Zauważyłam, że bardzo często na forum pojawia się temat matki w kontekście, że gdyby nie jej lęki to nie byłoby Waszych.
Załóżmy, że to prawda. No i co w związku tym? Co z tą wiedzą zrobisz? Zrozumiesz skąd się biorą Twoje lęki? Ok i tu powinna być kropka, ale często nie jest, bo część z Was robi sobie z tego temat , który pielęgnowany i podlewany codzienną porcją żalu urasta do rangi problemu samego w sobie. To już nie jest kwestia tego co miało miejsce 5,10 czy 20 lat temu, to już rośnie tu i teraz.
Wy macie to, bo matka, ale przecież skoro zazwyczaj wina jest matka, to w zasadzie winna może być też babka, a wtedy pojawia się pytanie, czy możecie winić matkę? Przecież Wasza matka też miała matkę, która mogła jej sprzedać swoje obawy, a ona nic z tym nie zrobiła. No właśnie, a Wy co robicie ze swoimi problemami? Łatwo jest to wszystko rozwiązać teraz z dostępem do wiedzy, do specjalistów? No nie jest łatwo, więc tym bardziej 20, 30 czy 40 lat temu nie było łatwo.
Często nie lubimy w innych tego czego tak naprawdę nie akceptujemy w sobie, więc zastanów się czy za Twoimi pretensjami do matki nie stoi, aby to, że ona nie umiała zrobić tego, z czym i Ty masz problem.
Dajmy na to, że Wasze dzieciństwo było gówniane, ok i co z tym zrobisz? Bo czasu nikt nie cofnie. Możesz zostawić za sobą to gówno albo nosić ze sobą to gówno (Ajahn Brahm inspiracja

Pozdrawiam
