Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Jak dobrze rozróżnić typy nerwic i sobie z nimi radzić

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 221
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

6 lutego 2019, o 04:15

Cześć.
Od pewnego czasu staram się układać w głowie to co dzieje się aktualnie w moim życiu i też chciałbym przedstawić czym, dla mnie jest nerwica. Otóż ja do momentu kontaktu z zielskiem nie miałem nigdy do czynienia z atakami paniki itd. Przez całe swoje życie szło mi raz lepiej, raz gorzej, znerwicowany byłem raczej dość często, no ale zawsze radziłem sobie na tyle, że udało mi się ogarniać życie itd. Fakt faktem, np. w moim funkcjonowaniu w społeczeństwie miałem długo problemy przed nadmierną nieśmiałość i też odbiło się to w relacjach z kobietami. W sumie to w ostatnim związku byłem jakoś w 6 klasie podstawówki, ostatnia moja próba która miała miejsce koło roku temu, też niestety zakończyła się niepowodzeniem. Z natręctwami też długo się zmagałem, jednak w sumie o nerwicy nigdy nie słyszałem. Czemu to w taki sposób przedstawiam? Otóż, przede wszystkim ja strasznie się dziwię, jak słyszę, że ludzie mówią, iż nerwicę mają np. 10 czy 15 lat. Ja wtedy się pytam, no to jak to- przez te 10 lat żyłeś w jednym długim dniu? Wtedy najczęściej słyszę, że oni z zlewaniem się dni w jeden mieli do czynienia np. przez chwilę albo w ogóle, ale że pojawiały się natręctwa czy inne sprawy. Nie chcę tutaj nikogo obrażać, czy uniżać, tylko po prostu ja mam problem z dojściem do porozumienia z takimi osobami apropos definicji nerwicy. Dla mnie nerwica jest wtedy, kiedy tracisz ciągłość swojej własnej osoby i czasem w pakiecie dostajesz inne bajery, jak chociażby DD. U mnie sprawa wygląda tak, że miałem straszny atak paniki po zielsku, na drugi dzień się budzę i czuję się, jakbym był w innym świecie. Od tego czasu działy się ze mną tak bardzo rozmaite cuda, że przeszedłem chyba przez wszystkie objawy derealizacji i depersonalizacji. Aktualnie zero przeszłości, tożsamości, czucia ciała, uczuć itp. Dla mnie to jest właśnie nerwica. Wcześniej miałem doskonałą pamięć, a teraz to cięzko mi określić co robiłem wczoraj, bo wszystko jest takie płaskie. Tutaj mam po prostu takie pytanko do odburzonych. Jak u Was wyglądało wychodzenie z tego zlewania się dni w jeden? Po prostu po jakimś czasie nagle zauważyliście, że pamięć zaczyna się polepszać itd., czy było nagłe bum i wszystko wróciło do normy? Mnie nie chodzi o to, żeby nagle stać się nadczłowiekiem, bo wiem, że masę rzeczy mam do przerobienia ze sobą, tylko chodzi mi przede wszystkim o wszelkie rady, jak radzić sobie z tymi dniami mijającymi w nicości. Staram się ogarniać studia, pracuję itd, tylko zauważyłem, że ostatni semestr to minął mi praktycznie nie wiadomo kiedy. Nawet jakoś za bardzo nie chce mi się uczestniczyć w życiu towarzyskim, a jeszcze rok temu byłem na prawdę strasznie aktywny, imprezowy, otwarty do ludzi. Teraz po prostu jakbym poniekąd stracił sens tego wszystko, żyję sobie bo żyję, ale nie umiem z tego czerpać radości jak dawniej. Tutaj też moje kolejne pytanko- długo męczyliście się z takim marazmem? No i przede wszystkim, czy już po uporaniu się z tym nieszczęsnym lękiem wolnopłynącym i niektórzy z DD, umieliście czerpać radość, tak jak dawniej? Wiem, że to kolejne standardowe narzekanie zlęknionego nerwicowca, ale często łapie mnie strach przed życiem samym w sobie, odkąd mam DD. Boję się po prostu, że już zapomnę, jak to jest żyć po staremu i że załóżmy przez kilka lat będzie mnie czekać takie tkwienie w nicości, a to, że wcześniej było po staremu, to już nigdy nie wróci.
Wdzięczny będę za wszelkie rady i świdectwa, że da się z tego gówna wyjść w 100%, bez strachu, że znów jak pojawią się jakieś lęki czy ataki paniki, to potem lamentowanie, że to kilka lat wyjęte z życia.
Awatar użytkownika
Wiktor96
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 87
Rejestracja: 24 maja 2018, o 16:03

