Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witajcie! Oto ja i moja historia

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
Awatar użytkownika
ShadowMan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 4 listopada 2019, o 14:56

12 listopada 2019, o 10:24

Gafa pisze:
8 listopada 2019, o 17:06
Nie wierz w to że brak serotoniny jest odpowiedzialny za Twoja nerwicę. Bzdura masz jakieś złe nawyki reagowania, żyjesz w stresie stałym coś jest niehalo. Pomyśl
Sam już nie wiem, co z tą serotoniną i o co w tym chodzi. Jak pisałem wróciłem do leków (SSRI - Parogen) i czuję się trochę lepiej, więc coś z tą naszą chemią mózgu jest. Żyje w stresie to fakt, mimo, że lubie swoją prace i zadania z nią związane, spełniam się, ale może nie umiem, nie potrafię dać ujścia emocjom i wszystko zostaje w środku, wypełniając po brzegi wolne przestrzenie, a na koniec dnia puchnę od tego wszystkiego i stąd organizm się buntuje.
Wpatrując się w jasne światła,
Jestem tym, czego dokonałem.
Na nic zda się ukrywanie,
Pusta komnata.
Sądzę, że jestem częścią planu.
Awatar użytkownika
ShadowMan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 4 listopada 2019, o 14:56

12 listopada 2019, o 10:33

życie pisze:
8 listopada 2019, o 17:47
Takie same spostrzeżenia miałam czytając twojego posta jak Gafa. Ostatnio nawet pisałyśmy o korporacjach i tym, że tam liczą się tylko tabeli. Ja pracowałam w korpo 18 lat i coś wiem na ten temat. Większość moich koleżanek na antydepresantach. Dyrektorowi też nerwy walnęła i łykał magiczne tabletki (wiem, bo znam jego i jego rodzinę osobiście). Ostatnio chyba znów miał jakiś atak paniki, bo trafił do szpitala z wysokim cisnieniem. Myślę, że ten brak seratoniny to taka przypadłość korporacyjna. Czas się zatrzymać i pomyśleć co robisz wbrew swojemu organizmowi. Niestety styki się przegrzewają.
Powiem Ci, że ci wszyscy ludzie uśmiechnięci z super wynikami i spełniający swoje marzenia to bardzo często ludzie na antydepresantach. Wałcz chłopie i siebie, a nie o wyniki w firmie. Powodzenia.
Często mówię o sobie "dziecko korporacji" bo pracuje w dużych organizacjach od kilkunastu lat. Korporacje wykańczają ludzi, ale mi się ciągle wydaje, że nie mnie. Choć były w moim życiu chwile grozy, kiedy chciałem to wszystko rzucić w cholerę, ale potem przychodził moment refleksji i chęć dalszego działania. I tak jest do teraz, lubię adrenalinę, lubię jak coś się dzieje, ale jestem nie szablonowy. Wiele razy słyszałem, że nie pasuje do korpo, bo działam inaczej niż inny. Nie biorę udziału w wyścigu szczurów, jestem pewny siebie, uśmiechnięty, zawsze ze wszystkim na czas, lubiany przez innych i co najważniejsze nie wchodzę szefom w dupę i każdy się zastanawia jak to możliwe...

Coraz częściej jestem zmęczony, ale nie pracą fizyczną, jej się nie boję, ale psychiczną. To że jestem coraz starszy i mój organizm ma inną percepcję niż 10 lat temu, to że mimo wszystko biorę udział w tym pędzie, nakierowuje mnie na myśli, aby pojść w innym kierunku, zająć się czymś zgoła odmiennym co do tej pory robiłem.
Wpatrując się w jasne światła,
Jestem tym, czego dokonałem.
Na nic zda się ukrywanie,
Pusta komnata.
Sądzę, że jestem częścią planu.
ozz87
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 127
Rejestracja: 8 marca 2018, o 14:44

