Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Zmieniać lekarza? Dolina po wizycie u psychiatry
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Dziś miałem super dzień do czasu... Na terapii DDA pochwalono mnie, że coraz więcej rozumiem i dostrzegam już pewne zależności zaburzenia z zachowaniem moich myśli oraz somatów. Ogólnie, że jestem na dobrej drodze. W gruncie rzeczy zostały mi natrętne myśli (które na szczęście już szybko znikają i nie pochłaniają mnie) i od czasu do czasu napięcie gdy jest jakiś uaktywniacz.
Niestety dobry humor zepsuła mi wizyta u psychiatry. Powiedziałem to samo psychiatrze co terapeutce, ale ona wyciągnęła zupełnie inne wnioski. Że jestem chory, że to nie przejdzie samo i że muszę to porządnie zaleczyć, zwiększyć dawkę Asertin o 100% (z 50 na 100) i brać to minimum rok po pełnej remisji objawów.
Ja do niej na to, że chce zacząć teraz terapie poznawczą-behawioralną i nauczyć sobie radzić ze stresem i moimi niszczycielskimi schematami w myślach... To dała mi 2 miesiące, przez które mam chodzić co tydzień na terapie, a jak to nie zadziała to tylko leki zostają... A na końcu stwierdziła, że leki zaleczą, ale to może zawsze wrócić gdy coś się stanie. Terapia za to jak się dobrze nauczę da większy efekty.
Czyli co mam brać większe dawki czy jednak terapia? Szczerze mimo kryzysów co jakiś czas chciałem schodzić całkowicie z leku i ostro pracować nad sobą, a teraz mam doła.
Niestety dobry humor zepsuła mi wizyta u psychiatry. Powiedziałem to samo psychiatrze co terapeutce, ale ona wyciągnęła zupełnie inne wnioski. Że jestem chory, że to nie przejdzie samo i że muszę to porządnie zaleczyć, zwiększyć dawkę Asertin o 100% (z 50 na 100) i brać to minimum rok po pełnej remisji objawów.
Ja do niej na to, że chce zacząć teraz terapie poznawczą-behawioralną i nauczyć sobie radzić ze stresem i moimi niszczycielskimi schematami w myślach... To dała mi 2 miesiące, przez które mam chodzić co tydzień na terapie, a jak to nie zadziała to tylko leki zostają... A na końcu stwierdziła, że leki zaleczą, ale to może zawsze wrócić gdy coś się stanie. Terapia za to jak się dobrze nauczę da większy efekty.
Czyli co mam brać większe dawki czy jednak terapia? Szczerze mimo kryzysów co jakiś czas chciałem schodzić całkowicie z leku i ostro pracować nad sobą, a teraz mam doła.
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 444
- Rejestracja: 21 czerwca 2018, o 10:01
Koniecznie wciska Ci leki, ja na początku zaczęłam chodzić do psychologa ale zupełnie mi nie pod pasowało bo ona też koniecznie wysyłała mnie do psychiatry po leki. Działam sama z pomocą forum, książek. Jest lepiej ale oczywiście zdarzają się kryzysy.Nerwowy pisze: ↑18 lutego 2019, o 19:48Dziś miałem super dzień do czasu... Na terapii DDA pochwalono mnie, że coraz więcej rozumiem i dostrzegam już pewne zależności zaburzenia z zachowaniem moich myśli oraz somatów. Ogólnie, że jestem na dobrej drodze. W gruncie rzeczy zostały mi natrętne myśli (które na szczęście już szybko znikają i nie pochłaniają mnie) i od czasu do czasu napięcie gdy jest jakiś uaktywniacz.
Niestety dobry humor zepsuła mi wizyta u psychiatry. Powiedziałem to samo psychiatrze co terapeutce, ale ona wyciągnęła zupełnie inne wnioski. Że jestem chory, że to nie przejdzie samo i że muszę to porządnie zaleczyć, zwiększyć dawkę Asertin o 100% (z 50 na 100) i brać to minimum rok po pełnej remisji objawów.
Ja do niej na to, że chce zacząć teraz terapie poznawczą-behawioralną i nauczyć sobie radzić ze stresem i moimi niszczycielskimi schematami w myślach... To dała mi 2 miesiące, przez które mam chodzić co tydzień na terapie, a jak to nie zadziała to tylko leki zostają... A na końcu stwierdziła, że leki zaleczą, ale to może zawsze wrócić gdy coś się stanie. Terapia za to jak się dobrze nauczę da większy efekty.
Czyli co mam brać większe dawki czy jednak terapia? Szczerze mimo kryzysów co jakiś czas chciałem schodzić całkowicie z leku i ostro pracować nad sobą, a teraz mam doła.