6 lutego 2019, o 04:53

Dla mnie nerwica/zaburzenie lękowe jest stanem gdzie nastawiamy nasz umysł na tryb wyszukiwania zagrożenia poprzez uznanie objawów lęku czy derealizacji/depersonalizacji za zagrażające.
Same objawy DD/DP, lęku i szeroko pojęte objawy somatyczne są naturalnym reakcjami organizmu, zaburzenie stwarzamy sobie sami nakręcając stan emocjonalny i obawy że coś nam jest, i tu zaczyna się całe błędne koło nerwicy.

Ja DD miałem całe zaburzenie czyli 4,5 roku, czasem przy dużym zmęczeniu mi powraca na chwilę ale przechodzi szybko.
Ja akurat nie skupiałem się tak na objawach derealizacji i depersonalizacji, gdy zacząłem o nich czytać to przestałem się tak przejmować a zająłem się całą resztą zaburzenia . Dopiero gdy uspokoiłem umysł powoli wracało to do normy, o ile ja temu nie przeszkadzałem ;)

Jeśli wyjdziesz z tego dzięki świadomej pracy to pozbędziesz się również lęku przed nawrotami.
TWARDE UPADKI BO WYSOKIE LOTY

Coś ode mnie ;)
Nerwyzestali
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1566
Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41

6 lutego 2019, o 07:39

Jak długo masz nerwicę? Ja miałem podobnie. Po nasileniu się u mnie nerwicy szybko straciłem radość życia i zacząłem bardziej wegetować. Przyzwyczaiłem się do tego i można powiedzieć, że zapomniałem już jak to jest się cieszyć życiem i robić to co się lubi, jednak po jakimś czasie zacząłem wracać do ulubionych zajęć i sobie przypomniałem o swoich ulubionych zajęciach. Wydaje mi się, że jest to kwestia porzucenia lęku i powrót do swojego hobby itd. Chociażby miało się to odbyć na początku na siłę. Wtedy przypominamy sobie te wszystkie fajne rzeczy, które robiliśmy i dlaczego je robiliśmy. W nerwicy zaczynamy skupiać się na sobie bardzo, co powoduje, że zapominamy o świecie dookoła i tym co sprawiało nam przyjemność. Trzeba się od tego odciąć, bo to jest niszczące.
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 221
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

6 lutego 2019, o 09:51

U mnie z nerwicą leci niedługo 10 miesiąc, koło 20 kwietnia stuknie roczek. DD trzyma bardzo drogo, dlatego to wszystko jakoś mnie martwi.
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

