Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Jestem swoim więźniem. Pomocy :(

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Ansimare
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 26 stycznia 2015, o 00:02

27 sierpnia 2017, o 05:16

Witajcie ludzie kochani.

Zmagam się z tym gównem już od prawie 10 lat. :grr: Moim głównym objawem są ataki duszności połączone z atakami paniki oraz ciągle uczucie dusznością 24/dobę. Do tego jestem straszną boidupą. Boję się wszystkiego, zawsze i wszędzie.
Na początku te objawy/ataki były bardzo silne i nieprzyjemne, ale występowały sporadycznie, raz na parę miesięcy. Wiadomo, typowo przeszłam przez miliony badań, został mi zbadamy każdy organ, z ilości moich wyników krwi mogłabym rozpalic parę niezłych ognisk. Jak się domyślacie każda diagnoza kończyła się jedym: ZDROWA... Każdy normalny człowiek by się cieszył, ale nie nerwicowiec. :hehe:
Z biegiem lat zaczęło być coraz gorzej. Do apogeum doszło w październiku zeszłego roku,kiedy to mój mąż zrobił mi niespodziankę i zabrał mnie w góry. Dostałam tam tak strasznego ataku paniki jak nigdy dotąd. To wydarzenie aktywowało we mnie jakąś straszną bombę. Od tego dnia nie było ani jednego dnia w którym byłoby dobrze. Nagle zaczęłam się bać dosłownie wszystkiego- wychodzenie z domu, pójście na zakupy, wyjazd za miasto, wyjazd na bardziej ruchliwą ulicę. Do tego doszły mi również przeróżne tiki nerwowe, nerwowe pochrząkiwanie non stop!!!, napinania szyi, potrząsanie głową, napinanie klatki piersiowej, jakieś dziwne dźwięki wydawane gardłem, mlaskania językiem itd. Wszystkie zlokalizowane w górnej połowie ciała od nosa do pępka. Już nawet myślę czasem czy to nie zespół touretta....? Jakby tego było mało, od tyg wskoczyłam na poziom dd.. Coś strasznego... Ciągle dd z milionem objawów somatycznych, lękiem przed wszystkim co tylko możliwe z tikami nerwowymi włącznie. Świetna impreza. Nigdy nic nie cpalam, ale dla mnie to uczucie jak na jakimś mega haju. Boję się, że pewnego dnia obudzę się w pokoju bez klamek.. ;brr

Od 2 miesiący zaczęłam regularnie uczęszczać na terapię. Wcześniej też próbowałam ale do tej pory żaden terapeuta nie zdobył mojego serca i żadna współpraca się nie udała. Doszłam do źródła mojego problemu. Jedynaczka z rozbitej rodziny z przesadnie nadopiekuńczą matką, która chyba sama cierpiala na lekka depresję. Często nie miała dla mnie czasu albo sily. Zamknęła się w świecie filmów i książek a mnie samą ograniczala, wymyslala bezsensowne kary, żeby mnie tylko zatrzymać w domu. Istnieje we mnie mnóstwo konfliktów wewnętrznych, brak akceptacji siebie, poprzez brak akceptacji do zachowan matki. To czego w niej najbardziej nienawidzilam powielilam sama w podświadomości i tylko leżę, płaczę i walczę o każdy kolejny oddech. Siebie też nienawidzę. Jak tu mówić o akceptacji siebie i zaburzenia kiedy człowiek nie może spojrzeć na siebie w lustrze?
Jak z tego wyjść? Jestem więźniem swojego ciała i umysłu, tak jak całe życie byłam więźniem we własnym domu... Czuję ciągle napięcie które nie ma ani chwili przerwy. Nie potrafię się w ogóle zrelaksowac.
Macie jakieś metody, które potrafią chociaż trochę wyciszyć? Relaksacja Schulza, sport, medytacja, joga,ciepła kąpiel, alkohol. Nic z tego nie pomaga.
Bardzo boję się wziąć leki, ale chyba jedyne rozwiązanie, żeby się jakoś wspomoc. Jakie leki polecacie? Czy ktoś miał to wszystko az w takim stopniu i tak wszystko na raz?

