Od dłuższego czasu tj.ok 8 miesięcy borykam się z lękami.
Pewnego dnia rozpłakałam się i automatycznie przeniosłam się do jakiegoś "innego świata"' jakby we mgle, rozmazany obraz. Jakbym była zamknięta w jakiejś kuli. Dotykałam wszystkiego z przerażenia. Nie wychodziłam z domu przez 4 miesiące. Nie umiałam oglądać telewizji, nie rozumiałam co się w okół mnie dzieje. Bałam się zamykać i otwierać oczy. Bałam się patrzeć. Bałam się życia. Bałam się wszystkiego co jest wokół mnie. Przerażało mnie dosłownie wszystko, byłam jak jakaś opętana. Czułam się zamknięta w przestrzeni. Okropne doznanie i przerażenie.
Miewałam odczucia lęku też z powodu tego, że każdy byćmoże wie co sie dzieje z moją głową. Bałam się, że czytają mi w myślach -sprawdzałam to, np. Wyzywałam w myślach kogoś, kto jest obok mnie i sprawdzałam reakcje - no oczywiście nie słyszał


Dalej czuję ciągły lęk, że tak powiem bez powodu i mam czasem te głupie myśli co kiedyś. Nie umiem się wyluzować. Czuję się obco, mimo, że znam doskonale te miejsca. Czuję, jakbym była niewiadomo gdzie, a wszystko to wytwór mojej głowy. Jakbym była zamknięta w kuli. Nie umiem przeżywać i wyrażać emocji jak kiedyś. Czuje tylko gniew i złość. Siedzę w tej kuli już tyle czasu. Bardzo, cholernie ciężko. Ale przynajmniej już jako tako mogę objerzeć tv i nie muszę dotykać wszystkiego, i już nie ma tej ostrej mgły co kiedyś.
Te podejrzenia moje są straszne. Stawiacie na nerwice czy paranodialne stany ? Leczyłam się, neuroleptykami. Nie było poprawy. Zamierzam znowu zacząć uczęczać do nowego psychiatry, tamten był do dupy, 70 zł, i wyganiał mnie po wypisaniu recepty. Nie chciał s"uchać, że po tych lekach czuję się gorzej. Brałam 3 miesiące. Zamierzam, ale boję się usłyszeć jednego słowa. Domyślacie się pewnie. Pozatym jestem cholernie nerwowa, ale wyprana z innych uczuć poza lękiem.
Pozdrawiam i czekam na szczere komentarze.