6 lutego 2019, o 12:02

Ja wtrące od Siebie kilka słów. To o czym piszesz, o tym zlewaniu się dni w jedność i trwaniu w takim marazmie, to jak najbardziej jeden z głównych objawów nerwicy. Ja ogólnie wpadłem w zaburzenie w śmieszny dość sposób, wynikało to z konfliktu wewnętrznego i podkręceniu stanu emocjonalnego trawą. A z trawą jako tako problemów nie miałem, chociaż paliłem powiedzmy z 5 lat z różnymi czasowymi przerwami, czasami miesiąc, dwa, był też roczny prawie okres przerwy, ale przed samym zaburzeniem paliłem z jakieś 8 m-cy praktycznie dzień w dzień, powiedzmy że nie były to jakieś turbo ilości, ale dość mocny sprzęt i na dodatek niestety na polskim "rynku" jest praktycznie sam syf, dodają co się da, tak żeby klepało, a nie żebyś miał faktyczne korzyści i odczucia od samego thc, gdzie tak na dobrą sprawę trawa powinna niwelować lęki, ale jak masz fazę mocną to i raczej wkręci silniejszy lęk :P
Ja uwierzyłem dość szybko w nerwicę, w momencie kiedy mnie wkręcało mocno i miałem taki dzień że totalnie straciłem chęć i sens na cokolwiek, co było dla mnie bardzo dziwne i sprzeczne z wewnętrznym JA, dlatego że bardzo cenie życie, cenie to co osiągnąłem, do czego doszedłem własną cieżką pracą, zastanawiałem się co się kobieta luźna w udach dzieje, doszła mi somatyka, myśli samobójcze, które totalnie były ze mną sprzeczne, bo przed epizodem nerwicy, sam się czasami zastanawiałem jak to możliwe jest, jak ludzie mogą tak w ogóle myśleć, no ale widocznie musiałem dostać nauczkę od życia :) Miałem też ogromny dystans do czegokolwiek, nie bałem się ludzi, wyzwań, pracy, wręcz mógłbym powiedzieć ze jak czytam posty innych osób jak to zawsze byli lękowo nastawienia do czegokolwiek, to ja byłem i w sumie dalej jestem taką osobą, która mówi potrzymaj mi piwo, a ja to zrobię niż unikanie i uciekanie, co tylko pokazuje właściwie że każdego może to dotknąć, nerwica nie wybiera, nie patrzy na status społeczny, zasobność portfela, ilość szczęścia w Twoim życiu.
Dzięki szybkiej wierze w nerwice, miałem bardzo dynamiczną jazde, najpierw lęk wolno płynący, później dosłownie czułem jak jednego wieczoru wyłączyło mi wszystkie emocje i nerwica dorzuciła swój nerwicowy depresyjny stan, ale usilnie pisałem w dzienniczku że to nerwica, że wiem że jestem bezpieczny i nic mi nie będzie. Z niektórych objawów się wręcz śmiałem, bo miałem tak że oglądałem tv, koleś siedział np. na wysokiej wieży i ja dosłownie czułem to co On, czułem tą wysokość, czułem to co byłoby gdybym spadał z tej wieży :P takie uczucie jak czasami człowiek budzi się spadając we śnie w przepaść. Tak samo czułem totalny brak radości, rzeczy które wcześniej mnie cieszyły i dawały pozytywnego kopa już tego nie robiły, wręcz wydawały się bez sensu, ja coś mnie kiedyś śmieszyło, to tutaj miałem myśli że jak to kobieta luźna w udach było możliwe że mnie to śmieszyło :P