12 listopada 2019, o 10:58

no czytam z zainteresowaniem wątek bo jest bliski mojemu sercu, ja jestem już "odburzony" i tez zastanawiałem się na ile praca wpłynęła na moje zaburzenie i na ile sprawy prywatne. Myślę, że jedno z drugim się nałożyło ale w większości sprawy prywatne plus stresy zawodowe i presja, którą sam sobie robiłem. Przed zaburzeniem np. chętnie robiłem szkolenia i na siłę próbowałem nie odczuwać stresu i lęku, to mnie doprowadziło tam gdzie zaprowadziło, chciałem na siłę być idealny i nie pozwalać sobie na trudne emocje. Ja lubię swoją pracę ale podczas zaburzenia dziękuję bogu, że nie zmieniłem roboty i miałem spokojny okres zawodowo mogłem z tego szybciej wyjść. Zaburzenie nas osłabia na odczuwanie stresu. Obecnie jestem na etapie zmiany pracy od nowego roku, btw. na korpo ;) ale nie na stanowisko decyzyjne tylko bardziej w swoim zawodzie. Nie uważam, że nadawałbym się na szefa w korpo, speca od wyników finansowych itp. Bardziej w roli doradcy się widzę i człowieka od określonych zadań.
Nie robię sobie już z tego presji i jak ma nie wyjść albo coś się potknę to trudno, tak będzie. Ale chce się rozwijać zawodowo, bez chorej presji. Myślę, że jeśli pracujesz w korpo i jest to normalne dla Ciebie w życiu to warto przyjrzeć się swojemu systemowi zarządzania emocjami i po prostu przepuszczać lęk i te stany, a one później miną i człowiek nabierze naturalnej odporności. Jesteśmy osobami wrażliwymi, ja uwielbiam swoją wrażliwość i uważam, że ona daje mi prawdziwą siłę. Wcześniej tego nie akceptowałem, a teraz już tak. I mimo tej wrażliwości, wiem że bym emocjonalnie w niektórych warunkach nie dał rady, po prostu nie pcham się tam, aczkolwiek staram się rozwijać zawodowo i życiowo, w kierunku zgodnie ze swoim poziomem wytrzymałości. Każdy musi tutaj sam wyczuć, to są bardzo indywidualne sprawy.
ShadowMan pisze:
12 listopada 2019, o 10:33
życie pisze:
8 listopada 2019, o 17:47
Takie same spostrzeżenia miałam czytając twojego posta jak Gafa. Ostatnio nawet pisałyśmy o korporacjach i tym, że tam liczą się tylko tabeli. Ja pracowałam w korpo 18 lat i coś wiem na ten temat. Większość moich koleżanek na antydepresantach. Dyrektorowi też nerwy walnęła i łykał magiczne tabletki (wiem, bo znam jego i jego rodzinę osobiście). Ostatnio chyba znów miał jakiś atak paniki, bo trafił do szpitala z wysokim cisnieniem. Myślę, że ten brak seratoniny to taka przypadłość korporacyjna. Czas się zatrzymać i pomyśleć co robisz wbrew swojemu organizmowi. Niestety styki się przegrzewają.
Powiem Ci, że ci wszyscy ludzie uśmiechnięci z super wynikami i spełniający swoje marzenia to bardzo często ludzie na antydepresantach. Wałcz chłopie i siebie, a nie o wyniki w firmie. Powodzenia.
Często mówię o sobie "dziecko korporacji" bo pracuje w dużych organizacjach od kilkunastu lat. Korporacje wykańczają ludzi, ale mi się ciągle wydaje, że nie mnie. Choć były w moim życiu chwile grozy, kiedy chciałem to wszystko rzucić w cholerę, ale potem przychodził moment refleksji i chęć dalszego działania. I tak jest do teraz, lubię adrenalinę, lubię jak coś się dzieje, ale jestem nie szablonowy. Wiele razy słyszałem, że nie pasuje do korpo, bo działam inaczej niż inny. Nie biorę udziału w wyścigu szczurów, jestem pewny siebie, uśmiechnięty, zawsze ze wszystkim na czas, lubiany przez innych i co najważniejsze nie wchodzę szefom w dupę i każdy się zastanawia jak to możliwe...

