Wychodzę z pokoju, zgasiłam światło i spojrzałam w stronę ciemnego okna... na przeciwko klatka schodowa i wielkie okno w kamienicy które wpadło mi akurat w oko. Jeden jasny punkt który wyglądał jak uchylone drzwi bądź czyjaś głowa
(ja) -widzisz cień?
( mąż) nie no tam coś stoi.
Ja -co?! Jak to stoi? Ja widzę jakieś światło.
Mąż -a nie, rzeczywiście to cień.
Obsrałam się w myślach po same pachy.
I tak sobie przypomniałam...
Jak byłam dzieckiem było identycznie. Zasypiałam często trzęsąc się pod kołdrą bo wydawało mi się że coś zobaczyłam. Koc leżał nie tak jak powinien, ciuch wiszący gdzieś tam się ułożył tak że widziałam coś przerażającego, zazwyczaj twarze, postacie.... wiedziałam że to moja wyobraźnia, ale bardzo często się męczyłam. Przez jakiś czas miałam fobię związaną z pająkami i wezami. Byłam u psychologa, przeszło. Z mamą spałam do 10 roku życia. Najgorzej właśnie wspominam noce jak nie chciała ze mną spać, albo szła na noc do pracy.
Mam to od zawsze. Tak myślę. Zawsze byłam jakaś inna. Nawet wśród rówieśników. Zawsze się bałam. Wszystkiego. Pytałam się mamy czy mogę iść siku bo było mi wstyd informować ją o tym ze względu na to że tak naprawdę po prostu chciałam żeby wiedziała o tym że tam jestem. W razie czego. Bałam się.
Początki były już jak byłam małym dzieckiem. Później przeszło. Teraz po kilkunastu latach pojawiło się z 10 razy większą mocą.
Czy to na pewno nerwica?
Znowu kilka dni.było dobrze poza pojedynczymi lękami. Miałam nawet dobry humor. Te przemyślenia zniszczyły wszystko.