Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
PARALIŻUJACY LĘK PRZED PRACĄ, SZKOLENIAMI I WSZYSTKIM CO Z NIĄ ZWIĄZANE
- Nana
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 76
- Rejestracja: 10 maja 2016, o 21:27
Witam. Muszę zacząć od tego, że najgorsze ataki paniki i całą otoczkę nerwicową miałam ponad 2 lata temu. Po tamtym okresie mocno wzięłam się za siebie, przewartościowałam praktycznie całe swoje życie, włożyłam w to ogrom wewnętrznej pracy. Myślałam, że już najgorsze minęło i nigdy nie wróci. Chciałam napisać post odburzeniowy, ale jeszcze zawsze czułam coś tam wewnętrznie, że może jeszcze to nie ten czas. Niestety czasami miewałam 2-3 dni kiedy czułam się na prawdę źle. Jednak patrząc na ogół to nie było to samo co na początku.
Z końcem maja rzuciłam pracę w Kancelarii, ponieważ co chwilę odchodziły i przychodziły nowe osoby, które musiałam wdrażać. Męczyły mnie wieczne nadgodziny, i praktyczny brak urlopu. Łącznie wykorzystałam 5 dni urlopu na 1,5 roku pracy. Długo się biłam z tą myślą, nie wiedziałam jak sobie poradzę z nową pracą itd. Jednak postanowiłam to zrobić i posunęłam się do tego odważnego kroku.
Przez wakacje starałam się odpocząć, jednak jestem człowiekiem, który nie ptorafi siedzieć bezczynnie, więc podejmowałam się wielu dodatkowych prac. Były to raczej zlecenia, które wyłapywałam, a więc pieniążki nie były stałe.
W międzyczasie przeglądałam ogłoszenia i niedawno pojawiło się wolne stanowisko w Korpusie Służby Cywilnej. Izba Celno-Skarbowa poszukiwała referenta. Stwierdziłam, że spróbuję swoich sił i złożę aplikację. Tak też zrobiłam. Po jakimś czasie zadzwonili zaprosić mnie na 2 etap konkursu, tj. test. Wcześniej moje ataki paniki pojawiały się właśnie głównie w momentach, gdy siedziałam w pomieszczeniu bez wyjścia. Już po drodze zaczęłam się mocno denerwować, więc zaszłam do apteki po leki ziołowe na uspokojenie. Wzięłam dwie tabletki i poszłam pisać test.
Był tam ogrom ludzi.. Na prawdę. Gdy tylko weszła komisja, zamknęły się drzwi już poczułam ten mega okropny dyskomfort, znany mi z wcześniejszych lat. Potliwe dłonie, uczucie mrowienia, drżenie, przyspieszone bicie serca, skręt w żołądku, parcie na pęcherz. W głowie mi się zaczęło kręcić, przez chwilę nie było mnie na tym świecie. Miałam ochotę wziąć tą kartkę, oddać i jak najszybciej wyjść z sali. Jednak ostatkiem sił usiadłam, zaczęłam mówić do siebie "dasz radę, to tylko 20 min testu, zobacz jakie są pytania, rozwiąż je i wyjdziesz. Nic złego się nie dzieje, w każdej chwili możesz wyjść." Atak po kilku minutach ustąpił, drżącą ręką podpisałam się, rozwiązałam test i wyszłam. Wszystko później było juz okej. Przeszłam do kolejnego etapu i w tym samym dniu odbyła się rozmowa kwalifikacyjna przed komisją. Czułąm się jak na obronie, wiadomo - stres był, ale nie było to już stres paniczny. Raczej czułam coś zmieszanego z podekscytowaniem. Na rozmowie było naście osób.
Po tygodniu - telefon. "Gratuluję, została pani wybrana na to stanowisko....". Pełna euforia, chciało mi się skakać do góry. Że udało mi się. Pokonałam siebie, pokonałam całą konkurencję. Czułam się jakbym miała doczepione skrzydła i chciałam wykrzyczeć to całemu światu. Po weekendzie podreptałam do US, zaczęłam załatwiać zaśw. o niekaralności, badania itd. Pierwsze dwa dni - wszystko spoko. Nawet mówiłam mojemu partnerowi, który doskonale zna moje chore jazdy, że ja czuję się świetnie. Że zero stresu, że normalnie jeżdżę i załatwiam to i nie nakręcam się.