Coraz częściej jestem zmęczony, ale nie pracą fizyczną, jej się nie boję, ale psychiczną. To że jestem coraz starszy i mój organizm ma inną percepcję niż 10 lat temu, to że mimo wszystko biorę udział w tym pędzie, nakierowuje mnie na myśli, aby pojść w innym kierunku, zająć się czymś zgoła odmiennym co do tej pory robiłem.
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

12 listopada 2019, o 11:26

ShadowMan pisze:
12 listopada 2019, o 10:33
życie pisze:
8 listopada 2019, o 17:47
Takie same spostrzeżenia miałam czytając twojego posta jak Gafa. Ostatnio nawet pisałyśmy o korporacjach i tym, że tam liczą się tylko tabeli. Ja pracowałam w korpo 18 lat i coś wiem na ten temat. Większość moich koleżanek na antydepresantach. Dyrektorowi też nerwy walnęła i łykał magiczne tabletki (wiem, bo znam jego i jego rodzinę osobiście). Ostatnio chyba znów miał jakiś atak paniki, bo trafił do szpitala z wysokim cisnieniem. Myślę, że ten brak seratoniny to taka przypadłość korporacyjna. Czas się zatrzymać i pomyśleć co robisz wbrew swojemu organizmowi. Niestety styki się przegrzewają.
Powiem Ci, że ci wszyscy ludzie uśmiechnięci z super wynikami i spełniający swoje marzenia to bardzo często ludzie na antydepresantach. Wałcz chłopie i siebie, a nie o wyniki w firmie. Powodzenia.
Często mówię o sobie "dziecko korporacji" bo pracuje w dużych organizacjach od kilkunastu lat. Korporacje wykańczają ludzi, ale mi się ciągle wydaje, że nie mnie. Choć były w moim życiu chwile grozy, kiedy chciałem to wszystko rzucić w cholerę, ale potem przychodził moment refleksji i chęć dalszego działania. I tak jest do teraz, lubię adrenalinę, lubię jak coś się dzieje, ale jestem nie szablonowy. Wiele razy słyszałem, że nie pasuje do korpo, bo działam inaczej niż inny. Nie biorę udziału w wyścigu szczurów, jestem pewny siebie, uśmiechnięty, zawsze ze wszystkim na czas, lubiany przez innych i co najważniejsze nie wchodzę szefom w dupę i każdy się zastanawia jak to możliwe...

Coraz częściej jestem zmęczony, ale nie pracą fizyczną, jej się nie boję, ale psychiczną. To że jestem coraz starszy i mój organizm ma inną percepcję niż 10 lat temu, to że mimo wszystko biorę udział w tym pędzie, nakierowuje mnie na myśli, aby pojść w innym kierunku, zająć się czymś zgoła odmiennym co do tej pory robiłem.
Podoba mi się twoje podejście. Ja do momentu, aż nie urodziłam dzieci też odnajdywałam się w korpo. Jestem indywidualistką i zawsze w koło tworzyłam swój świat, lepszy, uśmiechnięty bez większego ciśnienia. Powiem szczerze, że naprawdę lubiłam tę pracę. Choć wiem, że często wyciskała ze mnie wszystkie soki. Gdy dzieci przyszły na świat i człowiek nie mógł po pracy skoncentrować się na pasji i odpoczynku psychicznym wieczorem. Niestety wszystko się we mnie zaczęło gotować. Poza tym w korporacji, w której ja pracowałam zaczął się większy wyścig szczurów, bardziej ludziom zaczęło zależeć na tabelkach niż na ludziach, którzy byli tak naprawdę od "brudnej roboty". Zaczęło mnie męczyć, że my cwaniaki za biurkami dla własnego dobra niszczymy tych bez, których tej roboty byśmy tak naprawdę nie mieli.
Też z czasem zauważyłam, że dzwoniący telefon wieczorem z pracy powodował we mnie napięcia. Bo za nim się odebrało czarne myśli przez głowę przechodziły.
Musisz usiąść i przemyśleć to co najbardziej cię napina w tej pracy, życiu. Nawet małe szczegóły. Powodzenia.
Pewnataka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 6 listopada 2019, o 23:02

21 listopada 2019, o 09:18

Cześć, nie jesteś sam. Ja wielokrotnie zadaje sobie pytanie dlaczego mnie to spotkało, czy kiedyś "będę normalna", ile tak można żyć. Próbuje akceptować swój stan, lekceważyć objawy, duzi czytam i mam nadzieję, że uda mi się odburzyć, bo jak tak patrzę na swoje życie to z natury jestem osobą lękową, bardzo wszystko przeżywającą, emocjonalną
Awatar użytkownika
ShadowMan
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 4 listopada 2019, o 14:56