Przez pewien czas było tak samo jak piszesz @Przemo500 że dni zlewały się w jedność, zero poczucia czasu, a jak pojawiało się poczucie czasu to czułem lęk na kilka sekund do przodu, ciągłe ogromne napięcie emocjonalne, ale na to znalazłem sposób w postaci mindfullness, dodatkowo totalny brak pamięci, co robiłem wcześniej, czasami nie mogłem sobie przypomnieć w ogóle np. tytułu jakiegoś filmu, mimo że widziałem obraz z niego etc. ale za huja tytułu, pewnie było to też w pewnym stopniu nakręcone przez trawę i gorszą pamieć, ale po czasie widzę że to wszystko wraca, pamieć wraca do normy, tak jakbym nie palił w ogóle, więc te "zmiany" po trawie są odwracalne jak najbardziej :)

Odpowiadając na Twoje rozterki tak, miałem podobnie jak Ty z tego co czytam, podobne rozkminy. Jak najbardziej z tego wyjdziesz, nie przejmuj się tym co czujesz tu i teraz, bo to tylko objawy nerwicy, one Cie jak wychodzisz będą coraz mniej przerażały, najgorzej jest tu i teraz, dlatego że nasza uwaga w zaburzeniu skierowana jest do wewnątrz i wszystkie objawy czujesz x1000, skupiasz duża uwagę na myślach, objawach, co wynika z naszych naturalnych reakcji organizmu. Mi co pomogło to budowanie od początku wiary w nerwicę, mimo tego że nie czułem tego totalnie i nie miałem emocji przez pewien czas. Później zaakceptowanie zaburzenia, bez zadawania pytań i zastanawiania dlaczego mnie to spotkało, skoro to pochodzi z nas, z nautralnych reakcji organizmu, to czemu tego nie akceptować? przyzwolenie na objawy, to jest ten worek nerwicowy, wszelakie myśli i odczucia pakujesz w jeden wór, wiesz że to nerwica i nie rozkminiasz ciągle kolejnych objawów, tylko z automatu wiesz że to ta małpa i tyle, niech podrzuca co chce, Ty to akceptujesz i jednocześnie ignorujesz, robisz swoje. Robiłem rzeczy które lubiłem i zaczeły z powortem cieszyć etc. wracać do normy, im mniej skupiasz uwagę na nerwicy i jej objawach, tym szybciej powróci to co było wcześnie. Przestaniesz się tego bać i właśnie nie będziesz bał się jakichkolwiek nawrotów, bo Ty już wiesz co to, skąd i jak to olać i wtedy zmaiast np. męczyć się rok, olejesz to w jeden dzień :) albo wcale już nie wróci. Najważniejsze to zrozumieć emocje, pozwolić sobie na każda, emocje przepuszczaj, niech trwają, nie blokuj ich, tak samo jak nie blokuj myśl, Ty decyduj za jaką chcesz iść, czujesz smutek, możesz posmutać, ale później warto olać ten smutek i robić swoje :)
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 221
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

