Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

świadomośc czy nie świadomość? Medytacja czy leki? Pomocy!

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

16 lutego 2016, o 00:11

Dziś będzie krótko i na temat. Mam poważny problem, większy niż myślałem. Jak ktoś chcę zobaczyć pełną moją Historię, to zapraszam tu: post83735.html#p83735 - Ale nie jest to konieczne, żeby odpowiedziec w tym temacie, bo tu poruszę świeżą kwestię... Nie będę się użalał pisząc, że nie mogę sypiać, mam uczucie czasem że oszaleję, depresyjne stany itd... Ok. Na początku był strach przed atakami paniki(drgawki, duszności, nie czucie ciała itd), poradziłem sobie z tym - W sensie, nie boję się już ich, mogą sobie być jak dla mnie, i mam to w dupie, chodzę wszędzie, do sklepów, jeżdzę autem, po prostu powiedziałem sobie, że mam to w pupie jak mnie łapie, to niech łapie, i tak mi może guzik zrobić. Tylko śmiesznie potelepać - No ale nie będę się mądrzył, bo wiem, że to może się wydawać straszne, jak się nie ma świadomości czym to jest... Przejdźmy do Konkretów, bez owijania....

Czytałem Wpis Victora i wcieliłem to w Życie - Chyba - Jak miałem wyobrazenie np, że zabijam dziecko itd w głowie, to zacząłem się z tego śmiać ( z tej myśli) i tak sobie mówiłem, co ty już nerwico nie wymyślisz, żeby mnie wystraszyć... I pomagało. Naczytałem się sporo o tym, że oświecenie to stan bez ego, czyli utrata osobowości, i nawet w pewnym momęcie jak bardzo cierpiałem, to pomyślałem, że mam to w dupie, nie chcę tylko czuć cierpienia, mogę tracić osobowość, rodzinę wszystko... Ale potem się opamiętałem i pomyślałem, że nie muszę popadać w skrajność, bo chyba nie muszę być oderwany od osobowości, aby nie odczuwać cierpienia... To forum właśnie pokazuje jak zachować dalej osobę i całe życie realne i wychodzić pomału z cierpienia... Ale ja widocznię nie umię tego połączyć...

Nie potrafię pewnie też słuchać DivoVica, - Bo dalej sobie nie radzę ze sobą... I wiem, że ten proces trwa, ale czuje, jakbym nie miał narzedzi do obrony siebie... A więc tak ( treść najważniejsza, pytanie do was, prośba):
Wszystko byłoby super, zacząłem sobie radzić z tym wszystkim w miarę, śpiewałem głośno piosenki, jak myśli mnie nachodziły, to się z nich śmiałem i tańczyłem. Powiedziałem sobie, że mnie to wali, muszę naprawiać życie, pojechałem dziś autem sobie elegancko w trasę, wyruszyłem mega szczęśliwy, ale byle pierdoła potrafi mi popsuć humor, byle np w sklepie, ktoś się źle zachowuje lub wulgarnie) No ale taki jechałem sobie happy i wgl i po godzinie czasu zauważyłem, że nastruj mi się odwrócił o 180 stopni! W stan depresyjny i przygnębienia, bezsensu życia... Ale myślę, to tylko przez myśli... musiałem nie zauważyć tych negatywnych myśli i odpłynąłem w stan depresyjny... Znowu pogłębiłem się w analizie... I wkurzyłem się, że nie jestem świadomy myśli, nie potrafię być swiadomy i przez to psuje mi się humor i to wszystko znowu wraca... Jak poszedłem ćwiczyć na salkę, to nie mogłem skoncentrować się na niczym, dostałem takiego napływu myśli... 1000 myśli na minutę, ale nie słyszałem ich świadomie, jakby umysł już nie mógł wytrzymać - Przez chwilę pomyślałem, że jak tam będzie do końca życia, to popełnię samobójstwo bo nie ma szans, nie wytrzymam, - Miałem uczucie, jakbym nie mógł zatrzymać myśli a stan pogłębiał mi się coraz bardziej - Jak teraz o tym piszę, to dostaję lęku, że to znwu wróci, że zaraz znowu będę miał 10000 myśli, i tego nie wytrzymam... Najgorsze jest to, że tak jakbym nie był tego świadomy...

Dobra mówicie tutaj kurde, nie kontroluj się, ale jak nie kontroluj, jak przestanę kontrolować te myśli, to wpadnę w ciężką depresję i głęboką nerwicę... Ale nie potrafię być świadomy cały czas - wiadomo, i potem mam uczucię, jakbym już nie miał sił, chce mi się płakać, że nie potrafię już być świadomy i wyłapywać tych myśli... No bo dobra Victor piszę, żeby być świadomy myśli, ale nie mogę być świadomy 24/h, bo zaraz się znowu zagłębiam - Tylko mistrzowie Zen, potrafią być świadomi 24/h - A ja jak przestaję być świadomy, to znowu mam natłok myśli... A jak jestem świadomy, to mam strach, że te myśli zaraz przyjdą...

Chyba sobie już nie radzę... Albo nie umiem czytać ze zrozumieniem wpisów... No bo jak mam się nie bać myśli, że zaraz dostanę 10000000 myśli na minutę, a to naprawdę bolesne, bo wtedy nie mogę nic robić, humor mi się zmienia na depresyjny... Każda teraz myśl wywołuje we mnie znowu lęk, czasami czuję, że nie mam siły kontrolować każdej myśli i rozśmieszać, tych myśli jest za dużo, a szczególnie jak świadomość się zaniża, np podczas jazdy autem... A z drugiej strony, jak nie będę świadomy swoich myśli, to popadnę w depresję... Najlepiej to by chyba było wziąć leki i chodzić jak trup - Ale tego też się boję - I tak wszystko się zapętla...

