Witam. Proszę o słowa wsparcia.

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

20 stycznia 2015, o 09:11

Jak najbardziej możesz iść na badania, zobaczyć sobie czy brakuje Ci mikro bądź makro elementów. Przy okazji lekarz ewentualnie powie Ci co powinnaś brać. Myślę że też mozesz przejść się do apteki i tam zapytać o coś na poprawę koncentracji ( żeń -szeń czy coś podobnego).
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
Awatar użytkownika
Kamień
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1458
Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47

20 stycznia 2015, o 09:17

Wg mnie potrzebny Ci jest porządny odpoczynek, relaks. Stres musi mieć gdzieś ujście, może jakiś sport? Albo wakacje w ciepłych krajach? :)
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

20 stycznia 2015, o 11:55

Mhm, też racja. Znajdź sobie rzeczy które Cię relaksują i staraj się ich trzymać;)
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

24 lutego 2015, o 13:42

Cześć to znowu ja.
Nie wiem jak to opisać, ale męczy mnie kolejny objaw.
Jak dobrze kojarzę i pamiętam, objaw ten zaczął się po 2 epizodzie nerwicy...czyli jakieś 3 lata temu, potem albo o nim zapomniałam, albo ucichł, albo nie zwracałam na niego uwagi, ale teraz znów zwracam na niego uwagę i mnie to strasznie męczy, myślę , że zwariowałam.
Mianowicie chodzi mi o dziwne, nieskładne, bezsensowne myśli , tak jakby zaburzające prawidłowe myślenie. To coś w rodzaju natrętnych myśli, ale one są totalnie bezsensowne, są to pojedyncze słowa, bądź jakieś krótkie sformułowania. Np powiedzmy, myślę sobie o tym co będę robić za chwilę, a w mojej głowie pojawia się np myśl: ,,pomarańcza", albo jakieś krótkie zdanie totalnie nie na temat i bezsensowne np: ściszcie to. To są przykłady. Ale tak mniej więcej się dzieje w mojej głowie. Najczęściej jak się denerwuję, bądź myślę o tym objawie. Jeśli o tym zapominam, skupiam się np na rozmowie z kimś to - albo nie mam tego, albo po prostu nie zwracam na to uwagi.
Czy ja już naprawdę wariuję? To jest naprawdę bardzo przerażający objaw, tym bardziej, że czasem mam wrażenie, że zacznę wypowiadać na głos te dziwne myśli , że są one po prostu na końcu języka i że mnie zabiorą do jakiegoś wariatkowa;((( Bardzo proszę o pomoc, czy ktoś z Was miał podobnie ? I proszę nie straszcie mnie :(

-- 24 lutego 2015, o 14:42 --
Poszperałam trochę w internecie i dokładnie mam tak: http://www.nerwica.com/dziwne-my-li-t42971.html , czy ktoś z Was ma może jeszcze takie objawy? Czy to nie jest objaw jakiejś choroby ? Proszę o słowa wsparcia:(
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
Awatar użytkownika
Maadziak
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 280
Rejestracja: 23 lutego 2015, o 11:49

24 lutego 2015, o 14:01

Może odstaw je na 2 plan? Nie da się ich chyba wywalić, jak by sobie tak przeszły spacerkiem i tyle. Nie zczubkujesz się od tego, bo to takie sobie byle nic jest.
Mam podobną skłonność, ale trochę się jednak różni. Jak patrze na coś, to widzę jego kontury np mebli budynków i w głowie wymyśla mi się dekonstrukcja tego. I sobie szkicuje. Też mi się to robi w najmniej nieodpowiednich momentach... :/ i przeszkadza. Może pomyśl to nie groźne, odłóż na potem i ułóż z tego jakąś zabawną historyjkę np ucisz tę pomarańcze! bo zaraz ją wycisnę i będzie soczek
Awatar użytkownika
niepojęta
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 141
Rejestracja: 23 lutego 2015, o 22:28