6 lutego 2019, o 13:06

Dzięki za odpowiedź. U mnie najgorzej jest z pełnym pogodzeniem się na to, że to potrwa jakiś czas i to niekoniecznie najkrótszy. Do ludzi normalnie wychodzę itd., tylko po prostu przez anhedonię nic nie sprawia mi radości. Cała depersona w ogóle strasznie psuje mi głowę pod tym względem, że jak to? Teraz żyję w jakimś matrixie, zapominam jaki jestem itd., a kiedyś to wszystko minie? To jak to będzie? Odzyskam wszystko, ale to co będzie z tym okresem w nerwicy? Nie będę z tego nic pamiętał, a potem Odzyskam siebie jakby sprzed okresu w nerwicy? Jak to jest, że np. miną mi w czerwcu 23 urodziny, a z tym okresem w nerwicy będę czuł się rok młodszy? Jak to jest, że rok może wydawać się jednym dniem? Serio, wcześniej miałem sporo filozoficznych rozkminek co do życia, ale to co dzieje się teraz, przerasta moje poznawcze możliwości. Nie potrafię po prostu przyjąć tego, że to co teraz się ze mną dzieje, to fikcja, bo cała nerwica nie mieści mi się w głowie.
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

6 lutego 2019, o 14:15

Przemo500 pisze:
6 lutego 2019, o 13:06
Dzięki za odpowiedź. U mnie najgorzej jest z pełnym pogodzeniem się na to, że to potrwa jakiś czas i to niekoniecznie najkrótszy. Do ludzi normalnie wychodzę itd., tylko po prostu przez anhedonię nic nie sprawia mi radości. Cała depersona w ogóle strasznie psuje mi głowę pod tym względem, że jak to? Teraz żyję w jakimś matrixie, zapominam jaki jestem itd., a kiedyś to wszystko minie? To jak to będzie? Odzyskam wszystko, ale to co będzie z tym okresem w nerwicy? Nie będę z tego nic pamiętał, a potem Odzyskam siebie jakby sprzed okresu w nerwicy? Jak to jest, że np. miną mi w czerwcu 23 urodziny, a z tym okresem w nerwicy będę czuł się rok młodszy? Jak to jest, że rok może wydawać się jednym dniem? Serio, wcześniej miałem sporo filozoficznych rozkminek co do życia, ale to co dzieje się teraz, przerasta moje poznawcze możliwości. Nie potrafię po prostu przyjąć tego, że to co teraz się ze mną dzieje, to fikcja, bo cała nerwica nie mieści mi się w głowie.
Odzyskasz wszystko to co było, plus dodatkowo nabierzesz dobrego dystansu do tego, będziesz oczywiście pamiętał o tym okresie, nie koniecznie będziesz pamiętał każde odczucie, bo ja też już mało co pamiętam z tych odczuć z najgorszego okresu, ale początkowo samo to wywoływało pojawianie się u mnie lęku (a o tym że lęk istnieje dowiedziałem się dopiero jak wpadłem w zaburzenie :P) bo nerwica próbowała dalej wkręcać, ale olewałem to, nie dawałem tej francy pożywki na tym. Chodzi też własnie oto żeby nie wypierać tego okresu w życiu, nie traktować jako czegoś strasznego, morcznego, bo dajesz pole na ponowne wkręcenie, a po co to? Masz wychodzić lękowi naprzeciw, zlewasz go, wiesz że to tylko iluzja, że strach ma wielkie oczy, bo jak przebijesz przez ten matrix to nagle następuje spokój, dlatego będziesz pamiętał, ale będzie to ja wspomnienie o np. jezdzie rowerem.
Co cię blokuje przed pogodzeniem? wywołuje to samo w sobie lęk? bo wtedy może być ten tzw. lęk przed lękiem, a chodzi o olewanie tego, żeby nie bać się czegoś czego nie ma, no bo wtedy nerwica widzi że może podtrzymać iluzje i dalej wkręca. A uwierz mi że im szybciej się z tym pogodzisz i pozwolisz na jakikolwiek objaw, to zobaczysz jak szybko zaczniesz odbierać tej kurłie moc, ja ją nazywam kurłą, ale pozwalam jej na trwanie i bycie i przez to mam ją w odbycie :P
To że nie czujesz obecnie radości, to kolejny etap wyłażenia z tego syfu, szuka wszystkiego do czego może się czepić i czym wywołać w Tobie lęk i sztuczne zagrożenie. Brak emocji też to pokłosie zmęczenia mózgu i tego że on nie lubi cierpieć i nie chce, dlatego odcina.
A czy teraz pamiętasz i przed nerwicą pamiętałeś wszystkie pojedyncze dni z życia? Nie, pamiętasz poszczególne wydarzenia, a koncentrujesz się na życiu tu i teraz. Pamiętasz np. cały rok jak miałeś 12 lat? dzień po dniu? Nie, zapewne możesz nawet nic nie pamiętać, jedynie poszczególne chwile, które spowodowały zapis emocjonalny i sobie przypominasz o nich bo wywołały w Tobie emocje.
Nerwica jak nabardziej mieści się w głowie, musisz ją potraktować jak coś co jest chwilowo, ile? a hooj z tym ile, ja mam takie już utarte wewnętrznie przekonanie w raz z emocjonalnym zpaisem że tak naprawdę wali mnie to, ja mam Swoje życie, które kocham, swoją Żonę, której właściwiej nerwica przyczepiła się najmocniej, ale wiem już że to fikcja i tak jak Ty mówisz że nie czujesz tego, tak samo miałem, ale uporczywie codziennie kilkukrtonie zapisywałem że wiem że to nerwica etc. tak że w końcu zaczęły pojawiać się emocje, początkowo żal, smutek, gniew, a później te bardziej pozytywne. Dodatkowo nigdy nie byłem zbyt wylewny z emocjami swoimi. Proponuje też wyrobić Sobie złość, ale złość na zaburzenie, nie na Siebie, Ty masz tylko uruchomioną normalną zapisana w naszym kodzie genetycznym reakcje, która notabene ma Cię chronić :) i tą złość kieruj na nerwice, na to że chcesz przebić iluzję, staraj się kierować uwagę na zewnątrz, oglądaj chociażby tv, graj w gierki, filmy, spaceruj, jakiś sport ewentualnie, tak żebyś jak najmniej skupiał uwagę na wewnątrz.

