Dalej sie siłuję i mecze z zaburzeniem. Oczywiscie jakosc zycie jest totalnie inna niz kiedys, wkretki to juz raczej sporadycznie.
Ostatnio mialam dość stresujący czas: 4 tygodnie l4 (miałam półpaśca), stresy w pracy i w szkole. Ogólnie cięzki okres.
W piątek w pracy nagle poczulam sie mega senna, do tego doszla ciezka glowa, wrazenie braku rownowagi i drżenie. Nie wiem jak to się stało, że totalnie weszłam w ten stan i chyba dostałam ataku paniki.
Od tamtej pory ciągle mam jakies dziwne zawroty glowy, ale bardziej takie zawirowanie w glowie niz realnie, drżenia w środku ciała, poczucie, ze chodze slalomem, scisk w glowie, przy kazdym podnoszeniu sie czuje lek ale mam też poczucie jakby mnie znosiło. Stoje i tak jakbym sie delikatnie bujała na boki albo do przodu, do tego slabosc w nogach. Okropnie sie wkrecilam w zaburzenia blednika (zaczelam juz myslec ze znowu bede musiala isc na l4, ze zaraz moje urodziny a ja wyladuje z blednikiem w szpitalu). Sama weszlam w jakies kolo lekowe.
Stąd moje pytanie: czy ktoś miał podobnie i wie, ze nawet codzienne pseudo wariacje w glowie, zawirowania, bujania to tylko nerwiczka?
