Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Pesymizm przesiąkający mózg - emocje szaleją

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Dixie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 11 marca 2018, o 08:57

9 sierpnia 2018, o 12:44

Cześć. Mam 1 miesiąc przerwy na terapii, terapeutka ma urlop. Ostatnia wizyta niezwykła. Wyszło, że mam tak silną wyobraźnię, że myśląc o czymś złym, moje emocje, ciało, reaguje, jakby to już się stało i będziemy się temu przyglądać.

Oczywiście, to działa tylko w złą stronę :pp

Dam przykład. Właśnie dowiedziałam się, że likwidują moje stanowisko. Od września jestem bezrobotna. Oczywiście myśli:
jestem beznadziejna, nikt mnie nie zechce, nie mam aż tyle doświadczenia, nie mam znajomości, nie zadzwonią, nie zaproszą na rozmowe, lęki się pogłębią, będę siedzieć w domu i pogorszy mi się, mąż mnie zostawi, rodzice się załamią etc.

I mam już lęki, trwają kilka dni. Samo wyobrażenie powoduje reakcje emocjonalne, fizyczne, jakby to już się stało. To ma jakąś nazwę? Jak sobie pomóc?

Tyle lat w plecy. Terapia, leki, jak krew w piach. Myślę, że jestem z tych co właśnie nigdy z tego nie wyjdą, bo są zbyt ułomni, o czym pisałam w innym moim wątku.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

9 sierpnia 2018, o 12:56

Z tym "nigdy z tego nie wyjdę", to jest tylko czarnowidztwo, lęk ,że tak będzie. Nie możesz tego wiedzieć ;) Ciężko jest będąc w kiepskiej formie wyobrazić sobie potencjalne przejście w lepsze ogarnięcie. A zakładanie,że jesteś tym jednym przypadkiem na milion,który nie da rady nie jest motywujące,bo dla kogo by było. ;) I nie mów,że tyle lat w plecy. Uwierz,że nie da się zapomnieć tego,co się człowiek nauczył w kwestiach psychologicznych,ponieważ to jest już rozwinięta świadomość czegoś, a świadomość jest jak jazda na rowerze. Postęp w tzw rozwoju osobistym nie jest linearny,nie idzie jak po sznurku ,czasem można mieć wrażenie cofania,bo jest kryzys. (Pisałam o tym w tym krótkim artykule - poj-cie-post-nerwicy-prawid-owe-niepraw ... 12520.html ). A temat pracy , jej braku ewentualnego , to jest coś, co potrafi wpędzić w przerażenie nawet największych twardzieli.

Druga sprawa - psychologiem nie jestem,ale to, że przeżywamy pewne zdarzenia w swojej głowie,jakby się działy nie jest tajemnicą. Szczególnie w przypadku silnych stanów, w przypadku dużej wrażliwości. Pewne myśli powodują łzy w oczach, zaciśnięte gardło, spięcie mięśni. Nawet nerwica się o to rozbija. O reakcję walcz,lub uciekaj ,która nie ma uzasadnienia w sytuacjach ,a pochodzi z tego ,jak przetwarza się otaczającą rzeczywistość.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Biedroneczka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 63
Rejestracja: 4 grudnia 2017, o 10:47

9 sierpnia 2018, o 13:08

Świadomie zmień myślenie. Fajnie by tu się sprawdziła metoda Katie Byron czyli kwestionowanie destrukcyjnych myśli które powodują cierpienie.
A terapeuta nie mówił Ci, nie pokazywał Ci żadnych metod pracy z wewnętrznym krytykiem?
Wyobraź sobie że rozmawiasz z kimś na kim Ci zależy i ta osoba właśnie dowiedziała się że straciła pracę i mówi do Ciebie Wiesz jestem beznadziejna/ beznadziejny.
Co byś odpowiedziała takiej osobie, jak byś ją pocieszyła. Albo inaczej Twój mąż dowiedział się że stracił pracę. przychodzi do domu, jest smutny a Ty od progu powiedziałaby byś mu: Jesteś beznadziejny, nigdy nie znajdziesz pracy, zobaczysz zostawię Cię a Twoi rodzice będą zawiedzeni?
pociesz się, dodaj otuchy. Zapytaj wprost męża: Zostawisz mnie bo od września będę bez pracy? Zapytaj rodziców: Czy będziecie zawiedzeni jak nie będę mieć pracy?
Angel
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 13:16

9 sierpnia 2018, o 14:13

O jak ja Cie dobrze rozumiem. Całe zycie tak dzialam...i w zasadzie dopiero od niedawna zaczynam to zmieniac. Przeczytałam "Potęgę podświadomości" i postanowiłąm sprobowac zastosowac rady z tej ksiazki. Złe destruktywne i smutne mysli staram się zastepowac optymistycznymi. Wizualizuje sobie wydarzenia w dobrym, pozytywnym swietle. To dopiero poczatki wiec nie moge powiedziec ze dziala w 100% ale czasem udaje mi sie osiagnac cos w rodzaju uspokojenia ;) Mam nadzieje ze z czasem bedzie coraz lepiej. Tobie tez tego zycze :)
Dixie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 11 marca 2018, o 08:57

