W sumie opisalem to w ostatnim swoim wpisie
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p50707 jesli nie chce ci sie czytac calosci to mozesz poszukac fragmentu o lęku spolecznym.
Mnie z tego rodzaju lękiem pomoglo sie uporać ogólne świadome przeżywani np ataków paniki, czy objawów, nauka akceptowania tego, a z czasem braku reakcji na to.
Dlatego ja po czasie juz nie myslalem co z lękiem robic bo wolalem uwage kierowac na inne rzeczy i zarazem nie robić spiny, ze ktoś zobaczy, że z uwagi na lęk coś robię dziwnie.
Do tego wczesniej pragnalem byc idealny dla doslownie kazdego, a to jest bezsensu, bo w gruncie rzeczy nie jestem do kazdego wygadany, nie mam charakteru ogolnego dowcipasa ani wygladu bonda zeby doslownie kazdy cos we mnie widzial.
Zrozumialem ze dla 98 % ludzi wcale nie musze pielegnowac potrzeby bycia idealnym przy spotkaniach towarzyskich, bo to mi zabiera po prostu radosc i sama esencje spotkan.
Tu nie chodzi tylko o to co robić z lękiem ale o to aby ulozyc sobie w glowie czy nasze oczekiwania wobec siebie przy spotkaniach sa po prostu realne

oraz ogolne te dziwne pragnienia bycia doskonalym podczas spotkan.
Kiedys to byl caly moj swiat, teraz uwazam ze to bylo dziwne i niepotrzebne mi do zycia jak sadzilem wczesniej, ba! nawet moje zycie zmienilo sie odkad to zrozumialem.