Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moja historia + prośba o nakierowanie mnie na odpowiednią drogę

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Nervusek
Nowy Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 9 lipca 2024, o 09:12

9 lipca 2024, o 11:09

Cześć, chciałem podzielić się z wami moją historią oraz poprosić o pomoc w dalszym wychodzeniu z nerwicy

Trochę progresu zrobiłem więc dam parę skutecznych rad od siebie

Długo zastanawiałem się czy napisać ten post czy nie, ale mam nadzieję że nikt mnie tutaj nie będzie szmacił tak jak w realnym życiu bo wiecie przez co przechodzę i jakie to trudne

Mam 26 lat
W nerwicę wpadłem w styczniu 2022 roku, w bardzo głupi sposób i nie mogę sobie tego wybaczyć

I zaznaczam że byłem naprawdę pewną siebie osobą, czy to jak zdawałem egzamin na prawo jazdy to się nie stresowałem ani trochę, czy to jak biłem się na ulicy bo goście mnie zaatakowali czy to chodzenie po wysokich budynkach
Wszelkie stresujące sytuacje dla przeciętnego Kowalskiego były dla mnie dziwne bo zawsze wierzyłem że jest coś we wszechświecie co nie pozwoli mi stać się coś złego... wiem to brzmi jak jakiś czubek ale naprawdę w to wierzyłem i zupełnie nic a nic mnie nie stresowało, ciągle ze wszystkiego żartowałem nawet jak spotykało mnie coś złego

Naprawdę byłem w stanie wszystko, przez co wiem że wpaść w nerwicę może każdy bez znaczenia jak mocno silny psychicznie jesteś

Tego dnia pokłóciłem się z partnerką, postanowiłem pograć na komputerze
Grałem kilka godzin siedząc w jednej pozycji, w dodatku była noc
Przegrałem mecz i dodatkowo się zdenerwowałem, wstałem z krzesła i zaczęło mnie kłuć coś w klatce piersiowej
Jeszcze wtedy nie bałem się aż tak, logika podpowiadała mi że trzeba jakoś zareagować ale paniką nigdy nie reagowałem
Chciałem zadzwonić do partnerki ale nie dało się zadzwonić... uznałem że mnie zablokowała i zacząłem się wtedy denerwować mocno, wtedy trochę serce przyspieszyło
Udałem się do pokoju mamy, spała akurat
Powiedziałem że mnie kłuje w klatce piersiowej
Zaczęła tak bardzo panikować i krzyczeć co chwile "O Jezu" że serce zaczęło mi tak szybko bić że nie jestem w stanie tego opisać, kazałem zadzwonić po pogotowie, a matka że najpierw kuchnie posprząta... jeszcze bardziej się zacząłem bać
W końcu zadzwoniła i przyjechali, do tego czasu trochę się uspokoiłem bo się położyłem, miałem nawet mówić żeby ich odwołać.
Zmierzyli mi ciśnienie i wtedy miałem 180 (jak już się uspokoiłem więc nie chce wiedzieć ile miałem w czasie kłótni z nią żeby zadzwoniła)

Pojechałem na sor, co ciekawe żadnych badań nie miałem, dali mi tylko zastrzyk w pupę i jakieś tabletki, prawdopodobnie od ciśnienia chociaż nie wiem, na pewno czułem się po nich dziwnie
Na sorze poprosiłem pielęgniarkę czy mogę zadzwonić od niej do partnerki... okazało się że wcale mnie nie zablokowała, po prostu dzwoniłem na stary nieaktywny numer... prawdopodobnie nawet na sor bym nie pojechał gdybym wtedy zadzwonił na aktywny numer bo by mnie uspokoiła
Poznałem też tam jednego śmiesznego pana który chciał uciec od żony i się napić więc się napił z kolegami i powiedział że się źle czuje więc go przyjęli na sor haha, a w międzyczasie starał się jakoś wyjść niepostrzeżenie do toalety aby zapalić papierosa, ale pani patrząca na kamery mu to uniemożliwiała

Wracając, kolejnego dnia wszystko wróciło do normy, normalnie wyszedłem i wróciłem do domu ze szpitala chociaż to trochę daleko. Trochę nie jestem zadowolony z perspektywy czasu bo nie powiedzieli mi co się stało ani co mi podawali, gdzieś na kartce napisane ale szkoda że w rozmowie nic nie informowali, ale cóż to jeszcze nie powód do nerwicy

