To może zacznę od początku. To, co napiszę z pewnością pomoże mi też usystematyzować to, co chcę powiedzieć psychiatrze w sobotę. Będę bardzo wdzięczny za wszelkie rady, opinie i komentarze.
Swoją historię opiszę chronologicznie z podziałem na kategorie tematyczne. W tym roku skończę 39 lat.
Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne
Zawsze wydawało mi się, że to one zdeterminowały całe moje życie. Już od wczesnego dzieciństwa pamiętam kompulsywne odmawianie modlitwy określoną ilość razy. Zawsze kiedy mama wracała później z pracy panicznie bałem się, że coś jej się stało. Tato nadużywał alkoholu i chociaż nigdy nas nie bił, to rodzice strasznie kłócili się z tego powodu. Praktycznie codziennie bałem się też, że wróci pijany i znowu będą awantury. Raz wybił szybę gołą ręką i sobie ją pokaleczył. To był jedyny raz, kiedy zachował się tak ekstremalnie, ale pamiętam to do dzisiaj.
Dzieciństwo upłynęło mi pod znakiem strachu o to, że rodzice znowu będą się strasznie kłócili. Tak mi się wydaje z dzisiejszej perspektywy.
Jednocześnie pamiętam, że większość czynności wykonywałem kompulsywnie. Na przykład nigdy nie byłem usatysfakcjonowany z tego jak łóżko jest pościelone czy kurze pościerane. Ciągle przypisywałem jakieś reguły; np. że zabawki na półce powinny być ułożone wg jakiegoś kryterium. Dziwiło mnie, kiedy dzieci nie myślały w podobny sposób. Wolałem porządkować pokój niż bawić się z rówieśnikami. Niemniej jednak nie było aż tak źle, bo mimo że odmawiałem wyjazdu na jakąkolwiek kolonią czy obóz, to spędzałem mnóstwo czasu z kuzynem, który był dla mnie jak brat. Dużo bawiliśmy się na zewnątrz. Wieczorami grali czy oglądali filmy.
Lęk społeczny
Pod koniec gimnazjum w wieku 14/15 lat pojawił się u mnie bardzo silny lęk społeczny. Pamiętam, że pewnego dnia nauczycielka poprosiła mnie do tablicy i nawet nie wiedziałem, że miałem bardzo czerwone policzki. Kolega wykrzyknął: "Jaki czerwony!". Dostał wtedy burę od nauczycielki a ja zostałem z erytrofobią praktycznie do dnia dzisiejszego.
W liceum było jeszcze gorzej, bo trafiłem do żeńskiej klasy, w której ze mną było tylko 4 chłopaków. Dziewczyny często mi "dokuczały". Z powodu mojej erytrofobii traktowały mnie jak maskotkę.
Orientacja seksualna
W okresie dojrzewania uświadomiłem sobie, że jestem gejem. Pochodzę ze wsi na Podkarpaciu, więc okres dojrzewania upłynął mi pod znakiem lęku o moją przyszłość. Wtedy pojawił się internet i odkryłem portale dla gejów. Tam przeniosłem całe swoje realne życie. Miałem sporo kontaktów wirtualnych, które zastępowały mi prawdziwe relacje.
Na studiach było trochę lepiej, bo zacząłem spotykać się z innymi gejami w realu. Zazwyczaj były to spotkania towarzyskie. Czasem nawet wychodziliśmy całą grupką do klubu. Z jednej strony dobrze wspominam tamte czasy, z drugiej czegoś mi brakowało... Zawsze unikałem kontaktów seksualnych. Na seks umówiłem się pewnie 3 razy w życiu i nie byłem usatysfakcjonowany, pewnie dlatego że nikt nie był w stanie dorównać aktorom pornograficznym.
Pornografia
Wydaje mi się, że tu jest pies pogrzebany i to jest to co mi najbardziej zaszkodziło. W wieku 19 lat jeden z internetowych znajomych wysłał mi link do strony pornograficznej. Od tamtego momentu (rok 2005 jakoś) pornografia internetowa w połączeniu z kompulsywną masturbacją stała się dla mnie panaceum absolutnie na wszystko. Aż na początku tego roku natrafiłem na ścianę, ale o tym na końcu.
