
Polozylam sie spac ale nie moglam zasnac bo czulam ze serce mi bardzo bije, z kazda godzina czulam sie coraz dziwniej bo serca nadal walilo, mnie zrobilo sie cieplo jakis dziwnie i zaczelam czuc mrowienie w rekach. I okolo 3 w nocy poczulam ze serce bije coraz szybciej, dostalam jakby krotkiego oddechu i szybko wstalam i poczulam wielki lęk ze to zawal i umieram. Wszystko potoczylo sie blyskawicznie, serce czulam w skroniach, dusilo mnie im bardziej probowalam oddychac tym mniej czulam powietrza, dretwialy mi rece i nogi, czulam ze pali mni eklatka piersiowa, cala sie na glowie spocilam. Poszlam do mamy, mama zadzwonila po pogotowie ale po 2 godzinach nie przyjechali.... a mi troche to przeszlo wiec odwolalysmy.
Od tego sie zaczelo i od tamtego momentu czuje ze cos jest nie tak. Na drugi dzien doznalam do tego wszystkiego uczucia ze chyba snie a wszystko co widze to tylko moje wyobrazenie, jakbym snila albo byla w jakims filmie. Tego dnia byla znowu powtorka z tego ataku i poszlam do lekarza, na poczatku osluchala mnie i zrobili ekg od reki i doktor powiedziala ze to nie zawal na pewno i prawdopodobnie od nerw. Powiedziala jej co sie stalo to sie zdziwila ze od tego moglam dostac ataku...
Przez miesiac przeszlam wszystkie badania i nie znaleziono nic co mogloby mi odpowiadac za moj stan. A moj stan jest taki ze ciagle czuje niepokoj ale nie jest to silny lek taki silny lek mam tylko przy napadach. Ale caly czas czuje niepokoj, mam odruchy wymiotne, serc mi nagle bez powodu przyspiesza, kupilam cisnieniomierz i ciagle mam duze wyniki ale lekarka mowi ze nie da mi proszkow bo to od nerw jest bo serce mam zdrowe i sa momenty ze cisnienie i puls mam dobry.
Serce mi dziwnie momentami wibruje, dusznosci mam piecze mnie w klatce, dretwieje jezyk albo mam kluche w gardle. Jestem tym bardzo zmeczona bo te objawy trwaja caly czas. Coraz mniej wychodze, siedze tylko w domu albo jestem u jaki slekarzy na ktorych wydaje mnostwo pieniedzy.
Znalazlam dzis tu na forum opis jak powstaje nerwica i dalo mi to do myslenia, ze moglam ze strachu sama wpedzic sie w nerwice ale nie wiem czy dobrze mysle. Lekarka powiedziala ze wtedy po jedzeniu moglam miec duzy puls, czyli lęk mogl wystapic z powodu tego ze zaczelam bac sie tego pulsu i dostalam od tego paniki??
Prosze o rady co myslicie czy terapi ami pomoze? Czy tu jest potrzebny jakis konrektny terapeuta? Czy mam isc do psychiatry? Moze Pan psycholog cos doradzi?
-- 8 grudnia 2013, o 20:46 --
I do tego oczywiscie ciagle mam lekkie uczucie ze wszystko jest nieprawdziwe dziwne jakies odlegle, trudno to opisac. Znalazlam ze to moze byc odrealnienie od lęku chociaz tyle. bo myslalam ze moze serce mi cos w glowie uszkodzilo.