No i tu się zaczyna moja przygoda z nerwicą
Moja matka zaczęła mnie ciągle straszyć że pewnie mam jakieś problemy z sercem, mówiła że to przez komputer, picie coca coli, jedzenie batonów chipsów a nawet... bananów bo gdzieś tak wyczytała
Codziennie mi to powtarzała, zapisałem się do kardiologa ale nawet prywatnie dopiero termin był na miesiąc do przodu
W końcu poszedłem na wizytę ale pełno stresu i nerwów miałem przez ten czas przez matkę
Kardiolog nie zrobił mi echo ani testu wysiłkowego tak jak się umawialiśmy, ekg zrobił i powiedział że ze mną wszystko w porządku

Wkurzyłem się trochę ale nic nie mogłem zrobić ale przyjąłem to jakoś do wiadomości

Matka więc kazała mi iść do rodzinnego po skierowanie do innego kardiologa bo być może jednak coś mi jest bo echo nie było robione

I nie zrozumcie mnie w tym momencie źle, ja mając tyle lat zdawałem sobie sprawę że nie musi to być prawda, ale ona mi to powtarzała tyle razy dziennie że ja nie dawałem rady i mózg mi ciągle o tym myślał że może jednak coś jest nie tak, bo co jeśli?

Poszedłem do rodzinnego, ten od razu powiedział że jest przekonany że to nerwica ale dla pewności dał mi skierowania na badania krwi + do kardiologa + do neurologa + do psychiatry

I tak, w badaniach mi wyszło że mam za dużo żelaza i wapna, żelaza to nawet dużo za dużo bo 295 a norma do 150, a wapna lekko za dużo
Powiedział że za mało wody pije i jak zacznę więcej to będę miał w normie, być może to było to bo potem gdy więcej piłem to w badaniach mi spadało, ostatnio miałem 180 więc już w porządku prawie
Neurolog nie stwierdził nieprawidłowości, jedynie że mam coś tam nadaktywne w mózgu i spytał czy nie mam przypadkiem nerwicy
Kardiolog że wszystko w porządku, miałem ekg, echo, holter jednego dnia. Był też test wysyłkowy i tam coś wyskoczyło na czerwono, lekarz tylko mnie spytał czy mnie boli w klatce, odpowiedziałem że nie, a on żebym się nie przejmował bo jak prowadzę siedzący tryb życia to to normalne i sobie poszedł (nadal nie wiem co i się boję czasami bo dla mnie czerwone to czerwone)

No nic, dla mnie nerwica to po prostu znaczyło że jestem nerwowy

Matka zaczęła dalej mówić że skoro z sercem w porządku to znaczy że to przez komputer, gry, picie coli czy jedzenie słodyczy

Przez te jakieś dwa miesiące zacząłem naprawdę bać się o swoje życie, unikać komputera, batonów, bananów itd

Nie miałem już co robić bo wszystkiego się bałem, ciągle mówiła że to przez to i przez to, aż w końcu przyszedł on... ten pierwszy atak paniki
To był horror, nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje
Na szczęście wkrótce przeszło, ale nie był to jakiś bardzo intensywny atak paniki, myślę że jeszcze nie nazbierało się na tyle adrenaliny żeby był mocny bo to dopiero początek nerwicy a moj umysł dalej starał się być ogarnęły tak jak przed nerwicą

I wiem że to dla wielu ludzi jest powód do unikania, ale ja jeszcze nie wiedziałem nawet że to atak paniki, uznałem po prostu że miałem dużo stresu w ciągu dnia więc normalnie żyłem przez pierwsze kilka miesięcy nerwicy, ataki pojawiały się głównie w nocy
Miałem kilkanaście ataków przez pierwsze miesiące, z czego chyba 90% to była noc lub wieczór
Jeździłem nawet do stomatologa nie bojąc się że dostanę ataku, chodziłem do sklepów, do miasta, nie znałem pojęcia jak atak paniki