Jeżeli nie czytałeś to przeczytaj Sobie 2 książki które mi dużo dały, pierwsza to opanować lęk b.fox a druga to świadomą drogę przez depresje i nie zraź się tytułem, bo Ona super uczy o emocjach i o tych wszystkich powiązaniach, dodatkowo na pewnym serwisie na ch masz nagrania mindfullnes z tej ksiązki, które też super pomagają. Pamiętaj, działaj świadomie, logiką i będzie dobrze :)
Lilyth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 5 listopada 2013, o 12:37

6 lutego 2019, o 14:27

Ja mam netwice 5 rok. Nie mialam nigdy derealizacji ani dp. Nie mialam nigdy tez czegos co okreslasz jednym dlugim dniem. Ja mam nerwice natrectw ale mialam rozne somaty i napady lekowe tez. Objawy nerwicowe od dziecka. Za poczatek nerwicy uwazam wejscie w stan awaryjny czyli poczatek lękow i nawał objawow oraz nakrecanie sie nimi. Jednym slowem kolo nerwicowe.
Nigdy nie pozbędziemy się tego o czym nie mówimy.

Just because it burns, doesn't mean you're gonna die :friend:
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 221
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

6 lutego 2019, o 14:50

Wiesz, u mnie to chyba właśnie głównie ów lęk przed lękiem mnie nakręca, lęk przed tym, że jak to może być aż ta bardzo inaczej, skoro wcześniej było wszystko po staremu? Co do mojej pamięci sprzed nerwicy, to powiem Ci, że ja miałem naprawdę świetną pamięć. Potrafiłem dokładnie wiedzieć, co się działo kilka miesięcy temu itd. Trochę mnie to w sumie zgubiło, bo warto wrócić do czasu sprzed nerwicy. Przez moją pamięć bardzo często się przejmowałem wszystkim i byłem strasznym perfekcjonistą. Jak masz czas to możesz luknąć na dział nerwica- nasze historie, tam opisałem całe swoje życie, ale tak pokrótce- dom miałem dość toksyczny, to i w 4 technikum postanowiłem z niego uciec. Udało się wszystko ogarnąć, w dorosłym życiu szybko się odnalazłem. Problem w tym, że ciągle była we mnie zakorzeniona głęboka nienawiść do ojca no i też ciągła samotność. Drugą połówką chciałem wypełnić tą pustkę, wyniesioną z domu, ale jakoś tak zawsze w życiu wychodziło, że coś się musiało zjebać. Chciałbym do swojego życia po prostu wdrożyć kogoś i pokazać mu swój świat, tylko kogoś wartego całej tej ceremonii, a tu już cięższa sprawa do zrealizowania. W nerwie strasznie mnie przeraża to, że niby dobrze się ułożyło, bo udało mi się przejść na 3 rok studiów, mam lepszy akademik, ale jakoś nie umiem z tego czerpać w pełni radości. Miesiąc za miesiącem mija od tak, wszystko wykonuję jakby automatycznie, bez jakiegoś głębszego celu czy coś. Boję się też o kwestię związków, w tym aspekcie, że musiałbym przedstawić swoją sytuację zdrowotną potencjalnej lubej, a czas mi mija i nie chcę się obudzić np. w wieku 25 lat w głębokiej dupie. Teraz nieśmiałości i innych wad raczej się już pozbyłem, tylko po prostu nerwa zabiła mi tą pewność siebie, no bo jak tu szukać wybranki, jak swojego ciała nie czujesz? Dłuższy czas też męczę się z realistycznymi snami, tak powalonym, że sam nie wiem co o tym sądzić. Jakbym Ci opowiedział, co dzisiaj mi się śniło, to wątpię, żebyś uwierzył :D Przez ostatnie 8h "snu" w moim życiu zdarzyło się więcej, niż przez ostatni czas w moim życiu. Aż chce mi się przytoczyć pewien cytat "ja się po prostu nie widzę tam, jak Nosferatu w lustrze", bo i też przez 10 miechów ani razu w lustrze się nie poznałem :D. Wcześniej też nawet jakieś marzenia miałem o tym, żeby coś zająć się siłownią czy SW, ale teraz to jakoś tak wszystko odeszły mi chęci przez te zasrane DD.
Lilyth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 5 listopada 2013, o 12:37

6 lutego 2019, o 14:58

Nie wiem czy to do mnie bylo ale odpisuje. Nie wiem jak dlugo tu jestes i czy czytales posty ale tam sa odpowiedzi na Twoje pytania. Po pierwsze nie skupiaj sie tak na aktualnym stanie. Tzn pamiec byla wczesniej super ale teraz nie jest bo zyjesz w ciaglym leku. Ktos kiedys to porownal to bycia na wojnie. Caly czas jestes skupiony na swoich objawach i na wyszukiwaniu leku. Umysl jest zmeczony tym i tyle. Dlatego tez ciezko byc szczesliwym i pelnym energiii. Ale pomimo to trzeba zaczac zyc i jak najmniej czasu poswiecac nerwie. Zycie masz teraz inne bo jest nerwa. Jak z niej wyjdziesz to zyskasz inne zycie......duzo lepsze niz przed nerwica
Nigdy nie pozbędziemy się tego o czym nie mówimy.

Just because it burns, doesn't mean you're gonna die :friend:
Lilyth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 5 listopada 2013, o 12:37

6 lutego 2019, o 15:02

Sny sa odreagowaniem i cos chca powiedziec ale ciezko je pzetlumaczyc noestety. Dobry psychoterapeuta powinien w tym pomoc. Trudne dziecinstwo na pewno mialo ogromny wplyw na nerwice. Mysle ze terapeuta by pomogl przepracowac i pomoc zle wzorce wpojone itp. Co do zwiazkow to jak ktos kocha to i z nerwica pokocha. Jesli nie, to szkoda czasu na taka osobe. Zyj tu i teraz a nie 5 min wczesniej czy za 5 minut.
Nigdy nie pozbędziemy się tego o czym nie mówimy.

Just because it burns, doesn't mean you're gonna die :friend:
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 221
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

6 lutego 2019, o 15:44

Jeśli moje sny są odreagowaniem, to serio wolę nie wiedzieć co mi w głowie siedzi. Eh, co do psychoterapii to nie chcieli mnie przyjąć, chociaż powiedziałem, że zrobię wszystko, żeby się na nią dostać.
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

