Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
prośba o pomoc przy wieloletnich, pogłębiających się objawach
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 3 grudnia 2023, o 20:53
Cześć,
Potrzebuje pomocy a czytanie forum, rad i o tym że ludziom jest lepiej sprawia że czuje się gorzej.
Mam 25 lat i z pewnymi objawami zmagam się od około 10 roku życia. Prawdopodobnie są one reakcją obronną, ucieczką od wieloletniej, trudnej sytuacji w domu, od której byłam odcinana przez rodziców.
Do towarzyszących mi objawów należą: odbieranie rzeczywistości jakby z pewnej odległości, jakbym była widzem ukrytym wewnątrz ciała, osłabienie odczuwania zmysłów, poczucie odsunięcia i obojętności na otoczenie, zaburzenie postrzegania odległości (np. kiedy patrzę na stopy, szczególnie kiedy idę wydają się bardzo dalekie), łatwe rozpraszanie, zapominanie i czasem problemy z wysłowieniem się. Potrzebuje bardzo dużo snu i często jestem zmęczona. Mam wrażenie, że moje pasje, którymi kiedyś było min. jeździectwo, zwiedzanie świata, harcerstwo, jakoś uleciały a z nimi mój zapał do życia.
Na co dzień jestem aktywną osobą, która ma wiele zaplanowanych celów i działań społecznych, towarzyskich oraz naukowych. To „tryb zadaniowy” pozwala mi na mobilizację i realizację zadań, natomiast odbiera radość z tego co się robi.
Kiedy nie mam zaplanowanego czasu lub zdań wymagających mojego zaangażowania przeważnie nie mam ani ochoty ani siły. Odczuwam coraz większy opór do kontaktu z ludźmi i aktywności.
Obecnie objawy są na tyle poważne, że bardzo trudno jest mi normalnie funkcjonować i one stale się nasilają. Szczególnie, że nasila się on szczególnie w sytuacjach trudnych, stresujących, wymagających mobilizacji. Zamiast reagować w niektórych przypadkach, nieruchomieje, całe ciało się spina i nie jestem w stanie zmobilizować się do „walki”, w sensie działania. Wiem, że od tego nie umrę, ale takie życie jest nieznośne, jałowe.
Nie pomaga mi ignorowanie tego stanu (nie zwracam na niego uwagi, dopóki nie stanie się wyraźniej uciążliwy), zrozumienie dlaczego psychika tak zareagowała na trudne przeżycia, aktywność fizyczna, czytanie książek, ani seks. Niestety nie odczuwałam nigdy przyjemności ze zbliżeń, pomimo tego, że fizycznie jest wszystko w porządku. Przysparza mi ten fakt wiele smutku i zmartwień. Seksuolog odesłał aby szukać przyczyny w omawianych objawach. Nie pomaga również to, że jestem zamkniętą emocjonalnie osobą z nikłą empatią i nie czuje komfortu przed opowiadaniem o swoich przeżyciach innym. Tworzenie długoterminowego związku czy podejmowanie stałego zatrudnienia wydają się być wręcz nie możliwe.
Jedna osoba z mojego otoczenia rozumie mnie i wspiera, ponieważ też miała podobne stany. Natomiast nie sprawia, że objawy znikają. Nie chcę jej też obciążać moim stanem.
Psychoterapia nie pomogła. Terapeutka, jak już sama się dowiedziałam, że prawdomównie mam objawy derealizacji, nie wiedziała o czym mówię i zalecała „bycie tu i teraz” oraz szczypanie. Trzy różne leki od psychiatry jedynie pogarszają sprawę.
Także, myślę, że potrzebuje pomocy gdzie indziej. Prześledziłam część forum i kanału na YouTube Stowarzyszenie Psychologiczne Zaburzeni&Odburzeni, natomiast nie znajduje tam pomocnych mi wskazówek.
Moje pytanie: co lub kto mógłby być pomocny w moim przypadku?
Będę wdzięczna za pomoc, bo czuję się bardzo bezradna i zrezygnowana
Potrzebuje pomocy a czytanie forum, rad i o tym że ludziom jest lepiej sprawia że czuje się gorzej.
Mam 25 lat i z pewnymi objawami zmagam się od około 10 roku życia. Prawdopodobnie są one reakcją obronną, ucieczką od wieloletniej, trudnej sytuacji w domu, od której byłam odcinana przez rodziców.
Do towarzyszących mi objawów należą: odbieranie rzeczywistości jakby z pewnej odległości, jakbym była widzem ukrytym wewnątrz ciała, osłabienie odczuwania zmysłów, poczucie odsunięcia i obojętności na otoczenie, zaburzenie postrzegania odległości (np. kiedy patrzę na stopy, szczególnie kiedy idę wydają się bardzo dalekie), łatwe rozpraszanie, zapominanie i czasem problemy z wysłowieniem się. Potrzebuje bardzo dużo snu i często jestem zmęczona. Mam wrażenie, że moje pasje, którymi kiedyś było min. jeździectwo, zwiedzanie świata, harcerstwo, jakoś uleciały a z nimi mój zapał do życia.
Na co dzień jestem aktywną osobą, która ma wiele zaplanowanych celów i działań społecznych, towarzyskich oraz naukowych. To „tryb zadaniowy” pozwala mi na mobilizację i realizację zadań, natomiast odbiera radość z tego co się robi.
Kiedy nie mam zaplanowanego czasu lub zdań wymagających mojego zaangażowania przeważnie nie mam ani ochoty ani siły. Odczuwam coraz większy opór do kontaktu z ludźmi i aktywności.
Obecnie objawy są na tyle poważne, że bardzo trudno jest mi normalnie funkcjonować i one stale się nasilają. Szczególnie, że nasila się on szczególnie w sytuacjach trudnych, stresujących, wymagających mobilizacji. Zamiast reagować w niektórych przypadkach, nieruchomieje, całe ciało się spina i nie jestem w stanie zmobilizować się do „walki”, w sensie działania. Wiem, że od tego nie umrę, ale takie życie jest nieznośne, jałowe.
Nie pomaga mi ignorowanie tego stanu (nie zwracam na niego uwagi, dopóki nie stanie się wyraźniej uciążliwy), zrozumienie dlaczego psychika tak zareagowała na trudne przeżycia, aktywność fizyczna, czytanie książek, ani seks. Niestety nie odczuwałam nigdy przyjemności ze zbliżeń, pomimo tego, że fizycznie jest wszystko w porządku. Przysparza mi ten fakt wiele smutku i zmartwień. Seksuolog odesłał aby szukać przyczyny w omawianych objawach. Nie pomaga również to, że jestem zamkniętą emocjonalnie osobą z nikłą empatią i nie czuje komfortu przed opowiadaniem o swoich przeżyciach innym. Tworzenie długoterminowego związku czy podejmowanie stałego zatrudnienia wydają się być wręcz nie możliwe.