No ale pewnego dnia stałem w sklepie, miałem w głowie to co mówi matka czyli że mam coś z sercem chciałem sobie kupić coca colę w puszce bo nie wspomniałem o tym ale przed nerwicą mega niezdrowo się odżywiałem, piłem litry coli dziennie, trochę energetyków, zacząłem zdawać sobie z tego sprawę ale nie chciałem być też tak ograniczony że nawet puszki raz na jakiś czas nie wypić

Stałem w kolejce i wtedy poczułem nogi jak z waty, serce zaczęło mi bić jak szalone, nie wiedziałem co się ze mną dzieje bo nadal nie wiedziałem że istnieje jakiś tajemniczy atak paniki
Udało mi się kupić już nie pamiętam co i szybko wróciłem do domu, zadzwoniłem do matki bo była w mieście i spytała co jadłem bo może to przez jakieś jedzenie
No i naprawdę zacząłem w tym tkwić bo musiałem uważać co jem i piję
Wróciłem do domu usiadłem na łóżku i się uspokoiło, zdziwiło mnie to ale jeszcze nie wiedziałem co to jest
Zacząłem się bać wychodzić z domu, od tego czasu zacząłem trzymać sie matki jak małe dziecko...
W końcu przyszedł czas gdy musiałem wyjść na miasto, mega się bałem ale matka mówiła że nic mi nie będzie
Doszedłem do parku i wtedy doznałem najgorszego ataku paniki jaki miałem w życiu. Palce zginały mi się same, nie czułem brzucha ani serca mimo że mi biło mega szybko, zacząłem godzić się z tym że umrę i powiem wam najbardziej mi było szkoda partnerki bo bardzo chciałem mieć szczęśliwą rodzinę, zacząłem w myślach przepraszać za wszystko
Zadzwoniła po taxi i pojechaliśmy na sor, ogólnie wzrok mi się pogorszył w momencie tego ataku i widziałem jakby sam środek pola widzeniaz reszta jakby rozmazana

Tak średnio mnie przyjąć chcieli ale dali mi kroplówkę 100 mg hydroksyzyny+ jakieś relanium czy cos takiego i w domu kazali mi wziąć 2 tabletki hydroksyzyny jak nie poprawi się stan
Wierzcie mi lub nie ale 150 mg + to relanium mnie wcale nie uspokoiło, czułem się jedynie totalnie zmęczony, ale w domu i tak dostałem ataku paniki, hydroksyzyna nie powoduje u mnie senności
Jeszcze pokłóciłem się wtedy z matką bo chciała żebym na piechotę wracał do domu zamiast płacić na taxi, ja ledwo co chodziłem

Od tamtej pory zacząłem mocno wegetować, przez parę miesięcy nie schodziłem z łóżka oprócz do łazienki
Miałem potworny lęk że coś mi się stanie, matka dalej mówiła że gdybym nie grał na komputerze i pił cole to by tak nie było
Miałem mocne wyrzuty sumienia, nie wiedziałam co mi jest i dlaczego, zacząłem mieć dużo natrętnych myśli, mierzyć co chwile cisnienie, prosić ją żeby nigdzie nie wychodziła

Po akcji w szpitalu postanowiłem skorzystać ze skierowania do psychiatry i udałem się tam
Nie zrozumcie mnie źle, ja rozumiem że psychiatra nie chce źle, ale liczyłem że będę mógł się wygadać, a wizyta wyglądała tak że opisałem że trafiłem do szpitala bo coś dziwnego stało się w parku. Dostałem recepte na SSRI, informacje że z tego się nie wychodzi i koniec wizyty
Teraz z perspektywy czasu wiem że jedyne czego potrzebowałem to móc się wygadać i usłyszeć co się ze mną dzieje
Niestety nie mogłem, inni ludzie już byli w kolejce
Nie brałem tego SSRI, bałem się skutków ubocznych, ale nadal tkwiłem w niepewności co mi jest

I teraz taki mały checkpoint, to co opisałem to jakieś 9 miesięcy
A do tej pory minęło 2,5 roku, chciałem opisać początek bo to jest kluczowe, teraz będę pisał mniej szczegółów

