Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Dlaczego nerwica powróciła.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
marzenkuś
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 10 października 2017, o 23:33

9 marca 2018, o 18:18

Witam serdecznie. Od jakiegoś czasu juz tutaj jestem, czytałam dużo jak również wysłuchałam chyba wszystkiego na YT.
Moja historia z nerwicą zaczęła się półtorej roku temu. Dowiedziałam się że mam tętniaka mózgu. Na pierwszej wizycie lekarz powiedział że muszę uważać aby nie doprowadzić do wysokiego ciśnienia, ponieważ tętniak może pęknąć a wtedy to już wiadomo. Cóż strach był, lecz od razu odpowiedziałam iż ja mam problem, ale z niskim cisnieniem nie wysokim.
Niestety po dwóch dniach już była u mnie karetka, wybudziło mnie walenie serca, cała się trzęsłam, co minute na ubikację, sucho w ustach, zawroty głowy i całkowita bezsilność a najgorsze było to iż miałam bardzo wysokie ciśnienie, szok pierwszy raz w życiu miałam za wysokie nie za niskie. Po drugim ataku tej samej nocy karetka zabrała mnie do szpitala na obserwację a tam ciśnienie minęło, czułam się bezpieczniej.
No i tak się to ciągnęło przez kolejne 3 miesiące do czasu embolizacji tętniaka, myślałam że wtedy się moje kłopoty skończą, bo skoro tętniak już nie może pęknąć bo jest wypełniony to zacznę normalnie żyć. Pomyliłam się, strach przed pęknięciem dalej był, do tego mase innych objawów, dla mnie dziwnych, bałam się wychodzić z domu w sklepie brak tchu, zawroty głowy, myślałam że koniec jest bliski i nie będzie mi dane patrzeć jak moja 4 letnia córeczka dorasta.
Nie wiedziałam co się dzieje, coś się zaczęło robić z mięśniami kręgosłupa, do tego stopnia iż jedno ramię mam wyżej i ogromny ból. Siedziałam tylko w domu i płakałam i próbowałam nie myśleć o ciśnieniu, tak mijał miesiąc za miesiącem.
Wreszcie mąż zaprowadził mnie do psychologa, tam się dowiedziałam że mam depresję i nerwicę lękową. Nie wiedziałam jak to ugryźć, chodziłam na psychoterapię, bez rezultatów. Zaczęłam sama szukać, czytać jak z tym walczyć, lecz poprawa była po przeczytaniu książki a po paru dniach znów to samo. Wtedy zdecydowałam że skorzystam z pomocy psychiatry, to był jeden z największych błędów jakie zrobiłam. Dostałam tabletki i w drugim dniu, (teraz już wiem że to był atak) zaczęło się jeszcze gorsze piekło, ciśnienia nie potrafili zbić nawet lekami, po zastrzyku spadło, chociaż ja go dalej czułam, już się nie czułam bezpiecznie w szpitalu, bo to wszystko działo się nawet tam.
Kazano mi dalej brać leki, ponieważ mówiono że tak może być do miesiąca. Męczyłam się strasznie, doszło mi strasznie dużo objawów których wcześniej nie miałam. Pani doktor kazała brać leki dwa miesiące, niestety skończyłam dwa tygodnie wsześniej bo już nie dawałam rady, prosiłam męza żeby zawiózł mnie na oddział psychiatryczny bo myślałam że zwariuję. W ciągu dwoch dni zniknęło wysokie ciśnienie, które albo faktycznie było, albo tylko mi się wydawało że jest, bo czułam się tak samo jak za pierwszym razem gdy cisnienia dostałam. W kazdym razie poczułam się lepiej i trzy czy cztery razy dziennie nie uierałam z powodu ciśnienia. Wszystkie inne objawy zostały a do tego lęk przed ciśnieniem i chyba lęk przed lękiem, sama nie wiem jak to nazwać, schudłam 8 kilo, straszne bóle żołądka, w zasadzie przestałam jeść i tylko siedziałam i obawiałam się najgorszego. Każdy ból głowy i czegokolwiek innego, był odbierany jako choroba, jako rak, jako wyrok. Przebadałam serce, miałam holter ciśnieniowy aby zobaczyć jak to faktycznie jest z tym ciśnieniem, okazało się że rosło tylko wtedy gdy zaczynał się pomiar, natomiast w nocy gdy spałam ciśnienie było idealne bo nie byłam świadoma że akurat mam mierzone. Strach o pęknięcie tętniaka dalej był lecz już nie tak duży.
Wtedy zupełnie przypadkiem odkryłam zaburzonych i zaczęłam czytać, a gdy odsłuchałam nagrania zrozumiałam wreszcie z czym mam do czynienia. Kolejne miesiące były z każdym dniem lepsze i tak powoli wychodziłam z zaburzenia. Jak fajnie było wreszcie samemu pojechać do sklepu, zostać a domu i nie bać się że zaraz nadejdzie atak. 5 miesięcy było ok i pewnie dalej by było tylko lepiej ale z racji tego że mam chorą tarczyce i muszę co jakis czas robić badania, to przy okazji badań wyszło iż mam podwyższone enzymy trzustkowe, lekarz ogólny kazał się nie martwić i zrobić gastroskopię żołądka. Toteż się zbytnio nie przejmowałam, chociaż strach tam jakiś był. Gdy poszłam na wizytę do endokrynologa to natychmiast kazał robić dodatkowe badania, oraz usg bo to może być zapalenie trzustki, bądz jakis guz.
Było to dwa tygodnie temu, zrobiłam usg, wyszło ok, chociaż całej trzustki nie widać, powtórzyłam badania i enzymy dalej podwyższone......no i się tak zakręciłam że zamiast robić dalej kroki do przodu to cofnęłam się na początek i już myślę że umieram, wracają zawroty głowy, bóle głowy, żołądek wysiada, dziwne bo nawet mnie boli głowa na czubku przy dotyku. Nie wiem gdzie zrobiłam błąd, dlaczego to znów wraca, przecież wiem jak to wszystko działa. Czy teraz już każdy zły wynik, będzie u mnie powodował taki strach jak bym miała umrzeć. Poradzcie co zrobić bo nie chcę aby historia z tętniakiem zniszczyła moje życie :(
Awatar użytkownika
eyeswithoutaface
Moderator
Posty: 1516
Rejestracja: 25 lutego 2017, o 21:44

