Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Podejście do odburzania - anhedonia
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 30
- Rejestracja: 27 marca 2016, o 22:15
Witam, otóż odburzam się od jakiegoś czasu i mam takie pytania, żeby rozwiać moje wątpliwości.
Czy śmiało możemy powiedzieć, że podczas zaburzenia powinniśmy zwracać uwagę na czyny? Bo zauważyłem, że przez zaburzenie jestem przyzwyczajony do takiego rozmyślania, typu "czy kocham moją dziewczynę" tworząc tzw kłótnie między mną a moim zaburzeniem. Dobrze wiem, że sam fakt skoro mam anhedonię to znaczy, że kocham dziewczynę bardzo i to jest fakt podchodzący z intucji. Mam tak, że gdy jestem w domu, sam, nie widzimy się, to gdy rozmyślam o tym, no to mózg mój analizuję, jak powiem "czy ja ją kocham" i odpowiem "tak" no to dochodzi do analizy uczuć jak zareaguję, ale wiadomo, że gdy przychodzi odwrotne coś, czyli takie uczucie zakłopotania, lekkiej pustki to człowiek się stresuję i boi się że ją nie kocha.
Mam takie zmartwienia jak :
- czy ją kocham | choć wiem, że sam fakt posiadania zaburzenia świadczy o wielkiej miłości
- czy wytrzymam "czas" z którym żyje z odburzaniem
- czy przetrwam to wszystko i mój związek będzie dalej taki sam
- czy przez zaburzenie nie przestanę czuć już i zniszczę ten związek | choć zależy mi bardzo na tej dziewczynie.
Pytanie jest takie, jak się kierować takmi zachowaniami? Bo ja wpajam sobie, że podczas tego zaburzenia liczą się CZYNY, a nie to co w głowie. Zawsze gdy jestem z moją dziewczyną, czuje szczęście, że mi na niej zależy, że to mój skarb, że strasznie ciesze się że z nią jestem, a gdy wspominam sobie to co przeżyliśmy, to po prostu życia sobie nie wyobrażam. Jednak gdy się odburza człowiek, to trzeba wyjść z nałogu - nałogu rozmyślania. Jednak mój mózg ma takie coś w sobie i takie myśli mnie dopadają, że jeśli nie będę sobie zadawał pytań czy ją kocham czy nie, to przestanę kochać że zniszczę przez co w środku czuję taką burze mózgu. Teraz nie nakręcam się w ogóle, staram się to kontrolować, nie reaguję, "zabijam" tą nerwicę, ale mam prośbę czy ktoś mógłby mi napisać jakieś FAKTY które pozwolą mi być pewnym miłości i jakoś wytłumaczyć, że to co jest w głowie to tylko myśli i ta czasami "pustka" jest stworzona przez zaburzenie. Jak sobie radzić w takich sytuacjach? Zależy mi na związku, ale czasami te uczucia takiej lekkiej pustki są okropne i chciałbym też podkreślić że "wydaje mi się" że je tak czuję gdy jestem sam, gdy jestem z dziewczyną żyje tym co jest teraz i jest super. Zestresowałem się kiedyś takim komentarzem od kogoś, że dąże do zmian w rozumowaniu, przez co pojąłem, że nerwica może u mnie spowodwać brak miłości do dziewczyny - kiedy ja właśnie chcę kochać, chce być szczęśliwy, chce być z nią.
Ktoś mógłby coś polecić?
Czy śmiało możemy powiedzieć, że podczas zaburzenia powinniśmy zwracać uwagę na czyny? Bo zauważyłem, że przez zaburzenie jestem przyzwyczajony do takiego rozmyślania, typu "czy kocham moją dziewczynę" tworząc tzw kłótnie między mną a moim zaburzeniem. Dobrze wiem, że sam fakt skoro mam anhedonię to znaczy, że kocham dziewczynę bardzo i to jest fakt podchodzący z intucji. Mam tak, że gdy jestem w domu, sam, nie widzimy się, to gdy rozmyślam o tym, no to mózg mój analizuję, jak powiem "czy ja ją kocham" i odpowiem "tak" no to dochodzi do analizy uczuć jak zareaguję, ale wiadomo, że gdy przychodzi odwrotne coś, czyli takie uczucie zakłopotania, lekkiej pustki to człowiek się stresuję i boi się że ją nie kocha.