Alkoholizm
Po koniec studiów (rok 2009 jakoś) zacząłem nadużywać alkoholu. Moja relacja z alkoholem zawsze była bardzo zdrowa i nigdy nie spodziewałem się, że mogę się od niego uzależnić. Piłem tylko w towarzystwie na imprezach. Jednak pewnego jesiennego wieczoru kupiłem sobie wino grzane. Wtedy jeszcze nie myślałem o tym, żeby się upić. Wypiłem połowę. To był piątek. Pomyślałem, że drugą połowę wypiję w sobotę. Obok pornografii picie stało się dla mnie kolejną formą ucieczki od prawdziwego życia. Potem ruszył klasyczny mechanizm uzależnienia, który skończył się na tym, że codziennie piłem przynajmniej jedną butelkę wina, czasem 2.
Mimo alkoholizmu i uzależnienia do pornografii, w żadnym momencie życia nie powinęła mi się noga w kategorii zawodowej. Po studiach wyjechałem do Anglii, gdzie aktualnie mieszkam. Sukcesywnie zmieniałem prace, żeby spełnić materialne marzenie mojego życia - kupno własnego mieszkania.
To, że z żadnej z prac mnie nie wywalono przez te wszystkie lata traktuję w kategoriach cudu. Nie piłem w pracy, ale często przychodziłem po dwóch winach. Na pewno ktoś czuł.
Rok 2020 - przełom
Pijany alkoholem i pornografią kupiłem własne mieszkanie na kredyt. Pamiętam jak się cieszyłem, że wreszcie będę mógł sobie pić i oglądać pornografię u siebie i nikt mi nie będzie przeszkadzał.
Oczywiście przez te wszystkie lata wiele się wydarzyło. Napiszę tylko w skrócie, że priorytetem było dla mnie picie i oglądanie filmów porno. Do tego jeszcze doszło kompulsywne objadanie się. Coraz bardziej izolowałem się od ludzi. W pracy uważali mnie za dziwaka. Na szczęście dość chętnie spotykałem się z rodziną lub z ludźmi, których już znałem. Bardzo dużo podróżowałem samotnie po świecie i relacją z każdej wyprawy dzieliłem się na FB. Wydawało mi się, że jestem królem życia, bo jestem samodzielny i robię co chcę.
Nastał lockdown. Klucze do mieszkania dostałem pod koniec lutego. Nie chodziłem do pracy, a rząd płacił nam 80% pensji, co było dla mnie zupełnie wystarczająco. Pomyślałem, że to raj na ziemi. Nie muszę się z nikim spotykać. Piłem, oglądałem porno, objadałem się, do tego doszły kompulsywne zakupy internetowe, bo urządzałem mieszkanie.
Pierwsze najpoważniejsze załamanie nerwowe przyszło w połowie kwietnia, bo zacząłem pić po 4 butelki wina dziennie, po czym uświadomiłem sobie, że już nie mogę funkcjonować bez alkoholu. Zacząłem wyć. Pojawiło się uczucie pustki, kompletny brak perspektyw. Wziąłem się za siebie. Po koniec kwietnia 2020 przestałem pić i nie piję do dzisiaj.

Byłem z siebie dumny i wydawało mi się, że nic nie jest już w stanie mnie złamać. W dalszym ciągu oglądałem pornografię i masturbowałem się kompulsywnie, ale podchodziłem do tego na luzie, bo wydawało mi się, że nie da się zerwać z dwoma nałogami na raz a alkohol jest gorszy.
Jakoś po roku niepicia poczułem się już w miarę pewnie. Zaprzestałem aktywności fizycznej, które pomogła mi zerwać z alkoholizmem i całą swoją uwagę poświęciłem pracy, oglądaniu pornografii i masturbacji, obżeraniu się oraz podróżowaniu. Zawsze gdzieś wyjeżdżałem na urlop, co chyba było akurat dobre. Nigdy nie miałem też problemu z pójściem do pracy, bo zarabiane pieniądze dawały mi poczucie bezpieczeństwa i zacząłem też kupować subskrypcje na stronach porno.
