Cześć,
Tak w skrócie, to od 5-6 lat (wcześniej były jakieś epizody i działające leki) jestem na etapie nerwicy objawiającej się wolnopłynącym lękiem i w przypadku całej masy myśli, ten lęk wzrasta. Przeczytałem wiele książek, mam też wiedzę z innych źródeł, no ale wiedza to jedno, a poprawne/skuteczne jej używanie to drugie

Mam myśli, wiem skąd po co i jak, wiem że to iluzja, nie dziwię się, nie pytam czy ktoś tam miał. I teraz akceptacja. Na poziomie umysłu akceptuję objawy somatyczne, ale chyba nie do końca moja ciało mnie słucha. Gdy powiem sobie w myślach, że "nic z tym nie zrobię, to jest nerwica, olej to" to druga część mnie chce to kontrolować i próbuje coś z tym zrobić, a się nie da

Tak naprawdę prawie cały dzień mam głowie to, co czuję, czyli lęk. Wiem, że przede wszystkim akceptacja, ale czując lek nie umiem zignorować i mniej się na tych odczuciach skupiać. Pracując przy komputerze, wykonując jakieś zlecenie, część mnie skupia się na odczuciach i lęku. Nie za bardzo wiem jak, albo nie potrafię poprawnie zaakceptować odczuć na poziomie emocjonalnym. To że sobie powiem "ok, czuję jak się czuję, no trudno" to jedno, ale reszta chce walczyć i próbuje coś z tym zrobić mimo, że się nie da.