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Ja biorę leki, ale najniższą z możliwych dawek i staram się także różnymi metodami z forum i książek na to działać. W porównaniu do tego co miałem w sierpniu, a co jest teraz uważam, że wykonałem wielki postęp. A tu mi tak podcina skrzydła :/ Żona mówi mi, bym się nie przejmował i murze mieć większy dystans do tego co mówią inni.Zalękniona25 pisze: ↑19 lutego 2019, o 11:21Koniecznie wciska Ci leki, ja na początku zaczęłam chodzić do psychologa ale zupełnie mi nie pod pasowało bo ona też koniecznie wysyłała mnie do psychiatry po leki. Działam sama z pomocą forum, książek. Jest lepiej ale oczywiście zdarzają się kryzysy.Nerwowy pisze: ↑18 lutego 2019, o 19:48Dziś miałem super dzień do czasu... Na terapii DDA pochwalono mnie, że coraz więcej rozumiem i dostrzegam już pewne zależności zaburzenia z zachowaniem moich myśli oraz somatów. Ogólnie, że jestem na dobrej drodze. W gruncie rzeczy zostały mi natrętne myśli (które na szczęście już szybko znikają i nie pochłaniają mnie) i od czasu do czasu napięcie gdy jest jakiś uaktywniacz.
Niestety dobry humor zepsuła mi wizyta u psychiatry. Powiedziałem to samo psychiatrze co terapeutce, ale ona wyciągnęła zupełnie inne wnioski. Że jestem chory, że to nie przejdzie samo i że muszę to porządnie zaleczyć, zwiększyć dawkę Asertin o 100% (z 50 na 100) i brać to minimum rok po pełnej remisji objawów.
Ja do niej na to, że chce zacząć teraz terapie poznawczą-behawioralną i nauczyć sobie radzić ze stresem i moimi niszczycielskimi schematami w myślach... To dała mi 2 miesiące, przez które mam chodzić co tydzień na terapie, a jak to nie zadziała to tylko leki zostają... A na końcu stwierdziła, że leki zaleczą, ale to może zawsze wrócić gdy coś się stanie. Terapia za to jak się dobrze nauczę da większy efekty.
Czyli co mam brać większe dawki czy jednak terapia? Szczerze mimo kryzysów co jakiś czas chciałem schodzić całkowicie z leku i ostro pracować nad sobą, a teraz mam doła.
Chyba nie ma sensu brać większych dawek, skoro powoli wszystko się poprawia, a nie pogarsza?
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
- Celine Marie
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1983
- Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22
Zdecydowanie,słuchaj siebie,tylko Ty wiesz jak się czujeszNerwowy pisze: ↑19 lutego 2019, o 11:54Ja biorę leki, ale najniższą z możliwych dawek i staram się także różnymi metodami z forum i książek na to działać. W porównaniu do tego co miałem w sierpniu, a co jest teraz uważam, że wykonałem wielki postęp. A tu mi tak podcina skrzydła :/ Żona mówi mi, bym się nie przejmował i murze mieć większy dystans do tego co mówią inni.Zalękniona25 pisze: ↑19 lutego 2019, o 11:21Koniecznie wciska Ci leki, ja na początku zaczęłam chodzić do psychologa ale zupełnie mi nie pod pasowało bo ona też koniecznie wysyłała mnie do psychiatry po leki. Działam sama z pomocą forum, książek. Jest lepiej ale oczywiście zdarzają się kryzysy.Nerwowy pisze: ↑18 lutego 2019, o 19:48Dziś miałem super dzień do czasu... Na terapii DDA pochwalono mnie, że coraz więcej rozumiem i dostrzegam już pewne zależności zaburzenia z zachowaniem moich myśli oraz somatów. Ogólnie, że jestem na dobrej drodze. W gruncie rzeczy zostały mi natrętne myśli (które na szczęście już szybko znikają i nie pochłaniają mnie) i od czasu do czasu napięcie gdy jest jakiś uaktywniacz.
Niestety dobry humor zepsuła mi wizyta u psychiatry. Powiedziałem to samo psychiatrze co terapeutce, ale ona wyciągnęła zupełnie inne wnioski. Że jestem chory, że to nie przejdzie samo i że muszę to porządnie zaleczyć, zwiększyć dawkę Asertin o 100% (z 50 na 100) i brać to minimum rok po pełnej remisji objawów.
Ja do niej na to, że chce zacząć teraz terapie poznawczą-behawioralną i nauczyć sobie radzić ze stresem i moimi niszczycielskimi schematami w myślach... To dała mi 2 miesiące, przez które mam chodzić co tydzień na terapie, a jak to nie zadziała to tylko leki zostają... A na końcu stwierdziła, że leki zaleczą, ale to może zawsze wrócić gdy coś się stanie. Terapia za to jak się dobrze nauczę da większy efekty.