7 lutego 2019, o 07:41

Przemo500 pisze:
6 lutego 2019, o 14:50
Wiesz, u mnie to chyba właśnie głównie ów lęk przed lękiem mnie nakręca, lęk przed tym, że jak to może być aż ta bardzo inaczej, skoro wcześniej było wszystko po staremu? Co do mojej pamięci sprzed nerwicy, to powiem Ci, że ja miałem naprawdę świetną pamięć. Potrafiłem dokładnie wiedzieć, co się działo kilka miesięcy temu itd. Trochę mnie to w sumie zgubiło, bo warto wrócić do czasu sprzed nerwicy. Przez moją pamięć bardzo często się przejmowałem wszystkim i byłem strasznym perfekcjonistą. Jak masz czas to możesz luknąć na dział nerwica- nasze historie, tam opisałem całe swoje życie, ale tak pokrótce- dom miałem dość toksyczny, to i w 4 technikum postanowiłem z niego uciec. Udało się wszystko ogarnąć, w dorosłym życiu szybko się odnalazłem. Problem w tym, że ciągle była we mnie zakorzeniona głęboka nienawiść do ojca no i też ciągła samotność. Drugą połówką chciałem wypełnić tą pustkę, wyniesioną z domu, ale jakoś tak zawsze w życiu wychodziło, że coś się musiało zjebać. Chciałbym do swojego życia po prostu wdrożyć kogoś i pokazać mu swój świat, tylko kogoś wartego całej tej ceremonii, a tu już cięższa sprawa do zrealizowania. W nerwie strasznie mnie przeraża to, że niby dobrze się ułożyło, bo udało mi się przejść na 3 rok studiów, mam lepszy akademik, ale jakoś nie umiem z tego czerpać w pełni radości. Miesiąc za miesiącem mija od tak, wszystko wykonuję jakby automatycznie, bez jakiegoś głębszego celu czy coś. Boję się też o kwestię związków, w tym aspekcie, że musiałbym przedstawić swoją sytuację zdrowotną potencjalnej lubej, a czas mi mija i nie chcę się obudzić np. w wieku 25 lat w głębokiej dupie. Teraz nieśmiałości i innych wad raczej się już pozbyłem, tylko po prostu nerwa zabiła mi tą pewność siebie, no bo jak tu szukać wybranki, jak swojego ciała nie czujesz? Dłuższy czas też męczę się z realistycznymi snami, tak powalonym, że sam nie wiem co o tym sądzić. Jakbym Ci opowiedział, co dzisiaj mi się śniło, to wątpię, żebyś uwierzył :D Przez ostatnie 8h "snu" w moim życiu zdarzyło się więcej, niż przez ostatni czas w moim życiu. Aż chce mi się przytoczyć pewien cytat "ja się po prostu nie widzę tam, jak Nosferatu w lustrze", bo i też przez 10 miechów ani razu w lustrze się nie poznałem :D. Wcześniej też nawet jakieś marzenia miałem o tym, żeby coś zająć się siłownią czy SW, ale teraz to jakoś tak wszystko odeszły mi chęci przez te zasrane DD.
Lipa trochę z tą psychoterapią, że się nie udało, ale może zapisz się gdzieś do psychologa? spróbuj na NFZ a jak nie to nie wiem jak finansowo stoisz, to może i prywatnie. Jeżeli chodzi o przeszłość i udało Ci się zostawić toksyczny dom za, to powinno to Cię tym bardziej motywować, ja akurat relacje z rodzeństwem mam w miarę ok, ale też nas ojciec za kołnierz nie wylewał, przez co matka musiała skupić się na tym żeby dom utrzymać i tak samo do ojca wcześniej nie pałałem miłością, obecnie nie żyje, ale wcale nie ukrywam że byłem w jakiejś żałobie po jego śmierci, na tyle zła co wyrządził, to samo pośmiertne wybaczenie wydaje mi się i tak już wystarczającym totalnym zamknięciem tematu.
Przeszłość trzeba porzucić, pamiętać, wyciągnać wnioski, ale nie babrać się z nią już, odpuścić, bo tylko powoduje nakręcanie emocjonalne i to w tą negatywną stronę, a hooja to da :) A jeżeli chodzi o drugą połówkę, to spokojnie znajdziesz kogoś, jak będziesz chciał na siłę, i próbował za wszelką cenę to będzie ciężej, a tak na spokojnie, bez spiny to pewnie uda się prędzej niż później :) I tak jak zostało napisane wyżej, jak znajdziesz kogoś kto chce być z Tobą, to raczej przeszłość totalnie nie będzie miała znaczenia, ani to że zmagałeś się z nerwicą, bo przeszłość nie ma żadnego znaczenia, no chyba że paliłeś koty :P ale tak to patrzenie i ocenianie kogokolwiek przez pryzmat przeszłości, a nie tego jaki jest tu i teraz i jaką jest osobą, to automatycznie powoduje że z taką osobą nie warto czegokolwiek robić :)
Sam sobie dajesz dowody że mimo bagażu jaki masz, udaje się iść do przodu, trzeba ten bagaż wyjebać i iść do przodu, pamiętać o tym czego nauczyła Cię przeszłość, ale bez dołowania się czymkolwiek, cytując klasyka, "coco jumbo i do przodu". To że nie umiesz teraz czerpać radości, to nerwicowa zagrywka, a co do tego że obudzisz się w wieku 25 lat, a co to za wyznacznik? możesz trafić na kogoś nawet i w wieku 50, 60 lat, za bardzo się tym przejmujesz, będzie co ma być.
Jeżeli chodzi o sny to spoko, nie przjemuj się nimi, to tylko sen, wytwór mózgu, mi też śnią się powalone rzeczy, nawet czasami w nocy miałem i czasami jeszcze się odpala to że przebudzam się i teoretycznie widzę jakaś postać przez sekundy, ale okazuje się że to wszystko wytwór mózgu i tego że nerwica też się pod to podłącza i próbuje atakować jak może, ale hooj jej w dupe :D
Musisz zaakceptować wszystko, Siebie w 100%, nerwice, odpuścić, zacząć działać, wyjdź na zewnątrz, pospaceruj, pobiegaj, rób co chcesz, olej tą kurłe i rób swoje, olej ale jednocześnie pozwól jej być i jej objawom to przejdzie szybciej niż Ci się wydaje :)
Przemo500
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 221
Rejestracja: 15 kwietnia 2018, o 14:00

