Siema. Przechodziłem przez to samo, a w sumie czasami nadal mnie to męczy. Był taki moment, że przerobiłem wiele swoich natrętów i nagle po prostu dostałem jakby czymś tępym w łeb i straciłem sens życia. Z dupy doszła do mnie myśl, że po co żyć, skoro każdy umrze. Dodatkowo naoglądałem się jakichś zagadek o kosmosie, przyszłości naszej planety i to zaczęło potęgować niesamowite myśli filozoficzno-egzystencjalne. Dodatkowo jeszcze nie wierzę w boga i to jakoś od końca podstawówki, stąd też to wszystko wygląda w czarnych barwach, bo ja wiem o tym, że po śmierci zgnijemy w ziemi i zjedzą nas robaki. Zdaję sobie sprawę z tego, że większość ludzi na świecie poczułaby lęk w tej sytuacji, jednak większość z nich kryje to wszystko za religią, która usprawiedliwia ich najmniejsze obawy słodkimi cytatami, które są tak mądrze skonstruowane, że zawierają odpowiedzi na każde pytanie. Nawet zawarte są tam takie perełki jak cytaty z pism świętych o tym, że ludzie będą wmawiać wam, że boga nie ma, ale wtedy właśnie musicie pamiętać, że to tylko puste gadanie, a bóg każdego rozliczy z jego czynów. Mniejsza z tym. Chodzi tu przede wszystkim o samo podejście do życia. Zastanawiałeś się czasem dlaczego ty to ty? I jak to jest, że żyjesz ty, a nie ktoś inny? Przecież miliony plemników leciało z tobą do komórki, a ty wygrałeś ten wyścig

Akurat ty. To jest właśnie twoja szansa. Twoje życie jest jak gra, jak misja. Dostajesz od losu szansę TYLKO RAZ i od ciebie zależy jak ją wykorzystasz. Od ciebie zależy czy będziesz się dobrze czuł i spędzisz ten czas w przyjemnej atmosferze, czy zepsujesz tę szansę i trafisz do więzienia lub będziesz biednym alkoholikiem lub narkomanem. Nie ma sensu myśleć o tym, że kiedyś to będzie nic nie warte, bo akcja rozgrywa się tylko tu i teraz. Jeżeli tak bardzo martwi cię to, że za 1000 lat nikt o tobie nie będzie pamiętał, to czemu ciągle dążysz do tego, aby czuć się dobrze. KAŻDY CZŁOWIEK DĄŻY DO SZCZĘŚCIA. To jest prawda oczywista. Nawet jeżeli ludzie tacy jak asceci wyzbywają się tego szczęścia, to właśnie, paradoksalnie, odnajdują te szczęście w pozbywaniu się jego. Czemu nie walniesz głową z całej siły w ścianę, albo nie wsadzisz sobie widelca w oko? Jakie to będzie miało znaczenie za 1000 lat? No żadne, ale po co tak robić, skoro ty odczujesz ból i negatywne emocje. Po co samemu na siebie sprawdzać złe rzeczy. Jesteś sobą i dążysz do komfortu. A to, że ty w tym momencie nie widzisz w tym sensu, to jest tylko i wyłącznie wymysł stanu emocjonalnego. Czarne myśli, szukanie sensu, szukanie odpowiedzi na pytania o śmierć itd. to nic innego, jak zaburzony umysł, który nie ma się czym zająć i notorycznie przebiera w takich tematach. Kiedy nerwica i depresja przemijają, takie myśli także odchodzą. Nie ma niestety żadnego remedium na to, trzeba to sobie wszystko w głowie wypracować. No chyba, że wypijesz 0.5 litra wódki, to nie będzie cię to obchodziło. Albo jak najesz się Xanaxu. Ale to jest tylko chowanie się za używką. Musisz zaakceptować fakt, że twój umysł teraz taki jest i będzie rozgrzebywał takie tematy, bo one są pokarmem dla trwającego lęku. A jeżeli masz myśl pt."Jaki sens ma to, że teraz idę do pracy, skoro i tak umrę" to zadaj sobie pytanie "hmm, skoro i tak kiedyś umrę i nie ma sensu to co teraz robię, to dzisiaj będę robił cały dzień to, czego nie lubię". Kup sobie jedzenie, którego nie lubisz, włącz najnudniejszy film albo idź na roraty do kościoła i siedź tam 5 godzin aż dojdzie do ciebie, że powinno cię to gówno obchodzić, co będzie za 1000 lat. Ty masz tu i teraz robić to, co kochasz. A samospełnienie zawodowe itd. to jednak są nieodłączne elementy poczucia szczęścia.