I BUM. Coś w środę zaczęło mnie brać - znajomy dyskomfort, niemożność skupienia się na codziennych rzeczach, ścisk w żołądku..... Trwa to już trzeci dzień. Staram się w głowie pozytywnie nastrajać, jednak przerasta mnie chyba państwowe stanowisko i odpowiedzialność. Nawet informacja, że wyrabiają mi pieczątkę i naklejkę na drzwi działu z moim nazwiskiem sprawiła, że lekki atak przeszedł. Jednak nei jest to najgorsze. Najgorszy jest fakt o tym, że muszę przejść przez szkolenia, a następnia zdać egzamin państwowy - i tutaj boję się, że mnie spotka coś podobnego co spotkało na tym teście. Myśli: "a może tym razem sobie nie poradzę?" "Może skompromituję się przed ludźmi i wyjdę z tego egzaminu?" "Może tym razem przegram z atakiem i moja cała praca legnie w gruzach?" "Może nie bede ptrafila zapanowac nad stresem" i dodatkowo: "Może nie nadaje sie na takie stanowisko " "może to zbyt odpowiedzialna posadka" "może ktoś tak nienormalny nie powinien zajmowac się tak ważnymi rzeczami" "może popełnię jakiś błąd" "może bede musiala prowadzić jakies zeznania przed komisją""może całe dnie będę siedziała i się nakręcała, zamiast wykonywać odpowiednio obowiązki."
BOJĘ SIĘ i przerasta mnie ta sytuacja. Nie wiem, jak mam to odkręcić. Czy warto wspomóc się doraźnymi uspokajaczami na ten wzmożony napięciowy okres? Np. wziąć lek jak na prawdę poczuję, że jest mega źle. ... ? Co o tym myślicie. Czy mi to minie, jak odbędę pierwszy dzień/tydzień pracy? Nakręcam się na przyszłosc i nie umiem przestać :/
Z końcem maja rzuciłam pracę w Kancelarii, ponieważ co chwilę odchodziły i przychodziły nowe osoby, które musiałam wdrażać. Męczyły mnie wieczne nadgodziny, i praktyczny brak urlopu. Łącznie wykorzystałam 5 dni urlopu na 1,5 roku pracy. Długo się biłam z tą myślą, nie wiedziałam jak sobie poradzę z nową pracą itd. Jednak postanowiłam to zrobić i posunęłam się do tego odważnego kroku.
Przez wakacje starałam się odpocząć, jednak jestem człowiekiem, który nie ptorafi siedzieć bezczynnie, więc podejmowałam się wielu dodatkowych prac. Były to raczej zlecenia, które wyłapywałam, a więc pieniążki nie były stałe.
W międzyczasie przeglądałam ogłoszenia i niedawno pojawiło się wolne stanowisko w Korpusie Służby Cywilnej. Izba Celno-Skarbowa poszukiwała referenta. Stwierdziłam, że spróbuję swoich sił i złożę aplikację. Tak też zrobiłam. Po jakimś czasie zadzwonili zaprosić mnie na 2 etap konkursu, tj. test. Wcześniej moje ataki paniki pojawiały się właśnie głównie w momentach, gdy siedziałam w pomieszczeniu bez wyjścia. Już po drodze zaczęłam się mocno denerwować, więc zaszłam do apteki po leki ziołowe na uspokojenie. Wzięłam dwie tabletki i poszłam pisać test.
