nie dochodzą do mnie ale zapewne byłby to poprostu lęk.
Green
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 267
Rejestracja: 23 września 2013, o 22:32

14 stycznia 2015, o 22:58

Większość ludzi pracuje, bo musi i nikt nie lubi sprzątać, nie wydaje mi się żeby to były konflikty wewnętrzne, w nerwicy brakuje motywacji do wypełniania codziennych obowiazkow, tym bardziej ,że to nic przyjemnego. Jesteś spięty więc ten uścisk w brzuchu jest właśnie wynikiem tego ciagłego napięcia. Postaraj się przełamywać ten lęk przed innymi ludzmi , bo właśnie tak rie przełamuje strach i walczy z nerwicą, bo życie jest krótkie i szkoda czasu żeby sie ograniczać do własnych czterech ścian. Pozdrawiam !
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

15 stycznia 2015, o 14:10

Może tak być Green. Najgorzej jak się nie ma pewnośći co się dzieję, co czuję i skąd to pochodzi.
Ja jeśli chodzi o lęk przed ludźmi to mogę go kontrolować i go nie czuć i tak żyłem przez większość życia. Jednak taki wybór to pójscie w stronę ego, które mnie chroni przed lękiem, ale w tym sęk że jest to wybór samotności bo wtedy ciężko dostrzec innych i rzeczywistość bo skupiam się wtedy na sobie. Czasami potrzebna jest taka ochrona ale przeważnie jest ochrona przed irracjonalnym lękiem.
Ciągle się zastanawiam dlaczego postanowiłem wyjśc z tej mydlanej bańki ? Czy dlatego że odczułem na czym polega rzeczywistość/dorosłość, czy mimo wszystko tęsknię za relacjami z ludźmi czy ich poprostu do czegoś potrzebuję ? Nie wiem czy istotny jest powód przezwyciężenia lęków czy nieważne jest po co chcę to zrobić, a może najważniejsze że poprostu chcę ?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

15 stycznia 2015, o 15:11

A moze z prostego powodu jakim jest to, ze zycie prosi sie o przezycie? I co ciekaw przezycie zycia nie musi wcale oznaczac spinaczki na Mount Everest czy skokow ze spadochronem ale jednak swiadomosc nie lubi być blokowana przez nawyki w podswiadomosci.
Samo ryzykowanie i konfrontacja sa potrzebne, czasem piszac o tym tak zwanym przeze mnie "ryzykowaniu" czy konfrontacji mam wrazenie, ze niektorzy taktuja to jak jakas nowa idee, ktora zrewolucjonizuje swiat :) , zupelnie jakby to ze nie mozna stosowac unikania z uwagi na lęk nie bylo sprawa powszechnie znana od zarania dziejow :)
Przeciez to wbrew naturze blokowac sie z uwagi na lek irracjonalny, stad u ludzi coraz gorsze samopoczucie jak daja sie wpedzic w rozne wlasne, stworzone przez przeszlosc i z czasem samych siebie nawyki lękowe.

Ale ryzykowanie i konfrontacja to jedno, a drugie to kwstia tego czemu tobie ma tak bardzo zalezec na akceptacji przez wieksza czesc ludzkosci? Czemu to bycie cool dla innych m abyc tak istotne w twoim przeciez wlasnym zyciu.
I ja nie mowi tu o przyczynach, te okey, poznales, wiesz, znasz je - super. Kwstia jest czemu to ma nadal byc wyznacznikiem twojego zycia dalej?
Jezeli nadal tak strasznie obawiasz sie odrzucenia, warto pomyslec, po co ci to i na co tak naprawde? Jaki rodzaj szczescia co to przyniesie? Czy to jest waznijsze od twojego luzniejszego i wtedy prawdziwie wolnego i szczesliwego zycia?
Bo jak nie rozumiemy tego to konfrontacja zaczyna przypominac mordege, a jak rozumiemy wowczas jest czescia dobrego planu.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

