Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

lęk przed bezsennością, derealizacja, depresja

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
zagubiona89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 19 kwietnia 2016, o 11:53

19 kwietnia 2016, o 12:53

Witam wszystkich forumowiczów, jestem tutaj nowa i chciałam podzielić się swoją historią w nadziei, że może ktoś z Was udzieli mi wskazówek jak poradzić sobie ze stanem, w jakim się teraz znajduję.
A więc zaczynając od początku... Moje problemy zaczęły się 10 lat temu w liceum (klasa maturalna), gdzie nie mogłam się odnaleźć w nowym otoczeniu (dodam tylko, że od urodzenia byłam lękliwa, nieśmiała i już w okresie dzieciństwa często miewałam stany depresyjne). Zaczęło się od 3 nieprzespanych nocy, po których dziwnie zaczęłam się czuć - uczucie oddzielenia szybą od świata, nierealność, rodzina i znajomi wydawali się obcy, nie czułam swojej osoby tzn. miałam chęć pytać rodziny czy mnie widzą, bo ja siebie nie czułam. Temu wszystkiemu towarzyszył oczywiście ogromny lęk 24h na dobę, w nocy w ogóle nie spałam. Z tego powodu ostatnie 2 m-ce przed maturą musiałam spędzić w domu.
Zaczęły się badania (wyniki książkowe), wizyty u psychiatrów gdzie nie mówiłam o dd, bo bałam się, że wezmą mnie za wariatkę i zamkną w psychiatryku :DD Pierwszy lek andepin nie pomógł wcale, później były następne (nazw już nie pamiętam), a mój stan z każdym dniem był coraz gorszy. Najgorsza w tym wszystkim była potworna bezsenność, która w pewnym momencie przeistoczyła się agresywną (ja tak ją nazwałam :) ) gdzie sama sobie wmawiałam żeby nie spać co oczywiście nakręcało jeszcze lęk i poczucie winy oraz straszną depresję z tego powodu. Nie spałam ani w dzień ani w nocy. Musiałam zrezygnować ze studiów. Ten stan trwał 2 lata... To jest naprawdę cud, że jeszcze żyję i nie miałam żadnych omamów po tym czasie. Lekarzowi oczywiście nie mówiłam o wszystkim, bo się wstydziłam i przez te 2 lata przerobiłam wiele leków. Dopiero gdy zaczęłam planować samobójstwo, powiedziałam o wszystkim. Oczywiście zaliczyłam pobyt w psychiatryku, gdzie stwierdzono nerwicę lękową, dobrano Asertin, który okazał się strzałem w 10-tkę. Moje wszystkie problemy zniknęły, byłam spokojna, zapomniałam o wszystkich objawach. Liczyłam na to, że już zawsze tak będzie. Niestety Asertin po ok. 4 latach przestał działać. Dd wróciło razem z bezsennością, na którą pomogła mianseryna, ale też tylko na ok. 1,5 roku.
Odstawiłam asertin na rzecz symfaxinu, było jeszcze gorzej przez 2 m-ce. Obecnie symfaxin i miansegen zamieniono na anafranil. Biorę go od kilku dni i jestem w totalnej rozsypce, bo znów nie mogę spać.
Czy jest tu też ktoś kto ma aż takie problemy ze snem jak ja i może mi coś doradzić? :) jak tylko czuję, że prawie zasypiam natychmiast jakby przypominam sobie o lęku (a być może to on wykorzystuje chwilę słabości kiedy jestem bezbronna podczas zasypiania) i ogarnia mnie potworna panika, walące serce, na przemian jest mi gorąco i zimno. I tak w kółko przez całą noc - momenty kiedy prawie zasypiam i nagle wybudza mnie lęk. Zdarza mi się zasnąć na moment dopiero nad ranem, kiedy już jestem tym wyczerpana.
Chciałabym kiedyś móc normalnie funkcjonować bez leków, tym bardziej że mamy z partnerem w planach urodzenie dziecka w przyszłości. Ale obawiam się, że bez leków nie będę w stanie żyć, a przez to o dziecku będę musiała zapomnieć :cry:
Czy ktoś z Łodzi bądź okolic może polecić naprawdę dobrego psychoterapeutę, który zna się na nerwicy lękowej? Sama na pewno sobie nie poradzę...