15 marca 2018, o 21:55

To nie historia z tętniakiem niszczy Twoje życie :) Jeśli zmienisz swoje myślenie i podejście do lęków raz na zawsze, to nerwica nie wraca. Ty tego widocznie nie zrobiłaś. Niestety często to wymaga naprawdę dużo czasu, żeby stare nawyki zastąpić nowymi. To, że pierwszy kryzys Ci przeszedł i to, ze miałaś długo spokój, nie znaczy że już nigdy żaden objaw nie wróci. No więc wrócił. A Ty co zrobiłaś? Zamiast wykorzystać wiedzę o zaburzeniu, którą przecież masz, wpadłaś w panikę. A potem nakręcanie się,kolejne objawy no i szok - jak to możliwe że to wróciło? Błąd moim zdaniem jest w tym, że Ty nigdy nie zaakceptowałaś faktu, ze somaty mogą wracać i lęk też może wracać. Gdybyś nie dała mu pożywki w postaci swojej uwagi to nie byłoby problemu.
"Nie pytaj, czego potrzebuje świat. Zapytaj raczej, co sprawia, że ożywasz, i zrób to.
Bo to, czego świat potrzebuje, to ludzie, którzy budzą się do życia."
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

16 marca 2018, o 00:17

marzenkuś pisze:
9 marca 2018, o 18:18
Witam serdecznie. Od jakiegoś czasu juz tutaj jestem
nie przejmuj się tymi enzymami:) ja miałam pare razy w zyciu sporo podwyższone, tak bywa
nawet od samych leków czy dużego napięcia.
Myślę że z tym tętniakiem będziesz żyła dłuuuugo i do końca i problemem nie tak jest to, jak nerwica
i wyobrażenia lękowe.
Wiesz mi że i bez tętniaka można żyć w ciagłym panicznym lęku.

Myśle że jednak przydaloby się wsparcie psychologa nastawionego na kontakt z pacjentami zmagajacymi się
z podobnymi lękami.
:friend:
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Elwi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 131
Rejestracja: 12 marca 2018, o 11:41