15 stycznia 2015, o 22:52

No właśnie żebym to wiedział i czuł dlaczego akceptacja jest dla mnie ważna to pewnie nie byłoby problemu. Być może szukam w innych dowartościowania samego siebie czego mi podświadomie brakuje. Jeżeli zauważę uśmiech to fajna sprawa, jeśli dziwną odrzucającą minę to już myślę sobie że coś zrobiłem nie tak. Ale powoli próbuję przełamywać taki tok myślenia tyle że jest to na poziomie świadomości, a podświadomie nadal może byc jakiś niedosyt.
Edit: Powodem tego że obawiam się podświadomie odrzucenia mogły byc, jak to wspólnie z psycholog doszliśmy, doświadczenia z dzieciństwa a konkretnie relacja z ojcem, którego mniejsza dostępność emocjonalna lub nieobecność fizyczna mogłem odbierać jako odrzucenie. Jeżeli to prawda to dlaczego ciągle to zalega.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

17 stycznia 2015, o 00:14

Dlatego to zalega bowiem poznanie przyczyny nie zmienia samo z siebie nawyku. W tym jest cala rzecz w terapii, ktora jest waznym punktem jak dochodzimy do kwestii czemu tak sie stalo i czemu tak sie czujemy, ale potem pora na zmiany ofensywne, aktywne.
Spytales psychologa jak ten konkretny problem zmienic? Mialbym nawet prosbe do ciebie taka od siebie samego, zebys go zapytal i jakbys mogl napisac tutaj co ci powiedzial. Z ciekawosci w sumie.

Natomiast kwestia ofensywnego dzialania jest zdobywanie pewnych wlasnych doswiadczen w opraciu o jakas nowa filozofie zycia.
Czlowiek, ktory w dziecinstwie mial zle wzorce i zle nawyki mu sie uksztaltowaly (ja tez tak mialem) jest nauczony jednej i tej samej reakcji na wszystko, chocby podatnosc i wyolbrzymianie krytyki.
Uswiadomienie sobie skad sie to wywodzi to poczatek, drugim etapem jest przyjecie wlasnie swiadomie (na poczatek) innej postawy, czyli np - mam prawo nie podobac sie wszystkim, moje decyzje maja prawo nie podobac sie wszystkim.
I trwac przy tym.
Mozna tez sobie obrac jakas filozofie zycia, dla przykladu ostatnio czytalem ksiazke polecona przez kolege z forum i byl tam genialnie prosty tekst, brzmial mniej wiecej tak,

Jesli robiac cos robisz to tylko dlatego aby ktos cie pochwalil, i po pochwale czujesz sie swietnie, nie dziw sie, ze potem kazda krytyka tak boli.

Jak dla mnie genialne, bo jesli cos robimy to powinnismy robic to dla siebie, glownie dla wlasnych doswiadczen, ktore daja rezultaty w przyszlosci.
Przyjecie jakiejs wlasnej filozofii wiaze sie potem z trzymaniem jej przy roznych sytuacjach, wiaze sie z zamianna priorytetow, bowiem priorytetem przestaje byc kto na skrytykuje a kto chwali ale priorytwetem staje sie ta zmiana konkretnego nawyku, czegos co powoduje ze jestesmy malo szczesliwi.
To wymaga zwykle czasu ale takie podejscie do sprawy zabiera tez presje, bo ni emusimy juz traktowac takich sytuacji jako czegos z czym trzeba WALCZYC ale jak cos na czym mozemy wzbogacic siebie.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