Był tam ogrom ludzi.. Na prawdę. Gdy tylko weszła komisja, zamknęły się drzwi już poczułam ten mega okropny dyskomfort, znany mi z wcześniejszych lat. Potliwe dłonie, uczucie mrowienia, drżenie, przyspieszone bicie serca, skręt w żołądku, parcie na pęcherz. W głowie mi się zaczęło kręcić, przez chwilę nie było mnie na tym świecie. Miałam ochotę wziąć tą kartkę, oddać i jak najszybciej wyjść z sali. Jednak ostatkiem sił usiadłam, zaczęłam mówić do siebie "dasz radę, to tylko 20 min testu, zobacz jakie są pytania, rozwiąż je i wyjdziesz. Nic złego się nie dzieje, w każdej chwili możesz wyjść." Atak po kilku minutach ustąpił, drżącą ręką podpisałam się, rozwiązałam test i wyszłam. Wszystko później było juz okej. Przeszłam do kolejnego etapu i w tym samym dniu odbyła się rozmowa kwalifikacyjna przed komisją. Czułąm się jak na obronie, wiadomo - stres był, ale nie było to już stres paniczny. Raczej czułam coś zmieszanego z podekscytowaniem. Na rozmowie było naście osób.
Po tygodniu - telefon. "Gratuluję, została pani wybrana na to stanowisko....". Pełna euforia, chciało mi się skakać do góry. Że udało mi się. Pokonałam siebie, pokonałam całą konkurencję. Czułam się jakbym miała doczepione skrzydła i chciałam wykrzyczeć to całemu światu. Po weekendzie podreptałam do US, zaczęłam załatwiać zaśw. o niekaralności, badania itd. Pierwsze dwa dni - wszystko spoko. Nawet mówiłam mojemu partnerowi, który doskonale zna moje chore jazdy, że ja czuję się świetnie. Że zero stresu, że normalnie jeżdżę i załatwiam to i nie nakręcam się.
I BUM. Coś w środę zaczęło mnie brać - znajomy dyskomfort, niemożność skupienia się na codziennych rzeczach, ścisk w żołądku..... Trwa to już trzeci dzień. Staram się w głowie pozytywnie nastrajać, jednak przerasta mnie chyba państwowe stanowisko i odpowiedzialność. Nawet informacja, że wyrabiają mi pieczątkę i naklejkę na drzwi działu z moim nazwiskiem sprawiła, że lekki atak przeszedł. Jednak nei jest to najgorsze. Najgorszy jest fakt o tym, że muszę przejść przez szkolenia, a następnia zdać egzamin państwowy - i tutaj boję się, że mnie spotka coś podobnego co spotkało na tym teście. Myśli: "a może tym razem sobie nie poradzę?" "Może skompromituję się przed ludźmi i wyjdę z tego egzaminu?" "Może tym razem przegram z atakiem i moja cała praca legnie w gruzach?" "Może nie bede ptrafila zapanowac nad stresem" i dodatkowo: "Może nie nadaje sie na takie stanowisko " "może to zbyt odpowiedzialna posadka" "może ktoś tak nienormalny nie powinien zajmowac się tak ważnymi rzeczami" "może popełnię jakiś błąd" "może bede musiala prowadzić jakies zeznania przed komisją""może całe dnie będę siedziała i się nakręcała, zamiast wykonywać odpowiednio obowiązki."
BOJĘ SIĘ i przerasta mnie ta sytuacja. Nie wiem, jak mam to odkręcić. Czy warto wspomóc się doraźnymi uspokajaczami na ten wzmożony napięciowy okres? Np. wziąć lek jak na prawdę poczuję, że jest mega źle. ... ? Co o tym myślicie. Czy mi to minie, jak odbędę pierwszy dzień/tydzień pracy? Nakręcam się na przyszłosc i nie umiem przestać :/
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 81
- Rejestracja: 19 lutego 2018, o 09:55
Sprobuj! Zdecydowanie musisz isc i sprobowac. Jakbys sie czula jesli po tym wszystkim teraz poddalabys sie nerwie?
Mysle ze mozesz sie wspomoc jakims uspokajaczem przez kilka dni. Unikajac, tak naprawde wrocisz do poczatku.
