Jestem Magda, mam 31 lat i na karuzeli bujam się już dwa miesiące.
Pierwsze zawroty głowy pojawiły się w trakcie pobytu w szpitalu (poronilam) - ogólnie dużo stresu wtedy miałam, lekarze na siłę chcieli próbować utrzymać ciążę (dodam że krwawilam już wtedy 2 tygodnie - moja głupota myślałam że to przedłużający się okres, potem jeszcze ponad tydzień ostrego krwawienia), potem poszło wszystko po tabletkach poronnych, ból kosmiczny po ścianach chodziłam. Zawroty zdarzały się tylko na dworzu, ale he olewalam że względu na duży ubytek krwi i jakoś żyłam. Na USG w szpitalu okazało się, że mam jakąś torbiel - do kontroli, ale już wtedy zapaliła mi się lampka bo przecież torbieli w ciąży zazwyczaj nie ma. I tu moj błąd hipochondryka - zaczęłam czytać. W domu miałam względny spokój okazało się że mam anemie - wtedy gorzej się poczułam okropne zmęczenie, tachykardia znowu delikatne zawroty. W domu dalej czytałam o tych zasranych torbielach. Miałam sytuację, na zakupach w sklepie gdzie zakręciło mi się strasznie w głowie, doszło drżenie rąk. Ekspedientka dała mi cole wypiłam duszkiem i przeszło (mam insulinoopornosc i hipoglikemię czasem mi się zdarzały - kontrolowałam je dieta). Jednak wtedy tak się przestraszyłam, że długi w domu dojść do siebie nie moglam.
Kontrolna wizyta u ginekologa i okazało się że to torbiel skorzasta (niezłośliwy rak jajnika do usunięcie) - dał mi skierowanie na marker nowotworowy i się zaczęło. Wynik wyszedł ok, ale ja znowu zaczęłam czytać, że są przypadki w których nawet jak ten marker wychodzi ok to zdarza się nowotwór złośliwy. Poszłam do drugiego ginekologa - diagnoza ta sama, skierowanie na laparoskopie na 8 lutego, a ja na głowę już dostawałam. Poszłam do niego znowu błagac żeby zoperował mnie szybciej - nic to nie dało. Zadzwoniłam do tego pierwszego z płaczem już - nawrzeszczal na mnie, że to chyba zaburzenia nerwicowe to może poczekać i tyle.
Moje nerwy były tak rozbujane, że nie docieralo do mnie nic. Zawroty zdarzały się już chyba wszędzie, do tego stopnia, że bałam się wychodzić z domu. Tylko leżałam, mierząc temperaturę i sprawdzając saturację z tętnem. W nocy budziłam się co godzine i dalej nie mogłam zasnąć zasypiałam na chwilę i od nowa. Schudłam w tym okresie 10 kg, nie jem wcale albo bardzo mało.
Moje wizyty do lekarza poz były codziennie - badania krwi w normie, EKG w normie - diagnoza nerwica. W końcu powiedzieli, że bez kwitka od psychiatry mnie nie przyjmą. No to zaczęłam jeździć na sor z tymi zawrotami - pierwszy był oddział laryngologiczny (delikatny wysięk z ucha i krzywa przegroda nosowa na tk wyszło i tyle). Potem kolejna wizyta na sorze i neurolog (badanie wykazało wygórowane odruchy głębokie i stopostrzas - tk znowu w normie, nie widzieli podstaw do hospitalizacji, wiedząc o moich stresach przepisali cital ale go nie wzięłam, zalecili MRI).
Doszłam do wniosku że się wykoncze pojechalam 3 raz na sor udając ból brzucha no i usunęli mi ta torbiel. W oczekiwaniu na wynik leżałam tylko w łóżku czekając na wynik. Okazało się, że lekarze mieli rację - bez cech nowotworu. A zawroty dalej zostały...
I tu się zaczyna - czytanie od nowa objawow - stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne i od nowa nakręciłam się na tą chorobę. Wydzwaniam po neurologach (jeden mówił że dużo osób ma wygórowane odruchy i z tego ten stopotrzas, nie ma póki co się czym niepokoic, ale no zaleca MRI chociaż może to być somatyzacja).
Zapisałam się na ten rezonans na 10 grudnia. Naczytałam się i zrobię od razu głowy i kręgów szyjnych. Zrobiłam też RTG kręgosłupa szyjnego ale na wyniki jeszcze czekam.
W domu mają mnie dość.
Czy kogoś objawem były zawroty głowy? Trwające dwa miesiące. Dodatkowo strach przed wychodzeniem z.domu. Miałam konsultacje psychiatryczna - psychoterapie zaczynam w styczniu. Dostałam leki ale no nie chce ich brac.
W tych momentach doczytałam się, że covid wyealuje takie powikłania (u mojej babci trwały ok 3-4 miesięcy, miałaś zawroty głowy). I oczywiście doszłam do wniosku, że może to to ale nie miałam jak sprawdzić...
Mecze się że sobą i z tymi zawrotami. To uczucie bujania, zapadania się.
Miałam podobne objawy w ciąży gdzie bałam się, że urodzę wcześniaka. Jak urodziłam dalej to trwało, a potem magicznie pyk i nie było od 7 lat.
Nie wiem już co robić - wkurza mnie to czytanie non stop, qlwyszukiwanie, analizowanie - nie wiem już co robić. Ten rezonans zrobię bo przecież SM w mojej głowie jest tylko od dwóch tygodni.... Boje się wyniku.
Wczoraj byłam u okulisty nerw wzrokowy ok, zapalenie pozagalkowego nie widziała tarcza ładna... Ale zawroty dalej są...
Mam dość