Jedna osoba z mojego otoczenia rozumie mnie i wspiera, ponieważ też miała podobne stany. Natomiast nie sprawia, że objawy znikają. Nie chcę jej też obciążać moim stanem.
Psychoterapia nie pomogła. Terapeutka, jak już sama się dowiedziałam, że prawdomównie mam objawy derealizacji, nie wiedziała o czym mówię i zalecała „bycie tu i teraz” oraz szczypanie. Trzy różne leki od psychiatry jedynie pogarszają sprawę.
Także, myślę, że potrzebuje pomocy gdzie indziej. Prześledziłam część forum i kanału na YouTube Stowarzyszenie Psychologiczne Zaburzeni&Odburzeni, natomiast nie znajduje tam pomocnych mi wskazówek.
Moje pytanie: co lub kto mógłby być pomocny w moim przypadku?
Będę wdzięczna za pomoc, bo czuję się bardzo bezradna i zrezygnowana
- Sauron10
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 190
- Rejestracja: 7 listopada 2023, o 14:51
- Sauron10
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 190
- Rejestracja: 7 listopada 2023, o 14:51
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 3 grudnia 2023, o 20:53
brzmi to strasznie. ze strony psychiatry pojawiały się takie sugestię, ale totalnie nie wyobrażam sobie praktycznie wyłączyć się z życia na co najmniej 3 miesiące. też obawiam się, że skuteczność byłaby rządna, bo ludzie w grupach są z różnymi problemami a ja potrzebuje się skupić na swoim...
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 3 grudnia 2023, o 20:53
dziękuję za pytanie.
jeden o z mojego rodzeństwa nie akceptowało jakichkolwiek zasad w domu, prowokowało awantury, rodzice byli zgłaszani na policję, że jest przemoc i złe warunki. w związku z czym w domu były ciągle awantury, napięta sytuacja, niepewność co się wydarzy, nieobecność rodziców. w znacznej mierze chciałam nie być problemem, czyli niestety zniknąć, co zapewne rzutuje obecnie na moje wycofanie społeczne i trudność nawiązywania kontaktów.
- Sauron10
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 190
- Rejestracja: 7 listopada 2023, o 14:51
Cholera... to dużo. Niestety. Bardzo częsty przypadek... co ja ci mogę polecićCz.Zuza pisze: ↑5 grudnia 2023, o 22:23dziękuję za pytanie.
jeden o z mojego rodzeństwa nie akceptowało jakichkolwiek zasad w domu, prowokowało awantury, rodzice byli zgłaszani na policję, że jest przemoc i złe warunki. w związku z czym w domu były ciągle awantury, napięta sytuacja, niepewność co się wydarzy, nieobecność rodziców. w znacznej mierze chciałam nie być problemem, czyli niestety zniknąć, co zapewne rzutuje obecnie na moje wycofanie społeczne i trudność nawiązywania kontaktów.
https://technika-uwalniania.com/czym-je ... walniania/
- takemylootbro
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 55
- Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15
Cierpisz na zaburzenia osobowości, bazując na tym krótkim opisie obstawiam schizoidalne (cięższa postać) bądź unikające (lżejsza postać). Chociaż wygląda na to, że twoje wycofanie jest dość głębokie, a raczej dość głęboko osadzone w osobowości, więc najprawdopodobniej ocierasz się już o schizoidalne zaburzenie. Szczególnie przemawia za tym fakt, że nie czujesz się uczestnikiem życia, a widzem czy obserwatorem, co jest typową cechą schizoidalną. Kolejną istotną cechą schizoidalną jest podział osobowości na wewnętrzną (prawdziwe ja) i zewnętrzną (fałszywe ja). Nie wspominając o zmożonej potrzebie snu, która także towarzyszy regresji schizoidalnej. Regresji, czyli ucieczki od życia i powrotowi do całkowitego bezpieczeństwa.Cz.Zuza pisze: ↑3 grudnia 2023, o 21:05Do towarzyszących mi objawów należą: odbieranie rzeczywistości jakby z pewnej odległości, jakbym była widzem ukrytym wewnątrz ciała, osłabienie odczuwania zmysłów, poczucie odsunięcia i obojętności na otoczenie, zaburzenie postrzegania odległości (np. kiedy patrzę na stopy, szczególnie kiedy idę wydają się bardzo dalekie), łatwe rozpraszanie, zapominanie i czasem problemy z wysłowieniem się. Potrzebuje bardzo dużo snu i często jestem zmęczona. Mam wrażenie, że moje pasje, którymi kiedyś było min. jeździectwo, zwiedzanie świata, harcerstwo, jakoś uleciały a z nimi mój zapał do życia.
Utrzymywanie się przy względnej normalności, dzięki zmechanizowanemu trybowi życia niczym robot jest także cechą schizoidalną. Chociaż fakt, że masz cele i dążenia z reguły nie pasuje do całokształtu tego zaburzenia. Pytanie czy są to cele zaprogramowane, czyli jak to opisałaś zadaniowe czy czerpiesz z posiadania nich realną satysfakcję.
Ta sztywność jest spowodowana wieloma nachodzącymi na siebie czynnikami, jednakże wśród nich można by było wymienić nadmierną samoświadomość. Ma to miejsce wtedy kiedy człowiek jest nadświadomy siebie jako obiektu w oczach innych osób. Skutkuje to tym, że człowiek nie reaguje spontanicznie, czuje się zamrożony albo sztywny. Najpierw taka osoba skanuje swoje otoczenia, następnie skanuje siebie, a raczej swoją fałszywą personę, patrząc na nią jak na obiekt wśród innych obiektów. Nie ma tu mowy o żywotności, a tym bardziej o spontaniczności, bo towarzyszy temu stały lęk. Lęk jest podsycany takim przekonaniem, że świat bądź ludzie są źli. Nie oznacza to, że jest to fałszywe przekonanie, jednakże mechanizmy obronne zawodzą z punktu widzenia uczestnictwa w życiu społecznym. Samo to zjawisko choć z pozoru zupełnie odmienne bazuje na podobnym mechanizmie u zwierząt pod nazwą tantozy.