Dziękuję tym którym chciało się to czytać do końca. To forum to jest najlepsza rzecz w całym internecie. Fajnie że jesteście! Pozdrawiam znad mokrej poduszki. ;puk
Awatar użytkownika
Ardiano K-ce
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 285
Rejestracja: 10 marca 2017, o 05:36

27 sierpnia 2017, o 07:08

Ansimare pisze:
27 sierpnia 2017, o 05:16
Witajcie ludzie kochani.

Zmagam się z tym gównem już od prawie 10 lat. :grr: Moim głównym objawem są ataki duszności połączone z atakami paniki oraz ciągle uczucie dusznością 24/dobę. Do tego jestem straszną boidupą. Boję się wszystkiego, zawsze i wszędzie.
Na początku te objawy/ataki były bardzo silne i nieprzyjemne, ale występowały sporadycznie, raz na parę miesięcy. Wiadomo, typowo przeszłam przez miliony badań, został mi zbadamy każdy organ, z ilości moich wyników krwi mogłabym rozpalic parę niezłych ognisk. Jak się domyślacie każda diagnoza kończyła się jedym: ZDROWA... Każdy normalny człowiek by się cieszył, ale nie nerwicowiec. :hehe:
Z biegiem lat zaczęło być coraz gorzej. Do apogeum doszło w październiku zeszłego roku,kiedy to mój mąż zrobił mi niespodziankę i zabrał mnie w góry. Dostałam tam tak strasznego ataku paniki jak nigdy dotąd. To wydarzenie aktywowało we mnie jakąś straszną bombę. Od tego dnia nie było ani jednego dnia w którym byłoby dobrze. Nagle zaczęłam się bać dosłownie wszystkiego- wychodzenie z domu, pójście na zakupy, wyjazd za miasto, wyjazd na bardziej ruchliwą ulicę. Do tego doszły mi również przeróżne tiki nerwowe, nerwowe pochrząkiwanie non stop!!!, napinania szyi, potrząsanie głową, napinanie klatki piersiowej, jakieś dziwne dźwięki wydawane gardłem, mlaskania językiem itd. Wszystkie zlokalizowane w górnej połowie ciała od nosa do pępka. Już nawet myślę czasem czy to nie zespół touretta....? Jakby tego było mało, od tyg wskoczyłam na poziom dd.. Coś strasznego... Ciągle dd z milionem objawów somatycznych, lękiem przed wszystkim co tylko możliwe z tikami nerwowymi włącznie. Świetna impreza. Nigdy nic nie cpalam, ale dla mnie to uczucie jak na jakimś mega haju. Boję się, że pewnego dnia obudzę się w pokoju bez klamek.. ;brr

Od 2 miesiący zaczęłam regularnie uczęszczać na terapię. Wcześniej też próbowałam ale do tej pory żaden terapeuta nie zdobył mojego serca i żadna współpraca się nie udała. Doszłam do źródła mojego problemu. Jedynaczka z rozbitej rodziny z przesadnie nadopiekuńczą matką, która chyba sama cierpiala na lekka depresję. Często nie miała dla mnie czasu albo sily. Zamknęła się w świecie filmów i książek a mnie samą ograniczala, wymyslala bezsensowne kary, żeby mnie tylko zatrzymać w domu. Istnieje we mnie mnóstwo konfliktów wewnętrznych, brak akceptacji siebie, poprzez brak akceptacji do zachowan matki. To czego w niej najbardziej nienawidzilam powielilam sama w podświadomości i tylko leżę, płaczę i walczę o każdy kolejny oddech. Siebie też nienawidzę. Jak tu mówić o akceptacji siebie i zaburzenia kiedy człowiek nie może spojrzeć na siebie w lustrze?
Jak z tego wyjść? Jestem więźniem swojego ciała i umysłu, tak jak całe życie byłam więźniem we własnym domu... Czuję ciągle napięcie które nie ma ani chwili przerwy. Nie potrafię się w ogóle zrelaksowac.
Macie jakieś metody, które potrafią chociaż trochę wyciszyć? Relaksacja Schulza, sport, medytacja, joga,ciepła kąpiel, alkohol. Nic z tego nie pomaga.
Bardzo boję się wziąć leki, ale chyba jedyne rozwiązanie, żeby się jakoś wspomoc. Jakie leki polecacie? Czy ktoś miał to wszystko az w takim stopniu i tak wszystko na raz?