Przepraszam, że się tak rozpisałam, mam nadzieję, że ktoś dobrnął do końca :D
Awatar użytkownika
zeniu87
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 193
Rejestracja: 16 stycznia 2016, o 14:34

19 kwietnia 2016, o 12:58

a wiec tak moze zrelaksuj sie przed snem mi pomaga tez bralem leki ale odstawilem kilka miesiecy temu teraz juz dobrze spie tez bralem miansec pierwszy lek co na mnie wogole zadzialal ja teraz ide spac jakas tam medytacja i odlatuje sobie zatapiam sie w lozko sztywnieje ale ja to akurat lubie:) wiem inny jestem ha ha i ulegaj tyl lekom nie walcz z nimi i seks przed spanie zmeczysz sie to zasniesz:)
Nelia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 275
Rejestracja: 7 października 2015, o 18:10

19 kwietnia 2016, o 13:08

Zagubiona, bylas w ogole chociaz raz na terapii czy tylko leki przez tyle lat?
http://www.zaburzeni.pl/konflikty-wewnetrzne-a-nerwice-przyczyny-czesc-2-t4071.html

Nie analizuj
Nie twórz katastroficznych wizji
Nie narzucaj sobie presji
Puszczaj kontrolę
Merryoczycztery
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 30 czerwca 2015, o 19:59

19 kwietnia 2016, o 13:24

zagubiona89 pisze:Witam wszystkich forumowiczów, jestem tutaj nowa i chciałam podzielić się swoją historią w nadziei, że może ktoś z Was udzieli mi wskazówek jak poradzić sobie ze stanem, w jakim się teraz znajduję.
A więc zaczynając od początku... Moje problemy zaczęły się 10 lat temu w liceum (klasa maturalna), gdzie nie mogłam się odnaleźć w nowym otoczeniu (dodam tylko, że od urodzenia byłam lękliwa, nieśmiała i już w okresie dzieciństwa często miewałam stany depresyjne). Zaczęło się od 3 nieprzespanych nocy, po których dziwnie zaczęłam się czuć - uczucie oddzielenia szybą od świata, nierealność, rodzina i znajomi wydawali się obcy, nie czułam swojej osoby tzn. miałam chęć pytać rodziny czy mnie widzą, bo ja siebie nie czułam. Temu wszystkiemu towarzyszył oczywiście ogromny lęk 24h na dobę, w nocy w ogóle nie spałam. Z tego powodu ostatnie 2 m-ce przed maturą musiałam spędzić w domu.
Zaczęły się badania (wyniki książkowe), wizyty u psychiatrów gdzie nie mówiłam o dd, bo bałam się, że wezmą mnie za wariatkę i zamkną w psychiatryku :DD Pierwszy lek andepin nie pomógł wcale, później były następne (nazw już nie pamiętam), a mój stan z każdym dniem był coraz gorszy. Najgorsza w tym wszystkim była potworna bezsenność, która w pewnym momencie przeistoczyła się agresywną (ja tak ją nazwałam :) ) gdzie sama sobie wmawiałam żeby nie spać co oczywiście nakręcało jeszcze lęk i poczucie winy oraz straszną depresję z tego powodu. Nie spałam ani w dzień ani w nocy. Musiałam zrezygnować ze studiów. Ten stan trwał 2 lata... To jest naprawdę cud, że jeszcze żyję i nie miałam żadnych omamów po tym czasie. Lekarzowi oczywiście nie mówiłam o wszystkim, bo się wstydziłam i przez te 2 lata przerobiłam wiele leków. Dopiero gdy zaczęłam planować samobójstwo, powiedziałam o wszystkim. Oczywiście zaliczyłam pobyt w psychiatryku, gdzie stwierdzono nerwicę lękową, dobrano Asertin, który okazał się strzałem w 10-tkę. Moje wszystkie problemy zniknęły, byłam spokojna, zapomniałam o wszystkich objawach. Liczyłam na to, że już zawsze tak będzie. Niestety Asertin po ok. 4 latach przestał działać. Dd wróciło razem z bezsennością, na którą pomogła mianseryna, ale też tylko na ok. 1,5 roku.
Odstawiłam asertin na rzecz symfaxinu, było jeszcze gorzej przez 2 m-ce. Obecnie symfaxin i miansegen zamieniono na anafranil. Biorę go od kilku dni i jestem w totalnej rozsypce, bo znów nie mogę spać.
Czy jest tu też ktoś kto ma aż takie problemy ze snem jak ja i może mi coś doradzić? :) jak tylko czuję, że prawie zasypiam natychmiast jakby przypominam sobie o lęku (a być może to on wykorzystuje chwilę słabości kiedy jestem bezbronna podczas zasypiania) i ogarnia mnie potworna panika, walące serce, na przemian jest mi gorąco i zimno. I tak w kółko przez całą noc - momenty kiedy prawie zasypiam i nagle wybudza mnie lęk. Zdarza mi się zasnąć na moment dopiero nad ranem, kiedy już jestem tym wyczerpana.
Chciałabym kiedyś móc normalnie funkcjonować bez leków, tym bardziej że mamy z partnerem w planach urodzenie dziecka w przyszłości. Ale obawiam się, że bez leków nie będę w stanie żyć, a przez to o dziecku będę musiała zapomnieć :cry:
Czy ktoś z Łodzi bądź okolic może polecić naprawdę dobrego psychoterapeutę, który zna się na nerwicy lękowej? Sama na pewno sobie nie poradzę...