Powodem jest z reguły brak scalonej osobowości, czyli podział na ja wewnętrzne (umysłowe) i zewnętrzne (cielesne). Nie można wtedy reagować na życie z prawdziwym uczuciem, ponieważ ja wewnętrzne, to świat który nie jest dopuszczony do uczestnictwa w prawdziwym życiu, a ja zewnętrzne to fałszywa persona, z reguły sztywna i konformistyczna i to właśnie przez ten podział, przez to rozszczepienie, tak wiele emocji jest tłumionych. Człowiek żyje życiem wewnętrznym, zatracając świat zewnętrzny, a co za tym idzie żywotność ukazywanych emocji. Stąd też często występujący autoerotyzm, który ma miejsce wtedy kiedy obiekty miłości istnieją wewnątrz człowieka. Jeżeli chodzi o związki, to osobowość ta ma swój specyficzny system "wchodzenia i wychodzenia". Ze względu na nadmierną wrażliwość i łatwą pobudliwość, trzeba odcinać się od emocji, czy osób, które stają się nadmiernie pochłaniające, aby nie zatracić siebie, aby czyjś świat nie wyparł naszego świata.Cz.Zuza pisze: ↑3 grudnia 2023, o 21:05Niestety nie odczuwałam nigdy przyjemności ze zbliżeń, pomimo tego, że fizycznie jest wszystko w porządku. Przysparza mi ten fakt wiele smutku i zmartwień. Seksuolog odesłał aby szukać przyczyny w omawianych objawach. Nie pomaga również to, że jestem zamkniętą emocjonalnie osobą z nikłą empatią i nie czuje komfortu przed opowiadaniem o swoich przeżyciach innym. Tworzenie długoterminowego związku czy podejmowanie stałego zatrudnienia wydają się być wręcz nie możliwe.
Tych rad od psychoterapeutki pozwolę sobie nie skomentować. Jedyne co możesz zrobić to albo postawić na samopomoc w postaci biblioterapii albo wykonać test mmpi-2 i szukać konkretnego terapeuty, który będzie posiadał odpowiednią wiedzę. Oczywiście nie oznacza to, że zostaniesz "wyleczona", zresztą przy zaburzeniach osobowości tego typu psychoterapia trwa od 3 do nawet 10 lat. Jednakże to co jest najbardziej obiecujące to fakt, że zrozumiesz co ci dokładnie dolega. Przy samych zaburzeniach osobowości z reguły nie podaje się lęków, chyba że istnieją ku temu konkretne przesłanki.
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 3 grudnia 2023, o 20:53
dziękuję za tak wnikliwą odpowiedź. po jej przeczytaniu przyznaje sporo racji. nie widziałam wcześniej o istnieniu takich jednostek zaburzenia osobowości, niestety sporo objawów mogę znaleźć u siebie.takemylootbro pisze: ↑16 grudnia 2023, o 00:24Cierpisz na zaburzenia osobowości, bazując na tym krótkim opisie obstawiam schizoidalne (cięższa postać) bądź unikające (lżejsza postać). Chociaż wygląda na to, że twoje wycofanie jest dość głębokie, a raczej dość głęboko osadzone w osobowości, więc najprawdopodobniej ocierasz się już o schizoidalne zaburzenie. Szczególnie przemawia za tym fakt, że nie czujesz się uczestnikiem życia, a widzem czy obserwatorem, co jest typową cechą schizoidalną. Kolejną istotną cechą schizoidalną jest podział osobowości na wewnętrzną (prawdziwe ja) i zewnętrzną (fałszywe ja). Nie wspominając o zmożonej potrzebie snu, która także towarzyszy regresji schizoidalnej. Regresji, czyli ucieczki od życia i powrotowi do całkowitego bezpieczeństwa.Cz.Zuza pisze: ↑3 grudnia 2023, o 21:05Do towarzyszących mi objawów należą: odbieranie rzeczywistości jakby z pewnej odległości, jakbym była widzem ukrytym wewnątrz ciała, osłabienie odczuwania zmysłów, poczucie odsunięcia i obojętności na otoczenie, zaburzenie postrzegania odległości (np. kiedy patrzę na stopy, szczególnie kiedy idę wydają się bardzo dalekie), łatwe rozpraszanie, zapominanie i czasem problemy z wysłowieniem się. Potrzebuje bardzo dużo snu i często jestem zmęczona. Mam wrażenie, że moje pasje, którymi kiedyś było min. jeździectwo, zwiedzanie świata, harcerstwo, jakoś uleciały a z nimi mój zapał do życia.
Utrzymywanie się przy względnej normalności, dzięki zmechanizowanemu trybowi życia niczym robot jest także cechą schizoidalną. Chociaż fakt, że masz cele i dążenia z reguły nie pasuje do całokształtu tego zaburzenia. Pytanie czy są to cele zaprogramowane, czyli jak to opisałaś zadaniowe czy czerpiesz z posiadania nich realną satysfakcję.
Ta sztywność jest spowodowana wieloma nachodzącymi na siebie czynnikami, jednakże wśród nich można by było wymienić nadmierną samoświadomość. Ma to miejsce wtedy kiedy człowiek jest nadświadomy siebie jako obiektu w oczach innych osób. Skutkuje to tym, że człowiek nie reaguje spontanicznie, czuje się zamrożony albo sztywny. Najpierw taka osoba skanuje swoje otoczenia, następnie skanuje siebie, a raczej swoją fałszywą personę, patrząc na nią jak na obiekt wśród innych obiektów. Nie ma tu mowy o żywotności, a tym bardziej o spontaniczności, bo towarzyszy temu stały lęk. Lęk jest podsycany takim przekonaniem, że świat bądź ludzie są źli. Nie oznacza to, że jest to fałszywe przekonanie, jednakże mechanizmy obronne zawodzą z punktu widzenia uczestnictwa w życiu społecznym. Samo to zjawisko choć z pozoru zupełnie odmienne bazuje na podobnym mechanizmie u zwierząt pod nazwą tantozy.