Czyli co mam brać większe dawki czy jednak terapia? Szczerze mimo kryzysów co jakiś czas chciałem schodzić całkowicie z leku i ostro pracować nad sobą, a teraz mam doła.
Chyba nie ma sensu brać większych dawek, skoro powoli wszystko się poprawia, a nie pogarsza?
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 444
- Rejestracja: 21 czerwca 2018, o 10:01
Oczywiście, że nie. Działaj, to tylko iluzja ta nerwica, ona tak potrafi robić nas w konia. Ale to tylko iluzja i to trzeba zawsze sobie powtarzać. Dołóż do tego witaminki, magnez dobrą dietę i będzie lepiej.Nerwowy pisze: ↑19 lutego 2019, o 11:54Ja biorę leki, ale najniższą z możliwych dawek i staram się także różnymi metodami z forum i książek na to działać. W porównaniu do tego co miałem w sierpniu, a co jest teraz uważam, że wykonałem wielki postęp. A tu mi tak podcina skrzydła :/ Żona mówi mi, bym się nie przejmował i murze mieć większy dystans do tego co mówią inni.Zalękniona25 pisze: ↑19 lutego 2019, o 11:21Koniecznie wciska Ci leki, ja na początku zaczęłam chodzić do psychologa ale zupełnie mi nie pod pasowało bo ona też koniecznie wysyłała mnie do psychiatry po leki. Działam sama z pomocą forum, książek. Jest lepiej ale oczywiście zdarzają się kryzysy.Nerwowy pisze: ↑18 lutego 2019, o 19:48Dziś miałem super dzień do czasu... Na terapii DDA pochwalono mnie, że coraz więcej rozumiem i dostrzegam już pewne zależności zaburzenia z zachowaniem moich myśli oraz somatów. Ogólnie, że jestem na dobrej drodze. W gruncie rzeczy zostały mi natrętne myśli (które na szczęście już szybko znikają i nie pochłaniają mnie) i od czasu do czasu napięcie gdy jest jakiś uaktywniacz.
Niestety dobry humor zepsuła mi wizyta u psychiatry. Powiedziałem to samo psychiatrze co terapeutce, ale ona wyciągnęła zupełnie inne wnioski. Że jestem chory, że to nie przejdzie samo i że muszę to porządnie zaleczyć, zwiększyć dawkę Asertin o 100% (z 50 na 100) i brać to minimum rok po pełnej remisji objawów.
Ja do niej na to, że chce zacząć teraz terapie poznawczą-behawioralną i nauczyć sobie radzić ze stresem i moimi niszczycielskimi schematami w myślach... To dała mi 2 miesiące, przez które mam chodzić co tydzień na terapie, a jak to nie zadziała to tylko leki zostają... A na końcu stwierdziła, że leki zaleczą, ale to może zawsze wrócić gdy coś się stanie. Terapia za to jak się dobrze nauczę da większy efekty.
Czyli co mam brać większe dawki czy jednak terapia? Szczerze mimo kryzysów co jakiś czas chciałem schodzić całkowicie z leku i ostro pracować nad sobą, a teraz mam doła.
Chyba nie ma sensu brać większych dawek, skoro powoli wszystko się poprawia, a nie pogarsza?
- SasankaLesna
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 307
- Rejestracja: 8 lutego 2019, o 13:51
Nie martw się, skoro pracujesz sam nad tym i czujesz duża poprawę to znaczy, że Twoja droga jest właściwa! Z nerwica się właśnie tak walczy! Psychoterapia oraz praca własna. Leki są ok, ale to tylko dla naszego komfortu podczas zmiany schematów myślowych, one nie leczą. Mi tak właśnie lekarz powiedział. To wszystko się odburza praca własna i terapia! Cieszę się z Twojego sukcesu skoro tak dobrze Ci idzie. Nie ustalaj sobie żadnych limitów czasowych, niech to nie będzie dla Ciebie żadna presja!. Wszystko stanie się wtedy, kiedy będzie na to czas. A lekarz? Trudno powiedzieć o co mu chodziło:). Mi swego czasu lekarz też chciał podnieść dawkę o 100 procent mimo, że na tej minimalnej czułam się znakomicie
. Pewnie tak jest w książkach :p. Jest dawka wprowadzająca i terapeutyczna. Może uważa, że każdego pacjenta trzeba na te wyższe dawki wprowadzić. Nie wiem:) trzymaj się ciepło i wierz w swoją drogę, bo tylko Ty nią Idziesz!

Czasami lepiej użyć miotacza ognia niż narzekać na ciemność. [T. Pratchett]
- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Dzięki wszystkim za słowa wsparcia. Na razie zostanę na tej dawce co jestem i będę pracować nad sobą. Musze przyznać, że pomimo doliny co mi lekarz zafundował, dostałem też większego kopa do zmian.