9 sierpnia 2018, o 14:28

Ciasteczko pisze:
9 sierpnia 2018, o 12:56
Z tym "nigdy z tego nie wyjdę", to jest tylko czarnowidztwo, lęk ,że tak będzie. Nie możesz tego wiedzieć ;) Ciężko jest będąc w kiepskiej formie wyobrazić sobie potencjalne przejście w lepsze ogarnięcie. A zakładanie,że jesteś tym jednym przypadkiem na milion,który nie da rady nie jest motywujące,bo dla kogo by było. ;) I nie mów,że tyle lat w plecy. Uwierz,że nie da się zapomnieć tego,co się człowiek nauczył w kwestiach psychologicznych,ponieważ to jest już rozwinięta świadomość czegoś, a świadomość jest jak jazda na rowerze. Postęp w tzw rozwoju osobistym nie jest linearny,nie idzie jak po sznurku ,czasem można mieć wrażenie cofania,bo jest kryzys. (Pisałam o tym w tym krótkim artykule - poj-cie-post-nerwicy-prawid-owe-niepraw ... 12520.html ). A temat pracy , jej braku ewentualnego , to jest coś, co potrafi wpędzić w przerażenie nawet największych twardzieli.

Druga sprawa - psychologiem nie jestem,ale to, że przeżywamy pewne zdarzenia w swojej głowie,jakby się działy nie jest tajemnicą. Szczególnie w przypadku silnych stanów, w przypadku dużej wrażliwości. Pewne myśli powodują łzy w oczach, zaciśnięte gardło, spięcie mięśni. Nawet nerwica się o to rozbija. O reakcję walcz,lub uciekaj ,która nie ma uzasadnienia w sytuacjach ,a pochodzi z tego ,jak przetwarza się otaczającą rzeczywistość.
Pisałam kiedyś o tym, że mam dużo narzędzi by nauczyć sie odpuszczać i olewać nerwicę, jednak organizm swoje. Przeraża mnie - jak to, znowu lęk? Może powinnam zrobić tak, jak masz w stopce. Piec ciasteczka, zamiast czytać non stop przepis... Jednak nie wiem jak się wziąć.

Jestem wysoko wrażliwa, czy da się to jakoś "utwardzić"?

Niedługo jedziemy ze znajomymi w góry, jestem przerażona. Nikt nie wie i nawet nie chcę by wiedział, że mam lęki. Nie daj Boże zobaczy. Już kiedyś miałam ataki przy nich, ale się kitrałam po kątach. Boję się...
Biedroneczka pisze:
9 sierpnia 2018, o 13:08
Fajnie by tu się sprawdziła metoda Katie Byron czyli kwestionowanie destrukcyjnych myśli które powodują cierpienie.
Nie znam tej metody? :ups

Terapeuta nie daje mi wskazówek, może o nie poproszę?


Niby tyle przeszłam, a dalj w trudnych dniach (szczególnie przed okresem) niepokój, lęki i natrętne myśli -zwariuję, zabiję się w końcu i jak tu się nie załamywać? Miałam te myśli tysiące razy, zamiast je zlać, to biorę do siebie i się ich boję...
Dixie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 11 marca 2018, o 08:57

9 sierpnia 2018, o 14:30

Angel pisze:
9 sierpnia 2018, o 14:13
O jak ja Cie dobrze rozumiem. Całe zycie tak dzialam...i w zasadzie dopiero od niedawna zaczynam to zmieniac. Przeczytałam "Potęgę podświadomości" i postanowiłąm sprobowac zastosowac rady z tej ksiazki. Złe destruktywne i smutne mysli staram się zastepowac optymistycznymi. Wizualizuje sobie wydarzenia w dobrym, pozytywnym swietle. To dopiero poczatki wiec nie moge powiedziec ze dziala w 100% ale czasem udaje mi sie osiagnac cos w rodzaju uspokojenia ;) Mam nadzieje ze z czasem bedzie coraz lepiej. Tobie tez tego zycze :)
Dziękuję. ;thx
Książkę znam, ale to nie dla mnie. Ale same wizualizacje w sobie są super, tylko ten zawód później tak boli, jak nie wyjdzie...
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

9 sierpnia 2018, o 15:18

Dixie pisze:
9 sierpnia 2018, o 14:28


Pisałam kiedyś o tym, że mam dużo narzędzi by nauczyć sie odpuszczać i olewać nerwicę, jednak organizm swoje. Przeraża mnie - jak to, znowu lęk? Może powinnam zrobić tak, jak masz w stopce. Piec ciasteczka, zamiast czytać non stop przepis... Jednak nie wiem jak się wziąć.

Jestem wysoko wrażliwa, czy da się to jakoś "utwardzić"?

Niedługo jedziemy ze znajomymi w góry, jestem przerażona. Nikt nie wie i nawet nie chcę by wiedział, że mam lęki. Nie daj Boże zobaczy. Już kiedyś miałam ataki przy nich, ale się kitrałam po kątach. Boję się...