Cały czas oddawałem się też swoim natręctwom, np. układaniu kubków w półce zgodnie z jakąś regułą. Generalnie unikałem kontaktów z ludźmi, bo raz przeszkadzali mi w rytuałach, a dwa fobia społeczna.
Praca
Chciałem też zrobić taką dygresję na temat pracy, bo to chyba ważne. Praca była dla mnie bardzo ważna. Dzięki niej mogłem kupić mieszkanie. Poza tym, ja po prostu lubię swoją, co wydaje mi się też istotne. Niestety, na początku praca była niesamowicie stresująca, bo po presją czasu. Ja też narzuciłem sobie ogromną presję, żeby kupić mieszkanie i być całkowicie niezależnym, co mi się udało. Teraz się zastanawiam czy było warto.
Obecnie praca już mnie tak nie stresuje, bo mam pewną pozycję i praktycznie wiem czego się spodziewać.
Styczeń 2025 - zderzenie z rzeczywistością
Niby wszystko jest okay. Pracuję, odwiedzam rodzinę, podróżuję, czasem z siostrą, czasem sam, czasem z przyjacielem gejem

Pod koniec roku robię badania krwi i moczu. Wyniki z roku na rok coraz gorsze. Tym razem poziom trójglicerydów i cholesterolu jest alarmujący. Dodatkowo popsuł się wskaźnik GGTP, który zawsze był w normie. No tak, kompulsywne obżarstwo zrobiło swoje.
Od nowego roku narzuciłem sobie dietę, ale nie bardzo restrykcyjną. Postanowiłem całkowicie zrezygnować ze słodyczy, przekąsek oraz zacząć sobie gotować. Przez ostatnie 1,5 roku jechałem na gotowcach, bo przy takiej ilości porno nie miałem czasu na gotowanie. Dietę zacząłem jakoś 12 stycznia, ale zdecydowałem, że nie zrezygnuję z porno, bo jakoś muszę sobie poprawiać humor, skoro nie mogę się obżerać. Zrezygnowałem również z kompulsywnych zakupów, bo moje mieszkanie jest zawalone gratami. Na szczęście kupowałem rzeczy o małej wartości (głównie ozdoby), więc jakoś przesadnie nie zrujnowałem sobie budżetu.
27 stycznia - dieta trwa, ale porno już nie sprawia mi żadnej przyjemności. Uświadamiam sobie, że przekroczyłem wszystkie granice i nic nie jest w stanie już mnie usatysfakcjonować. Pojawia się uczucie ogromnej pustki, samotności i beznadziei. Doświadczam takiego ataku lęku jakiego nie miałem chyba przy odstawieniu alkoholu. Przychodzą mi do głowy wszystkie najgorsze myśli. Jedna myśli pogania drugą. W głowie mam tylko jedno pytanie: "A co jeśli?". Kładę się na łóżku, mam uczucie zapadania się, serce wali mi jak szalone. Wstaję z łóżka, towarzyszy mi uczucie, które ciężko mi opisać. Czuję się jakby odklejony od rzeczywistości.
Zaczynam czytać o uzależnieniu od porno o dopaminie, o lękach. Przez pierwsze 2 dni wyję. Nic nie pomaga. Potem bardzo powoli przychodzi racjonalizacja, że takie skutki nadużywania porno przez 20 lat. Zapisuję jak się czuję przez kolejne dni. Pierwsze 3 dni były fatalne. Natomiast potem przeplatanka. Jeden dzień jest lepszy, drugi gorszy. Zazwyczaj poczucie bezsensu towarzyszy mi z rana. Często budzą mnie głupie sny i gonitwa myśli, że już nigdy nie będę w stanie naprawić swojego życia, bo w moim mózgu zaszły nieodwracalne zmiany. Po południu zazwyczaj przychodzi racjonalizacja, że takie są konsekwencje i nie da się cofnąć w czasie. Że przynajmniej nie mam problemu z pójściem do pracy. W pracy spotykam wielu ludzi i rozmowa z nimi bardzo mi pomaga.