Mysle tez ze musisz przemyslec swoje podejscie do odburzenia. Bo to nie znaczy ze atak paniki Cie juz nigdy nie zlapie. Chodzi o to zebys sie wlasnie po nim nie nakrecila i nie wpadla w lekowe kolo. Jak zrozumialam, przechodzilas juz ataki paniki - wiesz ze zadne z obaw sie nie spelniaja. Zreszta ten ktory przeszlas podczas egzaminu Ci to pokazal. Dalas rade!
Mysle ze mozesz sie wspomoc jakims uspokajaczem przez kilka dni. Unikajac, tak naprawde wrocisz do poczatku.
Mysle tez ze musisz przemyslec swoje podejscie do odburzenia. Bo to nie znaczy ze atak paniki Cie juz nigdy nie zlapie. Chodzi o to zebys sie wlasnie po nim nie nakrecila i nie wpadla w lekowe kolo. Jak zrozumialam, przechodzilas juz ataki paniki - wiesz ze zadne z obaw sie nie spelniaja. Zreszta ten ktory przeszlas podczas egzaminu Ci to pokazal. Dalas rade!
- Nana
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 76
- Rejestracja: 10 maja 2016, o 21:27
Tak, to prawda. Niezmiernie dziękuję za odpowiedź!
właśnie myslalam, ze juz wszystko za mną, a tu nagle atak paniki na zwykłym 20minutowym teście. Tylko wlasnie nakrecam sie czyms, czego jeszcze nie ma. Wiadomo, pierwszy dzien pracy to tez mega stres, dla kazdego chyba nawet zdrowego czlowieka. Ale nakrecam sie juz tymi szkoleniami i "a co jesli?". Czytam wlasnie te długie posty Victora i się trochę uspokajam. Mimo wszystko bardzo duzo przez te dwa dni wypłakałam łez, że już brak mi siły. Jest juz po 11, a ja nadal w lozku zaplakana, zamiast ruszyc sie i cos porobic... Na pewno sprobuje przejsc przez te początki pracy. Tylko coś czuje ze potrzebuje do tego leków... Nie wiem, czemu sie tak nastawiam.. Przerasta mnie chyba to, czego doswiadczam. A szlo mi juz tak super ! ..

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 81
- Rejestracja: 19 lutego 2018, o 09:55
"Pociesze Cie" ze jestem w troche podobnej sytuacji teraz - tez juz dlugi okres nie mialam atakow paniki, a ostatnio znow zaczely sie pojawiac. Tylko wiesz co? One wcale nie sa takie straszne
Strach przed nimi jest 100 razy gorszy. Tez odczuwam dyskomfort w miejscu pracy, ale mimo tego codziennie zbieram sie, wychodze i robie co moge.
Jestem pewna ze czulabys sie duzo gorzej gdybys teraz zrezygnowala. Tzn moze daloby Ci to chwilowa ulge, ale potem wyrzuty sumienia bylyby jeszcze gorsze. Siedzac w domu i unikajac, nie sprawimy ze nerwica minie. Potraktuj to moze jako kolejny test w drodze do odburzenia?

Jestem pewna ze czulabys sie duzo gorzej gdybys teraz zrezygnowala. Tzn moze daloby Ci to chwilowa ulge, ale potem wyrzuty sumienia bylyby jeszcze gorsze. Siedzac w domu i unikajac, nie sprawimy ze nerwica minie. Potraktuj to moze jako kolejny test w drodze do odburzenia?
- Nana
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 76
- Rejestracja: 10 maja 2016, o 21:27
Dziękuję bardzo za rady
na prawdę, wiele dla mnie znaczą Twoje odpowiedzi. Właśnie u mnie niepotrzebnie się wkradł ten strach i znowu nakręcanie się.. Czyli lepiej jest "zmuszać się" do aktywności, niż wycofać i siedziec bezczynnie z założonymi rękami ? W sumie to głupie pytanie, bo sama wiem, że to jest lepsze. Niepotrzebnie zadaje sobie pytania "czemu znowu mnie to spotyka?" "Inni tak nie mają, mają prosciej.." itp. A gdzie pracujesz? Twoja praca jest związana z obsługą klienta?

