Dlugo myslalem jak by tu opisac dojscie do siebie ale tak naprawde doszedlem do wniosku ze co bym nie napisal to wychodzi na to samo a dokladnie na to co na forum podane jest na tacy. Czyli dokladnie moja inspiracja byla historia victora, ktora opisal na forum. Pojawia sie tam takie pytanie i co z tego



Cala reszte dopelnily nagrania i wspolne rozmowy tu na forum. Uczylem sie od innych ludzi odpisujac im na posty a bylo to naprawde bardzo pouczajace, choc poczatkowo czasme sie nakrecalem. To po pewnym czasie doslownie wszystko mialem w malym palcu i nic mnie nie zaskakiwalo jezeli chodzi o zaburzenia lekowe. Bylo mi to bardzo potrzebne.
Jesli chodzi o zaburzenia t tak naprawde byly to rzeczy ktore pomogly mi najbardziej, to znaczy daly mi wskazowki bo prace odwalalem sam

Bywalo roznie, raz lepiej, raz gorzej jak to zwykle bywa przy nerwicach. Leki bralem na poczatku ale bardzo szybko odstawilem bo nie chcialem sie nimi wspomagac. Jakie mialem objawy?
Ano takie:
Ataki paniki i problemy z wychodzeniem z domu w pewnym okresie
Derealizacja i depersonalizacja (wszystkie chyba mozliwe objawy)
natrectwa myslowe (ze komus zrobie krzywde, ze sie zabije, ze jestem pedofilem, ze zostane gejem, ze zycie nie ma sensu, po co cos robic skoro i tak umre, ze dostane depresji i tez sie zabije). To bylo cos w sumie najgorszego.
mnostwo mysli egzystencjalnych (po co, na co i dlaczego)
strach przed schizofrenia, utrata pamieci, utrata kontroli nad zmyslami i umyslem
ciagly lek lub napiecie
na poczatku ogromna hipochondria i strach przed chorobami i smiercia
wiele objawow fizycznych jak cierpniecie skory, dretwienia, rozpalenie, bole glowy, kolatanie serca, bole serca, dusznosci (uczucie kontroli oddychania).
brak odczuwania emocji i to wszystkich (czasem nawet leku nie czulem)
wieczne zamartwianie sie swoim stanem psychicznym.
i sporo innych.
I to tak w skrocie.
Co robilem? Czytalem, sprawdzalem, pytalem i tak wkolo i staralem sie byc wyrozumialy dla niepowodzen. Bardzo dziekuje za to miejsce ze moglem brac w nim udzial. Mimo tego ze bralem udzial w roznych terapiach to mysle ze obecnosc tutaj zmuszala mnie do myslenia i dzialania i dawala sporo praktycznych (trudnych) ale praktycznych porad.
Chodzilem takze na terapie. Grupowa ale tyko na poczatku dawala mi wrazenie ze cos zmienie dzieki niej, potem sie przekonalem ze wiekszosc ludzi na tej terapii stoi w miejscu skupiajac sie na receptach, benzo i dreptaniu w miejscu wkolo.
Potem poszedlem na poznawczo-behawioralna ale szczerze mowiac terapeutka byla slaba i w porownaniu z tym co przeczytalem sam to terapia ta byla slaba.
Az w koncu poszedlem na psychodynamiczna jednak pierwsza terapeutka kazala mi odciac sie zupelnie od tego co czytam o zaburzeniach (ksiazki, blogi, fora). Czego ostatecznie nie zrobilem bo widzialem juz dzieki temu wszystkiemu postepy.
I dopiero druga teraputka psychodynamiczna byla elastyczna i nawet zachecala do dzialan wlasnych i byla pod wrazeniem efektow (sadze ze sama sie sporo nauczyla). Terapia ogolnie mowiac ta pomogla mi zmierzyc sie z pewnymi brakami wlasnej aktywnosci, brakiem odpowiedzialnosci za zycie, szukania tylko przyjemnosci w zyciu itp. Wiec generalnie terapeuty trzeba szukac do skutku

I to w sumie tyle, wlasna praca, zainteresowanie sie tym jak mozna z tego wyjsc, szukanie bledow i zaufanie tym ktorzy cos wiedza na ten temat. Przestrzegam przed zamykaniem sie na jedne opcje, bo to wlasnie robily te osoby na grupowej, zamykaly sie. Jak komus sugerowalem ze przeciez mozna sprobowac wychodzic z atakami paniki to cale grono bylo oburzone, bo terapeutka miala inne zdanie (bylo wiele takich akcji)...i niestety do dzis jak mieli problemy z obawami tak nadal maja.
Naprawde trzeba tworzyc wlasne autorytety i wlasne pomyysly, szczegolnie wtedy gdy zaburzenie jest bardzo rozbudowane.
Dzisiaj nie mam zadnych objawow ani dd. Calkowicie mi to zeszlo, lacznie z natretnymi myslami. Wszyscy ci ktorzy mowia ze to mija, maja racje.
Na koniec mam mala uwage, i niech sie nikt na mnie nie obrazi




Druga uwaga do osob, ktore mowia ze stosuja zasady odpowiedniego traktowania mysli i objawow, a rownoczesnie mowia ze boja sie cokolwiek czytac aby sie nie wkrecic...to jest to kiepska droga wedlug mnie, bo nerwica jest baaardzo sprytna

Tym postem chce dac kolejne swiadectwo ze nawet jak sie zaburzenie rozkreci to mozna z niego wyjsc. Na pewnien sposob bylo mi ono potrzebne, chociaz moze nie az w tak rozwinietej formie

Dzieki wszystkim ktorych poznalem tu na forum