25 lutego 2015, o 00:00

Witaj na forum kochana :) Też jestem nowa, to mój trzeci post tutaj. Zaciekawił mnie Twój wpis, bo bardzo obawiasz się,że popadniesz w schizofrenię. Mogę Cię powiedzieć jedno- to niemożliwe. Od myślenia, że na nią zachorujesz, nie zachorujesz. Też odczuwam to co Ty- nie mogę się skupić kompletnie, ledwo składam ten post, ale postaram się napisać tak czytelnie na ile teraz jestem w stanie. Ja mam na tyle trudno, że.. moja siostra zachorowała na schizofrenię. Co najgorsze, dzielę z nią pokój i widzę codziennie jej zachowanie. I mogę wszystkim powiedzieć, kochani, to coś całkowicie innego, niż nasze zaburzenia! Ona ma swój świat. Jest zamknięta w nim. To znaczy, teraz z nią już 'lepiej', ja przeżyłam piekło (kolejne) w moim życiu właśnie w momencie, kiedy zaczęły się z nią dziać te wszystkie rzeczy.. Miałam już nerwicę, depresję wcześniej, ale od tego momentu się ona pogłębiła do nieopisanych rozmiarów. Jedno wiem- mimo porównywania się do niej, dostrzegania podobieństw(mimo tego że logicznie podobieństw zero) i wielkiego lęku że skończę jak ona, WIEM ŻE TAK NAPRAWDĘ TO TYLKO MÓJ UMYSŁ SOBIE TO WMAWIA. I Twój zapewne także. Nie dajmy się. ;ok
"Zostaw przeszłość za sobą, a uwolnisz umysł"
"Nie bój się bać, to przecież ludzka rzecz. Odwagą jest spojrzeć lękowi prosto w oczy"
"Nie wypieraj myśli. Myśli są przelotne, a wypieranie ich powoduje frustrację. Akceptacja, dystans, najtrudniejsza sztuka w drodze do sukcesu"
"Chwyć byka za roki zanim on zdąży chwycić Ciebie"
"Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą"
"Wszystko zależy od nastawienia. Każda sytuacja może wyglądać strasznie, jeśli żyję się w lęku"
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

7 lipca 2015, o 17:32

Hej. To niestety znów ja. Forum i nagrania chłopaków bardzo mi pomagają, powiedzmy, że już wychodziłam na prostą. Starałam się ignorować objawy, ataki paniki też się wyciszyły. Przez prawie pół roku nie miałam ani jednego! Wychodziłam do znajomych, byłam nawet raz w pracy 40 km od domu, wychodziłam do sklepu itd itd. Oczywiście nie było to takie spontaniczne i nie czułam się 100% dobrze, ale radziłam sobie jakoś i cieszyłam się, że wychodzę na prostą. Męczyły mnie lęki ( nadal męczą) ale już radziłam sobie. Niestety od paru dni znów czuję się gorzej, znów miałam 2 ataki paniki...i znów się boję, że się zacznie, a to co przechodziłam to było piekło. Ostatnio mam trochę problemów finansowych , za bardzo się na tym skupiałam, myślałam o tym całymi dniami i zastanawiałam się co będzie jak nie dam rady uregulować zaległości. Ja logicznie wiem, że zawsze jest jakieś wyjście, że nikt mi przecież głowy nie urwie, że dam radę- bo zawsze w takich sytuacjach dawałam. Ale oczywiście lęk mówił mi coś innego i przez to się trochę załamałam. Co robić dalej? Jak nie upaść na samo dno? Chciałam tylko przypomnieć, że moje ataki są straszne, wiem, że Wasze też ( bo każdy ma swoją wrażliwość). Ja doświadczam wtedy wszystkiego, fizyczne objawy, skoki pulsu, tiki, trzęsiawki, skok ciśnienia, ucisk w głowie, piski, szumy w uszach, na które już tak panicznie nie reaguje. Jednak najgorsze są te psychiczne objawy: dd, czasem pustka w głowie, czasem natłok miliona myśli, masakryczna chęć walki lub ucieczki, lęk przed utratą kontroli, panicznie boję się ,że zrobię wtedy coś głupiego, powiem coś nielogicznego, najem się wstydu, czuję jakby naprawdę to się za sekundę miało stać..Nie wiem jak to opisać, ale to jest dla mnie piekło. Ja już naprawdę sobie z tym radziłam, ale znów masakrycznie się boję, że ataki będą mnie męczyć... Dodam tylko ,że po ostatniej wizycie u psychologa, kilka miesięcy temu kiedy zdarzył mi się jeden atak, Pani psycholog nastraszyła mnie, że muszę zacząć brać leki, że może mi się rozwinąć jakieś inne zaburzenie....Naprawdę się wtedy wystraszyłam, znów miałam kryzys, ale po wysłuchaniu chłopaków zdałam sobie sprawę, że to normalne mieć atak paniki podczas zaburzenia. Nie chodzę już do tej psycholog, bo mnie ciągle straszyła, mówiła ,że mam brać leki...ja wiem dlaczego, byłoby jej łatwiej pracować ze mną, a nie z taką biedną wystraszoną łanią. Wydaje mi się,że przez nią też nabawiłam się lęku przed przebywaniem w domu. Ciągle mi wmawiała, że jedyną opcją jest przeprowadzka, że się w domu wykończę, że mam uciekać iść do pracy itd...i to była w sumie moja terapia. Ale przecież ja nie mogę uciec, mimo tego, że nie miałam łatwego dzieciństwa, że mój tata pił,. mama była nadopiekuńcza itd, to ja ich kocham i przecież to nie jest możlwe, żebym uciekła, wyprowadziła się z domu, bo nie jestem w stanie iśc do pracy.
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
Awatar użytkownika
Jerry
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 835
Rejestracja: 14 stycznia 2015, o 17:12

