
walczę z OCD. W którym oprócz tych myśli, które zabierają większość sił to jeszcze te kompulsję. Są nimi przede wszystkim: częste mycie rąk, całego prysznica łącznie z mycie główny, pranie rzeczy, mycie podłogi i wycieranie „zainfekowanych” rzeczy. Po wykonaniu nich wiadomo jest początkowo odczuwalna tzw. Ulga. Chociaż jestem zmęczona już wykonywaniem tego, bo wtedy brakuje sił na walkę z myślami

Wiem, że aby przerwać to koło powinnam zaprzestać tych czynności. Ale wtedy jak wiadomo pojawia się lęk, poczucie brudu, obrzydliwości, odrazy, wściekłość na siebie, ze jednak mogłam zrobić tą kompulsję itd.
I tak zastanawiam się czy może robić to stopniowo tzn.:
- iść na „kompromis” z nerwicą np. ok wypiorę te ciuchy , żeby mieć pewność, że są czyste ale nie wyrzucę zakupów które zrobiłam a jedynie je wytrę. Czyli robię tylko część z nich.
- odroczenie w czasie, czyli np. Wykompię się, ale pierw się „dobrudze” czyli np. Zrobię pierw zmywarkę.
Po prostu takie pójście z nerwica trochę w negocjacje. Bo szczerze jak próbowałam uciąć i nic nie robić z kompulsji to w pewnym momencie było trach taki atak, że robiłam nie dość, że wszystko co Nerwica kazała to jeszcze ponad to bo zaraz doszły inne rzeczy.
Co Wy o tym sądzicie?