Witam wszystkich.
Wstęp: chcę się tutaj troszkę wygadać, co mi leży na moim znerwicowanym sercu, więc post może być długi i nudny
Długo zastanawiałem się czy założyć tu konto, pamiętam, że dawno temu już tu trafiłem "googlując moje objawy" jednak wtedy czułem się o wiele lepiej... Zacznę od tego, że jestem dość młody (18l). Od kilku dobrych lat jestem uzależniony od komputera, (potrafię spędzić 12+ godzin przed komputerem,) doszło, aż do tego, że po przebudzeniu jestem zmęczony, bolą mnie plecy i ogólnie czuję się jak dziadek, nawet krzywo chodzę, tylko laski mi brakuje

Ale to jeden z moich najmniejszych problemów. Wydaje mi się, że mam jakiś rodzaj agorafobii i to od bardzo długiego czasu, kiedy mam gdzieś wyjść to mam taki stres, że nie mogę na niczym się skupić, ręce mi latają, od razu jakaś zadyszka, problemy z oddychaniem, zawroty głowy, jakieś niekontrolowane ruchy, brak skupienia. Potrafię jednak wyjść (zwykle sam, nie chcę w takim stanie iść gdzieś z kimś), ale muszę bardzo długo się nastawiać i tłumaczyć sobie, że to coś ważnego (bo głównie wychodzę kiedy rzeczywiście nie da się tego załatwić inaczej, zwykle "wysługuje się ludźmi") jest to dla mnie strasznie męczące, bo jeszcze kiedyś bałem się, że (uwaga to może być zabawne

) walnę klocka w gacie, bo w pobliżu nie będzie toalety, dziś już jestem tak zestresowany, że boję się jeszcze dodatkowo o to, że zemdleję, czy nie będę mógł oddychać. Jeżeli policzę ile razy w tym roku byłem na zewnątrz to myślę, że wystarczą mi palce obu rąk. Kolejny problem, nie wiem skąd to się wzięło, ciągle czuję potrzebę nabierania głębokiego oddechu, i ok czasem mi się to uda i mam ulgę na parę minut, lecz chwilę później muszę znowu go nabrać, ale mi się np. nie udaje i wtedy jest problem, a jeżeli kolejny raz się nie uda, to jest jeszcze gorzej. Dodatkowo to mi chyba podrażnia układ oddechowy. Kolejny objaw to napinanie się mięśni, głównie pod lewą pachą i na piersi, no tam to mi czasem dosłownie "pulsuje". Nie mam pojęcia już czy to od nerwów, czy może od kręgosłupa czy braku ruchu, byłem z tym u lekarza, wysłał mnie na ekg i badanie krwii - wyniki są okej. Odesłał mnie do domu z papierkiem na magnez ( <--- pewnie każdy z forumowiczów zna to doskonale). Chciałem się zabrać za jakieś ćwiczenia, ale jak tu ćwiczyć kiedy pojawia się zadyszka, a ty nie możesz nabrać głębokiego oddechu i myślisz, że brakuje ci powietrza. Poza tym jestem kompletnie wyczerpany i nie mam sił. Obecnie panują upały i tu mam kolejny powód do nerwów, nie mam pojęcia czy to od upałów, czy od tego, że ostatnio zacząłem się o wiele gorzej źle czuć, nie mam ochoty jeść ani pić przez to jeszcze bardziej się osłabiam, brzuch mnie boli i non stop stres. Kolejna sprawa to coś na styl ataku paniki, wydaje mi się, że miałem ich około 4 ale w bardzo dużych odstępach czasu, z tego 3 w łóżku w nocy przed spaniem, a 1 jak próbowałem wyjść na rower. I opiszę może to z rowerem, najzwyczajniej w świecie dostałem zadyszki, bo mam zerową kondycję, a mój genialny mózg pewnie uznał, że znowu coś z umieraniem, dodatkowo cały czas miałem myśl o braku kibla w pobliżu, więc zaczęło mi się kręcić w głowie, prawie upadłem i zacząłem widzieć błysk w oczach. Na szczęście uspokoiłem się dość szybko i mi przeszło. O tym braku kibla to ja już myślę obsesyjnie- ktoś mi proponuje wyjście= odmawiam, bo boję się o brak toalety. Dodatkowo ciągle "chrząkam", bo coś jakby blokuje mi przełyk. Parę dni temu poirytowany już tym wszystkim, obudziłem się rano niewyspany, po prostu wstałem i poszedłem do lekarza, mówiąc mu, że chciałbym się udać do psychiatry, ok- powiedział gdzie się udać itd. Przychodzę, a tam termin za 3 miesiące... 3 miesiące, kiedy ja muszę załatwić niedługo sprawy związane ze szkołą, do której mam dość daleko. Trochę mnie to dobiło, no ale co ja mogę. Parę lat temu chciałem zrobić jak najszybciej prawo jazdy, lata mijały i obecnie mogę iść na kurs. Mój ojciec chce mi go "zasponsorować"... hehe ludzie wyobrażacie to sobie? Albo miałem iść do pracy... No po prostu śmiać mi się chcę, kiedy teraz o tym piszę. Ja do sklepu 200m dalej nie mogę wyjść, a robić takie rzeczy. Ech. 18 lat... zawsze myślę o moim znajomym, jest taki wiecie "roztrzepany", potrafi wsunąć jakiegoś kebaba, popić colą, wciągnąć chipsy i to wszystko na mieście. Ja mogę jedynie myśleć o tym, żeby się nie zesrać. Dobra, bo chyba się już powtarzam i zaczynam narzekać, a nie to miałem na celu

Na zakończenie powiem tyle, że współczuję, każdemu kto przechodzi lub przechodził przez takie rzeczy, ktoś kto tego nigdy nie doświadczył- nie zrozumie.
Pozdrawiam wszystkich.