Postanowiłem Wam opowiedzieć o moim problemie, który możlwe, ze ma jakis wpływ wgl na nerwice, która się u mnie objawiła. Otóż zacznę od początku. We wrześniu 2010 roku związałem się z pewną dziewcyzną z którą byłem ponad 2 lata, zostawiła mnie Ona dla ''kolegi'' i do dzisiaj z nim jest ... Ja od czasu rozstania właściwie rok czasu dochodziłem do siebie, nie byłem wstanie właściwie przestać o niej myśleć ... Mimo, ze mnie tak mocno skrzywdziła. Mielismy sporadyczne kontakty, głównie kończyło się na kłótniach i wyrzucaniu sobie na wzajem żali wobec siebie. Była to moja trzecia powazniejsza dziewczyna, ale pierwsza z którą wyjechalem na wspolne wakację, najdłuższy związek i chyba najpoważniej traktowany. Jakis czas temu wydawało mi sie, ze nareszcie o niej zapomnialem, ze juz nie rusza mnie wgl ten temat ... Niestety do czasu mojego wyjazdu z jej bratem (moim bardzo dobrym ziomkiem) do Warszawy na pewną imprezę na której dowiedzialem sie ze zerwała ona ze swoim chłopakiem i wróciła do miasta (wczesniej wyprowadzili sie razem do Szczecina). Od tego momentu cały czas o niej myślę i temat powróćił. Dzisiaj dowiedziałem się, że jednak się zeszli. Dodam, że mamy wspólną pasję gdyż razem chodzimy i jeździmy na mecze jednej drużyny (rowniez te wyjazdowe) co sprawia, ze musze ją oglądać ... Myśląc o niej czuje wielki żal, połączony z tęsknotą ??? ... Mozna powiedziec, ze sam nie rozumiem jak moge tesknic za osobą, która wyrządziła mi krzywdę. Dodam, ze od czasu kiedy zerwalismy bardzo lubilem siebie dobijać, sluchac smutnych piosenek, mozna powiedziec ze dołowanie siebie bardzo mi odpowiadało ... Mysle, ze to ma spory zwiazek z moją nerwicą, ale przechodząc już do sedna tego dlaczego Wam to napisałem, Otóż mam pytanie, jak mam sobie poradzić z tym ... To jest podobnie jak z netrętami niby wiem, ze nie powinienem o tej dziewczynie myśleć wyrąbać się, ale to nie jest takie proste, bo to są uczucia ... Słucham Waszych rad