Mam takie zmartwienia jak :
- czy ją kocham | choć wiem, że sam fakt posiadania zaburzenia świadczy o wielkiej miłości
- czy wytrzymam "czas" z którym żyje z odburzaniem
- czy przetrwam to wszystko i mój związek będzie dalej taki sam
- czy przez zaburzenie nie przestanę czuć już i zniszczę ten związek | choć zależy mi bardzo na tej dziewczynie.
Pytanie jest takie, jak się kierować takmi zachowaniami? Bo ja wpajam sobie, że podczas tego zaburzenia liczą się CZYNY, a nie to co w głowie. Zawsze gdy jestem z moją dziewczyną, czuje szczęście, że mi na niej zależy, że to mój skarb, że strasznie ciesze się że z nią jestem, a gdy wspominam sobie to co przeżyliśmy, to po prostu życia sobie nie wyobrażam. Jednak gdy się odburza człowiek, to trzeba wyjść z nałogu - nałogu rozmyślania. Jednak mój mózg ma takie coś w sobie i takie myśli mnie dopadają, że jeśli nie będę sobie zadawał pytań czy ją kocham czy nie, to przestanę kochać że zniszczę przez co w środku czuję taką burze mózgu. Teraz nie nakręcam się w ogóle, staram się to kontrolować, nie reaguję, "zabijam" tą nerwicę, ale mam prośbę czy ktoś mógłby mi napisać jakieś FAKTY które pozwolą mi być pewnym miłości i jakoś wytłumaczyć, że to co jest w głowie to tylko myśli i ta czasami "pustka" jest stworzona przez zaburzenie. Jak sobie radzić w takich sytuacjach? Zależy mi na związku, ale czasami te uczucia takiej lekkiej pustki są okropne i chciałbym też podkreślić że "wydaje mi się" że je tak czuję gdy jestem sam, gdy jestem z dziewczyną żyje tym co jest teraz i jest super. Zestresowałem się kiedyś takim komentarzem od kogoś, że dąże do zmian w rozumowaniu, przez co pojąłem, że nerwica może u mnie spowodwać brak miłości do dziewczyny - kiedy ja właśnie chcę kochać, chce być szczęśliwy, chce być z nią.
Ktoś mógłby coś polecić?
- BruceWayne
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 360
- Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25
Podczepiam się pod temat bo i mnie strasznie to ostatnio męczy.
Z nerwicą/dd zmagam się od od lutego zeszłego roku. Zaczęło się od ataków paniki, lęku przed lękiem, depersonalizacją.
Lęki i depersonalizacja cały czas obecne ale ostatnio ustępują miejsca silnym stanom depresyjnym i opisywanym w paru miejscach na forum ROCD.
Winię za to trochę moją terapeutkę, która bardzo mocno "ciśnie" mnie pod kątem związku, szczęścia, miłości. Takie ma metody pracy, prowokuje.
Jak coś atakuje po raz setny naturalnym jest, że w końcu zasiewa różne wątpliwości. Tylko wzmacnia to moje rocd...
W Polsce o tym się nie mówi za dużo. Za granicą jednak o wiele więcej.
Moim kompedium wiedzy, które pewnie dobrze już znasz jest zanik-uczuc-strata-emocji-czy-ja-ja-jeg ... t6421.html
I ogólnie sporo wpisów na forum. Przymierzam się też do ponownego przesłuchania nagrań odnośnie anhedonii i depresji.
Dużo o tym ostatnio myślę, szukam. Jak na coś trafię na pewno będę się dzielił.
Trzymaj się.
Z nerwicą/dd zmagam się od od lutego zeszłego roku. Zaczęło się od ataków paniki, lęku przed lękiem, depersonalizacją.
Lęki i depersonalizacja cały czas obecne ale ostatnio ustępują miejsca silnym stanom depresyjnym i opisywanym w paru miejscach na forum ROCD.
Winię za to trochę moją terapeutkę, która bardzo mocno "ciśnie" mnie pod kątem związku, szczęścia, miłości. Takie ma metody pracy, prowokuje.
Jak coś atakuje po raz setny naturalnym jest, że w końcu zasiewa różne wątpliwości. Tylko wzmacnia to moje rocd...
W Polsce o tym się nie mówi za dużo. Za granicą jednak o wiele więcej.