Czasami mam wrażenie, że świadomie sobie wymyślam myśli lękowe, a potem wyczekuje, czy naprawdę się ich nie boję i kiedy będą następne, bo z następnymi też sobie poradzę, ale czasami nie mam siły i chciałbym się oddać w ręce nieświadomośći i automatu, ale ten automat jest popsuty przez stan emocjonalny - Jeżeli rozumiecie o czym mówię... I tak tkwie pomiędzy świadomością i byciem strażnikiem tych myśli, ośmieszaniem ich, a popadnięciem w nieświaodmość, automat - Co od razu wywołuje stan depresyjny, bo przestaję być ich świadomy i potem i tak nerwica się pogarsza, bo analizuje myśli i dochodzą stany emocjonalne....

Mam wrażenie, że ktoś zamknął mnie w tym świecie, żebym sobie w nim nie radził... Ale opóścić się go też trochę boję, bo z drugiej strony czasem kocham życie i jestem takim egocentrykiem, że chyba nie dałbym rady się zabić, bo bym się bał, boję się o własną osobę, a co dopiero się zabić, no ale z tym stanem, też już pomału nie wytrzymuje chociaż się staram... Mam wrażenie, że to wszystko to jakaś zabawa, martwię się tym wszystkim, nerwicą, myślami, a jutro może mnie potrącić auto i nara, skończy się cała bolesna Historia, która kiedyś była piękna... :D Czasami mam wrażenie, że to wszystko jest śmieszne, walczymy o każdy dzień, a to może zostać unicestfione w 1 sekundzie, żarty kogoś u góry, albo po prostu natura... No ale już się nie filozofował :D

Czyli co konkretnie, mam być świadomy, rozśmieszać każdą myśl, czy nieświadomy z automatu, który się sam wyniszcza Nie moża być chyba świadomym 24 h ;/ A i tak czasem i jakaś myśl przestraszy, nawet jak jestem świadomy, ale to urywki, sekundy... Taki szybki skok emocji, nie zagłębiam się... Czasami chciałbym pójść spać i się nie obudzić, ale czasami mnie to przeraża... I wolałbym wstać i nie cieszyć się życiem... Zamiast ciągle kontrolować myśli i je ośmieszać - Co czasem i tak jak mi dowali nerwiczka natłokiem myśli, to jestem na kolanach ;/
Wiem, że to chaotycznie trochę napisane, ale inaczej nie potrafię ;/

I też jest napisane: Nie utożsamiać się własnym myśleniem- No dobra, ale niby jak mam się nie utożsamiać, skoro np: pozytywna myśl wywołuje we mnie radochę, to negatywna strach... Wiadomo... Jak mam niby, to zrobić. Jak odciąć się od myśli, Victor to fajnie opisał, ale jak myślałem dwadzieścia pare lat mojego życia, to jak niby teraz mam odłączyć myślenieod emocji I tak przecież człowiek wchodzi często w automat, np podczas prowadzenia samochodu... Jak niby tak zrobić, żeby myśli nie wpływały na życie, to potem jak pomyślę o czymś fajnym, to też będę odcięty od emocji? To się łatwo mówi, no ale wykonać ciężko... Chciałbym się nie utożsamiać, ale jak człowiek działa w automacie, to dopiero się orientuje po 2 godzinach jazdy, że humor mi się popsuł przez analizowanie myśli... A jak jest myśl, to jest i głos i obraz i to wydaje się takie żywe czasami, że aż ciężko nie utożsamiać się z tym... Bo jednak jak pomyślę, o cytrynie to mi ślina cieknie Prawda, więc jak myślę o czymś strasznym, to wiadomo, że człowiek się przeraża... ;/
POMOCY ;/
Awatar użytkownika
boniasky
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 214
Rejestracja: 14 lutego 2016, o 16:36

16 lutego 2016, o 08:10

Witaj w klubie brachu :). Mam podobne problemy, z tym że ja analizuje każdy swój ruch czy myśl, niezależnie czy jest to coś smutnego czy normalnego. Sam się zastanawiam czy medytacja mogłaby tu coś zdziałać. Jestem po lekturze "Życie piękna katastrofa" i zastanawiam się czy nie wprowadzić uważnej obecności do mojego życia. Niestety jak na razie czuję się jak robot. Coś mną steruje a nie ja sam sobą... :(. W każdym bądź razie trzymaj się, choć wiem jak to jest ciężkie. Pozdro i trzymam kciuki za Ciebie :)
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

16 lutego 2016, o 12:01

:D No ja dzisiaj to samo niestety - Tylko właśnie sam nie wiem, czy niestety czy stety, nie umiem wyciągnąć wniosków z forum - Jakby ktoś mi powiedział co dokładnie robić, czy analizować, czy w końcu nie analizować... Bo jedni piszą być świadomym, ale jak być świadomym 24 h? To też nie jest kontrola, a jak przestane być świadomy, to co umysł mnie pożre?