Teraz w dobrym okresie człowiek zapominał o problemie i po prostu nie stosowałem się do wszystkiego co powinienem.
Teraz w dobrym okresie człowiek zapominał o problemie i po prostu nie stosowałem się do wszystkiego co powinienem.
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
- Solkan36
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 147
- Rejestracja: 23 września 2018, o 22:19
Na początek polecam filmik psychiatry który ciekawie mówi o sposobach leczenia i co jest dobre w jakich sytuacjach.Nerwowy pisze: ↑20 lutego 2019, o 09:11Dzięki wszystkim za słowa wsparcia. Na razie zostanę na tej dawce co jestem i będę pracować nad sobą. Musze przyznać, że pomimo doliny co mi lekarz zafundował, dostałem też większego kopa do zmian.
Teraz w dobrym okresie człowiek zapominał o problemie i po prostu nie stosowałem się do wszystkiego co powinienem.
https://youtu.be/nZ6PMH6AJIE
Od siebie dodam że psychiatra to jak monopolowy wchodzisz bierzesz flaszkę i wychodzisz i nikogo tam nic nie interesuje.
Osobiście wychodzę z założenia że jeżeli jesteś wstanie funkcjonować i czujesz poprawę to nie ma co zwiększać dawki. Zawsze takie pomysły psycho warto przedyskutować z terapeutą który ma większe pojęcie w jakim stanie jesteś i jak sobie radzisz.
Face Your Fear And Live Your Dream 

- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Dzięki za odpowiedź i podrzucenie linkaSolkan36 pisze: ↑20 lutego 2019, o 23:03Na początek polecam filmik psychiatry który ciekawie mówi o sposobach leczenia i co jest dobre w jakich sytuacjach.Nerwowy pisze: ↑20 lutego 2019, o 09:11Dzięki wszystkim za słowa wsparcia. Na razie zostanę na tej dawce co jestem i będę pracować nad sobą. Musze przyznać, że pomimo doliny co mi lekarz zafundował, dostałem też większego kopa do zmian.
Teraz w dobrym okresie człowiek zapominał o problemie i po prostu nie stosowałem się do wszystkiego co powinienem.
https://youtu.be/nZ6PMH6AJIE
Od siebie dodam że psychiatra to jak monopolowy wchodzisz bierzesz flaszkę i wychodzisz i nikogo tam nic nie interesuje.
Osobiście wychodzę z założenia że jeżeli jesteś wstanie funkcjonować i czujesz poprawę to nie ma co zwiększać dawki. Zawsze takie pomysły psycho warto przedyskutować z terapeutą który ma większe pojęcie w jakim stanie jesteś i jak sobie radzisz.


"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
- SasankaLesna
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 307
- Rejestracja: 8 lutego 2019, o 13:51
To ja czekam z Tobą:) bo u mnie też nie usrane rozami 

Czasami lepiej użyć miotacza ognia niż narzekać na ciemność. [T. Pratchett]
- Solkan36
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 147
- Rejestracja: 23 września 2018, o 22:19
Serce.. Proszę Cię bardzo. Skopiuj wydrukuj wrzuć do telefonu i czytaj to codziennie tak żeby się w głowie utrwaliło... Cyt z mądrej książki.Nerwowy pisze: ↑21 lutego 2019, o 20:31Dzięki za odpowiedź i podrzucenie linkaSolkan36 pisze: ↑20 lutego 2019, o 23:03Na początek polecam filmik psychiatry który ciekawie mówi o sposobach leczenia i co jest dobre w jakich sytuacjach.Nerwowy pisze: ↑20 lutego 2019, o 09:11Dzięki wszystkim za słowa wsparcia. Na razie zostanę na tej dawce co jestem i będę pracować nad sobą. Musze przyznać, że pomimo doliny co mi lekarz zafundował, dostałem też większego kopa do zmian.
Teraz w dobrym okresie człowiek zapominał o problemie i po prostu nie stosowałem się do wszystkiego co powinienem.
https://youtu.be/nZ6PMH6AJIE
Od siebie dodam że psychiatra to jak monopolowy wchodzisz bierzesz flaszkę i wychodzisz i nikogo tam nic nie interesuje.
Osobiście wychodzę z założenia że jeżeli jesteś wstanie funkcjonować i czujesz poprawę to nie ma co zwiększać dawki. Zawsze takie pomysły psycho warto przedyskutować z terapeutą który ma większe pojęcie w jakim stanie jesteś i jak sobie radzisz.Obejrzałem jego filmy, mądrze gada. Na razie wstrzymam się z zwiększeniem dawki. W kryzysach jest źle, ale o wiele lepiej niż na początku. Przede wszystkim wiem z czym mam do czynienia i nie latam po lekarzach
Choć pikawa daje o sobie znać nie wpadam też w panikę, że to zawał. Muszę tylko przeczekać chwilowy kryzys.