Moim kompedium wiedzy, które pewnie dobrze już znasz jest zanik-uczuc-strata-emocji-czy-ja-ja-jeg ... t6421.html
I ogólnie sporo wpisów na forum. Przymierzam się też do ponownego przesłuchania nagrań odnośnie anhedonii i depresji.
Dużo o tym ostatnio myślę, szukam. Jak na coś trafię na pewno będę się dzielił.
Trzymaj się.
- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
Myślę, że czyny są jak najbardziej dobrym wskaźnikiem- z resztą ogólnie , nie tylko w nerwicy
Słowa i myśli są łatwe, czyny juz niekoniecznie. 
Jeśli ktoś się martwi i waha, że nie może w pełni czuć czegoś do partnera, to moim zdaniem objaw, że mu zależy i martwi się tym, że ma odcięcie od emocji. JEśli komuś generalnie nie zależy na drugim człowieku, to jest to po prostu stan naturalny i przestaje go to obchodzić- tak mi sie wydaje.


Jeśli ktoś się martwi i waha, że nie może w pełni czuć czegoś do partnera, to moim zdaniem objaw, że mu zależy i martwi się tym, że ma odcięcie od emocji. JEśli komuś generalnie nie zależy na drugim człowieku, to jest to po prostu stan naturalny i przestaje go to obchodzić- tak mi sie wydaje.

Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 30
- Rejestracja: 27 marca 2016, o 22:15
Ciasteczko, jak człowiekowi nie zależy, to nie dostaje przez tego zaburzenia, więc jak najbardziej to wszystko jest spowodowane zaburzeniem.
-- 20 kwietnia 2016, o 19:32 --
I chciałem się też zapytać, bo mam takie coś ze np dzisiaj zastanawiam się czy tęsknie za dziewczyną i czułem w sobie te zaburzenie jak mówi że niee, że przestałeś, że nie jest dla Ciebie ważna. Oglądnąlem nasze zdjęcia co niedawno robilismy i poczulem taką tęsknotę i to jaka ta dziewczyna jest kochana i ważna dla mnie, pózniej poczułem przypływ takiego uczucia że potrzebuje ją, że chce z nią żyć i tęsknie za nią, przed chwilą rozmawialiśmy przez telefon i też wszystko super mi się rozmawiało i czuję po prostu że jest dla mnei ważna straszna. Czy śmialo można powiedzieć, gdy mam te takie stany zamartwiania, zakłopotania to jest to efekt wywołany przez zaburzenie? Że np czuję tęsknote, wiem że kocham, potrzebuje ją ale jest czasem taki moment że zamartwiam się czy nie przestaje czuć tej tęsknoty, potrzeby. To tylko pokazuje, że te negatywne myśli i analizowanie to zaburzenia? + zauważyłem duży progress u mnie, że już mózg inaczej reaguje na te myśli i już nie przywiązuje je za takie ważne, zmienia mi się nawyk, tylko czasami właśnie jeszcze te pojedyncze takie zastanowienia mnie martwią i sobie człowiek analizuję czy aby nie serio coś się stało. Wczoraj sobie przypomnialem jaki bylem początkiem zaburzenia i sobie przypomnailem ze moje zastanowienia byly podobne jak teraz od czasu do czasu gdy napięcie mi że tak powiem zwiększa się mocno przez np obowiązki i szkołę , ale do rzeczy doszedlem do wniosku ze wtedy tez tak sie zastanawialem, a pozniej znowu bylo super. Więc może mi ktoś powiedzieć czy te czasami takie "analizowania" to tylko efekt zaburzenia? Bo na prawdę strasznie zależy mi na dziewczynie, kocham ją, chce żeby było najlepiej, ale gdy przychodzą te myśli to czasem zastanawiam się czy zignorować to czy się nie zastanowić, ale wtedy mówie sobie że kocham dziewczynę, że to mój największy skarb i wtedy za np 15-20 minut mam przypływ tych emocji ŻE CZUJĘ WSZYSTKO, właśnie tą miłość,potrzebę i tęsknotę, a na spotkaniach zawsze zachowuję się tak jak dawniej nic sie nie zmienilo bo po prostu POTRZEBUJĘ tego uczucia i nie wyobrażam sobie innego traktowania mojej dziewczyny.