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 50
- Rejestracja: 13 września 2018, o 05:51
Hej wiem co czujesz bo jestem w podobnej sytuacji również przeszedłem wszystko co związane z rekrutacją do nowej pracy wszystko było ok do czasu jak zadzwonili i poinformowali mnie ze się dostałem. I teraz zaczęły się jazdy czy dam radę itp...... w moim przypadku wszystko przemawia za podjęciem nowej pracy plusów jest więcej jak minusów, tylko ten strach czy warto rezygnować z obecnej pracy czy nie zostanę na lodzie przyjmując propozycje nowej pracy i po okresie próbnym mi podziękują bo nerwica mnie zniewoli że nie dam rady a do obecnej nie będzie powrotu. Wiesz co przeżywam bo zmagasz się z tym samym,więc zabrzmi to głupio proszę powiedź jaka decyzję mam podjąć.Nana pisze: ↑26 października 2018, o 09:20Witam. Muszę zacząć od tego, że najgorsze ataki paniki i całą otoczkę nerwicową miałam ponad 2 lata temu. Po tamtym okresie mocno wzięłam się za siebie, przewartościowałam praktycznie całe swoje życie, włożyłam w to ogrom wewnętrznej pracy. Myślałam, że już najgorsze minęło i nigdy nie wróci. Chciałam napisać post odburzeniowy, ale jeszcze zawsze czułam coś tam wewnętrznie, że może jeszcze to nie ten czas. Niestety czasami miewałam 2-3 dni kiedy czułam się na prawdę źle. Jednak
patrząc na ogół to nie było to samo co na początku.
Z końcem maja rzuciłam pracę w Kancelarii, ponieważ co chwilę odchodziły i przychodziły nowe osoby, które musiałam wdrażać. Męczyły mnie wieczne nadgodziny, i praktyczny brak urlopu. Łącznie wykorzystałam 5 dni urlopu na 1,5 roku pracy. Długo się biłam z tą myślą, nie wiedziałam jak sobie poradzę z nową pracą itd. Jednak postanowiłam to zrobić i posunęłam się do tego odważnego kroku.
Przez wakacje starałam się odpocząć, jednak jestem człowiekiem, który nie ptorafi siedzieć bezczynnie, więc podejmowałam się wielu dodatkowych prac. Były to raczej zlecenia, które wyłapywałam, a więc pieniążki nie były stałe.
W międzyczasie przeglądałam ogłoszenia i niedawno pojawiło się wolne stanowisko w Korpusie Służby Cywilnej. Izba Celno-Skarbowa poszukiwała referenta. Stwierdziłam, że spróbuję swoich sił i złożę aplikację. Tak też zrobiłam. Po jakimś czasie zadzwonili zaprosić mnie na 2 etap konkursu, tj. test. Wcześniej moje ataki paniki pojawiały się właśnie głównie w momentach, gdy siedziałam w pomieszczeniu bez wyjścia. Już po drodze zaczęłam się mocno denerwować, więc zaszłam do apteki po leki ziołowe na uspokojenie. Wzięłam dwie tabletki i poszłam pisać test.
Był tam ogrom ludzi.. Na prawdę. Gdy tylko weszła komisja, zamknęły się drzwi już poczułam ten mega okropny dyskomfort, znany mi z wcześniejszych lat. Potliwe dłonie, uczucie mrowienia, drżenie, przyspieszone bicie serca, skręt w żołądku, parcie na pęcherz. W głowie mi się zaczęło kręcić, przez chwilę nie było mnie na tym świecie. Miałam ochotę wziąć tą kartkę, oddać i jak najszybciej wyjść z sali. Jednak ostatkiem sił usiadłam, zaczęłam mówić do siebie "dasz radę, to tylko 20 min testu, zobacz jakie są pytania, rozwiąż je i wyjdziesz. Nic złego się nie dzieje, w każdej chwili możesz wyjść." Atak po kilku minutach ustąpił, drżącą ręką podpisałam się, rozwiązałam test i wyszłam. Wszystko później było juz okej. Przeszłam do kolejnego etapu i w tym samym dniu odbyła się rozmowa kwalifikacyjna przed komisją. Czułąm się jak na obronie, wiadomo - stres był, ale nie było to już stres paniczny. Raczej czułam coś zmieszanego z podekscytowaniem. Na rozmowie było naście osób.
