Od zawsze byłem bardzo mało pewny siebie, miałem zaniżona samoocenę. Pracuje nad tym i w sumie mam wrażenie, że daje to efekty. Ludzie jakby traktują mnie poważniej, częściej odzywam się w towarzystwie, leki przed tym się zmniejszyły, a ja działam mimo to, że w niewielkim stopniu występują. Nie jest idealnie, ale jest lepiej niż było.
Jakiś rok temu poznałem bardzo fajna dziewczynę, od razu mi się spodobała, mimo to, że praktycznie jej nie znałem. Potem przez rok nie myślałem o niej w ogóle. Teraz przydarzyła się fajna sytuacja i pracujemy razem z kilkoma innymi osobami, z których większość znałem wcześniej. Taka wakacyjna praca. Wszystko fajnie pięknie, poznałem ją trochę bardziej i teraz strasznie mi się spodobała.
Problem polega na tym, że tak po prostu nie mam pojęcia co mam zrobić, żeby się z nią umówić, nie do końca chodzi o to, że się boję (chociaż o to trochę też), bo jak pojawi się lęk, to będę się starał robić wszystko mimo niego.
Rozmawiałem z kumplem, podpowiedział, żebym z nią popisał, ale nie mam pojęcia jak zacząć. To jest jeden z tych typów ludzi, którzy kiedy ci coś radzą, to lepiej zrobić odwrotnie, dlatego też nie jestem pewien, czy to dobra droga.
Po prostu nie wiem, co mam zrobić, źle się z tym czuję, nie wiem czemu, mam wrażenie, ze powinienem to wiedzieć. Zawsze mam takie szczęście, że jak jakaś dziewczyna mi się spodoba, to tak czekałem w sumie nie wiem na co, a potem mi przechodzi, albo ktoś mnie ubiega i jest lipa. Nie mogę sobie jeszcze poradzić z tym, że się boję, że jak zawsze coś sp*erdole.
No to jest k*rwa dramat.