-- 20 kwietnia 2016, o 19:32 --
I chciałem się też zapytać, bo mam takie coś ze np dzisiaj zastanawiam się czy tęsknie za dziewczyną i czułem w sobie te zaburzenie jak mówi że niee, że przestałeś, że nie jest dla Ciebie ważna. Oglądnąlem nasze zdjęcia co niedawno robilismy i poczulem taką tęsknotę i to jaka ta dziewczyna jest kochana i ważna dla mnie, pózniej poczułem przypływ takiego uczucia że potrzebuje ją, że chce z nią żyć i tęsknie za nią, przed chwilą rozmawialiśmy przez telefon i też wszystko super mi się rozmawiało i czuję po prostu że jest dla mnei ważna straszna. Czy śmialo można powiedzieć, gdy mam te takie stany zamartwiania, zakłopotania to jest to efekt wywołany przez zaburzenie? Że np czuję tęsknote, wiem że kocham, potrzebuje ją ale jest czasem taki moment że zamartwiam się czy nie przestaje czuć tej tęsknoty, potrzeby. To tylko pokazuje, że te negatywne myśli i analizowanie to zaburzenia? + zauważyłem duży progress u mnie, że już mózg inaczej reaguje na te myśli i już nie przywiązuje je za takie ważne, zmienia mi się nawyk, tylko czasami właśnie jeszcze te pojedyncze takie zastanowienia mnie martwią i sobie człowiek analizuję czy aby nie serio coś się stało. Wczoraj sobie przypomnialem jaki bylem początkiem zaburzenia i sobie przypomnailem ze moje zastanowienia byly podobne jak teraz od czasu do czasu gdy napięcie mi że tak powiem zwiększa się mocno przez np obowiązki i szkołę , ale do rzeczy doszedlem do wniosku ze wtedy tez tak sie zastanawialem, a pozniej znowu bylo super. Więc może mi ktoś powiedzieć czy te czasami takie "analizowania" to tylko efekt zaburzenia? Bo na prawdę strasznie zależy mi na dziewczynie, kocham ją, chce żeby było najlepiej, ale gdy przychodzą te myśli to czasem zastanawiam się czy zignorować to czy się nie zastanowić, ale wtedy mówie sobie że kocham dziewczynę, że to mój największy skarb i wtedy za np 15-20 minut mam przypływ tych emocji ŻE CZUJĘ WSZYSTKO, właśnie tą miłość,potrzebę i tęsknotę, a na spotkaniach zawsze zachowuję się tak jak dawniej nic sie nie zmienilo bo po prostu POTRZEBUJĘ tego uczucia i nie wyobrażam sobie innego traktowania mojej dziewczyny.
Ostatnio zmieniony 20 kwietnia 2016, o 17:54 przez biggie123, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 436
- Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30
Tez sie mecze z tym tematem. Wydaje mi sie, ze mimo, iż to tak strasznie meczy, a my wciąż trwamy to wlasnie znak, ze kochamy. Jak pisze Ciasteczko inaczej byśmy po prostu przeszli obok tego obojętnie.
Mysle, ze uczucia nie mogą wyparować od tak sobie z dnia na dzien, to jest pewnie jakis proces, np. Spowodowany kłótniami z partnerem. U mnie nic takiego nie było. Jednego dnia myślałam "BoZe jaka ja jestem szczęśliwa", a kolejnego juz "sralam" po gaciach.
I jeszcze w tych krytycznych momentach przypominam sobie jak np. Uczucia wracają, a ja wtedy mysle "BoZe, one cały czas we mnie sa mimo tej analizy i leku" i postanawiam, ze juz nie dam sie zrobic w konia (w rezultacie sie daje;)
Moim największym marzeniem jest wlasnie zanik tych okropnych stanów, a reszta jest całkowicie w moich rękach
Mysle, ze uczucia nie mogą wyparować od tak sobie z dnia na dzien, to jest pewnie jakis proces, np. Spowodowany kłótniami z partnerem. U mnie nic takiego nie było. Jednego dnia myślałam "BoZe jaka ja jestem szczęśliwa", a kolejnego juz "sralam" po gaciach.
