Napisałeś, że zaczną się stresy, których musisz unikać, a ja myślę, że unikanie, to nie jest dobra droga do odburzenia. Zmiana podejścia do pewnych rzeczy pozwoliłaby wyeliminować w jakimś stopniu stres. Wiem, że szkoła potrafi człowiekowi dać czadu, ale patrz jak to jest, że niektórzy ludzie tak się stresują szkołą, a inni nie, a chodzą do tej samej, na te same lekcje? Różni ich podejście! Może warto byłoby sprawdzić co tak na prawdę najbardziej stresuje Cie w chodzeniu do niej. Czy nie jest tak, że np. masz katastroficzne myślenie, niską samoocenę, czujesz się aspołeczny, masz kłopot z konkretnymi kolegami (nie wiem, z góry mówię, że strzelam i to ma Cię zainspirować docelowo do własnych rozmyślań, co jest esencją tego stresu).
Jeśli nie pójdziesz teraz do szkoły, to moim zdaniem, zrobisz następujące rzeczy (może się mylę)- uwierzysz w to, że idealne normalne życie nie zawiera żadnych stresów, zbudujesz z czasem jeszcze straszniejsze wyobrażenie szkoły jako monstrum, z którym trzeba się zmierzyć i wesprzesz mit, że jak już się odburzysz, to dopiero zaczniesz się konfrontować z problemem i wtedy na pewno Ci się uda od ręki. Wycofanie się z życia może pomóc na nerwicę, ale kiedy znów pojawią się czynniki, które ją nasilają, to będzie powtórka z "rozrywki", stąd uciekanie się nie sprawdza.
A pasją można się zająć i tak, myślę, że siłownia poczeka na skończenie zajęć w szkole i będzie jeszcze otwarta.

Z resztą to dobry pomysł oddawać się hobby, bo daje to psychiczną odskocznie.
Te słowa, które słyszysz od ludzi na pewno Ci nie pomagają. Pewnie ludzie tak Cię nazywają, bo w gruncie rzeczy nie rozumieją Twojego problemu. Dla większości osób zaburzenie nerwicowe jest wielką niewiadomą, nie widzą Ciebie "od środka", a na zewnątrz widzą tylko Twoje reakcje na rzeczywistość. Stąd takie krzywdzące opinie. I jeszcze jedna uwaga, nerwica nie jest
chorobą psychiczną, tylko zaburzeniem.
Jeśli chodzi o zabijanie się, to powtarzam do znudzenia na forum, że ludzie nie chcą umierać, tylko nie chcą cierpieć. Szukaj więc rozwiązania jak sobie ulżyć, a nie jak przestać istnieć. Wiem, że jest Ci ciężko- nie dość, że załapałeś nerwicę, to jeszcze inni Ciebie nie rozumieją, musisz wrócić do szkoły i jesteś nastolatkiem , więc nie bardzo możesz za każdym razem ustalać zasady wobec tych, którzy sieją jakiś zamęt w Twoim życiu. Ale nie jest tak, ze nic nie da się zrobić.
Te wszystkie okropne wątpliwości i podważanie rzeczywistości, to nic dziwnego w nerwicy. Nie musisz zastanawiać się nad tymi rzeczami- one jakby zapraszają Cie do myślenia nad sobą, ale nie musisz się dać zaprosić- możesz je wyśmiewać, możesz na nie nakrzyczeć, musisz tylko zobaczyć, że masz tę moc.
Nie patrz na życie całościowo, nie zastanawiaj się ile lat jeszcze musisz przetrwać, nie zakładaj, że nie zdasz roku. Patrz na ten moment i co możesz zrobić, by go zmienić, bo jeśli zrobisz to skutecznie, to nie będzie Cię już martwiło ile czasu "musisz" funkcjonować. Nie mow też od razu, że nie zdasz roku, bo on jest stosunkowo długi i być może nie będzie tak źle- nie musisz być chyba najlepszym uczniem, a nawet jeśli byś nie zdał, w co wątpię, to zawsze dałeś sobie szansę, a szkoła dla dorosłych nie ucieknie.
Tak jak już ktoś Ci napisał, zajmij się znów materiałami z forum, pytaj jak nie rozumiesz czegoś, czy masz wątpliwości, nie analizuj tego jak będzie wyglądał proces odburzania, bo tego nie wiesz (może lepiej niż myślisz)- daj sobie szansę bez zakładania, że od razu możesz powiedzieć, że nie ma rozwiązań. Strach ma wielkie oczy, na prawdę.