Zacznę od tego że nerwicę mam już ponad 5 lat. Wiele na ten temat czytam aby to pojąc, starałam stosować się do nagrań, wprowadzać je w życie, chodzę nawet do psychologa i zamiast lepiej to jest gorzej. Wydaje mi się że dużo na ten temat wiem ale mój mózg uparcie chyba nadal nie przyjmuje do wiadomości że to wszystko to nerwica i błędne koło w którym się cały czas kręcę a lęk napędza lęk. Logika swoje a somatyka swoje. Owszem były lepsze chwile w moim życiu ale obecnie znowu ze wszystkiego rezygnuję ( moim zdaniem nic nie mogę) aby się nie męczyć z powodu objawów somatycznych. Niekiedy złe samopoczucie łapie mnie w domu ale w ostatnim czasie zauważyłam, że z automatu gdy tylko gdzieś wychodzę odczuwam słabość nóg, ucisk w głowie, zawroty, napływy gorąca lub zimna, czerwone plamy na szyi, twarzy, drżenie ciała i straszny lęk że zaraz coś się stanie a te objawy strasznie hamują mnie przed jakimkolwiek działaniem w dobrą stronę. Nie radzę sobie z tym aby mimo uczucia wielu słabości i nieprzyjemnych objawów wyjść np. na zakupy, spacer itp.Było okres w którym myślałam że już wychodzę na prostą, lepiej sobie z tym radzę a teraz znowu czuję iż rozkłada mnie na czynniki pierwsze, analizowanie objawów i myśli typu " a może to nie nerwica?", które są silniejsze ode mnie.
Będąc poza domem myślę tylko o powrocie, nie interesują mnie inne rzeczy, wszystko schodzi na drugi plan bo "ja przecież źle się czuję, nie mam siły, zaraz upadnę..itd."
Najszczęśliwszym dniem w moim życiu będzie ten w którym pożegnam sie z nerwicą ale czy to kiedyś nastąpi w moim przypadku gdy sama sobie z tym nie radzę a zarazem tylko sama sobie mogę pomóc pracą na sobą. Nie mam tyle siły i samozaparcia żeby mimo wszystko z tym walczyć. Kilka lat w tym stanie już mnie zmęczyło.
Proszę o jakieś rady, co powinnam dalej z tym robić? Wiem że nikt nie da mi złotej rady a z dnia na dzień nagle nie "ozdrowieję" ale będę wdzięczna za każde dobre słowo które, jak myślę mnie podbuduje i doda sił.
Czekam na odpowiedzi

Pozdrawiam