Boję się teraz odczuwać jakiekolwiek emocje, a wiem, że to głupie... Naczytałem się tego wszystkiego... Dawniej robiłem wszystko normalnie, chodziłem na koncerty, a przy ognisku, jak chciałem sobie powspominać stare czasy z kolegami, to nie musiałem nic do tego dodawać. A teraz wyglądało by to pewnie tak: Wspominam sobie, A ZARAZ GŁOS: ZNOWU JESTEŚ W PRZESZŁOŚCI, MASZ BYĆ ŚWIADOMY! a ZARAZ, KURDE ZNOWU KONTROLOWANIE SIEBIE, I ZARAZ ZŁOŚĆ BO SIEBIE KONTROLUJE, A ZRAZ BYM ZAUWAŻYŁ TEN GŁOS, ŻE PORAWDZĘ DIALOG WEWNĘTRZNY ZNOWU I POPADŁ W PANIKĘ... ŻE CIĄGLE MUSZĘ KONTROLOWAĆ SIĘ.. NIE MOGĘ NIC ROBIĆ, BO MAM WRAŻANIE, ŻE MUSZĘ SIĘ KONTROLOWAĆ, MASZ BYĆ TU I TERAZ - ALE KURNA, NIE MOŻNA BYĆ CAŁY CZAS TU I TERAZ, KIEDYŚ TAK NIE BYŁO I JAKOŚ MNI UMYSŁ NIE ZROBIŁ KRZYWDY, A TERAZ SIĘ BOJĘ, ŻE MI ZROBI, JAK PRZESTANE KONTROLOWAĆ MYŚLENIE... Jak nikt nie zna odpowiedzi, to to rozumiem, bo nie każdy musi mieć takie objawy, wolałbym już mieć te ciągłe myśli natrętne o pierdołach, bo przynajmniej wiem jak sobie z nimi radzić, a teraz ciągłe poczucie lęku, rozmowy wewętrzne, denerwowanie się na siebie, kiedy nie zauważyłem tych myśli, albo dałem się wciągnać w dialog wewnętrzny itd... :) Dawniej tak nie miałem i jakoś żyłem, nic mi się nie działo, jak miałem gorszy humor, to miałem, jak lepszy to miałem, a teraz bym obwiniał siebie za to, że nie kontrolowałem swoich myśli i przez to mam zły humor... Ehhh. Mam wrażenie, że nie wytrzymam długo z takim stanem analizowania... Jak nie myśle o niczym jest super, albo np marze o czymś też jest super, aż wejdzie znowu ten zasrany analizator... MASZ BYĆ ŚWIADOMY, A NIE MARZYĆ! - a zaraz analiza, kto to powiedział itd ;/ Czuję się jakbym wariował sam ze sobą... Najwyżej mnie zamkną w psychiatryku, czego się trochę boję, nie chce opuszczać rodziny, chciałbym być normalny ;/
Boję się teraz oglądać filmy, żeby się nie wciągać emocjonalnie, najlepiej to bym nic nie robił bo i tak zaraz tysiące myśli... Tak się nie da Żyć i funkcjonować niestety... A jak pomyślę np, że jak mi to minie wszystko i się wyobrażam w przyszłości, to zaraz lęk: Ale co w przyszłości będziesz nieświadomy! Całe Życie przeżyjesz w automacie, i nawet nie wiesz kiedy to tobą zawładnie! Popadniesz w depresję, popełnisz samobójstwo itd! ;/ Najbardziej mnie to denerwuje, że jedni piszą, że trzeba być świadomym, a drudzy, że trzeba się poddać myślą, emocją itd - czyli wejść w automat - KTO MA RACJĘ? Czyli w końcu nie mam być świadomy? Mam robić wszystko tak jak dawniej i nie zastanawiać się nad niczym? Robić wszystko odruchowo? Ale co jak te odruchy sa złe? Np odruch złości, tutaj muszę się kontrolować, bo wiem, że taki odruch jest zły...

Bardzo proszę kogoś o pomoc... Najlepiej Odburzonego, będę baaaaaaardzo wdzięczny...
Ostatnio zmieniony 16 lutego 2016, o 12:08 przez aleks1723, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
zebulon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 644
Rejestracja: 21 czerwca 2015, o 18:56

16 lutego 2016, o 12:07

To wymaga czasu a popatrz jak sie sam nakręcasz
Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku .
Piekło nerwicy tworzymy sami sobie ...
Nie pozwól żeby życie straciło sens przez osobę, która po prostu nie była Ciebie warta.
nerwica przypomina prowadzenie codziennie konia do weterynarza żeby sprawić czy na pewno nie jest wielbłądem ( cytat który mnie rozbawił )
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

16 lutego 2016, o 12:21

No wiem, rozumiem ale nie wiem jak się mam zachowywać, co robić... Jakich narzędzi używać. Jak te myśli ośmieszać spoko, ale wtedy muszę być czujny 24 7 dni w tygodniu... A i tak mnie łapie nieświadomośc... Wiem, nie ma co panikować, ale ciężko z tym stanem Żyć, kiedy nie wiem co mam robić i jak się zachowywać :( Jednocześnie odczuwam w sobie, że sam się ograniczam, i to jest bolesne... Ale, że to już nigdy nie będzie tak jak wcześniej, Nawet podczas treningu zaczynam wszystko analizować, czy nie mam czasem natłoku myśli, kiedy będę miał, czy humor mi się zmienia, czy prowadzę dialog wewnętrzny itd ;/

Dzięki za odpowiedź, to że ktoś to wgl czyta mnie pociesza, bo nie czuję się sam - Sam ze sobą wariuję :D

Czy prowadzenie dialogu wewnętrznego też jest złe? jak nie jestem do końca go świadomy, bo teraz go zauwżam, np zauważyłem, że przed chwilą ze sobą rozmawiałem: Lepiej się czuję, jak z kimś przebywam, albo może muszę medytować cały dzień itd Dobra uspokajam się, najwyżej zwariuję sam ze sobą i będę do siebie gadał jak ci na ulicach...

Już nie wiem, czy np oglądając jakiś teledysk, mogę sobie wyobrażać coś w głowie, czy to się nie odwróci przeciwko mnie, że się utożsamiam z tymi wyobrażeniami, a potem mi dowali negatywne wyobrażenia, skoro utożsamiam się z tymi pozytywnymi.
Foofuu
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 107
Rejestracja: 24 maja 2015, o 21:37

