Hej, woraj miąłem skukces i w sumie wróciłem do mieszkania uspokojony, zrobiłem wpis na tych sukcesach. Natomiast dzisiaj doznałem porażki.
Zadzwoniłem do znajomego, rzeby zaprosić go jutro na spotkanie w pubie, a on na to to może do nas dziś wpadniesz. No wiec mając do wyboru siedzenie w internecie stwierdzenłem ze pojade do nich, tak żeby pobyc bardziej w realu. Sa to tacy moi starzy znajomi, z nami ich dosyc długo ale widuje sie z nimi rzedko moze raz na miesiac, albo połtora. To jest takie malżenistwo, kiedys razem duzo chodziliśmy po imprezach no i oni lepiej sie poznali i pobrali.
Nie wiem jaki jest tego powód ale jak do nich jade to zawsze mam nasline objawy nerwicy. No chciałem przezywciezyć te leki pomysleć sobie, ze tym razem może bedzie dobrze. No powiedziałem ze przyjadę, chociaz mialem bardziej ochote na zakupy w sklepie.
No i sie zaczelo wychodze z mieszkania juz odczuwam skok napiecia, pozniej jade na stacje beznynowa tam tez mocna napiecia w czasie tankowania paliwa, pożniej droga do nich 15 km przez miasto.
Cały czas objawy sie nienasilały. Mysalem sobie byle tylko do nich wejsc do domu to zaczniemy rozmawiac i mi minie. Wchodzę, na poczatku wesolo sa tematy bo dlugo sie nie widzilsmy, ale 5 minut później juz pojawiy sie objawy. Ciężko sie skupic na rozmowie i gadać o pierdolach kiesdy sie to czuje. Takie mocne napiecie, rodzaj spiecia. Po prostu chciałbym wyjść ale nie ma jak dopiero co przyszedłem. Później to potworne napięcie spada i daje sie jakos normalnie rozmawiać, troche sie uspokajam, ale jestem wystraszony tym co przeżyłem. Rozmawiamy jak dla mnie o pierdoalach o tefefonach komórkowych, i tego typu rzeczach, chociaż tak naprwde wcale mnie to nie interesuje bo jestem skuiony bardziej na objawach. W koncu okolo połnocy wychodzę od nich i ogranie mnie druga fala spiecia, takiego wywolenego tym co przezylem ze to bylo takie mocne. Jak z nimi rozmawialem to tez myslalem ze po czyms takim to trzeba bedze benzo zażyć na noc ( normalnie nie zazywam wysztko biore na klate). Wracam samochodem i jestem roztelepany, nie moge sie doczekac az wrocie do mieszkania. Czerwone swiata trwaja wiecznosc. W sumie wrocilem i jestem mocno niespokojny.
Chciałem zapytac czy ktos moze powiedzieć dlaczego przezywam takie mocne objawy kiedy jadę na spotkanie do swoich starych znajomych?
Moze za rzadko sie z nimi widuje, problem jest jednak taki ze to jest 15 km samochodem w jedna strone. Wiec ciężko zrobic z tego coś powszedniego bo sporo kasy poszloby na benzyne. Pamiętacie że kiedyś pisalem o tym rozmowach z parkingowym teraz jedze do niego, ale
czlowiek stał mi sie bliski widuje do co 3 dzien, i już nie mam takich napieć jak kiedyś. Z tymi znajomymi widuje sie bardzo rzadko, przez odeglosc
no i że zoganiziwalem sobie życie tutaj w pobliżu. Dodam że kiedys spotkania u nich działały odwrotnie - uspokajały mnie. Wracałem samochodem
taki rozmazoyny, zasłuchany w radio i uspokojony. Teraz sie to odmieniło.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
spotkanie ze znajmymi
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 1255
- Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03
No widac Wieslaw ze masz po prostu takie klopoty z ludzmi, jakos te wizyty cie drecza, jak ni etu to przy innych, mysle ze to musi by cwynik jakis obaw o stres z tym zwiazany, ze cos sie nie uda powiedziec jak trzeba, czy ze sie zle wypadnie. Uwazam ze na pewno sam bys doszedl do tego jak jest a nawet mysle ze ty sam najlepiej wiesz czemu sie bales.
Albo byc moze sama obawa ze objawy przyjda podczas spotkania wywoluje je. Tak tez moze byc, ze gdzies w srodku martwisz sie ze objawy przyjda i jakie stam sie pojawiaja na poczatku a ty potem dalej to rozkrecasz.
Albo byc moze sama obawa ze objawy przyjda podczas spotkania wywoluje je. Tak tez moze byc, ze gdzies w srodku martwisz sie ze objawy przyjda i jakie stam sie pojawiaja na poczatku a ty potem dalej to rozkrecasz.
- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
Też mi się tak wydaje, że to strach przed objawami. Brak zaufania do samego siebie.Aneta pisze: Albo byc moze sama obawa ze objawy przyjda podczas spotkania wywoluje je. Tak tez moze byc, ze gdzies w srodku martwisz sie ze objawy przyjda i jakie stam sie pojawiaja na poczatku a ty potem dalej to rozkrecasz.
Myślę też, że jak się za dużo siedzi w domu, to nawet taka rzecz jak spotkanie ze znajomymi może być przerażająca podświadomie (mimo że nie zauważasz tego świadomie i na "powierzchni" jesteś spokojny), bo jest to odmienna sytuacja niż na co dzień, wyjście z "bezpiecznej" rutyny. Poza tym w interakcji z innymi ludźmi nie da się za bardzo przewidzieć i zaplanować wszystkiego co się zdarzy. Wydaje mi się, że ta niepewność w połączeniu z odmianą już wystarczy.
Jeśli zaś chodzi o radę, to jedyne co mi przychodzi do głowy, to zaprosić ich do siebie, jeśli by ci to odpowiadało.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
