Nie mniej jednak.---- nie chcę się w to zagłębiać.................
Otóż
Mam mały dylemat
Jestem w długoletnim związku i mamy problemy ze współżyciem.
Nie kochamy się wcale, śpimy obok siebie no i tyle. (Nawet nie dotykamy, nie rozmawiamy)
Chcę z nim być ale brak mi tego.
Za każdym razem gdy próbuje go zaciągnąć do łóżka, to mam wrażenie jakbym go zmuszała.
Nie umiem z nim rozmawiać, jak próbowałam to wypominał mi jakieś pierdoły. (np,że tu mam za dużo, a tu za mało itd.)
Ja nie wiem co mam robić, nie chcę wyjść na zdesperowaną.
Nie zamierzam łazić po facetach bo nie mam na to czasu ale szczerze to chyba nie tego oczekiwałam od mężczyzny za którego wyszłam.
Nie wiem myślałam że może z nim jest coś nie tak, bo co by innego.....Albo po prostu życiowa rutynowa mentalność.
Nie zrozumcie mnie źle. Ja nie jestem sexocholiczką..
Nie będę nikogo zmuszała do miłości ale chciałabym aby takie proste sprawy były oczywiste. Mam wrażenie, ze to jakaś wegetacja a nie związek.
Jak wyjść z tego błędnego koła....... I zaspokoić ten czynnik fizyczny bez dramatów