Powodem jest z reguły brak scalonej osobowości, czyli podział na ja wewnętrzne (umysłowe) i zewnętrzne (cielesne). Nie można wtedy reagować na życie z prawdziwym uczuciem, ponieważ ja wewnętrzne, to świat który nie jest dopuszczony do uczestnictwa w prawdziwym życiu, a ja zewnętrzne to fałszywa persona, z reguły sztywna i konformistyczna i to właśnie przez ten podział, przez to rozszczepienie, tak wiele emocji jest tłumionych. Człowiek żyje życiem wewnętrznym, zatracając świat zewnętrzny, a co za tym idzie żywotność ukazywanych emocji. Stąd też często występujący autoerotyzm, który ma miejsce wtedy kiedy obiekty miłości istnieją wewnątrz człowieka. Jeżeli chodzi o związki, to osobowość ta ma swój specyficzny system "wchodzenia i wychodzenia". Ze względu na nadmierną wrażliwość i łatwą pobudliwość, trzeba odcinać się od emocji, czy osób, które stają się nadmiernie pochłaniające, aby nie zatracić siebie, aby czyjś świat nie wyparł naszego świata.Cz.Zuza pisze: ↑3 grudnia 2023, o 21:05Niestety nie odczuwałam nigdy przyjemności ze zbliżeń, pomimo tego, że fizycznie jest wszystko w porządku. Przysparza mi ten fakt wiele smutku i zmartwień. Seksuolog odesłał aby szukać przyczyny w omawianych objawach. Nie pomaga również to, że jestem zamkniętą emocjonalnie osobą z nikłą empatią i nie czuje komfortu przed opowiadaniem o swoich przeżyciach innym. Tworzenie długoterminowego związku czy podejmowanie stałego zatrudnienia wydają się być wręcz nie możliwe.
Tych rad od psychoterapeutki pozwolę sobie nie skomentować. Jedyne co możesz zrobić to albo postawić na samopomoc w postaci biblioterapii albo wykonać test mmpi-2 i szukać konkretnego terapeuty, który będzie posiadał odpowiednią wiedzę. Oczywiście nie oznacza to, że zostaniesz "wyleczona", zresztą przy zaburzeniach osobowości tego typu psychoterapia trwa od 3 do nawet 10 lat. Jednakże to co jest najbardziej obiecujące to fakt, że zrozumiesz co ci dokładnie dolega. Przy samych zaburzeniach osobowości z reguły nie podaje się lęków, chyba że istnieją ku temu konkretne przesłanki.
właśnie sama się sobie czasem dziwię że jakoś tyle tej chęci we mnie jeszcze jest. przeważnie zadania są przeze mnie wybierane na zasadzie "o coś ciekawego mogę zrobić" ale kryje się za tym też obawa, że tak na prawdę to tego czasu nie mam już za wiele, tak jakbym miała się niedługo skończyć. ponadto bycie zajętą a później zmęczoną odciąga mają głowę od zamartwiania się, rozpamiętywania trudnych sytuacji z przeszłości. wizja bycia leniem i marnowania czasu jest mocno potępiana przeze mnie również wśród innych osób.
u mnie pojawiają się myśli, że jestem aseksualna choć mój obecny partner jest w stanie mnie pobudzić. choć nie postrzegam innych ludzi jako obiekty seksualne, jedynie co to mogę sobie spontanicznie wyobrażać całowanie.
coraz częściej unikam ludzi. od zawsze miałam problem z nawiązywaniem i podtrzymywaniem kontaktów. przeważnie tłumaczę to błahością i nieistotnością podejmowanych tematów. mam dwie przyjaciółki z poprzednich etapów edukacji jednak mamy kontakt co kilka miesięcy w zasadzie, także nie ma tutaj mowy o jakimś stałym zaangażowaniu emocjonalnym.
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 16 grudnia 2023, o 20:55
Cześć, w pierwszej kolejności życzę wytrwałości. Spróbuję się podzielić swoją wiedzą, którą gdzieś wygrzebuję próbując ratować samą siebie, a która może okazać się pomocna.
C-PTSD to jest względnie nowa jednostka diagnostyczna, chyba nie ma jej nawet w najnowszym ICD. W każdym razie jest to specyficzna odmiana zespołu stresu pourazowego, która pojawia się u osób, które doświadczały stresujących zachować chronicznie, w tym właśnie tyczy się to dzieci obarczonych trudnym dzieciństwem.
Wiele objawów, które opisałaś podpadają pod te, które przy tej jednostce się diagnozuje. Co bardziej istotne, to c-PTSD ma formę takiego parasola, który poza objawami samego stresu pourazowego włącza też elementy zaburzeń osobowości, ale także wiele innych jednostek diagnostycznych (depresja, nerwica, zaburzenia odżywiania, zaburzenia somatyczne, ADHD, zespół przewlekłego zmęczenia, fibromialgia itd.), które prawdopodobnie obecnie diagnozowane są oddzielnie i nie wiązane z jakimś ogólnym stanem, jakim jest c-PTSD.
Obecnie raczej ciężko o taką diagnozę ze względu na novum jakim jest to rozpoznanie, niemniej może spróbuj znaleźć jakieś centrum leczenia traumy bądź specjalistę nakierowanego na takie właśnie diagnostyki? Ja sama obecnie wspieram się literaturą w tym zakresie, tym co można znaleźć na formach anglojęzycznych albo na angielskim yt.
Jedna z ważniejszych rzeczy, które dowiedziałam się ucząc się o c-PTSD, to to że stres w tak przytłaczającej ilości, a szczególnie w okresie dzieciństwa ma przemożny wpływ na architekturę naszego mózgu. Mózg osoby, która była wystawiona na chroniczny stres działa całkiem inaczej niż ten, który obsługuje osoby wychowane w normalnych warunkach. Ale to można zmienić, tylko potrzeba cierpliwości, pracy nad sobą i powtarzalności zachowań, aby wspomóc tworzenie się nowych połączeń neuronowych. Jeśli idzie o problem z okazywaniem emocji i próby odblokowania tego stanu - bo to zapewne będzie dla ciebie pomocne - musisz pamiętać, że mózg należy na nowo uwarunkować na ludzi, niemalże wtłoczyć sobie jak nawyk to, że kontakty z innymi ludźmi mogą wiązać się z bezpieczeństwem. Tutaj po prostu moja rada byłaby taka, aby próbować się otwierać wobec ludzi, którzy mają wobec ciebie dobre intencje, otwierać się powoli, czuć dyskomfort tego otwarcia, dać sobie czas na ułożenie myśli i ułagodzenie uczuć po takiej rozmowie i znów spróbować się otworzyć emocjonalnie. W taki sposób ćwiczyć nawyk otwierania się na ludzi. Mówię to wszystko dlatego, że jeszcze jakiś czas temu nie potrafiłam przytulić się do kogoś, kogo kocham. Dużo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do tego, że moje zaangażowanie emocjonalne z ludźmi nie zawsze jest obszarem zagrożenia, ale w taki sposób ciągle je widziałam. Gdybym wiedziała o c-PTSD być może nauczyłabym się tego dużo szybciej, ale zdecydowanie byłam w miejscu, w którym teraz jesteś ze swoim emocjonalnym zamknięciem.