16 lutego 2016, o 12:45

Hmmm nie wiem dokładnie co miał na myśli Victor mówiąc o świadomości, ale podejrzewam, że chodziło mu o świadomość skąd biorą się lękowe myśli, a nie ich treść. Poza tym piszesz, że masz wrażenie, że jak przestaniesz się kontrolować to umysł zrobi Ci krzywdę, wpadniesz w ciężką depresję czy coś takiego. Odpowiem Tobie na podstawie mojego doświadczenia. Sam od początku zaburzenia (marzec 2015) miałem ogromny lęk przed depresją i samobójstwem. Myślałem o tym praktycznie non stop, nie było 5 minut, żebym nie analizował mojego stanu, dodatkowo ogrom filozoficznych myśli "po co?", "dlaczego?". Starałem się uciekać od tej depresji na każdy możliwy sposób. Znajomi dzwonią, żebym wyszedł na imprezę, no to ja "muszę" iść, bo od razu miałem wizje, że jak nie pójdę to już oznaka izolacji od otoczenia i depresja :D Takich przykładów mógłbym dawać mnóstwo i tak jak wspomniałem, stan ten utrzymywał się non stop, zupełnie jakbym siedział na bombie i zaraz coś się miało stać. Dopiero po wielu miesiącach zrozumiałem, że ja tak na prawdę potrzebuje spokoju, a nie poprawiania sobie humoru na siłę. W nerwicy umysł potrzebuje wyciszenia, bo każdy ruch jest od razu analizowany pod kątem zagrożenia i wyłapywany przez podświadomość. Jeżeli Ty się łapiesz na tym, że jedziesz samochodem i myślisz o tym jak Ci się zmienia humor, to od razu wpadasz w analizę i nieświasomie nakręcasz swój stan. Przed zaburzeniem na pewno też miałeś chwile lepszego i gorszego humoru, ale nie zwracałeś na to uwagi, bo to zupełnie normalne i każdy tak ma, natomiast teraz to wszystko urasta do rangi tragedii. Nie walcz z tym na siłe, zaakceptuj, że tak po prostu jest i przestań szukać dziury w całym. W końcu wszystko samo się uspokoi :)
Wszelka radość obecna na świecie bierze się ze szczęścia, którego życzymy innym.
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

16 lutego 2016, o 15:18

Foofuu pisze:Hmmm nie wiem dokładnie co miał na myśli Victor...
Dziękuję za Twoją odpowiedź! Jestem Twoim dłużnikiem :) Najgorsze jest to, że sam nie mam pewności, czy chcę wrócić do dawnego Życia. No bo dawniej wystraczyło, że coś mnie wkurzyło i ja się wkurzałem, albo np ktoś mnie zaczepił na ulicy i mnie to wkurzało, a teraz mam większy niby dystans do tego, przez świadomość zacząłem zauważać, to wszystko i czasami na chwile przestaje Żyć uwarunkowaniami w sensie: Mam na imię Aleks i jak ktoś obrazi moje imie, to się wkurzę... Bo teraz widzę jakie to śmieszne, bo to tylko imię, to nie ja... Ale to przez to, że za bardzo się zgłębiłem w nauki Eckharta Tolla i chwilowo przy medytacji zacząłem tracić tożsamość tak jakby... Albo mi się tak wydawało tylko...

Z jednej strony chciałbym wrócić do zabaw, utożsamiania się ze swoją osobą np: O teraz jestem taki i mam taki schemat myślenia. W sumie od Dziecka miałem taką osobowość, że utożsamiałem się z aktorami, filmami... Czasami po obejrzeniu np Buffy: Postrach wampirów jak miałem 6 latek, to myślałem, że ja jestem naprawdę nieśmiertelny :D ( Trochę shizofrenia wiem hahaha) - Niestety potem uświadomiłem sobie, że jednak ten świat działa inaczej i chyba jestem śmiertelny - Chyba jak widziałem jak moja Babcia umiera na rękach mojej mamy) Wkurza mnie to bo czasami czuję się naprawdę silnym człowiekiem z ironicznym podejściem do Życia i śmierci, a czasami czuję się jak pizd* - Zamartwianie się itd...

Najlepsze lub najgorsze jest to, że zawsze wszystko na mnie wpływa jak cholera, od dziecka... Jak naoglądałem się jakiegoś filmu i spodobała mi się postać w nim grająca, to potem się utożsamiałem z nią, czasem przez bardzo długi czas... Odgrywałem nawet w Życiu role jak z filmów, bo mnie to dziwnie inspirowało... Wiem, że to dziwne, ale mnie to ekscytowało - Ciekawe jakby odegrać tego kogoś w realnym Życiu... Wiem, że to śmiesznie brzmi, ale jestem jeszcze dalej dwudziestoparo letnim - I wygląda na to, że nigdy nie dorosnę, bo nie widzę sensu w dorastaniu, zawsze bardziej podobały mi się swiaty filmów/bajek - Niż ten prawdziwy świat, przerażający...

A teraz widzę, że to całe odgrywanie to teatrzyk, i widzę czasem siebie w roli obserwatora i widzę, że całe życie to iluzja, wcielanie się w różne role... Co też pewnie podowuje, że wszystko analizuję bo np: Widzę, że rolnik zachowuje się jak rolnik, bo jest nauczony się tak zachowywać... A ja np widzę te wszystkie iluzje i to powoduje pewnie też u mnie cierpienie, bo choć chciałbym dalej się zachowywać jak Aleks, to gdzieś w świadomości, wiem, że to nie możliwe już, żebym przełączył się na automat, bo dalej będę się widział z 3 osoby, swoje Życie z 3 osoby. Ehhh ;/ A może to chwilowo przez stan taki jak teraz jest, no ale... Na wszystko reaguje nerwowo i mi się to nie podoba, coraz bardziej myślę o samobójstwie, ale w głębi duszy się trochę boję zostawiać tego świata, bo wydaje mi się, że ten stan ześwirowania kiedyś może minie, a ja źle interpretuję nauki Oświecenia itd... Ale to miałem nawet jak np nie miałem chyba nerwicy, bo siedziałem czasami z kumplami, wypiłem dużo piw, i widziałem siebie tak jakby z 3 osoby, jak wszyscy są zamroczenie rozmową, wciągnięcie w rozmowy, beztroscy, a ja jakbym widziałem siebie i innych z boku... Wiedziałem, że jak kolwiek bym nie zareagował, wywodzi się to z mojej osoby, czyli z tego schematu co się nauczyłem...