16 marca 2018, o 08:24

Nerwica powróciła bo nadal się boisz. Moja też powróciła, ale daję sobie lepiej radę niż kiedyś bo mam już inną wiedzę. U mnie jest tak dlatego bo stwarzam sobie presję że to musi przejść. Ja chodzę na psychoterapię i mi pomogła bardzo, tylko, że chodzę prywatnie dzięki czemu miałam wpływ na to kto będzie moim terapeutą, bo też nie każdy musi mi pasować. Ja też jestem chora (hashimoto+ cukrzyca t1) i też mam córkę (7 lat). Może istotą twoich lęków jest strach przed śmiercią i strach, że twoje dziecko zostanie bez ciebie? U mnie tak było i na terapii zaczęliśmy ten strach oswajać. Nie znam cię, ale być może myślenie lękowe jest z tobą już od dawna i w sytuacji ogromnego stresu doszło do przegrzania układu nerwowego i manifestuje się to własnie tak. Jestem pewna że wszystko będzie dobrze u ciebie tylko ty po prostu o tym nie wiesz jeszcze:) Za jakiś czas (nie wiem za jaki!!!) będziesz wspominać te wydarzenia i zdasz sobie sprawę, że jesteś o wiele silniejsza niż kiedykolwiek właśnie dzięki temu. Ps. Jeśli chodzi o terapię to ja próbowałam 2 razy. Najpierw spotykałam się z "wszechwiedzącą" panią psycholog i po 10 sesji zrezygnowałam bo efektów brak, a później trafiłam do dosyć młodego terapeuty i dzięki jego pomocy poczułam się o niebo lepiej.
usunietenaprosbe
Gość

16 marca 2018, o 08:28

Nerwica powraca zawsze gdy nie likwidujemy przyczyny a jedynie objawy
a psychotropy w 99% przypadków są to leki przeciwbólowe na próchnicę zęba.
Elwi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 131
Rejestracja: 12 marca 2018, o 11:41

16 marca 2018, o 08:34

Jeszcze dodam, że tak jak ty bardzo bałam się STRACHU przed badaniami (nie samych badan tylko tego strachu, który im towarzyszy). Teraz też jeszcze czasami mi się to zdarza, ale trwa bardzo krótko, więc oswojenie się z tym jest jak najbardziej w twoim zasięgu. Z kolei jak nachodzi mnie lęk przed straszną chorobą/ śmiercią to pomaga mi np ta książka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/82909/od ... woje-zycie . Naprawdę dodaje otuchy i pomaga pogodzić się z tym co spotka każdego z nas, czyli ze śmiercią.
Awatar użytkownika
Estersis
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 198
Rejestracja: 5 lutego 2018, o 09:39

16 marca 2018, o 08:40

Elwi pisze:
16 marca 2018, o 08:24
Nerwica powróciła bo nadal się boisz. Moja też powróciła, ale daję sobie lepiej radę niż kiedyś bo mam już inną wiedzę. U mnie jest tak dlatego bo stwarzam sobie presję że to musi przejść. Ja chodzę na psychoterapię i mi pomogła bardzo, tylko, że chodzę prywatnie dzięki czemu miałam wpływ na to kto będzie moim terapeutą, bo też nie każdy musi mi pasować. Ja też jestem chora (hashimoto+ cukrzyca t1) i też mam córkę (7 lat). Może istotą twoich lęków jest strach przed śmiercią i strach, że twoje dziecko zostanie bez ciebie? U mnie tak było i na terapii zaczęliśmy ten strach oswajać. Nie znam cię, ale być może myślenie lękowe jest z tobą już od dawna i w sytuacji ogromnego stresu doszło do przegrzania układu nerwowego i manifestuje się to własnie tak. Jestem pewna że wszystko będzie dobrze u ciebie tylko ty po prostu o tym nie wiesz jeszcze:) Za jakiś czas (nie wiem za jaki!!!) będziesz wspominać te wydarzenia i zdasz sobie sprawę, że jesteś o wiele silniejsza niż kiedykolwiek właśnie dzięki temu. Ps. Jeśli chodzi o terapię to ja próbowałam 2 razy. Najpierw spotykałam się z "wszechwiedzącą" panią psycholog i po 10 sesji zrezygnowałam bo efektów brak, a później trafiłam do dosyć młodego terapeuty i dzięki jego pomocy poczułam się o niebo lepiej.
Hej. Mam pytanie. Jak na terapi oswajalas strach przed smiercia? Pytam z ciekawosci bo temat mi znajomy...
Elwi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 131
Rejestracja: 12 marca 2018, o 11:41

