Jeżeli w złym dziale dodałem - przepraszam!
Na początku od razu zaznacze od zawsze jestem nadmiernie nerwowy, a z nerwicą to często wkurzam sie o byle co

Otóż tak, kiedyś grzecznie wychodzę z domu z psem, normalnie wszystko spoko jak zwykle. Nagle słyszę ktoś coś głośno mówi agresywnym tonem, okazuje się że to sąsiadka. Nie zdążyłem zamknąć drzwi od klatki schodowej a ta do mnie od razu: "Gówniarzu, weź tego zasrołka (mojego psa którego bardzo kocham)" Wtrące że owszem, zdarza się że zapomnę woreczka i nie posprzątam po swoim psie ale zdarza się to naprawdę rzadko, a ja niewiele myśląc - delikatnie jej pocisnąłem, straszyła policją itp. Mam 19 lat, z przyczyn depresji przerwałem szkołe. Oczywiście obecnie chodze do LO dla dorosłych.
Dzisiaj idę sobie spokojnie do samochodu a ta do mnie: "Szczylu jeb*y" - tak po prostu na "dzień dobry", dosłownie się we mnie zagotowało, tym razem w jej kierunku padły niecenzuralne słowa, zaczęła mnie wyzywać od baranów bez szkoły, niedorośniętych debili, chociaż jestem wyższy od niej. Boje się że w końcu nie wytrzymam i dojdzie do samosądu z mojej strony - nie chce kłopotów z policją.
Jak sobie radzić z takim zachowaniem, żeby jednocześnie zachować się kulturalnie ale dać jej do zrozumienia że jest nikim?
Dziękuje z góry za odpowiedź. Pozdrawiam.