Myślę, że w tym momencie warto byłoby znaleźć w pierwszej kolejności miejsce, które zajmuje się specyficznie traumą, tak byś miała pewność z czym masz do czynienia. W międzyczasie spróbuj poszukać materiałów na yt, jest tam mnóstwo wspaniałych specjalistów zajmujących się c-PTSD, chociażby Bessel van der Kolk, autor naprawdę pomocnej książki dla osób z traumą. Terapeuta wiadomo byłby pomocny. Niemniej jeśli jest to c-PTSD to jego leczenie jest dosyć eksperymentalne tzn. dla różnych ludzi działają różne opcje. Najważniejsze jest zrozumienie swojego stanu i jego mechanizmów, a potem sprawdzanie co z tego, co oferowane jest do leczenia c-PTSD działa u ciebie.
I przede wszystkim - głowa do góry! Trzymam kciuki!
U mnie bardzo podobna historia, czyli bardzo duże zaniedbania w okresie, kiedy byłam dzieckiem. Sama przez długi czas zmagałam się ze zrozumieniem co właściwe jest ze mną nie tak, kiedy zaczęłam już żyć mając to wszystko za sobą a nie mogąc ani się odciąć od emocjonalnego stanu, który się za mną ciągnął ani zintegrować swoich objawów wokół jakiejś jednostki chorobowej. Dopiero relatywnie niedawno znalazłam informacje dotyczące c-PTSD i myślę, że to właśnie jest strzał w 10, chociaż wolałabym jednak te dziesiątki zdobywać w innych obszarach życia.
C-PTSD to jest względnie nowa jednostka diagnostyczna, chyba nie ma jej nawet w najnowszym ICD. W każdym razie jest to specyficzna odmiana zespołu stresu pourazowego, która pojawia się u osób, które doświadczały stresujących zachować chronicznie, w tym właśnie tyczy się to dzieci obarczonych trudnym dzieciństwem.
Wiele objawów, które opisałaś podpadają pod te, które przy tej jednostce się diagnozuje. Co bardziej istotne, to c-PTSD ma formę takiego parasola, który poza objawami samego stresu pourazowego włącza też elementy zaburzeń osobowości, ale także wiele innych jednostek diagnostycznych (depresja, nerwica, zaburzenia odżywiania, zaburzenia somatyczne, ADHD, zespół przewlekłego zmęczenia, fibromialgia itd.), które prawdopodobnie obecnie diagnozowane są oddzielnie i nie wiązane z jakimś ogólnym stanem, jakim jest c-PTSD.
Obecnie raczej ciężko o taką diagnozę ze względu na novum jakim jest to rozpoznanie, niemniej może spróbuj znaleźć jakieś centrum leczenia traumy bądź specjalistę nakierowanego na takie właśnie diagnostyki? Ja sama obecnie wspieram się literaturą w tym zakresie, tym co można znaleźć na formach anglojęzycznych albo na angielskim yt.
Dla mnie samej pewna zadaniowość była mechanizmami obronnymi. Lubiłam czuć się zapracowana, bo wypierałam gdzieś głęboko te wszystkie emocje i niepewności, których nawet nie byłam w stanie sobie uświadomić przez bardzo długi czas. Dalej daleka jestem od tego.
Myślę, że to też może być efekt c-PTSD, które ma źródło w twoim dzieciństwie. Przez bardzo długi czas byłam emocjonalnie niedostępna, a to był efekt właśnie tego internalizowanego przeświadczenia, które wykształciło się w moim dzieciństwie, że moje emocje, zdanie i obecność nie są dla nikogo ważne. Nie otwierałam się, bo bałam się emocji, nie widziałam jak się je do końca obsługuje w interakcji z innymi ludźmi, nie potrafiłam być otwarta i bałam się, czy te delikatne emocje zostaną odrzucone tak jak było to w czasach dziecięcych. Myślę, że powinnaś otwierać się na dialog.
Jedna z ważniejszych rzeczy, które dowiedziałam się ucząc się o c-PTSD, to to że stres w tak przytłaczającej ilości, a szczególnie w okresie dzieciństwa ma przemożny wpływ na architekturę naszego mózgu. Mózg osoby, która była wystawiona na chroniczny stres działa całkiem inaczej niż ten, który obsługuje osoby wychowane w normalnych warunkach. Ale to można zmienić, tylko potrzeba cierpliwości, pracy nad sobą i powtarzalności zachowań, aby wspomóc tworzenie się nowych połączeń neuronowych. Jeśli idzie o problem z okazywaniem emocji i próby odblokowania tego stanu - bo to zapewne będzie dla ciebie pomocne - musisz pamiętać, że mózg należy na nowo uwarunkować na ludzi, niemalże wtłoczyć sobie jak nawyk to, że kontakty z innymi ludźmi mogą wiązać się z bezpieczeństwem. Tutaj po prostu moja rada byłaby taka, aby próbować się otwierać wobec ludzi, którzy mają wobec ciebie dobre intencje, otwierać się powoli, czuć dyskomfort tego otwarcia, dać sobie czas na ułożenie myśli i ułagodzenie uczuć po takiej rozmowie i znów spróbować się otworzyć emocjonalnie. W taki sposób ćwiczyć nawyk otwierania się na ludzi. Mówię to wszystko dlatego, że jeszcze jakiś czas temu nie potrafiłam przytulić się do kogoś, kogo kocham. Dużo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do tego, że moje zaangażowanie emocjonalne z ludźmi nie zawsze jest obszarem zagrożenia, ale w taki sposób ciągle je widziałam. Gdybym wiedziała o c-PTSD być może nauczyłabym się tego dużo szybciej, ale zdecydowanie byłam w miejscu, w którym teraz jesteś ze swoim emocjonalnym zamknięciem.
Ten problem też dość często pojawia się u osób z c-PTSD.