Organizm może sobie robić co chce, dopóki się tym przejmujesz,to jesteś na straconej pozycji,niestety. Częsty błąd, to oczekiwanie,że jeśli zmienisz nastawienie,na chwilę, na tydzień,na dwa, to wszystko wyparuje i wtedy brak objawów będzie motywacją do szczęścia i powiedzenia,że jest OK,bo nie ma objawów.Najpierw musisz się nauczyć funkcjonować tak,by czuć się znośnie POMIMO objawów. Nie czekaj aż znikną ,by poczuć się dobrze,naucz się czuć lepiej pomimo ich istnienia teraz. Dopiero potem można oczekiwać,że znikną. Jeśli jesteś w trybie brak objawu= dobrze, objaw=źle, to niestety tkwisz dalej w zaburzeniu. :(

Wysokiej wrażliwości nie utwardzisz, witaj w klubie,ale można sie nauczyć z nią żyć. Jak , jak ,jak, każdy jest inny. Jeśli otworzysz sie jakoś na akceptacje tego kim jesteś,a nie będziesz odrzucać tego kim jesteś aktualnie,to będzie już moim zdaniem pierwszy krok.

Odnośnie znajomych- po prostu mów,że Cię głowa boli jakby co. Plus gwarantuje,że tego po ludziach nie widać tak, jakby sie wydawało. Musisz tam pojechać i po prostu żyć, nie możesz siedziec pod kanapą,nie bedzie tak źle, sama zobaczysz w praktyce.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
grzeslaw
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 czerwca 2018, o 11:27

9 sierpnia 2018, o 16:22

Dixie pisze:
9 sierpnia 2018, o 12:44
I mam już lęki, trwają kilka dni. Samo wyobrażenie powoduje reakcje emocjonalne, fizyczne, jakby to już się stało.
To że odczuwasz emocje i reakcje fizyczne od własnych wyobrażeń nie jest niczym dziwnym. Każdy człowiek ma taką zdolność - dla przykładu to dzięki temu gdy ktoś ogląda film potrafi się w niego "wczuć", poczuć emocje bohaterów itp.

Oczywiście u ciebie, (u mnie też :D) poziom wrażliwości jest zapewne większy, maksymalne wyczulenie na lęk itd.
Kiedyś na terapii miałem zadanie wyobrazić sobie, że biorę klucz ze stołu i uderzam nim w terapeutę. Przez pierwsze chwile byłem przekonany, że ja to robię. Dopiero po czasie mój umysł zaczął dopuszczać inną możliwość - że to tylko wyobrażenie.

Chcę tylko napisać, co pewnie wiesz, ale napiszę - że to tylko wyobrażenia, nie rzeczywistość
Dixie pisze:
9 sierpnia 2018, o 12:44
Tyle lat w plecy. Terapia, leki, jak krew w piach. Myślę, że jestem z tych co właśnie nigdy z tego nie wyjdą, bo są zbyt ułomni, o czym pisałam w innym moim wątku.
Ja też wiele lat zmagam się z lękiem. Też mam dni, gdy już mi się nie chce. Jakoś damy radę. Niestety wychodzenie z zaburzeń wymaga czasu. Może u nas wymaga go więcej ;p
Dixie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 11 marca 2018, o 08:57

10 sierpnia 2018, o 07:10

grzeslaw pisze:
9 sierpnia 2018, o 16:22
Dixie pisze:
9 sierpnia 2018, o 12:44
I mam już lęki, trwają kilka dni. Samo wyobrażenie powoduje reakcje emocjonalne, fizyczne, jakby to już się stało.
To że odczuwasz emocje i reakcje fizyczne od własnych wyobrażeń nie jest niczym dziwnym. Każdy człowiek ma taką zdolność - dla przykładu to dzięki temu gdy ktoś ogląda film potrafi się w niego "wczuć", poczuć emocje bohaterów itp.

Oczywiście u ciebie, (u mnie też :D) poziom wrażliwości jest zapewne większy, maksymalne wyczulenie na lęk itd.
Kiedyś na terapii miałem zadanie wyobrazić sobie, że biorę klucz ze stołu i uderzam nim w terapeutę. Przez pierwsze chwile byłem przekonany, że ja to robię. Dopiero po czasie mój umysł zaczął dopuszczać inną możliwość - że to tylko wyobrażenie.

Chcę tylko napisać, co pewnie wiesz, ale napiszę - że to tylko wyobrażenia, nie rzeczywistość
Dixie pisze:
9 sierpnia 2018, o 12:44
Tyle lat w plecy. Terapia, leki, jak krew w piach. Myślę, że jestem z tych co właśnie nigdy z tego nie wyjdą, bo są zbyt ułomni, o czym pisałam w innym moim wątku.
Ja też wiele lat zmagam się z lękiem. Też mam dni, gdy już mi się nie chce. Jakoś damy radę. Niestety wychodzenie z zaburzeń wymaga czasu. Może u nas wymaga go więcej ;p
Myślę że teraz ciężko, ale kiedyś docenie, gdzie jestem i zobaczę postęp. Mimo wszystko, ile przeszłam.

Ale niedługo trzydziestka, a nawet o dziecku nie myślę przez zaburzenia lękowe.
ODPOWIEDZ