
Śledzę to forum oraz czytam Wasze wpisy już od kilku miesięcy , dopiero teraz zmotywowałem się aby podzielić się z Wami swoimi odczuciami , historią przebiegu tej "choroby" ...
Chciałbym Was prosić o Wasze osobiste zdanie czy to jest nerwica czy też może coś... przeoczyłem?
Wszystko zaczęło się około 7 lat temu... zaczynałem ambitne (jak dla mnie bardzo ambitne i trudne) studia na Wydziale Matematyki Stosowanej na AGH w Krakowie... Pierwsze poważne stresy pojawiły się zaraz po wynikach maturalnych , matematyka nie poszła mi tak jak sobie to wymarzyłem , pojawiły się wątpliwości czy dostanę się na studia ... płakałem rozpaczałem etc ...
Jednakże udało się! Oto i dostałem się na wymarzone studia i wtedy coś dziwnego zaczęło się dziać... Pierwsze wykłady były dla mnie jak sceny z "czeskiego filmu" . Prowadzący mówili bardzo wyszukanym językiem który dla młodego człowieka wydawał się trudny do zrozumienia...
No ale wróćmy do objawów ... pierwsze problem pojawił się z wyżynającymi się ósemkami - wszystkie wyrwałem w odstępach 2-3 miesięcznych . Była chwila spokoju aż do momentu gdy przed pierwszą sesją moja żuchwa odmówiła posłuszeństwa , miałem problemy ze stawem skroniowo żuchwowym + pojawiły się nagłe zawroty głowy oraz bóle mięsni ... tak potworne że ledwo potrafiłem wstać z łóżka. Stomatolog skierował mnie do protetyka który zrobił mi ładną szynę akrylową która trochę złagodziła ból. Jednakże dalej czułem zawroty głowy , ból "wokół" oczu , rozmazane widzenie , ogólne rozbicie , osłabenie , bóle mięśni karku i obręczy barkowej ... Protetyczka zbagatelizowała problem , kazała mi chodzić na basen , co więc zacząłem robić. Chodziłem intensywnie na basen , ale mimo to objawy nie chciały puścić . Dodatkowo w trakcie ćwiczeń miałem takie napady "słabości" jakbym już nie mógł popłynąć dalej (to było chyba subiektywne odczucie ...). A po basenie zawsze strasznie kręciło mi się w głowie.
Potem przeszedłem własne rodzinne tragedie i jakoś przez kilka lat (!!! ) nie miałem czasu na dalsze "rozgrzebywanie" tematu własnych dolegliwości . Ten epizod swojego życia przemilczę gdyż nie przyszedłem tutaj aby rozczulać się nad sobą ...

Od tego roku gdy sytuacja się ustabilizowała zacząłem prowadzić na nowo własne "śledztwo" , zrobiłem badania podstawowe + tomografie + rezonans magnetyczny szyi i głowy (z kontrastem ) , badania ekg , okulistyczne - wszystko wyszło wzorowo . Testy Western Bolt na bolerioze (wyniki ujemne). Byłem pod ciagłym nadzorem lekarza pierwszego kontaktu oraz neurologa ... . Neurolog od początku mówił że mam objawy psychosomatyczne i że mogę porobić sobie badania dla własnego świętego spokoju ... No i miał racje nic nie wyszło.
Od marca tego roku zacząłem psychoterapie poznawczo-behawioralną a od maja tego roku zacząłem stosować psychotropy (zmieniałem juz je chyba trzykrotnie ... teraz chyba trafiłem na lek który coś pomaga ... zażywam go trzeci tydzień.)
Psycholog stwierdził nerwicę wegetatywną a psychiatra depresję maskowaną..
Moje obecne objawy to
- ogóle rozkojarzenie (coś chyba jak derealizacja)
-zawroty głowy
- moje nogi ciągle są w "ruchu" gdy siedzę (ruszam nimi mimowolnie)
- szybka męczliwość przy wysiłku fizycznym / umysłowym
- napadowe bóle oka , okolic oka oraz zamazane widzenie
- tiki mięśniowe (w szczególności łydek , okolic tułowia i szyi ), mam namyśli mimowolne skurcze tych mięśni.
- napady myśli hipochondrycznych (NA PEWNO dolega mi COŚ INNEGO :!: )
- często czuję że mój chód jest "niestabilny"
- napadowe "nogi jak z waty"
- ostatnio pojawiły mi się męty przed oczami (mnóstwo jakiś ciemnych pajęczyn i paproszków latających przed oczami , widzianych przede wszystkim na jasnym tle)

- napady smutku i zniechęcenia
Powiedzcie mi szanowni forumowicze co mam robić ?
Obecnie chodzę do tego psychologa , praca z nim jest niezmiernie trudna gdyż muszę dokonoywać trudnych zmian w swoim życiu ( miałem bardzo despotycznego ojca i mocno nadopiekuńczą matkę) . Jestem bardzo empatyczną, wrażliwą i ambitną osobą. łatwo się zniechęcam przez porażki i nie umiem radzić sobie z krytyką od innych osób...
Jeszcze dodatkowo noszę tą akrylową szynę na zęby aby nie zaciskać zębami w nocy co ma pomóc na zmiejszenie napięcia mięśniowego w okolicach głowy i barków .
Czy myślicie że to nerwica ? A możę coś przeoczyłem ?
Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do dyskusji.
Grzesiek