Terapeutka miała rację o tyle, że derealizację należy zwalczać byciem tu i teraz, ale samo powiedzenie nie rozwiązuje chroniczności twojego stanu. Przy derealizacji poleca się techniki mindfullness, medytację, jogę, progresywną relaksację mięśni itd. Z tym, że jeśli jest to objaw c-PTSD musisz pamiętać, że twój umysł naturalnie będzie uciekał w przyszłość albo w przeszłość, bo teraźniejszość była dla niego elementem przysparzającym stresu. Będzie też odcinał się w postaci derealizacji jako efekt obrony. I znów ważna jest kwestia przebudowy twojego mózgu - musisz znaleźć, która technika ci odpowiada i jest komfortowa, z tym że początkowo nie będzie to mieć żadnych rezultatów. Mnie pomogła joga i progresywna relaksacja mięśni, czasami też staram się koncentrować tylko na jednym zmyśle, np. wzroku i zatrzymać go w teraźniejszości, np. idę na 15 minutowy spacer i przyglądam się wszystkiemu, kształtom, kolorom, ruchom, cieniom itd. Wcześniej nie zauważałam 90 procent tego co teraz podczas takiego spaceru. Dla mnie to zaczęło działać po jakimś miesiącu. Daj sobie czas i poczekaj na efekty.
Myślę, że w tym momencie warto byłoby znaleźć w pierwszej kolejności miejsce, które zajmuje się specyficznie traumą, tak byś miała pewność z czym masz do czynienia. W międzyczasie spróbuj poszukać materiałów na yt, jest tam mnóstwo wspaniałych specjalistów zajmujących się c-PTSD, chociażby Bessel van der Kolk, autor naprawdę pomocnej książki dla osób z traumą. Terapeuta wiadomo byłby pomocny. Niemniej jeśli jest to c-PTSD to jego leczenie jest dosyć eksperymentalne tzn. dla różnych ludzi działają różne opcje. Najważniejsze jest zrozumienie swojego stanu i jego mechanizmów, a potem sprawdzanie co z tego, co oferowane jest do leczenia c-PTSD działa u ciebie.
I przede wszystkim - głowa do góry! Trzymam kciuki!
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 16 grudnia 2023, o 20:55
Dodam tylko do poprzedniego postu, że sama obecnie bardzo poważnie rozważam terapię grupową, ponieważ jej skuteczność jest podobno w przypadku traumy skuteczniejsza niż w terapia indywidualna, ale to kwestia oczywiście wyboru. Ja sama musiałam się do tego bardzo przygotować mentalnie.
Jeśli to rzeczywiście c-PTSD u ciebie, wówczas leczenie lekami nie jest podobno wskazane, niemniej ja nie jestem autorytetem i ta uwaga nie jest żadnym wskazaniem. Po samej sobie wiem jednak, że leki niezbyt rozwiązywały problem długofalowo, jedynie sertralina wyregulowała mnie w czasach, kiedy doświadczałam mocnych lęków i zaburzeń ze snem i odżywianiem
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 3 grudnia 2023, o 20:53
Dziękuję za tak porządną odpowiedź. Nie słyszałam o tej jednostce, także temat do zgłębienia.proobaognia pisze: ↑16 grudnia 2023, o 21:50Cześć, w pierwszej kolejności życzę wytrwałości. Spróbuję się podzielić swoją wiedzą, którą gdzieś wygrzebuję próbując ratować samą siebie, a która może okazać się pomocna.
U mnie bardzo podobna historia, czyli bardzo duże zaniedbania w okresie, kiedy byłam dzieckiem. Sama przez długi czas zmagałam się ze zrozumieniem co właściwe jest ze mną nie tak, kiedy zaczęłam już żyć mając to wszystko za sobą a nie mogąc ani się odciąć od emocjonalnego stanu, który się za mną ciągnął ani zintegrować swoich objawów wokół jakiejś jednostki chorobowej. Dopiero relatywnie niedawno znalazłam informacje dotyczące c-PTSD i myślę, że to właśnie jest strzał w 10, chociaż wolałabym jednak te dziesiątki zdobywać w innych obszarach życia.
C-PTSD to jest względnie nowa jednostka diagnostyczna, chyba nie ma jej nawet w najnowszym ICD. W każdym razie jest to specyficzna odmiana zespołu stresu pourazowego, która pojawia się u osób, które doświadczały stresujących zachować chronicznie, w tym właśnie tyczy się to dzieci obarczonych trudnym dzieciństwem.
Wiele objawów, które opisałaś podpadają pod te, które przy tej jednostce się diagnozuje. Co bardziej istotne, to c-PTSD ma formę takiego parasola, który poza objawami samego stresu pourazowego włącza też elementy zaburzeń osobowości, ale także wiele innych jednostek diagnostycznych (depresja, nerwica, zaburzenia odżywiania, zaburzenia somatyczne, ADHD, zespół przewlekłego zmęczenia, fibromialgia itd.), które prawdopodobnie obecnie diagnozowane są oddzielnie i nie wiązane z jakimś ogólnym stanem, jakim jest c-PTSD.
Obecnie raczej ciężko o taką diagnozę ze względu na novum jakim jest to rozpoznanie, niemniej może spróbuj znaleźć jakieś centrum leczenia traumy bądź specjalistę nakierowanego na takie właśnie diagnostyki? Ja sama obecnie wspieram się literaturą w tym zakresie, tym co można znaleźć na formach anglojęzycznych albo na angielskim yt.
Dla mnie samej pewna zadaniowość była mechanizmami obronnymi. Lubiłam czuć się zapracowana, bo wypierałam gdzieś głęboko te wszystkie emocje i niepewności, których nawet nie byłam w stanie sobie uświadomić przez bardzo długi czas. Dalej daleka jestem od tego.
Myślę, że to też może być efekt c-PTSD, które ma źródło w twoim dzieciństwie. Przez bardzo długi czas byłam emocjonalnie niedostępna, a to był efekt właśnie tego internalizowanego przeświadczenia, które wykształciło się w moim dzieciństwie, że moje emocje, zdanie i obecność nie są dla nikogo ważne. Nie otwierałam się, bo bałam się emocji, nie widziałam jak się je do końca obsługuje w interakcji z innymi ludźmi, nie potrafiłam być otwarta i bałam się, czy te delikatne emocje zostaną odrzucone tak jak było to w czasach dziecięcych. Myślę, że powinnaś otwierać się na dialog.