Przepraszam, że się tak rozpisałam, mam nadzieję, że ktoś dobrnął do końca :D
Hej zagubiona.

Miałam bardzo podobną fazę ze snem. moje pierwsz 3 miesiace z nerwicą były ciężkie 2-3 godziny snu na dobę, było ze mnie takie małe zombi :D Jedno mogę ci powiedzieć: Śpisz i nawet pewnie o tym nie wiesz. Ja miałam takie fazy że wydawało mi sie że całą noc przeleżałam, ale organizm (ta jego biologiczna część) zawsze sobie weźmie owe minimum, które potrzebuje do funkcjonowania! Zawsze! Rzuc może sobie okiem na mój pierwszy wpis, jeden z formuowiczów mi wówczas odpowiedział że też tak miał i to się odmieniło w zupełnie przeciwna stronę. Jak jest obecnie u mnie: półtora roku później? nerwica jest, czy śpię, owszem znacznie lepiej. Nadal mam 1 może nawet 2 noce w tygodniu z lękiem, ale jest znacznie lepiej. Rzuć okiem na wpis chłopaków o odkotwiczaniu lęku. Tzn. pomedytuj w łóżku, poczytaj książkę i powiedz do siebie moje ciało i tak sobie weźmie co chce. 2 lata tak się maczyłaś i żyjesz, to oznacza, że jest jak mówię ciało co mu do przeżycia potrzeba. Sciskam mocno i trzymam kciuki. A, jeszcze jedno, może ty sobie myślisz jak ja, że jak nie bedę spała, to lęki bedą silniejsze w ciagu dnia? Przetestowałam to wzdłuż i wszerz i nie jest to żadną regułą. Czasem jestem wręcz spokojniejsza gdy nie mam siły z braku snu :DD I zrozum tu koleżankę nerwicę:)

Ps. Sport też pomaga, czasem jak mnie już naprawdę mocno telepie to nie ma nic lepszego jak siłownia czy bieganko. :friend:

Pozdrawiam Merry
zagubiona89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 19 kwietnia 2016, o 11:53

19 kwietnia 2016, o 13:30

Nelia pisze:Zagubiona, bylas w ogole chociaz raz na terapii czy tylko leki przez tyle lat?
Nigdy nie byłam na prawdziwej terapii. Tzn. byłam tylko na kilku spotkaniach, gdzie terapeutka dopiero mnie poznawała, ale ze względu na moją dwuzmianową pracę i jej możliwości (przyjmowała tylko raz w tygodniu i to w późnych godzinach) po prostu nie mogłyśmy czasowo dopasować spotkań, więc nie miało to sensu. Poza tym też mówiła rzeczy, których uważam, że terapeuta nie powinien mówić osobie z problemami (cytuję: Sama Pani to sobie to piekło robi"). Może i miała rację, ale słysząc to od osoby, która powinna być wsparciem, jeszcze bardziej mnie zdołowało...
Awatar użytkownika
zebulon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 644
Rejestracja: 21 czerwca 2015, o 18:56

19 kwietnia 2016, o 13:37

Nie ma być wsparciem a lustrem raczej .. slusznie powiedziała ale może za wczesnie
Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku .
Piekło nerwicy tworzymy sami sobie ...
Nie pozwól żeby życie straciło sens przez osobę, która po prostu nie była Ciebie warta.
nerwica przypomina prowadzenie codziennie konia do weterynarza żeby sprawić czy na pewno nie jest wielbłądem ( cytat który mnie rozbawił )
zagubiona89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 19 kwietnia 2016, o 11:53

19 kwietnia 2016, o 13:41

Merryoczycztery pisze:
Hej zagubiona.

Miałam bardzo podobną fazę ze snem. moje pierwsz 3 miesiace z nerwicą były ciężkie 2-3 godziny snu na dobę, było ze mnie takie małe zombi :D Jedno mogę ci powiedzieć: Śpisz i nawet pewnie o tym nie wiesz. Ja miałam takie fazy że wydawało mi sie że całą noc przeleżałam, ale organizm (ta jego biologiczna część) zawsze sobie weźmie owe minimum, które potrzebuje do funkcjonowania! Zawsze! Rzuc może sobie okiem na mój pierwszy wpis, jeden z formuowiczów mi wówczas odpowiedział że też tak miał i to się odmieniło w zupełnie przeciwna stronę. Jak jest obecnie u mnie: półtora roku później? nerwica jest, czy śpię, owszem znacznie lepiej. Nadal mam 1 może nawet 2 noce w tygodniu z lękiem, ale jest znacznie lepiej. Rzuć okiem na wpis chłopaków o odkotwiczaniu lęku. Tzn. pomedytuj w łóżku, poczytaj książkę i powiedz do siebie moje ciało i tak sobie weźmie co chce. 2 lata tak się maczyłaś i żyjesz, to oznacza, że jest jak mówię ciało co mu do przeżycia potrzeba. Sciskam mocno i trzymam kciuki. A, jeszcze jedno, może ty sobie myślisz jak ja, że jak nie bedę spała, to lęki bedą silniejsze w ciagu dnia? Przetestowałam to wzdłuż i wszerz i nie jest to żadną regułą. Czasem jestem wręcz spokojniejsza gdy nie mam siły z braku snu :DD I zrozum tu koleżankę nerwicę:)