16 marca 2018, o 08:49

To było tak, że najpierw dochodziliśmy do przyczyny skąd się wziął strach. Niektórzy mogą się jej bać(śmierci), bo nie wiedzą co jest po drugiej stronie, inni bo boją się o bezpieczeństwo swoich bliskich (dzieci, mąż, rodzice). Ja byłam w tej właśnie drugiej grupie. Skoro bałam się, co dajmy na to stanie się z moim dzieckiem jak mnie już nie będzie, to wałkowaliśmy różne scenariusze jak to by mogło być, aż doszłam do wniosku, że moje dziecko da sobie radę nawet gdy moje życie się skończy. To jest proces i to nie dzieje się po jednej rozmowie, że strach znika, ale jednak po jakimś czasie człowiek zauważa, że w przypadku zagrożenia uruchamia mu się w pamięci nowy schemat a napięcie z tym związane jest mniejsze. W terapii bardzo ważne jest to, aby nie oczekiwać od siebie i od terapeuty natychmiastowych efektów. Tak to nie działa niestety.
Elwi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 131
Rejestracja: 12 marca 2018, o 11:41

16 marca 2018, o 08:55

A i jeszcze dodam (to do autorki postu), że ja też nie mogłam brać leków uspokajających (takie dostałam na samym początku od kardiologa) bo powodowały u mnie ataki paniki i to straszne. Wiem, że jest grupa pacjentów którzy tak mają. Osobiście się cieszę, że jestem w tej grupie, bo z zaburzeń lękowych lepiej wychodzi się bez leków i jeśli już się je stosuje to trzeba to robić z umiarem i ostrożnie.
Awatar użytkownika
Estersis
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 198
Rejestracja: 5 lutego 2018, o 09:39

16 marca 2018, o 08:59

Elwi pisze:
16 marca 2018, o 08:49
To było tak, że najpierw dochodziliśmy do przyczyny skąd się wziął strach. Niektórzy mogą się jej bać(śmierci), bo nie wiedzą co jest po drugiej stronie, inni bo boją się o bezpieczeństwo swoich bliskich (dzieci, mąż, rodzice). Ja byłam w tej właśnie drugiej grupie. Skoro bałam się, co dajmy na to stanie się z moim dzieckiem jak mnie już nie będzie, to wałkowaliśmy różne scenariusze jak to by mogło być, aż doszłam do wniosku, że moje dziecko da sobie radę nawet gdy moje życie się skończy. To jest proces i to nie dzieje się po jednej rozmowie, że strach znika, ale jednak po jakimś czasie człowiek zauważa, że w przypadku zagrożenia uruchamia mu się w pamięci nowy schemat a napięcie z tym związane jest mniejsze. W terapii bardzo ważne jest to, aby nie oczekiwać od siebie i od terapeuty natychmiastowych efektów. Tak to nie działa niestety.
Aha...to ja szukam teraz przyczyny skad u mnie ten stan lekowy....i jeszcze brak jednoznacznej odpowiedzi. Rozkladamy na czynniki mozliwe skladowe tego tematu zastepczego.
Elwi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 131
Rejestracja: 12 marca 2018, o 11:41

16 marca 2018, o 09:04

Ja z tematów zastępczych to mam teraz duszności i też jeszcze nie wiem co zastępują :) Mam pewne podejrzenia, które to wskazują iż trzeba by było dokonać znacznych "przemeblowań" w życiu, ale to nie jest takie proste. Łatwiej mi było zmienić myślenie niż np pracę :(
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

16 marca 2018, o 10:04

Wrocilo bo nie zrozumialas i nie do konca zaakceptowalas istote samej nerwicy. Z zaburzeniem lękowym to jest tak, ze czasami pp roku wystapi objaw i nagle okazuje sie ze nerwica wraca. To bardzo podstepna franca, ktora zmienia swoj profil.
Musisz zaakceptować fakt ze masz takie a niw inne objawy- mialas badania wyszlo wszystko ok i koniec tematu. Ja wiem ze podchodzisz do tego w ten sposob "Ok ale wtedy bylo zagrożenie zycia skad mam wiedziec ze teraz go nie ma"
Enzymy trzustkowe ja tez mialam podwyzszone w momencie dosc duzych lekow to samo mialam z okresem bo meczyl mnie dwa mies kimo brania antykoncepcji. Tak wlasnie wplywa nerwica na organizm niestety.
Jesli przerobisz temat od deski do deski wtedy to wszystko sie skończy raz na dobre
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
marzenkuś
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 10 października 2017, o 23:33