Dziękuję tym którym chciało się to czytać do końca. To forum to jest najlepsza rzecz w całym internecie. Fajnie że jesteście! Pozdrawiam znad mokrej poduszki. ;puk

Jak już tyle czasu w tym tkwisz,to nie wiem,czy jest sens w farmakologi.Na twoi miejscu,zaopatrzył bym się w zioła i systematycznie je pił.Sport,swoja drogą jakiś powinnaś mieć,bo pomimo tego że po nim efektów nie widzisz,swoje robi i jednak zawsze pomoże zredukować część napięcia.Stosujesz jakąś dietę?Osobiście polecam magnez,ale nie małe ilości i nie taki co to go reklamują bo dla nas to powiem wprost"chujowizna".Do tego complex b i kwasy omega 3.To podstawy by układ nerwowy zaczął normlanie funkcjonować i też lepiej zaczął radzić sobie z kumulowanym napięciem.Nie martw sie,ja też bez ojca sie wychowywałem i tylko matka była pod reką.A ona,jak to matka z trójką dzieci,nie miała czasu nawet by zapytać,jak się czuje,albo co chciałbym robić,czy też jakie mam zainteresowania.
Z magnezu polecam ci MyVita 100 albo 200caps.jedna ma 72mg jonów magnezu. i co 2h,śmiało jedną.Do tego,możesz sobie moczyć nogi w magnezie.Kup sobie szesciowodny chlorek magnezu i do miski z ciepłą wodą wsypujesz 3 łyzki stołowe chlorku magnezu.Mnie bardzo dużo pomagało i pomaga.Tak jak sie jest w takiej sytuacji i znajduje takie forum to radość w sercu,bo sa tacy co to rozumią i zawsze pomogą jak mogą.Polecam także zagłębienie się w sferę duchowości,bo to pomaga zrozumieć samego siebie i stawiać czoła światu,takiemu jaki jest.Jeśli nadal masz męza to muszę przyznać,że naprawdę widzi w tobie cos więcej niż tylko kobietę.U mnie trwa to rok i nie powiem,wiele mnie nauczyło o własnym ciele i o tym jak wszystko inne funkcjonuje.Z ziół polecm,kozłka lekarskiego,ziele serdecznika,szyszki chmielu,mięte,melisse.Jeśli chodzi o relaksację,polecam medytację.Medytacja ma jednak to do siebie,że zdrowy musi mieć sporo cierpliowści i chęci nie mówiąc o nerwicowcu.Czytaj tez książki.Ja polecam Eckharta Tolle"potęga Teraźniejszości".Jak jesteś w domu to też się dużo rozciągaj.Zawsze też,możesz sprawić sobie matę i po praktykować Jogę.Wszystko zalezy od ciebie.Napisał bym coś więcej ale od 6 na nogach jestem i nie wyspany a oczy mi się kleją i nie chce mi się za duzo myśleć.Metodą prób i błędów dojdz co najlepiej na ciebie skutkuje.

Powodzenia ;witajka ;witajka ;witajka ;witajka
Nie żyjesz chwilą obecną,to żyjesz w własnej głowie.Przeszłość i przyszłość istnieją,jedynie w twojej głowie.
wyjdź ze swojej głowy i zacznij żyć,bo sensem i prawdziwym celem życia,jest życie samo w sobie.
Ansimare
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 26 stycznia 2015, o 00:02

27 sierpnia 2017, o 12:03

Dziękuję, że znalazłeś chwilę, żeby mi odpisać! ;witajka
To na prawdę tyle znaczy. Jak się nie chce już obarczać tym wszystkim najbliższych, to tu zawsze jest wsparcie :friend:
Robię wszystko co napisałeś. Joga praktycznie codziennie, ale dopiero od niedawna, więc jeszcze tak nie działa. Zaczęłam tez niedawno medytować, ale jest mi bardzo ciężko wysiedzieć w ciszy i się na tym skupić. Myśli płyną jak szalone, a ciało chce z siebie wyskoczyć. Do tego biegam ok. 3 razy w tyg 6 do 8 km. W zależności od czasu i siły psychicznej. Biorę magnez, omega 3, wit B i wyciąg z dziutawca. Przeszlam nawet na dietę bezglutenowa i bezlaktozowa, bo gdzieś wyczytałam, ze to też może mieć wpływ na nasz umysł. Czyli podsumowując.. Jem i żyje tak zdrowo jak malo kto bylby się w ogóle w stanie zmotywować.
Tak. Męża dalej mam. Gdyby nie od to już dawno byłabym na pierwszych stronach gazet z nagłówkami : 'Młoda dziewczyna rzuciła się pod pędzący pociąg'. Ja nie wiem skąd on ma tyle siły i motywacji, żeby mnie wspierać. A raczej żeby patrzeć jak każdego dnian u jego drugiej połówki usycha jej kolejny kawałek. To jest najlepsze co mnie w życiu spotkało. Nie wiem czy potrafiłabym być z tym sama. Jak kiedyś będzie lepiej to będę go na rękach nosić :super:

Ale gówno. Wpadłam po uszy ;oh ;oh ;oh
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

27 sierpnia 2017, o 12:10

Wiesz co, szczerze polecam książkę Claire Weeks "kompletna samopomoc dla Twoich nerwów", mi bardzo dużo rozjaśniła w głowie.
Poza tym oczywiście wszelkie artykuły forumowe.
Awatar użytkownika
Ardiano K-ce
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 285
Rejestracja: 10 marca 2017, o 05:36

27 sierpnia 2017, o 12:49

Ansimare pisze:
27 sierpnia 2017, o 12:03
Dziękuję, że znalazłeś chwilę, żeby mi odpisać! ;witajka
To na prawdę tyle znaczy. Jak się nie chce już obarczać tym wszystkim najbliższych, to tu zawsze jest wsparcie :friend:
Robię wszystko co napisałeś. Joga praktycznie codziennie, ale dopiero od niedawna, więc jeszcze tak nie działa. Zaczęłam tez niedawno medytować, ale jest mi bardzo ciężko wysiedzieć w ciszy i się na tym skupić. Myśli płyną jak szalone, a ciało chce z siebie wyskoczyć. Do tego biegam ok. 3 razy w tyg 6 do 8 km. W zależności od czasu i siły psychicznej. Biorę magnez, omega 3, wit B i wyciąg z dziutawca. Przeszlam nawet na dietę bezglutenowa i bezlaktozowa, bo gdzieś wyczytałam, ze to też może mieć wpływ na nasz umysł. Czyli podsumowując.. Jem i żyje tak zdrowo jak malo kto bylby się w ogóle w stanie zmotywować.
Tak. Męża dalej mam. Gdyby nie od to już dawno byłabym na pierwszych stronach gazet z nagłówkami : 'Młoda dziewczyna rzuciła się pod pędzący pociąg'. Ja nie wiem skąd on ma tyle siły i motywacji, żeby mnie wspierać. A raczej żeby patrzeć jak każdego dnian u jego drugiej połówki usycha jej kolejny kawałek. To jest najlepsze co mnie w życiu spotkało. Nie wiem czy potrafiłabym być z tym sama. Jak kiedyś będzie lepiej to będę go na rękach nosić :super:

Ale gówno. Wpadłam po uszy ;oh ;oh ;oh
To masz dowód na to,że można kochać bezwarunkowo i nie wymagać nic w zamian.Ci co tylko wymagają i proszą,gówno dostają.Taka prawda.Ludziom się często wydaje,że jak są w związku,to ta druga osoba będzie zawsze za nimi biegać,starać sie itp.Niestety,ludzie się zmieniają i nie da sie tego przewidzieć,jak związek będzie przebiegał,a raczej relacje w nim.To już tak jest w życiu,że musimy się nauczyć,że nie robimy rzeczy dla innych po to by,oni nam się odpłacali.Często jest tak,że pomagamy i gdzieś tam w głowie,oczekujemy zapłaty.Nie,zycie tak nie wygląda,a bynajmniej nie te,w którym jest bezwarunkowa miłość i w pełni świadome życie,bez"ego"on gdzies se tam wtedy jest z tyłu głowy.
Nie żyjesz chwilą obecną,to żyjesz w własnej głowie.Przeszłość i przyszłość istnieją,jedynie w twojej głowie.
wyjdź ze swojej głowy i zacznij żyć,bo sensem i prawdziwym celem życia,jest życie samo w sobie.
skaza
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 31
Rejestracja: 6 grudnia 2014, o 00:34

1 września 2017, o 09:42

Kochana napisałam do Ciebie prywatna wiadomość. Odezwij się do mnie
ODPOWIEDZ