Mam uczucie jakbym stał pomiędzy dwoma światami między "oświeceniem/brakiem tożsamości" a moją dawną "osobą" - Uczucie jakbym świrował, ale się tego po części trochę bał, bał się mętliku w głowie, tych konfrontacji, że już nigdy nie będę mógł normalnie Żyć, bo dowiedziałem się co to świadomość i, że całe moje życie było iluzją wymyśloną... Choć może się zdarzyć, że to wszystko źle zinterpretowałem i teraz przez to sam wytwarzam swoije cierpienie... Denerwuje mnie moja nerwowość...

Ehh ;/ W sumie, to piszę to, ale chyba sam muszę sobie jakoś poradzić, choć czuję się jak wariat pomiędzy 2 światami... I wcale mi nie śpieszno, żeby wrócić do tożsamości uwarunkowanej, ale też boję się trochę, że sobie nie poradzę :D Może powinni mnie wziąć do Psychiatryka... No ale czy to nie jest śmieszne, że np: Ktoś myśli, że jest dresem i się utożsamia z tym, że np w takiej i takiej sytuacji musi to zrobić, bo taki ma schemat zapisany... albo, że jest Bogaczem/Kloszardem i się z tym utożsamia i taki kloszard, nie weźmie się w garść bo on się utożsamia z tym, że jest biedny... I tak będzie... Tak samo jak ja się np utożsamiam, że jestem bratem, chłopakiem itd... I czasem to doskonale widzę, a czasem mnie to przeraża... Najchętniej to bym stworzył sobie jakiś obraz męczennika i się upijał każdej nocy, szukał mocnych wrażeń - Ale wiem, że to by był tylko obraz mojej osoby, a nie JA... Za dużo chyba wiem... Chciałbym po części tak jak dawniej utożsamiśc się, że np czuję się pogrążony w smutku, ale to nie możliwe, bo widzę siebie z innej perspektywy, jako kogoś, kto chce się z czymś utożsamiać... :haha: ;brr Nie mam już sił, żyć z tą wiedzą... Może jakbym nie był świadomy, to bym się teraz nad sobą przynajmniej użalał, że moje życie jest do bani... :d Czyli na tym życie polega, mam się utożsamić z jakąś osobą i tak się zachowywać? Np być detektywem, doktorem, piosenkarzem i tak się zachowawać jak oni... Ale nie dam rady, bo widzę, że to tylko postacie wymyślone... Czasami jednak chciałbym zapomnieć o świadomości, i żyć tak jak dawniej: Piwo, dyskoteki, bijatyki, widziałem że jestem facetem i mam być twardy, zachowywać jak facet, i dalej czuję taką chęć, ale po cześci wiem, że to iluzja, choć tęsknię za tą iluzją...

Przed Nerwicą pamiętam takie zdanie, jak rozmawiałem z koleżanką: Ona, do mnie, że to Życie to iluzja, a ja odparłem na to, że to fakt, to iluzja, ale bardzo realistyczna i czasami iluzja wydaje się piękniejsza, od rzeczywistości... Ehh coś dalej zostało z tego myśliciela, żyjącego w swiecie bajki i iluzji, ale coś mnie tam trzyma na siłę...
[/b]

I tak coś mi podpowiada, że kiedyś zwariuję, bo za dużo chciałem się dowiedzieć o świecie i wyjść z tego "Matrixa" - Jak kolwiek może się to dziwne wydawać...
I jedną nogą jestem w Matrixie, a drugą w "Oświeceniu" Przed nerwicą też miałem te rozważania, ale teraz są 10000 większe i przerażające. Tyle znowu, sobie myślę, no dobra mnisi mogą sobie być oświeceni bo im nic nie zagraża, ale jednak na Zachodzie trzeba "walczyć" o Życie, pozatym myśl o tym, że miałbym się już nie utożsamiać z rodziną z nikim, czasem mnie przeraża, a czasami nie...

Ratunku chyba nie ma. Dusza myśliciela, to najgorsze co mogłem dostać od Życia, Skończe pewnie jak Curt Cobain, tylko nie mam chyba, żadnego talentu i nic po sobie nie zostawie :D Nie widzi mi się brać leki i jechać na automacie. Zawsze miałem wyobrażenie Życia zaaa duże... Ekscentryk bez talentu... Najgorze jest to, że czasem wychodząc gdzieś z kolegami udawałem, że się dobrze bawię, a w środku wiedziałem, że tak tego nie czuję, że chciałbym poprzebuwać w samotności, porozmyślać... - Nawet przed nerwicą... Taki Curt przynajmniej miał jaja, żeby się zabić... A ja tkwie pomiędzy 2 światami i boję się każdego z osobna... Ale na razie czekam w tym życiu, może coś zmieni następny dzień...
Ostatnio zmieniony 16 lutego 2016, o 15:20 przez aleks1723, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
zebulon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 644
Rejestracja: 21 czerwca 2015, o 18:56

16 lutego 2016, o 15:19

Przestań się oceniać masz analityczny i ciekawski umysł to się ciesz , duzo cie ciekawego w życiu czeka a co do matrixa ... no czasem tą wizje sam sobie tworzysz
Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku .
Piekło nerwicy tworzymy sami sobie ...
Nie pozwól żeby życie straciło sens przez osobę, która po prostu nie była Ciebie warta.
nerwica przypomina prowadzenie codziennie konia do weterynarza żeby sprawić czy na pewno nie jest wielbłądem ( cytat który mnie rozbawił )
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

16 lutego 2016, o 23:38

Dziękuję za odpowiedź, trochę się tu nad sobą użalam, no ale trochę się boję też. Dzisiaj patrzyłem na kompa bardzo długo i dostałem lekkiego stracha przed DD, Czy DD jest bardzo straszne? Bo się boję, że go dostanę od ciągłego stresu... W sensie nie rozpoznam rodziny? Nie będę mógł trafić do domu? Bo boję się autem gdzieś pojechać, żeby nie obudzić się z DD i nie wrócę do Domu ;/