24 stycznia 2015, o 14:47

Dzięki Victor.
Piszę to ponieważ nie wiem czy to co się ze mną działo to oznaka postępu czy wręcz przeciwnie.
Przed chwilą byłem na spotkaniu w banku by dowiedzieć się jaka mają ofertę i przy okazji ponegocjować warunki lokaty. Oczywiście przed spotkaniem machina ruszyła tzn. zacząłem odczuwać coraz większe napięcie, stres, lęki. Oczywiście zanim się umówiłem miałem wachania czy to zrobić bo lęk już próbował mnie od tego odwieść. Ale uświadomiłem sobie, zgodnie z nastawieniem normalnościowym, że pomimo lęku zdecyduję się na to spotkanie bo niby dlaczego mam kisić się w domu. Gdy przybyłem na miejscu ciężko mi powiedzieć co czułem bo lęk chyba automatycznie został przeze mnie skontrolowany przed obawą że mogę zostać oceniony jako "wypłoch" czy "dziwak" poza tym chciałem być obecny podczas rozmowy bo jakbym pozwolił lękowi całkowicie mnie przejąć to pewnie ciężko by było się skupić na tym co mówi druga strona. Podczas rozmowy trochę sobie popuszczałem napięcia poprzez głebokie oddychanie. Podczas rozmowy było ok tzn mówiłem sensownie i słuchałem ale pytanie czego to zasługa, czy dlatego że w dużej mierze odciąłem się od lęku czy może na tyl ego zaakceptowałem/zrozumiałem że mi tak nie przeszkadzał ? Po spotkaniu jeszcze przez jakiś czas czułem napięcie, w pewnym momencie wyluzowałem i musiałem "odkaszlnąć" napięcie/emocje które się przez ten czas nagromadziły. Dodam że praktycznie żadnych dialogów wewnętrznych nie prowadziłem bo byłoby to znowu to samo czyli "Znowu czuję irracjonalne lęki, które płyna z podświadomości i nie mają nic wspólnego z rzeczywistosćią. Nie ma się czego obawiać"
Kurde zastanawiam się co mam z tym zrobić tzn. z napięciem które czuje przed i po spotkaniu z daną osobą. Często też nie wiem co się dzieje we mnie w danym momencie.

-- 24 stycznia 2015, o 14:47 --
A może źle podchodzę do lęku ? W temacie Ignorowanie vs. wypieranie Victor wspomniał o złym podchodzeniu do lęku tylko co to znaczy ?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

30 stycznia 2015, o 15:46

Napiszę o tym tak.
Mówi się, że tego typu leki zwykle mają jakąs swoją przyczynę, żeby poznac swoje przczyny. Okey, to jest prawda. Co daje poznawanie przyczyn? Daje to to, że poznajemy siebie. Mozemy to robić samodzielnie jesli interesuje nas tematyka psychologii a mozemy to robic poprzez psychoterapie.
Pokazuje nam to czemu my wlasnie tak reagujemy w takich sytuacjach. Daje to zrozumienie, ze my reagujemy tak bo taka jest nasza postawa reakcji, wyuczona juz emocja, ktora odzywa sie na dany bodziec.
W tym wypadku twoim, strach przed ocena. Sam mialem taka postawę.
No dobra, poznajemy ta przyczyne, u mnie np to byl moj temperament plus doswiadczenia z dorastania.
Co dalej?
No teraz przydalaby sie konfrontacja. Ale czy sama konfrontacja bez przemyslen jest dobra? NIE. Juz samo slowo konfrontacja sie tak naprawde zle kojarzy, bo kojarzy sie z walką. Podczas gdy przeciez tutaj chodzi nie tyle o walkę co o zmianę tej postawy, która reaguje tym samym wzorcem na konkretny bodziec.
Konfrontacja nie ma być w myśl "byle przeżyć i uciec do domu", tylko "robię to aby na przyszłośc ta sytuacja nie była problemem". To co ty robisz z lękiem i objawami to jest kwestia drugorzędna tak naprawdę.
A co do przemyślen to są one proste.
Ocena...czemy tak bardzo boimy się oceny? Z uwagi na jakieś doświadczenia ale czemu ta ocena ma być tak wazna i teraz?
Nie musi byc wazńa bo:
po pierwsze nasza wyuczona postawa mówi nam, ze każdy człowiek chc nas negatywnie ocenić, co nie jest prawdą. To tylko wynik utrwalonych nieprawidłowych osądów.
Po drugie nie możemy zmienić natury człowieka, czyli tego, że człowiek ma w sobie zaprogramowane ocenianie, natura ludzka jest taka aby oceniać.
Więc jesli nie możemy tego zmienić trzeba pomyslec co to jest ta ocena?
Oceną jest ZBIÓR własnych doswiadczeń, okraszony domieszką własnych stanów emocjonalnych, z dodatkiem plotek, zasłyszanych mysli, humoru danego dnia oraz również wlasnych osądów, czesto nie do konca słusznych i sprawiedliwych.
To jest ta ocenia, której się boisz i własnie z uwagi na to nie ma sensu tak jej przeżywać, bo nigdy ocena jakiegoś obcego gościa nie będzie słuszna.