Później trafiłem do psychoterapeuty
Mogłem się wygadać i myślę że dało mi to sporo, ale różnice poczułem dopiero po 3 wizycie czyli 3 miesiącach. Myślę że pomogło to w takim znaczeniu że zrzuciłem z siebie ten ciężar kumulowany przez milion pytań o mój stan
Dowiedziałem się przy okazji że mogłem stać się bardziej nerwowy przez to że nagle odstawiłem litry coli i zacząłem pić samą wodę i zdrowo się odżywiać
Powiedziano mi że to nie jest powód nerwicy ale w jakimś stopniu organizm mógł zareagować na nagłą zmianę stylu jedzenia i picia

Niestety od psychoterapeuty również usłyszałem że z tego się nie wychodzi, że można jedynie zaleczyć lekami i muszę nauczyć się z tym żyć
Powiedziano mi jednak że mogę próbować bez leków, terapeutka nie cisnęła mnie że mam brać leki (co mi się podobało) ale ciężko będzie mając toksyczną matkę, bo naprawdę jest toksyczna i non stop mnie dobija

Przyszedł sylwester, powiedziałem sobie że z tego wyjdę
Bałem się wyjść dalej niż ogród, czułem się przygnębiony tym stanem
Kolejny rok był bardziej owocny, zacząłem codziennie od marca do lipca jeździć z matką do pracy i to miejsce było publiczne więc mnóstwo ludzi się przewijało
Moja agorafobia była trochę przezwyciężona dzięki temu, ale nie pozbyłem się nerwicy, chociaż dużo mi to wtedy pomogło. Byłem ciągle na słońcu, chyba naprawdę ładna pogoda pomaga w poprawie nastroju i lęków
Miewałem ataki paniki ale wtedy zamykałem się w toalecie brałem hydroksyzynę i przechodziło
Sam też do sklepu zacząłem wychodzić, chociaż matka mi to utrudniała bo jak pierwszy raz poszedłem i mega się bałem, to gdy wróciłem uznała że nic mi nie jest i wymyślam
Udało mi się nawet samemu do stomatologa pojechać i do okulisty, jeszcze 6 miesięcy temu nogi z łóżka bałem się wystawić i nie wierzyłem że kiedykolwiek nawet wyjdę za ogród a teraz jeździłem sam taxi tam gdzie trzeba
Byłem taki szczęśliwy a nagle wszystko zepsuła...
Później przestałem tam jeździć bo się pokłóciłem z partnerką i nie miałem siły i z jednej strony to źle ale z drugiej to też był przełom w mojej nerwicy bo skłoniło mnie to do rozmyśleń co mogę z tym wszystkim zrobić i zacząłem na YouTube szukać rozwiązań

Tak też trafiłem na kanał Hewada i Viktora
Wspomniał tam o książce "Nareszcie żyje", kupiłem ją od razu bo chciałem mieć coś przy sobie zawsze nawet gdy nie mam dostępu do internetu

Książka przyszła bardzo szybko, w międzyczasie też oglądałem różne serie Hewada na temat nerwicy
Przeczytałem w ciągu jednego dnia wszystko, czekałem więc na pierwszy atak paniki żeby wypróbować te "techniki" chociaż to nie są techniki tylko odpowiednie reagowanie który przerwie cykl

Przyszedł ten atak paniki gdy byłem sam w domu, matka w pracy, chciałem doświadczyć ataku paniki ale myślałem że przyjdzie gdy nie będę sam. Los chciał jednak inaczej i byłem całkowicie sam
Zawsze brałem hydokrysyzyne ale tym razem powiedziałem sobie że nie ma mowy
Powiedziałem na głos "znowu atak paniki no ja pier...." Byłem zły że przyszedł gdy byłem sam, ale postanowiłem że spróbuję robić to o czym mówi Hewad i ten pan który napisał książkę - czyli nic, po prostu zająć się normalnie życiem i nie nadawać mocy atakowi paniki
Ojj było to trudne ale... minęło
Serce na początku zaczęło szybciej bić jak zwykle, z tą różnicą że zawsze gdy się bałem to dłużej ten stan się utrzymywał + miałem nogi jak z waty, a gdy się nie bałem bo zaufałem Hewadowi i książce to się tak nie bałem i serce wróciło do normalnego rytmu po jakiejś minucie max dwóch i nie miałem nóg jak z waty ani drżenia rąk ani wysokiego ciśnienia jak zawsze
Podczas ataków paniki gdy się bałem miałem 160+ a gdy się nie bałem to 145-155, ale trzeba powiedzieć że to normalne gdy naczynia krwionośne się kurczą specjalnie żeby serducho wypaliło adrenalinę
Miałem obsesję na mierzeniu więc wiem