Najgorszy jest jeszcze ten lęk przed porzuceniem kontroli myśli, bo boję się, że się zatracę w tych myślach i sobie coś zrobię... Dlatego mnie głowa z tyłu cału czas pieczę, bo czuję myśl: " Tam czeka na ciebie 10000000000 myśli w jedną sekundę - nie poradzisz sobie z nimi, zaczniesz je analizować i przepadniesz" i ja się boję tego... Dlatego chcę utrzymywać cały czas świadomośc, bo się boję analizowania myśli, że utracę świadomość myślenia, że się zatracę :( :( :( :( proszę pomóżcie, boje się zatracić w myśleniu, nie chce żeby mnie wywieźli do Wariatkowa, albo żebym chodził po ulicy i gadał sam ze sobą! :( Czy jak przestanę się kontrolować świadomie, to przepadnę? Wiem, to czasem po sobie, że jak się zamyślę i zacznę porawdzić monolog, to zaraz te myśli robią mi takiego stracha, cały się trzęsę i jak już raz wpadnę w połapkę myślenia, to cały dzień zmarnowany, muszę się uspokajać, że nie umieram itd, bo podczas tego myślenia, analizuję każdą myśl nieświadomie... Nie chcę tracić świadomość! Pomocy! :(

Boję się, że jak przestanę być świadomy, to odpłynę w "swój świat" i nikt mnie nie wyciągnię z niego, albo że zaczną mnie myśli przerażać, bo zacznę się z nimi utożsamiać, bo będę nieświaodmy swoich myśli... Że przejmą kontrolę nademną - Dobrze myślę? Uwagę mamy mieć skierowaną na zewnątrz, a myśli ucinać i nie dawać im UWAGI! Ale jak czasem człowiek się zamyśli, to wtedy masakra, i teraz boję się zamyślać... Ale czy można być świadomym 24 na h?

POMOCY.

-- 16 lutego 2016, o 23:38 --
Kurde, a teraz tak myślę, że ja może mogę mieć też CHAD, no ale w sumie... Sam nie wiem... Bo czasami mam takie jazdy, że potrafię uciec o 2 w nocu i jechać autem do innego miasta, Albo robić coś ryzykownego, bo mam wszystko już w dupie, tak jestem tym pogrążony, że aż podekscytowany... Ehhh :D Ale w sumie miałem takie wahania od dziecka chyba, że lubiłem ryzykowne rzeczy, i od skrajnych emcoji wpadam w drugie hmmm...
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Foofuu
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 107
Rejestracja: 24 maja 2015, o 21:37

17 lutego 2016, o 13:20

Odpowiadając w skrócie na Twojego posta. DD nie sprawi, że stracisz pamięć, tak samo jak porzucenie kontroli nad myślami nie sprawi, że przestaniesz kontrolować swoje zachowanie. Poszukaj innych tematów na forum, jest cała masa osób, która ma podobne lęki. Ja Tobie podałem swój przykład, bo też miałem ogromny lęk przed utratą kontroli i jak widzisz nadal nic mi się stało.
Wszelka radość obecna na świecie bierze się ze szczęścia, którego życzymy innym.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

17 lutego 2016, o 14:30

Przede wszystkim nie wszystko naraz, bo ty jesteś za bardzo podatny na każde słowo, na każde zdanie i od razu chcesz jakby w 100 % wcielać to co przeczytasz. Więc najpierw spokój i opamiętanie i trochę dystansu do wszelakich tekstów dotyczących psychiki i tego jak zostać szczęśliwym człowiekiem.
Bo nie da się obecnie, nie ma takich warunków ludzkich aby w jednym tekście choćby miał 10 tysięcy stron opisać jak to konkretnie zrobić, bo to miesza się z indywidualnością danego człowieka.
Więc nalezy wybierać to co nam pasuje i to co dla nas ma sens i jest zgodne z naszymi oczekiwaniami i umiejętnościami.

Co do bycia świadomym to w tekstach czy nagraniach mówię o świadomości tego, że myśli natrętne, które człowieka męczą w rozmaitych zaburzeniach lękowych to po prostu pierdy a nie dotyczy to myśli ogólnie. Nie da się być świadomym wszystkich myśli i wszystkiego co się dzieje bo człowiek w 70 % działa z automatu i myśli także ma z automatu.
To, ze jakieś myśli powodują stan depresyjny to oznacza jedynie tyle, że albo my na to pozwalamy bo źle patrzymy na dany np problem albo mamy realny problem i stan depresyjny trzeba przyjąc do czasu aż na spokojnie problem rozwiązemy :)

Poruszasz wiele wątków i widac sklonności do dużej sugestii wszystkim co czytasz więc najpierw unormuj sobie informację i skup się na jakims jednym elemencie, bo wszystkiego naraz się zrobić nie da :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

17 lutego 2016, o 18:54

Victor pisze:Przede wszystkim
Dziękuję wam Panowie :) Victor - no właśnie ja utożsamiam się z każdym tekstem, piosenką, filmem - od dziecka, to jest bardzo irytujące czasami, bo wystraczy, że pierw leci smutna piosenka, to jestem smutny, a jak wesoła to wesoły ehhh ;/