17 marca 2018, o 21:50

eyeswithoutaface pisze:
15 marca 2018, o 21:55
To nie historia z tętniakiem niszczy Twoje życie :) Jeśli zmienisz swoje myślenie i podejście do lęków raz na zawsze, to nerwica nie wraca. Ty tego widocznie nie zrobiłaś. Niestety często to wymaga naprawdę dużo czasu, żeby stare nawyki zastąpić nowymi. To, że pierwszy kryzys Ci przeszedł i to, ze miałaś długo spokój, nie znaczy że już nigdy żaden objaw nie wróci. No więc wrócił. A Ty co zrobiłaś? Zamiast wykorzystać wiedzę o zaburzeniu, którą przecież masz, wpadłaś w panikę. A potem nakręcanie się,kolejne objawy no i szok - jak to możliwe że to wróciło? Błąd moim zdaniem jest w tym, że Ty nigdy nie zaakceptowałaś faktu, ze somaty mogą wracać i lęk też może wracać. Gdybyś nie dała mu pożywki w postaci swojej uwagi to nie byłoby problemu.
Myślę że w tym co napisałaś jest dużo prawdy. Popełniłam w którymś momencie błąd i teraz są tego skutki.
marzenkuś
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 10 października 2017, o 23:33

17 marca 2018, o 21:59

marianna pisze:
16 marca 2018, o 00:17
marzenkuś pisze:
9 marca 2018, o 18:18
Witam serdecznie. Od jakiegoś czasu juz tutaj jestem
nie przejmuj się tymi enzymami:) ja miałam pare razy w zyciu sporo podwyższone, tak bywa
nawet od samych leków czy dużego napięcia.
Myślę że z tym tętniakiem będziesz żyła dłuuuugo i do końca i problemem nie tak jest to, jak nerwica
i wyobrażenia lękowe.
Wiesz mi że i bez tętniaka można żyć w ciagłym panicznym lęku.

Myśle że jednak przydaloby się wsparcie psychologa nastawionego na kontakt z pacjentami zmagajacymi się
z podobnymi lękami.
:friend:
Do psychologa chodziłam, lecz każda wizyta wyglądała tak samo i nic nie wnosiła. Dopiero jak odkryłam zaburzonych, dowiedziałam się co to nerwica i że w ogóle mogę mieć takie objawy. Na terapii słyszałam tylko że jak przychodzi atak to szybko się czymś zająć i o tym nie myśleć, niestety to nic nie dawało im bardziej przed tym uciekałam, tym gorsze były ataki, lęk, panika. Nie wiedziałam iż stres, czy napięcie może podnosić enzymy trzustkowe.....uff trochę ulżyło że to może faktycznie nerwica.
marzenkuś
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 15
Rejestracja: 10 października 2017, o 23:33

17 marca 2018, o 22:02

Elwi pisze:
16 marca 2018, o 08:24
Nerwica powróciła bo nadal się boisz. Moja też powróciła, ale daję sobie lepiej radę niż kiedyś bo mam już inną wiedzę. U mnie jest tak dlatego bo stwarzam sobie presję że to musi przejść. Ja chodzę na psychoterapię i mi pomogła bardzo, tylko, że chodzę prywatnie dzięki czemu miałam wpływ na to kto będzie moim terapeutą, bo też nie każdy musi mi pasować. Ja też jestem chora (hashimoto+ cukrzyca t1) i też mam córkę (7 lat). Może istotą twoich lęków jest strach przed śmiercią i strach, że twoje dziecko zostanie bez ciebie? U mnie tak było i na terapii zaczęliśmy ten strach oswajać. Nie znam cię, ale być może myślenie lękowe jest z tobą już od dawna i w sytuacji ogromnego stresu doszło do przegrzania układu nerwowego i manifestuje się to własnie tak. Jestem pewna że wszystko będzie dobrze u ciebie tylko ty po prostu o tym nie wiesz jeszcze:) Za jakiś czas (nie wiem za jaki!!!) będziesz wspominać te wydarzenia i zdasz sobie sprawę, że jesteś o wiele silniejsza niż kiedykolwiek właśnie dzięki temu. Ps. Jeśli chodzi o terapię to ja próbowałam 2 razy. Najpierw spotykałam się z "wszechwiedzącą" panią psycholog i po 10 sesji zrezygnowałam bo efektów brak, a później trafiłam do dosyć młodego terapeuty i dzięki jego pomocy poczułam się o niebo lepiej.
Dzięki, mam nadzieję że będzie tak jak piszesz i będzie kiedyś dobrze. Faktycznie chyba muszę poszukać dobrego psychologa i zacząć od początku.
ODPOWIEDZ