Po tygodniu - telefon. "Gratuluję, została pani wybrana na to stanowisko....". Pełna euforia, chciało mi się skakać do góry. Że udało mi się. Pokonałam siebie, pokonałam całą konkurencję. Czułam się jakbym miała doczepione skrzydła i chciałam wykrzyczeć to całemu światu. Po weekendzie podreptałam do US, zaczęłam załatwiać zaśw. o niekaralności, badania itd. Pierwsze dwa dni - wszystko spoko. Nawet mówiłam mojemu partnerowi, który doskonale zna moje chore jazdy, że ja czuję się świetnie. Że zero stresu, że normalnie jeżdżę i załatwiam to i nie nakręcam się.
I BUM. Coś w środę zaczęło mnie brać - znajomy dyskomfort, niemożność skupienia się na codziennych rzeczach, ścisk w żołądku..... Trwa to już trzeci dzień. Staram się w głowie pozytywnie nastrajać, jednak przerasta mnie chyba państwowe stanowisko i odpowiedzialność. Nawet informacja, że wyrabiają mi pieczątkę i naklejkę na drzwi działu z moim nazwiskiem sprawiła, że lekki atak przeszedł. Jednak nei jest to najgorsze. Najgorszy jest fakt o tym, że muszę przejść przez szkolenia, a następnia zdać egzamin państwowy - i tutaj boję się, że mnie spotka coś podobnego co spotkało na tym teście. Myśli: "a może tym razem sobie nie poradzę?" "Może skompromituję się przed ludźmi i wyjdę z tego egzaminu?" "Może tym razem przegram z atakiem i moja cała praca legnie w gruzach?" "Może nie bede ptrafila zapanowac nad stresem" i dodatkowo: "Może nie nadaje sie na takie stanowisko " "może to zbyt odpowiedzialna posadka" "może ktoś tak nienormalny nie powinien zajmowac się tak ważnymi rzeczami" "może popełnię jakiś błąd" "może bede musiala prowadzić jakies zeznania przed komisją""może całe dnie będę siedziała i się nakręcała, zamiast wykonywać odpowiednio obowiązki."
BOJĘ SIĘ i przerasta mnie ta sytuacja. Nie wiem, jak mam to odkręcić. Czy warto wspomóc się doraźnymi uspokajaczami na ten wzmożony napięciowy okres? Np. wziąć lek jak na prawdę poczuję, że jest mega źle. ... ? Co o tym myślicie. Czy mi to minie, jak odbędę pierwszy dzień/tydzień pracy? Nakręcam się na przyszłosc i nie umiem przestać :/
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 81
- Rejestracja: 19 lutego 2018, o 09:55
No zdecydowanie tak! Jesli pozwolisz sie zamknac w domu, duuuzo ciezej bedzie Ci potem z niego znowu wyjsc.Nana pisze: ↑26 października 2018, o 11:49Dziękuję bardzo za radyna prawdę, wiele dla mnie znaczą Twoje odpowiedzi. Właśnie u mnie niepotrzebnie się wkradł ten strach i znowu nakręcanie się.. Czyli lepiej jest "zmuszać się" do aktywności, niż wycofać i siedziec bezczynnie z założonymi rękami ? W sumie to głupie pytanie, bo sama wiem, że to jest lepsze. Niepotrzebnie zadaje sobie pytania "czemu znowu mnie to spotyka?" "Inni tak nie mają, mają prosciej.." itp. A gdzie pracujesz? Twoja praca jest związana z obsługą klienta?