"Teraz przyjrzyj się swojemu pędzącemu sercu. Nie mam tu na myśli krótkich ataków palpitacji, jakie mogą ci się przydarzać od czasu do czasu, ale nieustannie bijące zbyt szybko, walące, kołaczące, „drżące” serce, które towarzyszy ci codziennie. Prawdopodobnie uważasz, że pędzi, dlatego i ja wybrałam to określenie, jednak jeżeli znajdziesz zegarek z sekundnikiem i zmierzysz sobie puls, raczej nie okaże się, żeby biło szybciej niż sto razy na minutę. Może bić w tempie stu dwudziestu uderzeń na minutę, ale w to wątpię. Prawdopodobne jest, że twoje serce nie pracuje dużo ciężej od dowolnego zdrowego serca. Różnica polega na tym, że ty stałeś się tak wrażliwy na jego pracę, że czujesz każde uderzenie. I pozostaniesz na nią wrażliwy tak długo, jak długo będziesz się w nią wsłuchiwał i z niepokojem rejestrował każde uderzenie! Chcę, żebyś zdał sobie sprawę, że taka praca w najmniejszym stopniu nie zaszkodzi twojemu sercu. Gdybyś chciał, mógłbyś grać w tenisa albo baseball. Prawdę powiedziawszy, gdybyś miał wystarczająco dużo energii i zainteresowania, żeby uprawiać taki sport, najprawdopodobniej twoje serce uspokoiłoby się i w trakcie gry biło wolniej niż w chwili, gdy siedzisz i mierzysz sobie puls. Wszystkie te tygodnie spędzone na obserwacji, czekaniu i mierzeniu pulsu były stratą czasu. Nie możesz wyrządzić krzywdy swojemu sercu. Możesz robić wszystko, co zechcesz, pod warunkiem, że jesteś gotów czasowo znosić te dziwne odczucia, które dochodzą z okolic serca. Wszelkie boleści pochodzą jedynie z przeciążenia mięśni klatki piersiowej, a wywołane są napięciem. Chore serce nie daje objawów w postaci bólu w miejscach, gdzie ty go odczuwasz. Właściwy ból serca nie jest odczuwany w sercu. Tak więc, jeżeli chodzi o twoje serce, jest ono zdrowe i bije w zasadzie jak każde inne. Jesteś jedynie świadomy jego pracy i tylko tę świadomość wzmacniasz, martwiąc się nią i za bardzo skupiając na niej uwagę. Miej odwagę rozluźnić się i przeanalizować tę pracę oraz zdać sobie sprawę, że – podobnie jak potliwe dłonie i skurcz żołądka – jest ona jedynie wynikiem nadmiernej sensytyzacji nerwów stymulujących uwalnianie adrenaliny do krwiobiegu. Lęk spowodował taką sensytyzację nerwów odpowiedzialnych za pracę twojego serca, że reagują one na najlżejszy bodziec. Nagły hałas może wystarczyć, żeby twoje serce zakołatało, albo – co jeszcze bardziej zbija z tropu – może nagle zacząć szybko bić bez wyraźnego powodu. Bądź gotowy żyć z tą nieregularną pracą serca do czasu, aż twoje nerwy przestaną być aż tak nadwrażliwe. Stanie się to, gdy zmienisz nastawienie na bardziej filozoficzne i zaakceptujesz ten pęd i kołatanie jako część programu prowadzącego do wyzdrowienia. Popełniłeś błąd myślenia, że skoro twoje serce nadal szybko bije, ty nadal jesteś chory. Mogą minąć tygodnie, zanim przestaniesz być świadomy szybkiej pracy serca, ale z chwilą, gdy ją zaakceptujesz, zaczniesz nieustannie zdrowieć. Nie istnieje magiczny przełącznik, który natychmiast uspokoiłby twoje serce, chociaż leki mogą stanowić świetną pomoc i nie powinieneś wahać się. "
Face Your Fear And Live Your Dream 

- Solkan36
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 147
- Rejestracja: 23 września 2018, o 22:19
I jeszcze jeden filmik... POD ŻADNYM POZOREM TYLKO NIE OGLĄDAJ PIERWSZYCH 3MIN.. Zacznij od 3.11min. Później fajnie jest na podstawie badań wytłumaczę jak hormony stresu z jednej strony dają nam w kość ale przy okazji chronią np serce.Nerwowy pisze: ↑21 lutego 2019, o 20:31Dzięki za odpowiedź i podrzucenie linkaSolkan36 pisze: ↑20 lutego 2019, o 23:03Na początek polecam filmik psychiatry który ciekawie mówi o sposobach leczenia i co jest dobre w jakich sytuacjach.Nerwowy pisze: ↑20 lutego 2019, o 09:11Dzięki wszystkim za słowa wsparcia. Na razie zostanę na tej dawce co jestem i będę pracować nad sobą. Musze przyznać, że pomimo doliny co mi lekarz zafundował, dostałem też większego kopa do zmian.