Ps. Sport też pomaga, czasem jak mnie już naprawdę mocno telepie to nie ma nic lepszego jak siłownia czy bieganko. :friend:

Pozdrawiam Merry
Niestety ja za bardzo to przeżywam i moje lęki rzeczywiście się nasilają po nieprzespanych nocach. Bywało też tak, że jadąc autobusem do pracy musiałam wcześniej wysiąść i iść za przystanek zwymiotować, bo myślałam że umrę :DD Ale chyba masz rację, że jednak mogę spać nic o tym nie wiedząc (choć i tak czuję inaczej), w przeciwnym wypadku już bym miała halucynacje w przeszłości, albo w ogóle bym umarła :) Nie omieszkam spojrzeć na Twój pierwszy wpis, dzięki za słowa otuchy :)
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

19 kwietnia 2016, o 17:56

Hej Zagubiona. Trochę jakbym widział siebie po tym co opisałaś. U mnie problem pojawił się w pierwszej klasie liceum z bezsennościa. Bardzo martwiłem się szkoła i w końcu przestałem spać. Wcześniej też miałem dużo lęków i stanów depresyjnych, ale wtedy sam nie wiedziałem co to właściwie jest. I tak samo u mnie ten schemat wygladał. Lęk przed bezsennościa paradoksalnie sam spowodował bezsenność. Teraz jakoś sypiam ale czasem się wkręcę i znów nie mogę sypiać. Na szczęście ratunkowo mam leki nasenne żeby w razie problemu trochę się uspokoić ;-)
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
zagubiona89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 19 kwietnia 2016, o 11:53

19 kwietnia 2016, o 18:25

Lipton pisze:Hej Zagubiona. Trochę jakbym widział siebie po tym co opisałaś. U mnie problem pojawił się w pierwszej klasie liceum z bezsennościa. Bardzo martwiłem się szkoła i w końcu przestałem spać. Wcześniej też miałem dużo lęków i stanów depresyjnych, ale wtedy sam nie wiedziałem co to właściwie jest. I tak samo u mnie ten schemat wygladał. Lęk przed bezsennościa paradoksalnie sam spowodował bezsenność. Teraz jakoś sypiam ale czasem się wkręcę i znów nie mogę sypiać. Na szczęście ratunkowo mam leki nasenne żeby w razie problemu trochę się uspokoić ;-)
Hej Lipton!
Widzę, że wielu osobom udało się z tego jakoś wyjść. Zazdroszczę... Ja się boję, że mój lęk jest już tak zakotwiczony gdzieś w podświadomości, że nigdy się tego nie pozbędę. Ale iskierka nadziei jest, m.in. dzięki Wam :D
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

19 kwietnia 2016, o 18:29

Myślę że już trochę zwiedziłaś forum. Jest to lęk jak każdy inny i dokładnie ten sam mechanizm działania lęku. Nie jesteś tutaj sama, wszyscy się z czymś męczymy w tym i z bezsennościa, więc nie ma co się nakręcać że ten problem się nie skończy ;-)
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

20 kwietnia 2016, o 11:39

Myślę, że na pewno przydałyby się jakieś techniki relaksacyjne, bo tu moim zdaniem jest problem z odpuszczaniem kontroli. Moze boisz się, że jak odpuścisz kontrolę, to po prostu świat runie w posadach, a odpłynięcie w sen to porzucenie kontroli. Akceptacja i poczucie, że nie musisz być stróżem ziemi i rzeczywistości to chyba kluczowe sprawy. A psychoterapia, albo praca nad sobą we własnym zakresie z materiałami psychologicznymi koniecznie, bo żaden lek nie rozwiąże problemu na dłuższa metę, bo wycisza objawy ale nie dotyka przyczyny, a ta jest indywidualna w życiu każdego człowieka. :) I nie uznawaj, że nigdy się tego nie pozbędziesz,nie jesteś wyjątkowym przypadkiem, który jako jedyny chodzi po ziemi, z którym nic nie da się zrobić .To powszechne przekonanie, z racji odczuwalnej okropności doświadczeń jakie serwują lęki, ale na prawdę każdy może się wygrzebać z tego dołka. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ODPOWIEDZ