I teraz tak, bo to kluczowe
Na początku miałem więcej ataków paniki, niektóre były jeszcze bardziej intensywne
Ale w ciągu miesiąca pozbyłem się wszystkich ataków paniki, na początku było gorzej a potem gdy przestałem się bać to zniknęły. Wróciły niedawno ale o tym zaraz napiszę bo już ich nie ma ;)

Kluczowe było zrozumienie mechanizmu ataków paniki i nerwicy
Nie da się wyjść z nerwicy i pozbyć ataków jeśli nie masz pojęcia co się dzieje w organizmie bo wtedy ciągle będziesz się tego bał więc one będą przychodzić
Atak paniki to po prostu wyrzut adrenaliny głównie przez nagromadzony stres i lęk, normalna reakcja organizmu i to po chwili przechodzi
Tyle ludzi na świecie doświadcza tego, cała nagonka na YouTube i tiktoku jest na temat tego jak pozbyć się ataków paniki, a w rzeczywistości to nie jest takie czarne jak się wydaje
Wystarczy zrozumieć mechanizm, nic więcej
Bo jak naprawdę rozumiesz mechanizm to wiesz że nie masz się czego bać, czujesz się pewny bo wiesz że to chwilowy stan i to w dodatku normalny logiczny stan. Idąc ulicą gdy pies cię goni to to jest to samo co atak paniki w nerwicy, tyle że uciekając od groźnego psa wiesz że serce ci szybciej bije i masz nogi jak z waty i nawet nie myślisz że może coś jest z tobą nie tak, a w nerwicy pies cię nie goni, więc boisz się i tym samym jeszcze bardziej się boisz i tak w kółko
Atak paniki może być w każdej chwili głównie z dwóch powodów, albo nagromadzony stres i lęk i serce musi wypalić adrenalinę, albo twój mózg uznaje że jest niebezpieczeństwo nawet gdy go nie ma, jest ciągle w trybie survivalu
Wystarczy to zrozumieć;)

Ehh gdybym to wiedział na początku nie byłoby całego tego cyrku a ja nie pisałbym tego posta. 6 lekarzy mi nie powiedziało o tym przez 1.5 roku, w tym ci co powinni typu psychiatra czy psychoterapeuta

Zacząłem też wychodzić z domu, na początku tylko wieczorem, potem nawet do najbliższego sklepu

Przyszedł kolejny sylwester, czułem złość że z tego nie wyszedłem ale nie sprawiało mi już problemu wyjście za ogród, cieszyło mnie to mocno bo wyszedłem oglądać normalnie fajerwerki

Dobra ataki paniki minęły, ale zacząłem też wpadać w stany nerwicowo-depresyjne i tutaj chciałem was spytać o poradę

Przez całą tą nerwicę i toksyczną relację z matką (bo dosłownie codziennie się o coś czepia, twierdzi że nic mi nie jest i udaję, mowi ciągle że jestem do niczego i żałuje że mnie urodziła itd) zaczęło odechciewać mi się wszystkiego. Obecnie nie mam siły nic robić, mam 26 lat, mieszkam z matką, jest mi ciągle smutno, jestem ciągle zmęczony i to naprawdę bardzo. Nie mam siły nic robić
Zostałem z nerwicą, bez pieniędzy bez niczego
Jest mi wstyd że chłop 26 lat sam się nie może utrzymać ale naprawdę mój stan psychiczny jest tragiczny
Ciężko by mi było pracować bo nie mam na nic sił dosłownie
Ostatnio wróciły ataki paniki na kilka dni ale posłuchałem Hewada i uznałem że nie ma czegoś takiego jak nawrót nerwicy, po prostu organizm znowu miał dużo stresu a że mam nerwice to mój próg stresu jest mniejszy niż u normalnych ludzi i po paru dniach znów zniknęły

Często muszę się prosić o jedzenie bo nie chce kupować, a ja zwyczajnie nie mam siły na nic, ciągle słucham jaki to ja zły nie jestem
Gdybym miał taką wiedzę kiedyś to by tak nie było, a teraz nie jestem w stanie na pewno pracować 8h dziennie żeby się utrzymać