Kazdy mysli ze on to ma najgorzej


Nie, pracuje w zamknietym biurze, nie mam kontaktu z klientem. Ale ja z kolei bardziej "boje sie" ludzi ktorzy mnie znaja, wstydze sie okazania slabosci. Wiec dla mnie latwiej byloby miec przelotny kontakt z kims kogo juz wiecej nie spotkam, niz obracanie sie w tym samym towarzystwie codziennie

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 8
- Rejestracja: 25 października 2018, o 10:44
Doskonale Cię rozumiem ale wiesz co Ci powiem nie poddawaj się bo nigdy nic nie osiagniesz zawsze będziesz odpuszczać walcz i idź w zaparte .Dasz radę mów sobie że zawsze marzyłaś o takim stanowisku i dasz radę A nawet gdyś nie dała to choć spróbowałaś i walczyłaś do końca. Powodzenia.
Życie jest zbyt pięknie żeby się poddawać.
- weird_thoughts
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 300
- Rejestracja: 12 września 2017, o 17:57
Hej! Mam podobne obawy związane z nową pracą. Do jej zmiany jeszcze zostało trochę czasu, ale mam już dokładnie te same zmartwienia- co będzie jak mi się uda, jak mnie przyjmą, jak będą wszystkie szkolenia, jak sobie poradzę. Czy będą potrzebne leki czy się wszystko nie rozkręci na dobre... Najchętniej wycofałabym się z tych zmian, ale wtedy nerwica wygra.
- Nana
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 76
- Rejestracja: 10 maja 2016, o 21:27
Myślę, że jak najbardziej powinieneś spróbować. Ja też taką decyzję podjęłam mimo stresu i lęku. Przecież właśnie wychodzenie z zaburzenia polega głównie na podejmowaniu aktywności i działaniu mimo lęku. Czasami się nie chce, są chwile zwątpienia, ale trzeba iść do przodu mimo wszystkoPonidzie pisze: ↑26 października 2018, o 12:26
Hej wiem co czujesz bo jestem w podobnej sytuacji również przeszedłem wszystko co związane z rekrutacją do nowej pracy wszystko było ok do czasu jak zadzwonili i poinformowali mnie ze się dostałem. I teraz zaczęły się jazdy czy dam radę itp...... w moim przypadku wszystko przemawia za podjęciem nowej pracy plusów jest więcej jak minusów, tylko ten strach czy warto rezygnować z obecnej pracy czy nie zostanę na lodzie przyjmując propozycje nowej pracy i po okresie próbnym mi podziękują bo nerwica mnie zniewoli że nie dam rady a do obecnej nie będzie powrotu. Wiesz co przeżywam bo zmagasz się z tym samym,więc zabrzmi to głupio proszę powiedź jaka decyzję mam podjąć.



- Nana
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 76
- Rejestracja: 10 maja 2016, o 21:27
W zasadzie to rozumiem też Twoje lęki związane z osobami, które znasz. Ja właśnie tak mam z tym wyjazdem na szkolenie. Wolałabym być tam sama i poznać nowych ludzi, których będę widziała tylko te 5 dni, niż jak usłyszałam informację "będziecie miały pokój we 3 z koleżankami z innych działów i żadna z Was nie będzie sama... ". To jakiś lęk przed kompromitacją?Kredka pisze: ↑26 października 2018, o 12:53
No zdecydowanie tak! Jesli pozwolisz sie zamknac w domu, duuuzo ciezej bedzie Ci potem z niego znowu wyjsc.
Kazdy mysli ze on to ma najgorzejJa szczerze mowiac tez tak mysle - ze ja to mam najgorzej z calego forum
Ale widzisz, chodzi tak naprawde o to, jaka TY sama podejmiesz decyzje. Mozesz zamknac sie w domu - ale to nie bedzie wina leku, tylko Twojej decyzji. Nam wszystkim jest bardzo ciezko.