JAK KTOŚ SIĘ BOI, TO NIE CZYTAĆ! - MOŻE SIĘ PRZESTRASZYĆ BARDZIEJ...
No i dziś to jest jakaś masakra, pogrążyłem się nieświadomie w tych myślach.
Miałem taką myśl: Skoro Twój Ojciec cierpi już tyle na Nerwice, to ty też będziesz się już męczył do końca swoich dni... a te myśli dosłownie są tak wkurzające i obrzydliwe... Staram się nie wchodzić w nie, ale każdą osobą, którą widzę na ulicy np mam wyobrażenie, że uprawia seks ze zwierzakiem jakimś, albo najgorsze cierpienie sobie wobrażam, albo jakby szatan jakiś stał obok nich, takie wyobrażenie szatana jakiegoś itd... Czasami to jest masakryczne... Jak sobie teraz wyobraźiłem tego szatana jak stoi obok mnie, to mi trochę się cieplej w głowie zrobiło... Wiem, że to nie powinno być straszne, ale mój umysł zamiast realnego świata, wyobraża sobie świat jakichś potworów, nie widzę ich na żywo, ale tak jakby w wyobraźni, i to łączy się z światem realnym rzeczywistym, jest to tak irytujące... Ciągłe obrazy myślowe, a ja miałem wyobraźnię zawsze dużą i widzę, każdy szczegół jak na żywo... Czyli widzę, jakby szatan uprawiał seks z np jakąś staruszką... Dosłownie to jest tak wulgarne, że mi się chce miotować od tego i płakać naprawdę... Te obrazy są tak realne, albo że szatan stoi cały czas przedemną teraz, jego twarz widzę w wyobraźi dokładnie jak się na mnie patrzy... Wulgaryzmy są o wszystkim i są tak odrażające, że naprawdę nie mam sił... Chciałbym to ignorować, ale ta wyobraźnia jest tak potężna i te obrazy... Chyba muszę przestać żyć w swiecie wyobraźni jak, bo zawsze byłem takim marzycielem i żyłem w świecie nierzeczywistym... A w rzeczywistym to w sumie całymi dniami przed kompem siedzę, jeszcze kiedyś pracowałem na kompie, ale po tym wszystkim już mi się wszystkiego odechciewa. Czasem te myśli mnie nawet nie straszą, ale są to tak silne obrazy w głowie, że mnie po prostu wkurzają, i nie dają mi normalnie zrobić zakupów, bo zaraz mam obraz, jak szatan odcina głowe sklepikarce, a potem... Nie chce dokańczać... Czasem właśnie miałem tak, że podczas zasypianie ciągle przed oczami miałem obraz szatana, albo inne stwory, albo obrazy buźniercze na temat rodziny, mordercze itd... A wyobraźnia się cały czas nakręca... I często też myśli, nie poradzisz sobie, nie dasz rady, przepadniesz w nieświadomości i się zabijesz, nie będziesz już nigdy odczuwał radości... Są takie silne...

Czasem mam wrażenie, że ja sam świadomie je tworze, żeby się podsycać i sprawdzać, czy się naprawdę nie boję... A tu spokój i zaraz znowu lęk, jakaś myśl o przyszłości starsznej. Jak porozmawiam z kimś z rodziny: Np: Mamą, to jak się wciągnę w rozmowę, to żadko mam jakiś obraz, albo lęk, bo to jest rzeczywiste...

Może muszę pracować nad rzeczywistym światem? Bo mam ponad 20, a jestem takim małym marzycielem, i powiem szczerze, że mi było dobrze z tym, dopóki nie dopadła mnie nerwica... Oglądając np jakiś film wydaje mi się, jakby główny bohater był mną, a ja nim i tak przeżywam czasem filmy jak normalne życie... To samo z teledyskami, czasami np jak jest teledysk: https://www.youtube.com/watch?v=wFWDGTVYqE8 - Zresztą bardzo fajny :D To mam tak, że np wyobraziłem sobie, że jestem tym gościem w czerwonym smokingu i on się potyka i cały teledysk się kończy, a czuję wstyd wtedy za niego( za siebie, bo się z nim utożsamiam) - Wiem, że to strasznie dziwne.

Dodam tylko, że najwięcej chyba pomaga mi kontakt ze świadomością, i rzeczywistością taki solidny, bo jak się zamyślam w swoim świecie, to jest masakra, kiedyś piękne obrazy, teraz przerodziły się w piekło i nie mogę prawie nic obejrzeć w spokoju, bo zaraz widzę tam szatany, potwory, seks obrzydliwy, i inne okropieństwa... Ehhh ( W każdym przypadku). Istna masakra, Życie moje stało się piekłem, wszystkie ciemne strony mojego umysłu teraz są bardziej realne i powiększone o 1000 razy.

Mieszkam dalej z rodziną i niby czasem już mi jest wszystko obojętne, mam takie stany, ale czasem czuję się normalnie i to mnie wykańcza... W ciągu dnia potrafię czuć się normalnie przez 20 minut, potem znowu okropieństwa i wyobraźnia i złe samopoczucie, potem znowu odpuszcza na chwilę i tak ciągle, najgorszej zauważyłem jest około 15 godziny po południu, aż do nocy... Rano do południa jeszcze jakoś sobie radzę, a nawet czasami i planuję wszystko i wgl Życie wydaje się łatwe, ale potem znowu wszystko dopada i ryp... Stan depresyjny, myśli okropne itd...