Kolejna sprawa czy ty idąc do banku szukasz w pracowniku przyjaciela? :) Nie. Masz tam do załatwienia konkretną sprawę. Więc jego ocenę może on sam sobie wsadzić w tyłek. To brzmi prosto ale to są fakty, których trzeba się trzymac podczas tej takz wanej konfrontacji.
Bo zeby oswajać sięz takimi sytuacjami trzeba mic jakieś własne przemyślenie, podstawę, której można się trzymac i która mówi nam, po co w ogóle to robimy.
Po pierwsze po to że jak nie będziemy się "konfrontowali" to będziemy siedzieli w domu i wmawiali sobie, ze tak jest dobrze.
Po drugie po to się konfrontujemy aby zmienić tą cholerną postawę, skoro już znamy siebie.
Po trzecie po to aby zmienić w końcu nasze nieprawidłowe osady co do opinii innych ludzi o nas samych.

Idąc gdzieś coś załatwić, czy nawet porozmawiać nie musisz wcale być bosem na salonach, możesz jak chcesz rzucać dowcipami a jak chcesz możesz być mrukiem, lub uprzejmym gościem.
Wazne aby to co masz do załatwienia załatwić, a rozmowa i tobie sprawiała przyjemność.
A jak zrzucisz maski przed prawdziwym przyjacielem, nie będziesz się wtedy obawiał niczego.

Pamiętaj co to jest czyjaś "ocena" jest to zbiór jego zwykle nieprawdziwych osadów i wyraz czyiś poglądów emocjonalnych.
Wiec konfrontacja (działanie) owszem, ale także nastawienie i podstawa, cel, priorytet, to sa rzeczy które razem zmieniają nasze postawy.

A co do samego lęku to wypieraniem jest to, ze chcemy aby jak najszybciej minał i na siłe go próbujemy zapomnieć, udawać, ze go nie ma, szarpać się z nim. A ignorowanie to dopuszczanie lęku w danej chwili, skupiając się na tym co ważne.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

14 lutego 2015, o 12:31

Victor pisze: Konfrontacja nie ma być w myśl "byle przeżyć i uciec do domu", tylko "robię to aby na przyszłośc ta sytuacja nie była problemem". To co ty robisz z lękiem i objawami to jest kwestia drugorzędna tak naprawdę.
Wydaję mi się że to co robię z lękiem jest własnie istotne, bo jeżeli odetnę się od niego np. poprzez kontrolę lub wypieranie to wtedy będę odczuwał napięcie, a lęk i tak wróci później z podwojoną siłą


Victor pisze: Kolejna sprawa czy ty idąc do banku szukasz w pracowniku przyjaciela? :)
Tu racja, nie szukam przyjaciela ale moim celem jest zbliżanie się do ludzi, przełamywać ten lęk przed bliskością. Nie wiem dlaczego zależy mi aby mówiąc do kogoś nawiązywać z nim jednocześnie kontakt wzrokowy bo mam wrażenie że gdy czasami unikam wzroku to może być odebrane przez drugą stronę jako nieszczere. Jednak zbliżanie się do ludzi powoduje że opuszczam gardę i mogę się nadziać na zranienie, przynajmniej wg mojej podświadomości bo swiadomie wiem że to mało prawdopodobne. To dlatego że jestem wrażliwy.


Victor pisze:Po drugie po to się konfrontujemy aby zmienić tą cholerną postawę, skoro już znamy siebie.
Masz na myśli zmianę nawyku, z unikania lęku na konfrontowanie się z nim ?
ODPOWIEDZ