7 lipca 2015, o 17:36

Gratuluję psychologa... a na poważnie - co jest takiego strasznego w tych napadach paniki? Czego tak bardzo się w nich obawiasz? Czy któryś Cię już zabił?
Nowa dostawa kozich racic z hodowli ekologicznej na Podkarpaciu. Kilogram świeżych, całych - 19 zł/kg. Kilogram świeżych, drobno mielonych - 23 zł/kg.
Pamiętajcie, że najlepsze na nerwice są z koziołka racice!
Moczymy je 2 dni w wodzie lub mleku, mieszamy z miodem i cytryną, a następnie pałaszujemy (1-2 kilogramy dziennie). Nerwica przechodzi po tygodniu, depresja po dwóch.
Zapraszam do składania zamówień.
Awatar użytkownika
martusia1979
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 917
Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28

7 lipca 2015, o 18:02

Lek przed lekiem , tez tak mam . Nie martw sie bo to cie dobija .Poprostu masz zly okres. Stres swoje robi.To zrozumiale ze sie boisz wracac do tego co bylo ja tez przeszlam pieklo( pewnie jak wielu z nas).Pomalu zmieniaj znow tok myslenia przypomnij sobie jak dochodzilas do tego wczesniej i udalo ci sie. Ja tez jestem bez lekow i kazdy dzien jest dla mnie zagadka. To ze teraz ci zle nie znaczy ze sie cofasz lub idziesz nadno. Nie zrobisz tego bo wiele juz wiesz ,a psycholog to niezle porabana dobrze ze ja zmienilas! Moze miala przyjaciela psychiatre z ktorym sie przyjaznila i podpisala kontrakt ,he he.A tak na powaznie bedzie dobrze zobaczysz.( nie mam polskich znakow)
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