Teraz w dobrym okresie człowiek zapominał o problemie i po prostu nie stosowałem się do wszystkiego co powinienem.
https://youtu.be/nZ6PMH6AJIE
Od siebie dodam że psychiatra to jak monopolowy wchodzisz bierzesz flaszkę i wychodzisz i nikogo tam nic nie interesuje.
Osobiście wychodzę z założenia że jeżeli jesteś wstanie funkcjonować i czujesz poprawę to nie ma co zwiększać dawki. Zawsze takie pomysły psycho warto przedyskutować z terapeutą który ma większe pojęcie w jakim stanie jesteś i jak sobie radzisz.Obejrzałem jego filmy, mądrze gada. Na razie wstrzymam się z zwiększeniem dawki. W kryzysach jest źle, ale o wiele lepiej niż na początku. Przede wszystkim wiem z czym mam do czynienia i nie latam po lekarzach
Choć pikawa daje o sobie znać nie wpadam też w panikę, że to zawał. Muszę tylko przeczekać chwilowy kryzys.
https://www.ted.com/talks/kelly_mcgonig ... l#t-168030
Face Your Fear And Live Your Dream 

- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Film już widziałem. Cytat super i wiele wyjaśnia! Jaka to książka? Trochę już o nerwicy czytałem, ale tego jeszcze nie.Solkan36 pisze: ↑22 lutego 2019, o 15:02Serce.. Proszę Cię bardzo. Skopiuj wydrukuj wrzuć do telefonu i czytaj to codziennie tak żeby się w głowie utrwaliło... Cyt z mądrej książki.Nerwowy pisze: ↑21 lutego 2019, o 20:31Dzięki za odpowiedź i podrzucenie linkaSolkan36 pisze: ↑20 lutego 2019, o 23:03
Na początek polecam filmik psychiatry który ciekawie mówi o sposobach leczenia i co jest dobre w jakich sytuacjach.
https://youtu.be/nZ6PMH6AJIE
Od siebie dodam że psychiatra to jak monopolowy wchodzisz bierzesz flaszkę i wychodzisz i nikogo tam nic nie interesuje.
Osobiście wychodzę z założenia że jeżeli jesteś wstanie funkcjonować i czujesz poprawę to nie ma co zwiększać dawki. Zawsze takie pomysły psycho warto przedyskutować z terapeutą który ma większe pojęcie w jakim stanie jesteś i jak sobie radzisz.Obejrzałem jego filmy, mądrze gada. Na razie wstrzymam się z zwiększeniem dawki. W kryzysach jest źle, ale o wiele lepiej niż na początku. Przede wszystkim wiem z czym mam do czynienia i nie latam po lekarzach
Choć pikawa daje o sobie znać nie wpadam też w panikę, że to zawał. Muszę tylko przeczekać chwilowy kryzys.
"Teraz przyjrzyj się swojemu pędzącemu sercu. Nie mam tu na myśli krótkich ataków palpitacji, jakie mogą ci się przydarzać od czasu do czasu, ale nieustannie bijące zbyt szybko, walące, kołaczące, „drżące” serce, które towarzyszy ci codziennie. Prawdopodobnie uważasz, że pędzi, dlatego i ja wybrałam to określenie, jednak jeżeli znajdziesz zegarek z sekundnikiem i zmierzysz sobie puls, raczej nie okaże się, żeby biło szybciej niż sto razy na minutę. Może bić w tempie stu dwudziestu uderzeń na minutę, ale w to wątpię. Prawdopodobne jest, że twoje serce nie pracuje dużo ciężej od dowolnego zdrowego serca. Różnica polega na tym, że ty stałeś się tak wrażliwy na jego pracę, że czujesz każde uderzenie. I pozostaniesz na nią wrażliwy tak długo, jak długo będziesz się w nią wsłuchiwał i z niepokojem rejestrował każde uderzenie! Chcę, żebyś zdał sobie sprawę, że taka praca w najmniejszym stopniu nie zaszkodzi twojemu sercu. Gdybyś chciał, mógłbyś grać w tenisa albo baseball. Prawdę powiedziawszy, gdybyś miał wystarczająco dużo energii i zainteresowania, żeby uprawiać taki sport, najprawdopodobniej twoje serce