Co do prawdziwej choroby, powiem Ci, że też prosiłem a wręcz błagałem los czy Boga, żebym miał jakąś białaczkę, raka itp. Mialbym wtedy realne zagrożenie życia/chorobe, miałbym wtedy sensowne wyjaśnienie bólu. Mówiłem rodzicom "wolałbym to, niż tą nerwice, cierpie bardziej bo nie da się tego fizycznie wyleczyć, a fizycznie cierpie". Chciałem tego, dostałbym tabletki czy trafiłbym do szpitala i leczył bym się na to. Jednak po tym jak tu trafiłem, czytam o osobach, które z tego wyszły, Vic Div czy Ciasteczko, bart subzero pckamil i cała masa innych to czemu miałbym sobie odebrać nadzieję by dołączyć do tego grona? W czym jestem gorszy? Ileż miałem myśli "ja mam gorzej niż oni", "moje objawy są cięższe" itd. Ale to wychodzi w rozmowach, np siostra się żali, że ona na studiach musi sie nauczyć tego, tego i tego, że ja nie wiem co to znaczy stres, lęk, presja itp. Ja mówię, a co jeśli od przebudzenia, do końca dnia, mam ciągły lęk, jestem sparaliżowany, mam same czarne myśli? Chodzi mi o to, że w tym momencie zrozumiałem, że każdy może mieć swoje problemy, które są dla niego czymś wyjątkowo ciężkie. Ten mówi że wolałby to czy to. Prawda jest taka, że mamy jednak to swoje życie. I wierzę, że ja jestem w stanie udźwignąc ten problem, bo są na moje siły. Skąd ta wiara i nadzieja? Napewno nie miałem jej od początku. To się buduje, z uporem, mimo, iż nie widzi się efektu. Tak sobie postawiłem to, że wyjdę z tych zaburzeń. "ogarnę nerwicę, lub zajebie się starając". I powiem Ci, że też nie jestem taki twardy cały czas. W środe poszedłem do lekarza, stwierdziła, że mam zapalenie gardła i krtani. Gówno prawda, tak naprawde gardło miałem podczerwienione bo rzygałem tego dnia rano, pale fajki. Ona miała 10 minut do końca pracy, za mną jakaś babka po recepty i zrobiła to na odpierdol. W domu mama mówi, że nie mam gorączki bo mam słaba odporność. Domyślasz się, że to już się pojawiło zakłopotanie, bo tak, tutaj mi mówią, że jestem chory na to, a mi się wydaję, że nie. Mama mówi, że mam słabą odporność, więc już zagrożenie, że jak coś się stanie, to organizm się nie wybroni, a ja się czuję słabo, odrealniony itp. Widzisz, mimo, iż mam tą postawę wojownika, tzn uczę się jej, to też popełniam błędy. Nie zaakceptowałem ,że mogłem się gorzej poczuć po zapierdolu w pracy, że fakt, że miałem wcześniej lepszy tydzień, że teraz mógł wystąpić gorszy okres. Widzisz, to nie jest tak różowo u mnie, że postanowiłem się odburzyć. Też są chwile czy okresy zwątpienia, słabości. Mam 1,5 h do pracy, idę dzisiaj na jakieś 10-12 godzin do pracy, rano muszę wstać do psychologa, potem znow do pracy. I tak do piątku praca. Są czarne myśli, jak ja to wytrzymam, ale staram się sobie tłumaczyć wszystko logicznie- pracuję już tu 3 lata i nigdy mi się nic złego nie stało. Mam teraz czarne myśli, natrętne, bo mam gorszy okres więc to naturalne, że w tym stanie takowe przychodzą. Trzeba je olać i tyle. Gorzej się czuję, ok, to też nerwica.
Mówisz, że nie masz nawet 2% pozytywu by na nim bazować. A może masz tych procent o wiele więcej niż Ci się wydaję? Jeszcze się tego nie nauczyłem, ale staram się cieszyć z faktu, że mam samochód, że mam pracę, mogę zarabiać, że mam rodzinę, mam dom, mam dziewczynę, aż do takich rzeczy, że jeszcze żyje. Wiem, że to brzmi ch*jowo, gdy widzi się tylko negatywy, ma się gorsze samopoczucie i w ogóle...Uczę się tego, może osiągnałem 1% tej drogi, ale od czegoś trzeba zacząć

Zobacz, mamy to forum, można wyrzucić z siebie to wszystko, można doczytać fajne rzeczy, to dużo daje, więc z tego powodu wiem, że masz więcej niż 2 % pozytywu.
Mówisz o epizdach że teraz 3 miesiac juz tak jest a pewnie następny będzie trwał 6. Jak tak sobie to wkręcisz, to może być i tak, ale możesz sobie powiedzieć, że następny nie będzie dłuższy niż 3 miesiące, bo robisz coś, by to zmienić.
Mogę irytować Cię, tym co piszę. Mnie też to irytowało, czasem też irytuję, ale wolę umrzeć przy odburzaniu się, niż żyć z tym gównem dalej. Mam 22 lata, niedługo minie mi 6 lat z nerwicą. Ja już to kocham mamę, z ilu rzeczy zrezygnowałem, bo nerwica, czego nie zrobiłem, bo nerwica. Więc mimo obaw, objawów i tak pójdę do pracy, jutro też będę działał.