I jeszcze w tych krytycznych momentach przypominam sobie jak np. Uczucia wracają, a ja wtedy mysle "BoZe, one cały czas we mnie sa mimo tej analizy i leku" i postanawiam, ze juz nie dam sie zrobic w konia (w rezultacie sie daje;)
Moim największym marzeniem jest wlasnie zanik tych okropnych stanów, a reszta jest całkowicie w moich rękach

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 52
- Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26
Z tymi kłótniami to wcale tak nie jest
Są pary, które kłócą się ciągle, a są takie, które nie kłócą się wcale. I te pierwsze wcale się mniej nie kochają
Powiem Wam, że wszyscy zakochani przechodzą przez procesy często dla nas niezrozumiałe. Ale trzeba w tym wszystkim umieć odnaleźć siebie
Ja z moją dziewczyną w ogóle nie mamy charakterów do kłótni. Ona to już w ogóle, kiedyś jej powiedziałem, że mogłaby wychodzić częściej sama z inicjatywą i widziałem jej szklane oczy to poczułem się najgorzej na świecie, że przeze mnie ona zaraz będzie płakać. Ja ogólnie dla reszty świata potrafię być wybuchowy i łatwo się wk...
Ale nie dla niej, zawsze marzyłem o związku pełnym delikatności, bez sporów, oczywiście nerwiczka swoje mówi, przecież się nie kłócicie, nie jesteście prawdziwym związkiem xD Te myśli zawsze, zawsze mają "ALE" i one Was i mnie zmuszają do refleksji. A po co się nad tym zastanawiać? Czyż na spontanie nie jesteście szczęśliwi? Musimy w siebie uwierzyć i w moc naszych gorących uczuć do partnerów
Gdybyśmy serio odczuwali takie stany, a nie tylko się ich obawiali, to byłoby to wszystko nam obojętne! A ja znam wiele dziewczyn, które np. gdy nie otrzymają wiadomości od swojego chłopaka przez godzinę to już mówią, że ich zostawią, wpadają w panikę. Smiałem się kiedyś dopóki sam nie poznałem siły miłości, haha
Ale to właśnie ta siła sprawia, że chce mi się żyć, bo mam dla kogo
Żeby jednak uzyskać zdrową miłość, taką po prostu- miłość to trzeba się pozbyć lęku. Od dziecka bałem się pszczół i co Wam powiem? Nigdy pszczoła mi nic nie zrobiła. Tylko w mojej głowie miałem myśli, że ląduję w szpitalu i jeszcze sam sobie wmówiłem alergię! Wychodzi na to, że mam "nerwicę" od zawsze, a w lato powinienem zamykać się w domu. Nic bardziej mylnego, zawsze w lato przemierzam setki kilometrów na rowerku, opalam się w ogródku pełnym kwiatów gdzie jest mnóstwo trzmieli. Robię, to co lubię. Teraz wiem, że lubię, a nawet uwielbiam spędzać czas z moją dziewczyną i nie dam głupim iluzjom popsuć mi tych wspaniałych chwil. Strach przeminie, a ja za parę miesięcy będę cudownie wspominać nasze momenty nawet z tego nerwicowego czasu, byliśmy na Pałacu Kultury, byliśmy na super imprezie, na wspaniałym spacerze etc etc. Sam jeszcze mam lęki, że coś tu nie wyjdzie, że jak za dużo czasu razem to się znudzimy ale to gówno prawda, bo ją kocham, czy rodzice mi się znudzili, mieszkam z nimi 18 lat?
Nie ma opcji, zniszczcie lęk, bo to cholerstwo jest przyczyną tego, że tylko hamujecie realizację swoich marzeń!!! Oczywiście z Waszymi partnerami, gdzie oni sami są spełnieniem największego z naszych marzeń, bo nam tak na nich zależy!!!








- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
Ja myślę, że to jest odpowiedź na wszystkie wątpliwości.biggie123 pisze:strasznie zależy mi na dziewczynie, kocham ją, chce żeby było najlepiej, ale gdy przychodzą te myśli to czasem zastanawiam się czy zignorować to czy się nie zastanowić, ale wtedy mówie sobie że kocham dziewczynę, że to mój największy skarb i wtedy za np 15-20 minut mam przypływ tych emocji ŻE CZUJĘ WSZYSTKO, właśnie tą miłość,potrzebę i tęsknotę, a na spotkaniach zawsze zachowuję się tak jak dawniej nic sie nie zmienilo bo po prostu POTRZEBUJĘ tego uczucia i nie wyobrażam sobie innego traktowania mojej dziewczyny.

Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 52
- Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26
No i przyszedł moment, że dałem się złamać tym myślom kiedy wszystko było na dobrej drodze. Wczoraj miałem taki wspaniały wieczór z dziewczyną, jej, brak mi słów na opisanie tego jacy byliśmy oboje szczęśliwi. Powiem tyle, ze niech te złe myśli mi rujnuja życie ale dla takich momentów jakie mam z dziewczyną warto żyć. No i przez całą podróż do domu byłem tak szczęśliwy, że nawet przez moment nie podeszly do mnie te złe myśli, bo z miejsca je wysmiewalem, byłem cholernie szczęśliwy. Aż dziś rano wszedłem w analizę. Pojawiła się myśl, że wszystko, całą miłość sobie wmowilem, a tak naprawdę to chcę ją skrzywdzić, chce być sam, nie mieć tego niby "zmartwienia". Ku**a mać! Momentalnie się rozplakalem, przez godzinę analizowalem i szukałem haczykow na tę myśl. Przypomniało mi się, co mówił psycholog, że pewnie uczucia wygasły, przeszły w tryb "kanapowy" no i jednym z postów, że nerwica to konflikt wewnętrzny, gdzie robimy coś z konieczności, a tego nie lubimy no i cały dzień walka. Jak to tego nie lubię? Całe życie marzyłem o takiej osobie, nie wyobrażam sobie bez niej teraz życia, to tak jak kiedyś jadłem jajecznicę bez keczupu i jak raz spróbowałem z keczupem to już nie lubię suchej. Nie chcę życia singla, bo jest puste, bezwartosciowe, smutne i nie ma logo przytulić, pocałować w szyję czy zrobić masę innych rzeczy, które mam dzięki mojej dziewczynie, mam miłość, dobro, wsparcie, skąd się mi biorą myśli, które neguja jedyna rzecz, na której naprawdę mi zależy? Mam źle podejście, bo każda myśl chce zniszczyć, ponizyc, a ona i tak wraca. Chodzi i tyka jak zegar, ogarnia mnie przerażenie i płaczę jak tylko pomyślę, że ją stracę. Stałem się dla niej nahalny, pisze do niej ciągle, ale akurat my się sobą nie znudzimy, oboje uwielbiamy czas razem, a w cztery oczy mamy go mało. Zobaczcie sobie dwa posty, mój wcześniejszy, gdy nie byłem ogarnięty lękiem i teraz gdy mnie naszedł. Wychodzę od tego, że ją cholernie kocham i chcę z nią być. Wiem, że jest cudowna, ale ciągle mam w głowie głos, że nie jestem szczęśliwy, a jak mam k... Być jak mam w głowie takie myśli, które w nią uderzają? Wczoraj mi raz blysnelo, że jest "suka" to mnie tak uklulo serce i momentalnie rozbolala głowa. Przecież to za nic w świecie nie odzwierciedla kim jestem i co myślę! Staram się sobie wytłumaczyć, że to czyny świadczą o mnie i te myśli, które przekuwam w rzeczywistość, to ja kreuje swój świat. A wtedy myśl, że ja sobie to wmawiam. Ciągle jestem w defensywie poza paroma przeswitami ale pocieszeniem jest to, ze sa dłuższe. Wytrzymałem trzy dni bez żadnego pogorszenia nastroju, a wcześniej był to zazwyczaj jeden. Największe przerażenie mnie łapie gdy wyobrażam sobie jak mówię o tym znajomym, którzy by powiedzieli żebym ją zostawił, ze skoro masz to w głowie to pewnie tak myślisz serio. Jeśli tak to jestem największym skur... Na świecie. Niesamowite jaki figiel urządził mi mózg w najlepszym czasie mojego życia. Wal się mózgu. Najchętniej to bym go wyłączył do podstawowych funkcji i kierował się głosem serca, ono chociaż wie czego ja chcę naprawdę.