uspokoiłoby się i w trakcie gry biło wolniej niż w chwili, gdy siedzisz i mierzysz sobie puls. Wszystkie te tygodnie spędzone na obserwacji, czekaniu i mierzeniu pulsu były stratą czasu. Nie możesz wyrządzić krzywdy swojemu sercu. Możesz robić wszystko, co zechcesz, pod warunkiem, że jesteś gotów czasowo znosić te dziwne odczucia, które dochodzą z okolic serca. Wszelkie boleści pochodzą jedynie z przeciążenia mięśni klatki piersiowej, a wywołane są napięciem. Chore serce nie daje objawów w postaci bólu w miejscach, gdzie ty go odczuwasz. Właściwy ból serca nie jest odczuwany w sercu. Tak więc, jeżeli chodzi o twoje serce, jest ono zdrowe i bije w zasadzie jak każde inne. Jesteś jedynie świadomy jego pracy i tylko tę świadomość wzmacniasz, martwiąc się nią i za bardzo skupiając na niej uwagę. Miej odwagę rozluźnić się i przeanalizować tę pracę oraz zdać sobie sprawę, że – podobnie jak potliwe dłonie i skurcz żołądka – jest ona jedynie wynikiem nadmiernej sensytyzacji nerwów stymulujących uwalnianie adrenaliny do krwiobiegu. Lęk spowodował taką sensytyzację nerwów odpowiedzialnych za pracę twojego serca, że reagują one na najlżejszy bodziec. Nagły hałas może wystarczyć, żeby twoje serce zakołatało, albo – co jeszcze bardziej zbija z tropu – może nagle zacząć szybko bić bez wyraźnego powodu. Bądź gotowy żyć z tą nieregularną pracą serca do czasu, aż twoje nerwy przestaną być aż tak nadwrażliwe. Stanie się to, gdy zmienisz nastawienie na bardziej filozoficzne i zaakceptujesz ten pęd i kołatanie jako część programu prowadzącego do wyzdrowienia. Popełniłeś błąd myślenia, że skoro twoje serce nadal szybko bije, ty nadal jesteś chory. Mogą minąć tygodnie, zanim przestaniesz być świadomy szybkiej pracy serca, ale z chwilą, gdy ją zaakceptujesz, zaczniesz nieustannie zdrowieć. Nie istnieje magiczny przełącznik, który natychmiast uspokoiłby twoje serce, chociaż leki mogą stanowić świetną pomoc i nie powinieneś wahać się. "
Ostatnio serce mi wali prawie cały dzień, a jak sprawdzam ciśnienie wychodzi praktycznie książkowe. Puls także niski 70-78. Co ciekawe gdy czymś się zajmę np. rozmową nagle zapominam o tym bólu

"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
- Poziomka123
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 48
- Rejestracja: 28 stycznia 2019, o 22:00
A co do tego tematu... to np nierownomierna praca serca jest tez niegrozna? Tzn mam tak ze serce bije swoim rytmem synchronicznym a po chwili jest takjakby dodatkowy Skórcz serca i za chwile wraca do prawidłowej pracy... nie mam tego dzien w dzien ale raz na jakiś czas uczucie wlasnie jak serce sie potykaNerwowy pisze: ↑22 lutego 2019, o 16:15Film już widziałem. Cytat super i wiele wyjaśnia! Jaka to książka? Trochę już o nerwicy czytałem, ale tego jeszcze nie.Solkan36 pisze: ↑22 lutego 2019, o 15:02Serce.. Proszę Cię bardzo. Skopiuj wydrukuj wrzuć do telefonu i czytaj to codziennie tak żeby się w głowie utrwaliło... Cyt z mądrej książki.Nerwowy pisze: ↑21 lutego 2019, o 20:31
Dzięki za odpowiedź i podrzucenie linkaObejrzałem jego filmy, mądrze gada. Na razie wstrzymam się z zwiększeniem dawki. W kryzysach jest źle, ale o wiele lepiej niż na początku. Przede wszystkim wiem z czym mam do czynienia i nie latam po lekarzach
Choć pikawa daje o sobie znać nie wpadam też w panikę, że to zawał. Muszę tylko przeczekać chwilowy kryzys.