Jedna z ważniejszych rzeczy, które dowiedziałam się ucząc się o c-PTSD, to to że stres w tak przytłaczającej ilości, a szczególnie w okresie dzieciństwa ma przemożny wpływ na architekturę naszego mózgu. Mózg osoby, która była wystawiona na chroniczny stres działa całkiem inaczej niż ten, który obsługuje osoby wychowane w normalnych warunkach. Ale to można zmienić, tylko potrzeba cierpliwości, pracy nad sobą i powtarzalności zachowań, aby wspomóc tworzenie się nowych połączeń neuronowych. Jeśli idzie o problem z okazywaniem emocji i próby odblokowania tego stanu - bo to zapewne będzie dla ciebie pomocne - musisz pamiętać, że mózg należy na nowo uwarunkować na ludzi, niemalże wtłoczyć sobie jak nawyk to, że kontakty z innymi ludźmi mogą wiązać się z bezpieczeństwem. Tutaj po prostu moja rada byłaby taka, aby próbować się otwierać wobec ludzi, którzy mają wobec ciebie dobre intencje, otwierać się powoli, czuć dyskomfort tego otwarcia, dać sobie czas na ułożenie myśli i ułagodzenie uczuć po takiej rozmowie i znów spróbować się otworzyć emocjonalnie. W taki sposób ćwiczyć nawyk otwierania się na ludzi. Mówię to wszystko dlatego, że jeszcze jakiś czas temu nie potrafiłam przytulić się do kogoś, kogo kocham. Dużo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do tego, że moje zaangażowanie emocjonalne z ludźmi nie zawsze jest obszarem zagrożenia, ale w taki sposób ciągle je widziałam. Gdybym wiedziała o c-PTSD być może nauczyłabym się tego dużo szybciej, ale zdecydowanie byłam w miejscu, w którym teraz jesteś ze swoim emocjonalnym zamknięciem.
Ten problem też dość często pojawia się u osób z c-PTSD.
Terapeutka miała rację o tyle, że derealizację należy zwalczać byciem tu i teraz, ale samo powiedzenie nie rozwiązuje chroniczności twojego stanu. Przy derealizacji poleca się techniki mindfullness, medytację, jogę, progresywną relaksację mięśni itd. Z tym, że jeśli jest to objaw c-PTSD musisz pamiętać, że twój umysł naturalnie będzie uciekał w przyszłość albo w przeszłość, bo teraźniejszość była dla niego elementem przysparzającym stresu. Będzie też odcinał się w postaci derealizacji jako efekt obrony. I znów ważna jest kwestia przebudowy twojego mózgu - musisz znaleźć, która technika ci odpowiada i jest komfortowa, z tym że początkowo nie będzie to mieć żadnych rezultatów. Mnie pomogła joga i progresywna relaksacja mięśni, czasami też staram się koncentrować tylko na jednym zmyśle, np. wzroku i zatrzymać go w teraźniejszości, np. idę na 15 minutowy spacer i przyglądam się wszystkiemu, kształtom, kolorom, ruchom, cieniom itd. Wcześniej nie zauważałam 90 procent tego co teraz podczas takiego spaceru. Dla mnie to zaczęło działać po jakimś miesiącu. Daj sobie czas i poczekaj na efekty.
Myślę, że w tym momencie warto byłoby znaleźć w pierwszej kolejności miejsce, które zajmuje się specyficznie traumą, tak byś miała pewność z czym masz do czynienia. W międzyczasie spróbuj poszukać materiałów na yt, jest tam mnóstwo wspaniałych specjalistów zajmujących się c-PTSD, chociażby Bessel van der Kolk, autor naprawdę pomocnej książki dla osób z traumą. Terapeuta wiadomo byłby pomocny. Niemniej jeśli jest to c-PTSD to jego leczenie jest dosyć eksperymentalne tzn. dla różnych ludzi działają różne opcje. Najważniejsze jest zrozumienie swojego stanu i jego mechanizmów, a potem sprawdzanie co z tego, co oferowane jest do leczenia c-PTSD działa u ciebie.
I przede wszystkim - głowa do góry! Trzymam kciuki!
Większość moich przypadłości związana jest dokłądnie tak, z ochroną jak parasol. Unikaniem, wycofaniem - nienarażaniem się.
"Nie otwierałam się, bo bałam się emocji, nie widziałam jak się je do końca obsługuje w interakcji z innymi ludźmi, nie potrafiłam być otwarta i bałam się, czy te delikatne emocje zostaną odrzucone tak jak było to w czasach dziecięcych. "
U mnie bardzo podobnie, do tego kwestia zostania wyśmianą czy odrzuconą. Nie potrafię stawiać na swoim.
Niestety medytacje czy joga pomimo prób nie potrafiła mnie osadzić w rzeczywistości. Głowa po 5 sekundach odlatuje. Ale dużo chodzę w teren, jest to związane z moją profesją i pasją. Jednak skupienie się w pełni np na ptakach nie pomaga, jedynie tak że nie myślę o jakiś moich wewnętrznych zawiłościach (nie to abym myślała o nich często).
Gratuluję wytrwałości i sukcesów oraz dziękuję za słowa wsparcia.
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 3 grudnia 2023, o 20:53
Piszę aby trochę poukładać w głowie sytuację. Może ktoś odnajdzie tutaj jakieś poznane aspekty i będzie mógł coś polecić lub wyjaśnić.
Zaburzenia depersonalizacji i derealizacji, które towarzyszą mi już tyle lat, nadal są obecne i chyba się nigdzie nie wybierają, chociaż wieżę, że uda mi się z tego wyjść. Pracowałam z nagraniami i materiałami z forum i na YouTube. Pracuję z akceptacją, ignorowałam to lata więc teraz staram się bardziej rozmawiać z "nerwiczką ośmiorniczką", że jej się nie boję i aby dała z siebie więcej nie pomogło, albo że doceniam że mnie chroni przed czymś co nie jest już dla mnie groźne. Robię to sporadycznie, głównie staram się tego nie zauważać.
W sumie nie wiem nawet czy u mnie te zaburzenia mają podłoże lękowe, bo nie mam objawów jak natrętne myśli czy jakiś wyrażony lęk przed czymś. Lęk czy coś w tym rodzaju towarzyszy mi przy relacjach interpersonalnych, szczególnie z bliższymi mi ludźmi i stawianiem granic. Przeważnie unikam konfrontacji i wycofuję się, rzadko mam siłę jawnie powiedzieć że coś mi nie pasuje, przeważnie to ta druga osoba jest ważniejsza ode mnie. Chociaż z tym i tak jest lepiej, nawet trochę się otwieram przed najbliższymi mi znajomymi. Chociaż nie mam poczucia, że są dla mnie przyjaciółmi. Pewnie to pokłosie strategii "dziecka aniołka", które nic nie chce i nie ma z nim problemów. Znam książkę "odkryj swoje wewnętrzne dziecko" i planuję do niej ponownie wrócić.