Czasem jak czytam, że ktoś ma pare myśli okropnych, to się do siebie uśmiecham, choć wiem, że to dla kogoś może być okropne, ale ja mam okropne wyobrażenia prawie każdej czynności... Ahh to Życie Cudowne z Nerwiczką! Czasam chciałbym, żeby mnie już wykończyła, bo już mam dość Życia z tym... Te zmiany nastroju 20 razy dziennie mnie dobijają...
Mieszkam dalej z rodzicami i z rodzeńswtem, i czasami nie chcę nawet Żyć, jak pomyślę, że tak chodzę po domu z depresją, kiedyś jak np pamietam, bawiłem się z siostrzenicą, kocham ją, ale coraz mniej mam uczuć do każdego, tak jakbym był trochę otumiony i tylko czasami mam aż za dużą ekspresję w jedną (Dobra) lub ( Złą) stronę... Chciałbym czasem powrócić do dawnych czasów, kiedy bawiłem się z nią odczuwałem przyjemność, bo zawsze kochałem dzieci i nienawidziłem, rodziców nie szanujących dzieci, dalej nienawidze i to normalne chyba :D Chciałbym wrócić do dawnej przyjemności, jaką dawało mi np: Wiatr między placami, muzyka, ciepło na polu, chodzenie na bosaka po trawie, rozmow z rodziną przy ognisku, czuję jakby to miało już nigdy się nie wydarzyć, bo zawsze będę zaburzony już i nic mnie nie będzie cieszyć, albo będę miał 200 zmian nastrojów dziennie... Naprawdę tylko to doceniam tak naprawdę w Życiu, przygody też w sumie i podróże. Dyskoteki mnie nie kręcą, picie alkocholu też mnie już nie kręci, spotykać ze znajomymi starymi też mi się nie bardzo chce, gadanie o pierdołach i obgadywanie innych i śmianie się z innych, ależ to zabawne...
Ostatnio zmieniony 17 lutego 2016, o 19:00 przez aleks1723, łącznie zmieniany 1 raz.
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Foofuu
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 107
Rejestracja: 24 maja 2015, o 21:37

17 lutego 2016, o 18:55

Jak nie możesz sobie poradzić, to zapisz się do psychiatry, dostaniesz leki, które wyciszą umysł i wtedy zacznij psychoterapie. Aktualnie jesteś tak wyczulony na wszystkie myśli i obrazy myślowe, że na pewno ciężko Ci zachować trzeźwość rozumowania.
Wszelka radość obecna na świecie bierze się ze szczęścia, którego życzymy innym.
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

17 lutego 2016, o 19:25

Wiem, wiem. Tylko chodzi o to, że właśnie mi się włącza trzeźwe myślenie na jakiś czas dziennie i normalnie potrafię funkcjonować... Nie jest to długo, ale potrafię trzeźwo myśleć. Leków się boję, nie chce skończyć jak mój Ojciec, gapiący się w ekran telewizora, i łykający kilka tabletek dziennie ;/ Chcę z tego wyjść świadomie, albo wgl. Czasem wydaje mi się to tak nierealne, że to przydarzyło się mi, chyba dalej nie mogę pogodzić się ze śmiercią itd... Już zaczynało być w miarę normalnie, to dziś mnie dowaliło i się jeszcze bardziej nakręciłem. Może trochę przesadziłem z tym brakiem świadomości, bo jestem wszystkiego świadomy, tylko czasem nie daję rady, ale znowu kiedy umysł się regeneruje, zaczynam racjonalizować, choć lęki pozostają czasem w tle
2 minuty temu poczułem się, że jestem w stanie decydować o swoim życiu i zarządzać swoim życiem, ale zaraz myśl, nie nie jesteś, nie poradzisz sobie bez rodziców, nie wytrzymasz z myślami i obrazami w głowie, popełnisz samobójstwo, a rodzice będą płakać, i mieć żal, że pozwolili Ci się usamodzielnić" Takie mam myśli.

Bo dosłownie Życie mnie trochę rozpieściło... Mama mi czasem robi kanapki, a ja siedzę przed komputerem całymi dniami, i czytam forum, czasem gdzieś pojadę autem zakupy sobie zrobić, kasę mam dalej odłożoną, więc wystarcza mi na swoje zachcianki NA RAZIE. Czuję się czasami jak racjonalista, wiem, że jest śmierć, że chcę mieć osobne Życie, ale potem dopada mnie myśl i odczucie, że to wszystko jest takie piękne i się skończy niedługo, bo rodzice pewnie umrą za niedługo... Ehh czuję się jak ciota i beksa w swoim światku... Jestem wielkim egocentrykiem chyba... Tak jakby to niemożliwe, że ja kiedyś umrę i moi rodzice, że nie rozumiem dalej trochę tego świata... Ale z drugiej strony wiem, że to kiedyś się stanie i już nigdy nie wróci... Tak jakby cały świat był tylko iluzją i nie mogę się z tym pogodzić... Bo wszystko wydawało się prawdziwe, te Wakacje itd... Tak jakby nic innego nie istniało. Ehhh załamka totalna... Wiem, że możecie nie wiedzieć o co chodzi, nie każdy musi to przeżywać :/

Dosłownie czasami mam chwilę, tak jakby nie było nerwicy nigdy, a życie się normalnie toczyło, a potem znowu rozpad na kawałeczki i czuję się jakby ta cała Historia o mojej rodzinie i o mnie, to było coś nierzeczywistego i pomału zbliżało się do końca, tak jakby te wszystkie szczęśliwe lata były iluzją... Jak wspominam sobie dzieciństwo to mam ochotę płakać, bo wszystko wydawało się piękne... Choć pewnie nie zawsze też takie było... Czuję się, jakbym utrzymywałna siłę ten stan normalności, a zaraz jakby miało się stac coś okropnego, zaraz się coś wydarzy, pojawią się jakieś potwory, demony, a ja zwariuję, moje życie się stanie iluzją, i się obudze w psychiatryku... Choć nigdy tak naprawdę niczego realnie nie widziałem, żadnego ducha ani nic ;/ Tylko ta jeb*&* wyobraźnia...

Czy koniecznie musze się wyprowadzić od rodziców? Bo boję się, że sobie nie poradzę, ale czasem mam takie chwile, że jestem pewny, że tego chcę, a coś mnie trzyma, te kanapeczki, ta troska czasem przesadna... Rodzeństwo, które też czasem wkurza, no ale... Hmm...
Ostatnio zmieniony 17 lutego 2016, o 19:32 przez aleks1723, łącznie zmieniany 2 razy.
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

17 lutego 2016, o 19:27

mysli-egzystencjalne-cz-1-wyjasnienie-t6848.html , mysli-egzystencjalne-cz-2-dzialanie-t6853.html . Do posłuchania , wiem o co chodzi mam takie same natrętne myśli egzystencjalne , nagrania pomogą posłuchaj ich .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
ODPOWIEDZ