"Teraz przyjrzyj się swojemu pędzącemu sercu. Nie mam tu na myśli krótkich ataków palpitacji, jakie mogą ci się przydarzać od czasu do czasu, ale nieustannie bijące zbyt szybko, walące, kołaczące, „drżące” serce, które towarzyszy ci codziennie. Prawdopodobnie uważasz, że pędzi, dlatego i ja wybrałam to określenie, jednak jeżeli znajdziesz zegarek z sekundnikiem i zmierzysz sobie puls, raczej nie okaże się, żeby biło szybciej niż sto razy na minutę. Może bić w tempie stu dwudziestu uderzeń na minutę, ale w to wątpię. Prawdopodobne jest, że twoje serce nie pracuje dużo ciężej od dowolnego zdrowego serca. Różnica polega na tym, że ty stałeś się tak wrażliwy na jego pracę, że czujesz każde uderzenie. I pozostaniesz na nią wrażliwy tak długo, jak długo będziesz się w nią wsłuchiwał i z niepokojem rejestrował każde uderzenie! Chcę, żebyś zdał sobie sprawę, że taka praca w najmniejszym stopniu nie zaszkodzi twojemu sercu. Gdybyś chciał, mógłbyś grać w tenisa albo baseball. Prawdę powiedziawszy, gdybyś miał wystarczająco dużo energii i zainteresowania, żeby uprawiać taki sport, najprawdopodobniej twoje serce uspokoiłoby się i w trakcie gry biło wolniej niż w chwili, gdy siedzisz i mierzysz sobie puls. Wszystkie te tygodnie spędzone na obserwacji, czekaniu i mierzeniu pulsu były stratą czasu. Nie możesz wyrządzić krzywdy swojemu sercu. Możesz robić wszystko, co zechcesz, pod warunkiem, że jesteś gotów czasowo znosić te dziwne odczucia, które dochodzą z okolic serca. Wszelkie boleści pochodzą jedynie z przeciążenia mięśni klatki piersiowej, a wywołane są napięciem. Chore serce nie daje objawów w postaci bólu w miejscach, gdzie ty go odczuwasz. Właściwy ból serca nie jest odczuwany w sercu. Tak więc, jeżeli chodzi o twoje serce, jest ono zdrowe i bije w zasadzie jak każde inne. Jesteś jedynie świadomy jego pracy i tylko tę świadomość wzmacniasz, martwiąc się nią i za bardzo skupiając na niej uwagę. Miej odwagę rozluźnić się i przeanalizować tę pracę oraz zdać sobie sprawę, że – podobnie jak potliwe dłonie i skurcz żołądka – jest ona jedynie wynikiem nadmiernej sensytyzacji nerwów stymulujących uwalnianie adrenaliny do krwiobiegu. Lęk spowodował taką sensytyzację nerwów odpowiedzialnych za pracę twojego serca, że reagują one na najlżejszy bodziec. Nagły hałas może wystarczyć, żeby twoje serce zakołatało, albo – co jeszcze bardziej zbija z tropu – może nagle zacząć szybko bić bez wyraźnego powodu. Bądź gotowy żyć z tą nieregularną pracą serca do czasu, aż twoje nerwy przestaną być aż tak nadwrażliwe. Stanie się to, gdy zmienisz nastawienie na bardziej filozoficzne i zaakceptujesz ten pęd i kołatanie jako część programu prowadzącego do wyzdrowienia. Popełniłeś błąd myślenia, że skoro twoje serce nadal szybko bije, ty nadal jesteś chory. Mogą minąć tygodnie, zanim przestaniesz być świadomy szybkiej pracy serca, ale z chwilą, gdy ją zaakceptujesz, zaczniesz nieustannie zdrowieć. Nie istnieje magiczny przełącznik, który natychmiast uspokoiłby twoje serce, chociaż leki mogą stanowić świetną pomoc i nie powinieneś wahać się. "
Ostatnio serce mi wali prawie cały dzień, a jak sprawdzam ciśnienie wychodzi praktycznie książkowe. Puls także niski 70-78. Co ciekawe gdy czymś się zajmę np. rozmową nagle zapominam o tym bóluOczywiście po ukończeniu tej aktywności ból wraca.
Skoro możesz pomyśleć, że może być lepiej, to znaczy, że już jest lepiej 

- Nerwowy
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 336
- Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 15:09
Mam do Was jeszcze pytanie - czy w takim razie zmieniać lekarza? Chce zejść z lekarstw i zastanawiam się czy iść do tego co od początku czy lepiej wybrać jakiegoś innego. Nigdy nie wiadomo kogo się trafi niestety :/
Za wyborem nowego przemawia do mnie to, że obecnie muszę do lekarza dojeżdżać 120 km (przeprowadziłem się jakiś czas temu). Wybór kogoś na miejscu byłby znacznie wygodniejszy, ale nowy lekarz nie będzie znał mojej historii. Z drugiej strony to ma być zejście z leku, nie chce już tego brać. Chyba filozofii z tym dużej nie ma tylko dobry plan.
Za wyborem nowego przemawia do mnie to, że obecnie muszę do lekarza dojeżdżać 120 km (przeprowadziłem się jakiś czas temu). Wybór kogoś na miejscu byłby znacznie wygodniejszy, ale nowy lekarz nie będzie znał mojej historii. Z drugiej strony to ma być zejście z leku, nie chce już tego brać. Chyba filozofii z tym dużej nie ma tylko dobry plan.
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna
“Nie mogę się lękać. Strach zabija umysł. Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. Tam, gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja.” Frank Herbert, Diuna