W kwestii seksu, sytuacja pozostaje bez zmian. Nie wiem czy ktoś z was spotkał się z sytuacją, że żadna aktywność solo lub w duecie nie daje przyjemności fizycznej. Dla mnie przytulanie jest miłe, ale same zbliżenia nie dają mi satysfakcji. Nie uważam się za osobę aseksualną (czyli kogoś kto nie odczuwa pociągu seksualnego), bo czasem mam ochotę być z kimś blisko, ale gdy do tego dochodzi to czuje głównie, że jestem wykorzystywana. Zastanawiam się na ile odcięcie od uczuć i emocji ma tutaj swój wpływ. Chciałabym tworzyć związek, ale z tą przypadłościom jest to chyba nie możliwe, co potęguje poczucie osamotnienia i smutku.
W ostatnim czasie mam trochę więcej wolnego czasu, pozornie bo zamiast zająć się bieżącymi zadaniami (które w większości mają elastyczny czas zakończenia) nie mogę się do niczego zabrać. Podstawowe czynności zajmują mi zaskakująco dużo czasu, a dni są często jałowe. Podejmowane aktywności nie przynoszą tyle fanu co bym chciała.
Zapisałam się na przyszły tydzień na pierwszą sesje nowej terapii, choć obawiam się że to będzie kolejna nieudana próba. Chociaż mam nadzieję, że będzie to szansa aby zacząć lepiej postrzegać i żyć z emocjami, co może też pomoże mi na dd
. Co sądzicie?
Też mam stały kocioł myśli, który się miesza jak bigos przed świętami. Staram się je uspokajać i klarować w świadomy proces myślenia, choć często idzie średnio. Szczególnie jak próbuję się skupić, to łatwo się rozpraszam i myślę o głupotach, lub coś roztrząsam bezsensownie. Często zagłuszam myśli głośną muzyką choć raczej nie o to chodzi, pomaga czasem wykonywać zadania.
Czuję się stale zmęczona, do jakiś aktywności głównie się zmuszam. Potrzebuje dużo snu a i tak mam duży problem ze wstawaniem. Nie pomaga smucenie i nakręcanie się głównie tą sytuacją z samotnością, przed snem bo nie mogę później zasnąć.
Mam poczucie, że to nie jestem prawdziwa ja...
Czy komuś klaruje się jakieś sensowne wyjaśnienie, czy rady? Będę wdzięczna za wsparcie
Zaburzenia depersonalizacji i derealizacji, które towarzyszą mi już tyle lat, nadal są obecne i chyba się nigdzie nie wybierają, chociaż wieżę, że uda mi się z tego wyjść. Pracowałam z nagraniami i materiałami z forum i na YouTube. Pracuję z akceptacją, ignorowałam to lata więc teraz staram się bardziej rozmawiać z "nerwiczką ośmiorniczką", że jej się nie boję i aby dała z siebie więcej nie pomogło, albo że doceniam że mnie chroni przed czymś co nie jest już dla mnie groźne. Robię to sporadycznie, głównie staram się tego nie zauważać.
W sumie nie wiem nawet czy u mnie te zaburzenia mają podłoże lękowe, bo nie mam objawów jak natrętne myśli czy jakiś wyrażony lęk przed czymś. Lęk czy coś w tym rodzaju towarzyszy mi przy relacjach interpersonalnych, szczególnie z bliższymi mi ludźmi i stawianiem granic. Przeważnie unikam konfrontacji i wycofuję się, rzadko mam siłę jawnie powiedzieć że coś mi nie pasuje, przeważnie to ta druga osoba jest ważniejsza ode mnie. Chociaż z tym i tak jest lepiej, nawet trochę się otwieram przed najbliższymi mi znajomymi. Chociaż nie mam poczucia, że są dla mnie przyjaciółmi. Pewnie to pokłosie strategii "dziecka aniołka", które nic nie chce i nie ma z nim problemów. Znam książkę "odkryj swoje wewnętrzne dziecko" i planuję do niej ponownie wrócić.
W kwestii seksu, sytuacja pozostaje bez zmian. Nie wiem czy ktoś z was spotkał się z sytuacją, że żadna aktywność solo lub w duecie nie daje przyjemności fizycznej. Dla mnie przytulanie jest miłe, ale same zbliżenia nie dają mi satysfakcji. Nie uważam się za osobę aseksualną (czyli kogoś kto nie odczuwa pociągu seksualnego), bo czasem mam ochotę być z kimś blisko, ale gdy do tego dochodzi to czuje głównie, że jestem wykorzystywana. Zastanawiam się na ile odcięcie od uczuć i emocji ma tutaj swój wpływ. Chciałabym tworzyć związek, ale z tą przypadłościom jest to chyba nie możliwe, co potęguje poczucie osamotnienia i smutku.
W ostatnim czasie mam trochę więcej wolnego czasu, pozornie bo zamiast zająć się bieżącymi zadaniami (które w większości mają elastyczny czas zakończenia) nie mogę się do niczego zabrać. Podstawowe czynności zajmują mi zaskakująco dużo czasu, a dni są często jałowe. Podejmowane aktywności nie przynoszą tyle fanu co bym chciała.
Zapisałam się na przyszły tydzień na pierwszą sesje nowej terapii, choć obawiam się że to będzie kolejna nieudana próba. Chociaż mam nadzieję, że będzie to szansa aby zacząć lepiej postrzegać i żyć z emocjami, co może też pomoże mi na dd
Też mam stały kocioł myśli, który się miesza jak bigos przed świętami. Staram się je uspokajać i klarować w świadomy proces myślenia, choć często idzie średnio. Szczególnie jak próbuję się skupić, to łatwo się rozpraszam i myślę o głupotach, lub coś roztrząsam bezsensownie. Często zagłuszam myśli głośną muzyką choć raczej nie o to chodzi, pomaga czasem wykonywać zadania.
Czuję się stale zmęczona, do jakiś aktywności głównie się zmuszam. Potrzebuje dużo snu a i tak mam duży problem ze wstawaniem. Nie pomaga smucenie i nakręcanie się głównie tą sytuacją z samotnością, przed snem bo nie mogę później zasnąć.
Mam poczucie, że to nie jestem prawdziwa ja...
Czy komuś klaruje się jakieś sensowne wyjaśnienie, czy rady? Będę wdzięczna za wsparcie
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 172
- Rejestracja: 21 listopada 2024, o 19:35
Witajcie!! Biore leki antydepresyjne juz ponad miesiac na poczatku bylo zle jak zawsze skutki uboczne po jakims czasie przechodzily teraz nawrucil mi lek woloplynocy mimo ze niore leki czy ktos mial taka sytulacje.