-
- Świeżak na forum
- Posty: 9
- Rejestracja: 18 marca 2016, o 15:19
Myślę, że takie myślenie trzeba traktować jak po.prostu kolejny objaw. A z tymi objawami tak jest, że są dopóki zwracamy na nie uwagę. I racja, że liczy się to co się robi, a nie to o czym myślimy. Wiec skoro czujesz szczęście będąc obok niej, to reszta to zwykłe wkrętki. Znam to z autopsji, tylko ze nie chodzi akurat o związek. Przykładowa sytuacja: śmiejemy się ze znajomymi, autentycznie czuje szczęście z tego co akurat robie. Ale wracając do domu nachodzi mnie myśl czy ja serio byłam szczęśliwa czy mi się wydawało. I to jest natret, kolejny objaw. I minęło:)
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 436
- Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30
Damian, no nie rób jaj! Zobacz co pisałeś do mnie kilka dni temu
to kolejny nerwicowy wkręt - przerabiałam to. A z tym konfliktem wewnętrznym wymyśliłeś - myślisz, ze Ci, którzy maja mysli mordercze to naprawde chcą zabić i to jest ich konflikt wewnętrzny? Zapewniam Cie, ze nie. I te wszystkie "a moze podświadomie nie kocham, nie jestem szczęśliwa" to wg mojej psycholożki, do której kiedys chodziłam najwygodniejsza wymówka nerwicowcow, która powoduje, ze wciąż w tym jesteśmy. Pamiętaj, ze to sa tylko mysli, ja sama uczę sie tego codziennie. Uwierz, ze jest o co walczyć
jak sie czujesz jak to mija? Ja jak w niebie i za nic w swiecie nie zrezygnuje
ja tez wczoraj miałam głupia myśl dotycząca mojego synka. Patrzyłam na niego i nagle w głowie "zdechnij" to jest hardkor, ale mysle sobie "nie tym razem, ja z własnej woli NIGDY bym tak nie pomyślała, bo za tego Malucha oddałabym dwie życia, a jest z Nami dopiero dwa miesiące".
Głowa do góry



Głowa do góry

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 52
- Rejestracja: 15 kwietnia 2016, o 14:26
Dobrze, że możemy się wzajemnie wspierać
Dzięki za odpowiedź, nachodzą mnie jeszcze falowe ataki paniki zwłaszcza dziś rano po jednym komentarzu, w którym koleś powiedział to samo co moja p. psycholog "wypaliły się uczucia, a teraz Ci jej po prostu żal". Hehe, g... prawda. Wziąłem się za siebie i patrzę na to, jak na mnie te myśli wpływają. Właśnie to jest to czego się obawiam. Normalny człowiek, który nie zna mojej sytuacji gdybym mu powiedział o tym to by mnie skwitował, że podświadomie chcę ją rzucić i pewnie uczucie się skończyło. Ale uwaga, idę do sedna. Jedyne przełożenie tych myśli w rzeczywistości jest takie, że robię dokładnie odwrotnie! Z tym, że teraz nieco bardziej obsesyjnie, bo czuję się tak jakbym musiał bronić swoich uczuć przed jakimś głosem. Ale ten głos jedyne co robi to przyciska mnie w jakimś momencie, a ja zazwyczaj uspokajam się po skontaktowaniu się z moją dziewczyną. No i przy niej jestem szczęśliwy jak cholera, tak naturalnie, wtedy to coś nie ma czasu zaatakować bo jestem zbyt zaabsorbowany. Te myśli w żadnym wypadku nie doprowadzą mnie do tego, że ja naprawdę zacznę tak myśleć i teraz to dziękuję nerwicy, że zaatakowała na początku tak mocnym kalibrem jak "zabijanie". Tak naprawdę ta myśl się utrzymywała, bo się jej bałem. Jedyne co robiłem po myślach to stałe zaprzeczanie. Może one właśnie po to są?