7 lipca 2015, o 18:44

Czego się boję? Że zwariuję, że stracę kontrolę, zrobię coś głupiego, że będą się ze mnie śmiać, przestaną mnie lubić, wezmą za wariatkę. Śmierci chyba się już nie boję przez atak, bo sobie tłumaczę: zawał? no chodź, wykończ mnie. Ale boję się tych psychicznych objawów, potem jestem taka oszołomiona, nie wiem co się dzieje, tak jakbym traciła swoją logikę. Ogólnie często to wynika też z samej nerwicy, nie tylko z ataków. Przypominam, że mam naprawdę silną nerwicę, męczy mnie chyba wszystko co jest możliwe ( nie żartuję) , raz było lepiej raz gorzej, ale jakoś dawałam radę. Teraz czuję,że najgorsze piekło wraca i nie będę nawet w stanie umyć zębów. Do tego mam też chronicznie chore zatoki, ściska mi ciągle głowę, często mi niedobrze, koncentracja też u mnie słaba.
Co do psycholog. Ona za pierwszym razem ( kilka lat temu ) bardzo mi pomogła. Myślałam,że tak będzie i tym razem. Ale już od pierwszego spotkania mnie straszyła, że mam koniecznie brać leki. No to brałam doraźnie Afobam, czego w sumie żałuję, bo mnie tylko ,,otumaniał". Brałam Asentrę kilka dni, po której mi się jeszcze bardziej pogorszyło, Parogen, po którym w sumie nie odczułam poprawy, tylko sobie wkręcałam, że biorę leki i będzie git. Postanowiłam że mimo piekła wyjdę z tego sama tak jak za pierwszym razem ( wtedy nie było to tak silne). Wizyty u niej były strasznie nieregularne, miałam się z nią spotykać raz w tygodniu, ale czasem nie widziałam się z nią nawet miesiąc, bo a to miała pogrzeb, a to jakieś spotkanie itd. Najczęściej informowała mnie o tym w dniu mojej wizyty. I tak jak mówię, kilka rzeczy mi się podobało, ale ogólnie często miałam ochotę stamtąd uciekać. Wbiła mi do głowy, że skoro ataki są, to mi się rozwinie inne zaburzenie. Mówiła do mnie: no chyba nie chcesz iść do szpitala? Co mnie najbardziej teraz boli?: że wyrobiłam sobie nawyk lękowy w domu.Ona ciągle wbijała mi do głowy, że w domu się wykończę, że rodzina taka zła, że mam iść do pracy, uciekać. I ja naprawdę zaczęłam w to wierzyć. Patrzyłam tylko na to co złe. Wyolbrzymiałam jakieś zwykłe domowe awantury, nasłuchiwałam każdych dźwięków, cały czas jestem w napięciu, że zaraz ktoś wejdzie do mojego pokoju, że coś będzie chciał, krytykował mnie, oceniał. Już nawet byłam w takim stanie, że kiedy tylko rodzice wracali do domu ja z niego uciekałam, wracałam kiedy byłam pewna, że spali. Zamykałam się w pokoju i się modliłam, żeby nikt nie chciał do mnie przyjść. Zamknęłam się sama z nerwicą, udawałam, że wszystko ok. Wręcz ich nawet czasem nawet wyganiałam, żeby tylko mieć ten komfort psychiczny. Przejrzałam na oczy dopiero niedawno, ale nawyk niestety się wyrobił. Tak naprawdę, oczywiście nie miałam kolorowo i nie mam. Ale mimo wszystko, rodzice mnie bardzo kochają. Mama rzeczywiście jest opiekuńcza, do tej pory, ale to przecież dlatego,że mnie kocha. Tata rzeczywiście czasem ma wyskok 2 tygodniowy, ale to się zdarza raz na rok, dwa. Robi czasem awantury, jasne, ale czy to naprawdę powód,żeby uciekać? Nikt mnie tu nie bije, tata mimo tego całego bagna potrafi do mnie przyjść, przytulić mnie, powiedzieć że mnie kocha, mama tak samo. Mimo tego, że z bratem teraz nie pracujemy, nie jest kolorowo, ale dajemy sobie radę, jasne, czasem słuchamy, że jesteśmy nierobami, że nic nam się nie chce, że sąsiadka to ma to i to, ale czy to naprawdę powód żeby uciekać? Tata przywozi nam często świeże bułeczki rano,mimo tego,że śpimy do 12. Kupuje co nam potrzebne, czasem nawet za ostatnie pieniądze. Kiedy jest niedziela przywozi nam napoje, lody, chociaż wiem,że samemu też mu ciężko i wypruwa sobie flaki żebyśmy mieli w miarę normalne życie. Mogę z nimi czasem naprawdę spędzać fajne chwile. Przed nerwicą, mimo tego , że się użerałam tu nie raz z pijanym ojcem, z awanturami, kiedy tylko wracałam do domu, mówiłam: wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. I naprawdę cieszyłam się kiedy tu wracałam. Bo bo 2 letniej pracy nad sobą, wybaczyłam ojcu, zrozumiałam,że to nie moja wina ,że pije. Mama była zawsze moją najlepszą przyjaciółką. A teraz to wszystko trafił szlag. Własnie w tym momencie, moja mama przyniosła mi pieniądze na mój dług. Pożyczyła je. Cieszę się bardzo, bo prawdopodobnie spłacę zadłużenie, ale to powoduje następny lęk , bo będę musiała oddawać pieniądze.
Przepraszam za chaotyczny post, ale emocje szaleją.
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