Doradzi ktoś co mogę zrobić w tej sytuacji? Chciałbym chociaż miesiąc od niej ochłonąć i spróbować żyć normalnie, nawet pisząc ten post już ciężko mi się myśli i pewnie pójdę spać

Podsumowując:
-mam ciągle złą sytuację w domu
-nie boję się ataków paniki ale z nerwicy jeszcze nie wyszedłem
-pójdę do najbliższego sklepu ale dalej bym się bał
-jestem tak potwornie zmęczony codziennie od jakiegoś miesiąca że nie jestem w stanie nic robić
-8h dziennie pracować nie dam rady, a 4 to za mało żeby się utrzymać

Boję się też że np w trakcie pracy bym dostał jakiegoś ataku paniki i by mnie zwolnili że przerwałem pracę

Muszę jakość mieć na jedzenie chociaż bo ciągle się tym zamartwiam
Ewentualnie znacie jakąś pracę typowo dla nerwicowców? Chociaż na start

Jeśli przeczytałeś tego posta to dzięki, opisałem większość ważnych rzeczy i walczę z tym wszystkim jak mogę i tobie też życzę powodzenia w życiu
anita _d
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 29 maja 2024, o 21:05

9 lipca 2024, o 13:11

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to postawa twojej matki. Ona ma problem z lękiem, przekazuje ci swoje wzorce myślenia. Może nawet trochę nakręca twój lęk, tak jak przy okazji kłucia w klatce piersiowej. Ona jest bardzo skupiona na tobie, pewnie na swój sposób cię kocha i chciałaby dla siebie jak najlepiej, ale robi to w bardzo specyficzny sposób. Na pewno nie przejmuj jej wzorców reagowania na najmniejszy objaw chorobowy. Kłucie w klatce, kołatanie serca itp. mogą zdarzyć się każdemu, ale nie warto panikować z tego powodu. Wiele objawów produkuje nerwica. Trzeba mieć świadomość, że to tylko nerwica, a nie groźna choroba.

Pierwszy krok do zdrowia już zrobiłeś, słuchasz nagrań Divina i Victora. Mnie najbardziej pomógł drugi sezon.
Mógłbyś wziąć leki, zlikwidować objawy, pójść do jakiejkolwiek pracy i się wyprowadzić. Tylko że wtedy nie będziesz pracował nad swoimi problemami emocjonalnymi, nerwica może wrócić, kiedy odstawisz leki.

Próbowałeś szukać terapii na nfz? Poszukaj w przychodniach i przy oddziałach dziennych. Nie tylko terapia indywidualna pomaga, terapia grupowa też dużo daje. Pomogą ci złapać dystans do matki i jej zachowania. Masz jakąś osobę, która cię wspiera (z rodziny, przyjaciela)? Terapeuta może być taką osobą, ale sprawdza się też rozmowa z przyjacielem, w czasie której wyrzucisz swoje emocje.

Są też techniki oswajania lęku, fobii. Generalnie opierają się na tym, żeby wychodzić z domu do ludzi. Ile możesz. Nastaw się, że będziesz czuł lęk. Przecież lęk nie zabija, poza nieprzyjemnym odczuciem nic ci nie zrobi. Spróbuj oswajać lęk. Akceptować go i nie uciekać przed nim. Poczytaj o oddychaniu przeponą w sytuacji lęku. Ja stosuję też relaksację Jacobsona i chodzę po dworze, mimo lęku.

Pracę zdalną możesz znaleźć, ale jeśli nie będziesz wychodził z domu, twoja strefa komfortu będzie się zmniejszała. Można znaleźć zajęcie, które nie będzie wielkim wyzwaniem dla układu nerwowego. Mogę się założyć, że kiedy już będziesz zarabiał, matka znajdzie inny pretekst do narzekania. ;) Wyjście do ludzi to dobry pomysł, ale wtedy, gdy będziesz na to gotowy.

Twoja matka może mieć w sobie dużo lęku o przyszłość twoją i swoją. Pewnie byłoby łatwiej, gdybyście poukładali waszą relację. Nie z każdym się da, terapeuta może to ułatwić, albo jakaś mądra osoba z rodziny. Nie daj sobie wkręcić poczucia winy, że twoja matka przez ciebie się źle czuje. Każdy jest odpowiedzialny za własne emocje i myśli.