Chcą utwierdzić moją miłość, zmusiły mnie do tak dogłębnej analizy związku, w którym wszystko jest idealnie! Przekuły mnie przede wszystkim z większej radości, że to właśnie ONA konkretnie jest ze mną. Jak tylko rano się uporałem z myślami uznając je za coś, co chce wymóc na mojej świadomości stan budowania tego bezpieczeństwa, wszystko wróciło. Najbardziej, niemal od razu, ożywają wspomnienia. Zakwitają i nabierają kolorów, strach znika. Jak tylko skończę z maturami i będziemy mogli widywać się częściej, wyskoczymy do Rzymu, spędzimy ze sobą naprawdę konkretny czas, to już bez tych myśli prosta droga przede mną. Kocham ją i chcę z nią być, oprócz tego, że łączy nas uczucie to ona jako osoba jest po prostu fenomenalna, czuję się tak, jakbym nikogo więcej nie potrzebował, choć no jednak znajomi też się przydadzą na wypadek gdybym kiedyś, po 10 latach związku uznał, że jednak obejrzenie tysięcznego filmu z tą samą osobą może być ciut nudne, może skoczyłbym gdzieś na piwko
Ja naturalnie jestem kochającym facetem i jestem szczęśliwy już z samego faktu, że mam moją dziewczynę i mogę ją darzyć tym uczuciem
Chyba wracam na dobrą ścieżkę, już naprawdę nie wiem jak te myśli mogłyby mnie zagiąć. Ciągle tylko czuję z tyłu to "wmawianie sobie" choć nie da się wmówić sobie uczucia, które jest i które było przed nerwicą. Po prostu zbyt duży ze mnie panikarz chyba 





-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 30
- Rejestracja: 27 marca 2016, o 22:15
U mnie ogólnie jest dobrze, tylko mam problem z jednym, że czasem sobie myślę o mojej dziewczynie i czasem ta "małpka" mówi jakieś obrazliwe rzeczy o mojej dziewczynie i mnie to irytuję, że tak powiem. Mówię sobie że moja dziewczyna jest wspaniała i kochana ale słyszę taki jakby głos małpki która ją obraża, jak pozbyć się tego? Bo ja wiem że to nie moje słowa i myśli, tylko irytuję mnie trochę że takie coś w głowie mojej jest
- schanis22
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 2199
- Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28
Witaj nie musisz się tego pozbywać ale właśnie to co robisz dialog wewnętrzny myśli swoje a Ty wiesz swoje prowadzi do tego , że te myśli nie chciane przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 30
- Rejestracja: 27 marca 2016, o 22:15
Ja ogólnie bardzo duże postępy robie z tym że najbardziej mnie dręczy gdy ta nerwica trochę wraca jak mnie demotywuje że "odburzasz się odburzasz i to dalej jest" i od razu mnie to lekko demotywuje i robia mi sie natretne myśli typu "a moze nie ma sensu tego ciagnac i bede tkwil w tym i zepsuje zwiazek, pewnie juz zepsulem, jest zle miedzy nami, moze nie ma sensu moze jestem za slaby", kiedy to widze ze nie zmienilo nic sie tak patrząc rzczywistym okiem na moj związek, dziewczyna dalej mnie kocha, ja staram sie calym sercem, wszystko tak inaczej sie patrzy na to okiem przez to zaburzenie, jesteśmy bardziej chyba wyczuleni na slowa i rzeczy, ktore normalnie bysmy olali w niepamieć, czy powyzsze rzeczy typu wlasnie takie uczucie napięcia i demotywacji od odburzania (olalem te mysli i jest dobrze nie reagowalem na nie, tak samo na te natretne mysli o zwiazku, powiedzialem sobie ze kocham dziewczyne i nie odpuszcze nigdy). Czy powyzsze rzeczy to jest też forma tej iluzji, bo np wiem ze to zastanawianie sie czy sie kocha to byla iluzja, bo ostatnio te emocje tak wrocily do mnie momentalnie czulem tesknote, milosc i taka potrzebe kochania. Oczywiscie czuje ja codziennie, ale wtedy to czulem taka prawdziwą taką mocną niz kiedykolwiek. Czy jeśli konsekwentnei bede olewal te natretne mysli i żyl "rzeczywistym zyciem" a nie tym co sie dzieje w mojej glowie i co napięcie powoduje czyli czasami lęk czy stres to będzie dobrze? Bo najbardziej martwie sie czasem tylko jak mi ta "małpka" mówi że czy jest sens pchania tego dalej, a ja po prostu az potrzebuje tego, bo wiąże z dziewczynom przyszlosc i nie poradzilbym sobie bez niej. Ktoś coś poradzi? Jestem pewny swoich uczuć i milosci, chce po prostu zebym juz nie czul zamartwień tym co bedzie z moim zwiazkiem i czy to ma sens (kiedy w sercu wiem ze ma sens). Tez moge dodać że w czynach zachowuje sie tak jak zachowywalem sie od poczatku zwiazku, nic sie nie zmienilo, nawet przy najwiekszych nerwicach kiedy jeszcze nie wiedzialem co mi jest to kochalem tak samo i robilem to samo.