7 lipca 2015, o 18:49

hej
trzeba ciagle pamietac o tym, ze nerwica symuluje wiele chorob...niestety im wiecej wiemy na temat jakejs choroby, tym wiecej informacji nerwica moze wykorzystac przeciwko nam. Symuluje to czego sie boimy...a, ze duzo wiesz na temat chorb..wiesz jakie objawy maja choroby psychiczne to nerwica przetwarza to tak, abys uwierzyla, ze jestes wariatka, psychopatka..itd. W lęku człowiek jest w stanie uwierzyc, ze jest różowym butem..tzn.wydaje sie to takie prawdopodobne...to tylko lęk robi z mozgu sieczke. Trzeba ciagle miec ta swiadomosc, ze nerwica daje tysiace porąbanych objawów..a 'udawanie' to jej ulubiona zabawa. Uszy do gory!
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

7 lipca 2015, o 20:45

Dziękuję Wam jesteście kochani :(

-- 7 lipca 2015, o 20:45 --
Coś chciałam jeszcze dodać. Mianowicie wydaje mi się, że mam za duży mętlik w głowie. Ciągle czytam o nerwicy, słucham afirmacji, stosuje je, czytam książki psychologiczne- o zmianie na lepsze, jak być szczęśliwym, o życiu, o myśleniu. Bo sobie wcześniej wbiłam do głowy, że skoro znów mnie dopadła ta franca, to coś ze mną, z moim zachowaniem jest nie w porządku. Ten natłok informacji powoduje, że czasem już nie wiem jak mam robić , jak się zachowywać żeby było dobrze. Zamiast skupić się na wychodzeniu z nerwicy, na działaniu w 100% ja ciągle siebie dołuję, ciągle myślę , co jeszcze mogę w sobie zmienić żeby było dobrze. Tak logicznie, ( może nieskromnie) wiem, że jestem inteligentną, mądrą, dobrą, ciepłą i ładną osobą. Jednakże męczą mnie kompleksy, poczucie niższości, beznadziei. I ciągle skupiam się na tym, na tym co mówię, jak wyglądam, jak się zachowuję w danych sytuacjach. Zaczęłam stresować się byle pierdołami, nie doceniam już małych rzeczy tak jak kiedyś, kiedyś budziłam się rano, popatrzyłam przez okno i już byłam szczęśliwa. A teraz budzę się, analizuję nerwicę, myślę co mi dziś będzie, potem wszystko wydaje się beznadziejne i tylko czekam na noc, bo wtedy jestem spokojniejsza. Może zamiast walczyć ze stresem, ze sobą, powinnam skupić się tylko na działaniu, na ignorowaniu objawów, obaw? Może jeśli przyłożę się tylko do tego w 100%, będzie mi łatwiej zająć się wtedy innymi problemami?
Ja chcę za szybko, ja chcę już...ogarnia mnie żal kiedy patrzę na innych ludzi, słucham opowieści koleżanek o ich wypadach, imprezach, kiedy oglądam zdjęcia ludzi na fb jak sobie świetnie radzą, jak się świetnie bawią dopada mnie deprecha, że ja siedzę w tym domu jak przestraszona łania. To właśnie też jest mój problem, że chyba chcę wszystko na raz i za szybko.
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

7 lipca 2015, o 21:26

Nie porównuj się z innymi, Ty też będziesz szaleć. :)
To co opisujesz wygląda mi na zamienienie dążenia do szczęścia w styl życia. Tzn. poszukiwanie i gromadzenie informacji jako sztuka dla sztuki bez zakładania, że w praktyce można to zastosować tu i teraz (przy założeniu, że "kiedyś" się to zrobi). A żadna rada, nawet czytana milion razy nie zastosuje się sama. I chodzi o to by zauważyć ten syndrom i dostrzec, że ten moment jest doskonały na start, i że nic Ci nie brakuje, by spróbować małego kroczku. Zmiany odbywają się może i w miare powoli (nie na trzy cztery), ale osiąganie ich wcale nie trwa wieczności. Skupić się na działaniu, tak! Jak wspomniałam, żadna wiedza nie zastąpi jej zastosowania. Może zechcesz zajrzeć tutaj i poczytać - kiedy-jest-czas-na-wewnetrzne-zmiany-t6316.html (o wiecznym odsuwaniu zmian na później).
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

