
Od 29 czerwca biorę Venlectine (wenlafaksynę)
10 dni-37.5
3 tygodnie-75
Tydzień-112.5
2 tygodnie (do dziś)-150
Jeśli chodzi o lęki to wcale mi nie pomogła, wręcz moje lęki teraz skupiają się właśnie na tym, że ją biorę. Pocę się jak świnka, drżą mi ręce, derealizacja pełną gębą, słabo śpię, jestem zmęczona i wszystko jest takie... płytkie i nieważne. Poty nocne też mnie nie ominęły (szczególnie kark, dekolt, głową). Rano wstaję z szalejacym sercem, lękiem. Jedyne pomogła to jedzenie(miałam jadłowstręt przez nerwy).
Pracuję nad sobą, mam sesje z Wiktorem(który wybił mi skutecznie schizofrenię z głowy) dzięki Wiktor!

Martwię się, że te leki zamiast pomagać-szkodza. Moja psychiatra twierdzi, że powinnam brać wenlę 6-9 miesięcy. Tylko, że ja chcę się świadomie odburzac, a nie zastanawiać czy mój aktualny postęp to sztuczna chemia w mózgu czy moja zasługa. Na noc biorę Lerivon (mianseryna) 10 mg. No i cholera nie wiem co robić...
Jak odstawialiscie wenlafaksynę? W jakich odstępach czasu i o ile zmniejszaliscie dawkę?
Jakie mieliście efekty odstawienne?
Podkreślam, żeby nie było, że chcę dowiedzieć się jak to u Was wyglądało, każdą zmianę w leczeniu skonsultuje z psychiatrą przed jej wcieleniem w życie