Nie nastawiaj się też, że musisz jak najszybciej wyjść z nerwicy. Jesteś wartościowym człowiekiem, mimo lęku. Gdybyś miał zapalenie płuc, albo stracił nogę w wypadku, nie dążyłbyś za wszelką cenę, żeby natychmiast być w pełni sił.
Pomaga postawa, żeby mieć trochę "w nosie", co się dzieje naokoło ciebie. Nie przejmować się drobiazgami i opiniami innych ludzi.
Awatar użytkownika
chmiela
Nowy Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 10 lipca 2024, o 10:56

10 lipca 2024, o 15:01

Nervusek pisze:
9 lipca 2024, o 11:09
Podsumowując:
-mam ciągle złą sytuację w domu
-nie boję się ataków paniki ale z nerwicy jeszcze nie wyszedłem
-pójdę do najbliższego sklepu ale dalej bym się bał
-jestem tak potwornie zmęczony codziennie od jakiegoś miesiąca że nie jestem w stanie nic robić
-8h dziennie pracować nie dam rady, a 4 to za mało żeby się utrzymać

Boję się też że np w trakcie pracy bym dostał jakiegoś ataku paniki i by mnie zwolnili że przerwałem pracę
Sprawa jest prosta dla mnie. Ja zacząłem przyjmować leki. Mogłem wtedy wrócić do życia. Oraz raz do roku próbować pożyć bez leków. Sytuacje w której lek zacznie działać wykorzystaj do wyprowadzki i rozpoczęcia życia na swoim bez ludzi, którzy mają negatywny wpływ.
anita _d
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 29 maja 2024, o 21:05

12 lipca 2024, o 20:35

chmiela pisze:
10 lipca 2024, o 15:01
Nervusek pisze:
9 lipca 2024, o 11:09
Podsumowując:
-mam ciągle złą sytuację w domu
-nie boję się ataków paniki ale z nerwicy jeszcze nie wyszedłem
-pójdę do najbliższego sklepu ale dalej bym się bał
-jestem tak potwornie zmęczony codziennie od jakiegoś miesiąca że nie jestem w stanie nic robić
-8h dziennie pracować nie dam rady, a 4 to za mało żeby się utrzymać

Boję się też że np w trakcie pracy bym dostał jakiegoś ataku paniki i by mnie zwolnili że przerwałem pracę
Sprawa jest prosta dla mnie. Ja zacząłem przyjmować leki. Mogłem wtedy wrócić do życia. Oraz raz do roku próbować pożyć bez leków. Sytuacje w której lek zacznie działać wykorzystaj do wyprowadzki i rozpoczęcia życia na swoim bez ludzi, którzy mają negatywny wpływ.
Też się zastanawiałam nad takim rozwiązaniem przy swojej odpowiedzi. Nie wiemy, czy matka jest narcystyczna, czy po prostu pogubiona i lękowa. Z opisu wyglądała na ten drugi przypadek, ale przez internet tego się nie sprawdzi. Terapeuta mógłby to stwierdzić i doradzić, czy warto pracować nad tą relacją.
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 230
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

12 lipca 2024, o 21:47

Celuj w psychiatryk albo jakiś oddział nerwic jeśli nie masz innej opcji, żeby się wyrwać z domu. Tam dostaniesz jedzenie, leki, terapię za darmo. Może jak Cię nie będzie z miesiąc to matka zatęskni i zrobi się milsza.
Druga sprawa, z tymi wynikami. Jak masz nadmiar wapnia w organizmie, to prawdopodobnie masz niedobór magnezu. Bo nadmiar wapnia wypłukuje magnez. A magnez jest potrzebny dla zdrowia psychicznego i dla prawidłowej pracy serca (czuję się jak w reklamie ale serio to przemyśl. Banany mają magnez :) a tak serio to uzbieraj na jakiś suplement magnezu) No i nadciśnienie w Twoim wieku to świadczy o nie za zdrowym stylu życia. Być może masz do tego stan przedcukrzycowy i poziom cukru Ci szaleje w ciągu dnia. Poczytaj o insulinooporności, powoduje zmęczenie. I braki magnezu też.
F40.1
ODPOWIEDZ