7 lutego 2019, o 11:14

Ja z ojcem właśnie mam tą samą kwestię, jakoś średnio już zależy mi na kontakcie z nim, bo przez znakomitą większość życia mnie niszczył. Nie wierzę też w to, że ludzie od tak tak nagle się zmieniają, chociaż wiem, że moja wyprowadzka to dla niego spory cios. Ja niestety straciłem przed to wszelkie dotychczasowe zainteresowania, bo i już nie mogłem przez to grać w lokalnym klubie, ani siedzieć w małym labie, który zrobiłem sobie w domu. Z bratem też niestety średnio mam kontakt, bo nie wsparł mnie w kwestii konfliktu z ojcem i przez to nasze drogi się trochę rozeszły. W sumie to zrobiłem się takim trochę odrzutkiem, ale akurat mnie to odcięcie od całego bagna pasuje, nie mam przez to tego ciągłego wewnętrznego napięcia o to, czy znowu w domu coś się będzie działo itd.
Lilyth
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 5 listopada 2013, o 12:37

7 lutego 2019, o 13:35

Przemo500 pisze:
7 lutego 2019, o 11:14
Ja z ojcem właśnie mam tą samą kwestię, jakoś średnio już zależy mi na kontakcie z nim, bo przez znakomitą większość życia mnie niszczył. Nie wierzę też w to, że ludzie od tak tak nagle się zmieniają, chociaż wiem, że moja wyprowadzka to dla niego spory cios. Ja niestety straciłem przed to wszelkie dotychczasowe zainteresowania, bo i już nie mogłem przez to grać w lokalnym klubie, ani siedzieć w małym labie, który zrobiłem sobie w domu. Z bratem też niestety średnio mam kontakt, bo nie wsparł mnie w kwestii konfliktu z ojcem i przez to nasze drogi się trochę rozeszły. W sumie to zrobiłem się takim trochę odrzutkiem, ale akurat mnie to odcięcie od całego bagna pasuje, nie mam przez to tego ciągłego wewnętrznego napięcia o to, czy znowu w domu coś się będzie działo itd.
Moze nie zmienisz swoich bliskich ale z czasem wybaczysz i to da Ci wolnosc. Poza tym snow nigdy sie nie bierze doslownie. Dlatego nie wazne co Ci sie sni. Nie bierz tego doslownie. Umysl cos chce przerobic ale tak jak pisalam tylko doswiadczona osoba moze pomoc je odszyfrowac. Dlatego tez wiele tzw wrozek jest psychologami.......natomiast ja uwazam tez ze wazne czy te sny sie powtarzaja. Np sa o tej samej tresci czesto lub maja jakis motyw przewodni.
Nigdy nie pozbędziemy się tego o czym nie mówimy.

Just because it burns, doesn't mean you're gonna die :friend:
ODPOWIEDZ