7 lipca 2015, o 22:01

Hej, dzięki za odpowiedź:) No właśnie ja to stosuje AŻ ZA BARDZO i w tym problem. W jednej książce przeczytam np: powtarzaj sobie afirmację, to ja od razu po przeczytaniu książki działam. Potem w innej przeczytam: afirmacje to bzdura, no i pojawia się dylemat:co robić? Ja naprawdę o nerwicy wiem bardzo dużo, chętnie pomagam ludziom jak mają problem, ale nie umiem zastosować tej wiedzy na sobie, bo tak jak mówiłam, chyba chcę za bardzo i za szybko. Robię milion rzeczy na raz. Czy nie uważasz Ciasteczko, że powinnam się własnie na początku skupić na olewaniu nerwicy i działaniu i potem jak się to wszystko uspokoi zacząć pracę nad sobą?Tzn w sumie nad stresem, żeby nie przeżywać tak wszystkiego, nad porażkami itd? Bo w lęku naprawdę ciężko tłumaczyć sobie: przecież jesteś ok, jesteś taka sama jak inni ludzie jesteś wartościowa idź , a z drugiej strony dopadają mnie lęki, o atak paniki, lęk przed lękiem, przed ośmieszeniem..no i dylemat. Może ja naprawdę powinnam póki co skupić się tylko na olewaniu tych nerwicowych myśli, być dla siebie bardziej wyrozumiała a nie robić wszystko na siłę? Ja chyba też za dużo gadam ze swoją nerwicą, tzn prowadzę dialog, przychodzi mi jakaś myśl no i ja zaczynam:
- ZWARIUJESZ!
- no przecież od nerwicy się nie wariuje, to jest udowodnione, psychiatrzy mówią, że właśnie nerwica uodparnia.
-NO ALE MOŻE JEDNAK TY ZWARIUJESZ!
- nie, od nerwicy się nie wariuje. Czytałam o tym w necie, Pani psychiatra u której byłam mi mówiła, że mam tylko nerwicę, że od nerwicy się nie wariuje.
- NO ALE MOŻE TY ZWARIUJESZ. PAMIĘTASZ TEGO KOLESIA KTÓRY MA SCHIZOFRENIĘ? MOŻE CIEBIE TEŻ TO SPOTKA.
(lęk narasta)
- nie!!! Schizofrenia to choroba genetyczna. Wbrew pozorom bardzo rzadka. Może zwariuję , ale nie od nerwicy!!!
- NO ALE....
....

Tak sobie myślę, że racjonalizowanie jest dobre, ale tylko na początku.Bo kiedy już w mojej świadomości tli się już jakieś przekonanie(np jak w przykładzie powyżej, że na schizę nie zachoruję)to może powinnam być stanowcza bardziej? Ja chyba za bardzo ,,siłuję się" z nerwicą. Może powinnam po prostu dać tym myślom przepływać, albo mówić do nich ( przepraszam za wyrażenie): SPIERDZIELAJ i starać się skupiać dalej nad tym co robię? Kiedyś mi to chyba pomagało ...Chociaż wiem, że na początku to trudne.


ps. oczywiście przeczytam :)
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
Awatar użytkownika
Jerry
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 835
Rejestracja: 14 stycznia 2015, o 17:12

8 lipca 2015, o 15:46

Jagaaga, po pierwsze - ta psycholog powinna mieć zakaz wykonywania zawodu :)
Po drugie - strach przed zwariowaniem jest standardowy w repertuarze nieczystych nerwicowych zagrań. Olej to tak samo jak olałaś śmierć. Jeżeli zwariujesz to i tak nie będziesz wiedziała, że coś jest nie tak :D Wręcz przeciwnie. Poza tym - jak zwariujesz to zamkną Cię w szpitalu, dadzą papu, dadzą piciu, lekarstwa i piżamkę. Ktoś się o Ciebie zatroszczy :)
Musisz tak do tego podejść, nie masz wyjścia. Tzn. wyjście masz - zadręczać się dalej :P Albo radośnie przywitać się z lękową gąską jak przychodzi i powiedzieć jej "cześć mała, znam Cię, fajnie że jesteś bo bez ciebie dzień był jakiś taki niepełny".
Nowa dostawa kozich racic z hodowli ekologicznej na Podkarpaciu. Kilogram świeżych, całych - 19 zł/kg. Kilogram świeżych, drobno mielonych - 23 zł/kg.
Pamiętajcie, że najlepsze na nerwice są z koziołka racice!
Moczymy je 2 dni w wodzie lub mleku, mieszamy z miodem i cytryną, a następnie pałaszujemy (1-2 kilogramy dziennie). Nerwica przechodzi po tygodniu, depresja po dwóch.
Zapraszam do składania zamówień.
ODPOWIEDZ