22 listopada 2019, o 10:13

Witajcie,

Dawno nic nie pisałem. Jest to spowodowane natłokiem zdarzeń w ostatnich tygodniach. Chciałem się z Wami podzielić tym jak się obecnie czuje. Otóż od 5 tygodni jestem z powrotem na leku Parogen (20mg). Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że dochodzę do siebie. Lęki minęły, mogę normalnie pracować, natłoki myśli zwolniły, czasem pojawiają się jakieś głupie przemyślenia, ale bardziej jako migawki. Z oddychaniem już lepiej, staram się tego nie kontrolować, więc duszności ktore mnie męczyły najbardziej ucichły. Najważniejsze, że powrócił humor. Z tego się bardzo cieszę. Powróciłem również do sportu (piłka nożna) oraz uskuteczniam aktywność fizyczną w ciągu tygodnia (bieg na świeżym powietrzu oraz rowerek stacjonarny dwa razy w tyg.). Dzięki Waszym sugestiom zacząłem także oglądać materiały video DivoVica, to naprawdę pomaga. Mam wrażenie, że chłopaki mówią o mnie. To ciekawe doznanie słuchając ich rozmów. Nie spodziewałem się, że te nagrania wpłyną na moje samopoczucie. Oprócz tych wszystkich rzeczy raz w tygodniu chodzę na masaż relaksacyjny oraz akumupunkturę. Uczę się relaksować i uspakajać po ciężkim dniu, a tych u mnie nie brakuje. Niestety 4 miesiące temu zacząłem palić papierosy, nadmienie, że przez całe życie nie spaliłem nigdy ani jednej sztuki. Przyszedł taki moment, że chciałem zapalić, kupiłem paczkę papierosów i poczułem ulgę po pierwszym zapaleniu. Miałem wrażenie, że to reguluje mój uddech, uspokaja... Chciałbym rzucić to cholerstwo i pewnie to zrobię, ale to że w ogóle sięgnąłem po papierosy to wynik stanu psychofizycznego wywołanego przez moje zaburzenie. Drugą rzeczą jaką chciałbym odsunąć to lek. Moja doktor powiedziała, że muszę przemęczyć się 8 miesięcy z Parogenem. I ok, dam radę, bo przecież juz brałem ten lek 8 miesięcy w tym roku, ale najbardziej przeraża mnie moment odstawienia, raz że objawy odstawienne są masakryczne w moim przypadku, mimo powolnego procesu odstawiania, a dwa, że boję się znowu nawrotu wszystkich objawów. Przecież przegrałem we wrześniu sam ze sobą, kiedy odstawiłem lek całkowicie i niestety dopadła mnie ta "cholera" ze zdwojoną siłą. Teraz jestem stymulowany przez dodatkową serotoninę, a co będzie jak nie będzie leku? Na razie staram się na tym nie skupiać. Żyję chwilą. Ważne, że lepiej się czuje. Oswajam myśli, że biore lek i nie traktuje tego jako porażki. Dziś już piątek, zbliża się weekend, nastrajam się na powrót do domu, bo pracuje w innym mieście, a w innym mam rodzinę. Taki wybór... Życzę wszystkim pięknego weekendu. Odpoczynku i relaksu.

Pozdrawiam,
Hubert
Wpatrując się w jasne światła,
Jestem tym, czego dokonałem.
Na nic zda się ukrywanie,
Pusta komnata.
Sądzę, że jestem częścią planu.
Adka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 8 września 2019, o 14:38

24 listopada 2019, o 01:04

Super Hubert fajnie że już z Tobą lepiej 😀 niestety leki maja to do siebie, że nie lecza nas tak. Na prawdę a tylko tłumia objawy. Swoją drogą również zazywallam ten lek co ty przez 3 ponad lata a żadnych skutków odstawiennych nie miałam natomiast mi leki generalnie nie pomagały np u mnie geneza generalnie zaburzenia jest dużo inna, także bardziej z nastawienia do sytuacji problemy.
Natomiast pamiętaj że tak. Na prawdę kiedyś będziesz. Musiał. Się zmierzyć i zaakceptować w pełni swoje stany i wtedy one się. Będą zmniejszać a później znikną. Bo niestety ale nie można mówić o odburzeniu podczas brania leków między innymi dlatego ja zdecydowałam się ich już nie brać. Pozdrów i miłego
"Częściej cierpimy w naszej wyobraźni niż w rzeczywistości"
Seneca
Your anexiety is lying to you....
It's OK to not be OK🙂
ODPOWIEDZ