Nagle nastąpiło u mnie kompletne odwrócenie priorytetów. Wcześniej byłem zajęty pornografią i nie chciałem kontaktów z ludźmi, teraz dosłownie się do nich garnę. Zniknęła również moja nienawiść do ludzi, których nie znosiłem ze względu na swój przesadny perfekcjonizm. Rozmowa z kimś wpływa niesamowicie pozytywne, a wcześniej chciałem tylko jak najszybciej tę rozmowę zakończyć. Nie lubiłem też przyjmować gości, bo przeszkadzali w rytuałach. Teraz marzę tylko o tym, żeby przy kimś fizycznie być. Pociąga to też za sobą wyrzuty sumienia, że skoro nie dbałem o kontakty z ludźmi, to teraz mam to, czego chciałem.
Czuję się trochę tak, jakby to uzależnienie od porno całkowicie zabiło we mnie emocje. Nie spodziewałem się, że zderzenie z rzeczywistością będzie tak bolesne.
Nie jestem w stanie ująć tu wszystkich moich emocji czy przemyśleń, bo musiałbym napisać książkę. Mam nadzieję, że udało mi się uchwycić sedno problemu.
Wydaje mi się, że moim głównym problemem jest uzależnienie od porno. Z drugiej strony, nie wiem czy to nie nerwica natręctw spowodowała, że uciekłem w porno. Ja nie wiem od czego to wszystko się zaczęło.
Boję się, że psychiatra będzie chciała mi przepisać jakieś leki, a w pracy możemy mieć robione testy na obecność narkotyków. Jeśli zgłosiłbym leki psychotropowe nie wiem czy mógłbym pracować. A praca jest dla mnie mentalnie bardzo ważna. Nie mam w ogóle problemu, żeby skupić się na niej.
Boję się, że psychiatra nie będzie przyjazna w stosunku do osoby LGBT.
Z drugiej strony, mój racjonalizm często przebija się przez chmury a czasem prześwituje nawet w pełni, bo czasem czuję się na tyle dobrze, że myślę, że nie potrzebuję tej wizyty. Jednak rano zazwyczaj budzę się w złym nastroju.
Pojawia się również taki lęk ogólny przed tym co nieuniknione (np. śmiercią rodziców czy ogólnie śmiercią). Z tego też wychodzi takie ogólne poczucie beznadziejności wszystkiego, który nie towarzyszy mi cały czas, ale pojawia się jako natręctwo. Wcześniej zdawałem sobie z tego sprawę, ale nad tym nie ubolewałem.
Nawet jak o niczym nie myślę, to mimowolnie pojawia się uczucie ścisku w klatce piersiowej, które promieniuje na wszystkie kończyny.
Martwi mnie też całkowite wygaszenie popędu. Od lat jechałem tylko na pornografii, a teraz nawet pornografia jest dla mnie aseksualna. Wiem, że przy różnych zaburzeniach psychicznych ludzie mają jakieś tam libido a u mnie nic, zero. Stąd zastanawiam się czy to tylko wina głowy.
Jeszcze jest taka kwestia, że poważnie zastanawiam się czy mój stan psychiczny nie jest po części spowodowany jakimiś zaburzeniami metabolicznymi. Bardzo mi się pogorszyło, kiedy przestałem jeść cukier. Banany natychmiast poprawiają mi humor. Staram się też jeść więcej białka i warzyw, ale mam też dni kiedy na obiad jem głównie węglowodany. O wiele lepiej psychicznie się czuję po obiedzie złożonym z węglowodanów. Poza tym, jest mi strasznie zimno, a zawsze było mi strasznie gorąco. Martwi mnie też uczucie ciągłego napięcia i wysokie ciśnienie. Zastanawiam się w jakim stopniu moje ciało jest już wyniszczone tym stresem - kolejne natręctwo.
Nie wiem czy psychiatra będzie tu odpowiednim specjalistą. Może należałoby zacząć od seksuologa? Z drugiej strony, gdyby nie takie ataki lęki pewnie jeszcze nie zdecydowałbym się na żadną formę pomocy.