Nie, pracuje w zamknietym biurze, nie mam kontaktu z klientem. Ale ja z kolei bardziej "boje sie" ludzi ktorzy mnie znaja, wstydze sie okazania slabosci. Wiec dla mnie latwiej byloby miec przelotny kontakt z kims kogo juz wiecej nie spotkam, niz obracanie sie w tym samym towarzystwie codziennie![]()

- Nana
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 76
- Rejestracja: 10 maja 2016, o 21:27
Dziękuję serdecznie za tą radę, bo biorę sobie każde słowo głęboko do serduchaAlebazi pisze: ↑26 października 2018, o 14:24Doskonale Cię rozumiem ale wiesz co Ci powiem nie poddawaj się bo nigdy nic nie osiagniesz zawsze będziesz odpuszczać walcz i idź w zaparte .Dasz radę mów sobie że zawsze marzyłaś o takim stanowisku i dasz radę A nawet gdyś nie dała to choć spróbowałaś i walczyłaś do końca. Powodzenia.


- Nana
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 76
- Rejestracja: 10 maja 2016, o 21:27
Właśnie to mnie przekonało do spróbowania. Bo przecież właśnie te wycofanie się gorzej dobije, niż próba która nawet się zakończy niepowodzeniem. Uważam, że o wiele bardziej warto jest próbować iść do przodu i później przed samym sobą przyznać, że okej, zrobiłam przecież wszystko co w mojej mocy, żeby się powiodło. Mimo tych okropnych lęków. Ogólnie jeszcze jak trochę się uspokoiłam po porannym nakręcaniu się to dostrzegłam drugie dno tej sytuacji i zauważyłam, że przecież właśnie te nowe miejsce pracy, te szkolenia, nowe znajomości, podróż i wszystko to, co mnie przytłacza to właśnie szansa na to, żeby się z tym oswoićweird_thoughts pisze: ↑26 października 2018, o 18:21Hej! Mam podobne obawy związane z nową pracą. Do jej zmiany jeszcze zostało trochę czasu, ale mam już dokładnie te same zmartwienia- co będzie jak mi się uda, jak mnie przyjmą, jak będą wszystkie szkolenia, jak sobie poradzę. Czy będą potrzebne leki czy się wszystko nie rozkręci na dobre... Najchętniej wycofałabym się z tych zmian, ale wtedy nerwica wygra.


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 8
- Rejestracja: 25 października 2018, o 10:44
Ja zawsze przez lęki rezygnowałam bo nie wierzyłam w siebie bałam się wyzwań i uciełałam jak tchórz .Teraz wiem że mogłam wiele osiągnąć ale nerwica mnie ograniczała teraz staram się ją ignorować i iść dalej robić co lubię choć nie jest to łatwe bo często mam takie dziwne myśli A co jeśli coś mi się stanie??? Ale nie możemy sie poddawać bo nerwica zwycięża A my zmarnujemy naszą szansę na rozwój. Tak nąprawde jak już się wdrażysz w obowiązki to strach minie zajmiesz się pracą i zapomnisz o lękach.Tak że wypij meliske lub dwie i do przodu idź. Powodzenia. 

Życie jest zbyt pięknie żeby się poddawać.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 50
- Rejestracja: 13 września 2018, o 05:51
Dzięki za wsparcie dużo mi to daje owszem nie zmienia to faktu że czuję cały czas lęk przed objawami somatycznymi, oraz te czarnowidztwo które mi nie pomaga w każdym razie jestem na tak właśnie dzięki takim ludziom jak ty i wielu tu innych którzy wspierają wszystkich formuowiczów.Napisz proszę jak ci poszło jak już to wszystko ogarniesz z nową pracą, mam nadzieję że wszystkie twoje lęki spłoną na panewce i wszystko się ułoży tak jakbyś tego sobie życzyła.PozdrawiamNana pisze: ↑26 października 2018, o 23:38Myślę, że jak najbardziej powinieneś spróbować. Ja też taką decyzję podjęłam mimo stresu i lęku. Przecież właśnie wychodzenie z zaburzenia polega głównie na podejmowaniu aktywności i działaniu mimo lęku. Czasami się nie chce, są chwile zwątpienia, ale trzeba iść do przodu mimo wszystkoPonidzie pisze: ↑26 października 2018, o 12:26
Hej wiem co czujesz bo jestem w podobnej sytuacji również przeszedłem wszystko co związane z rekrutacją do nowej pracy wszystko było ok do czasu jak zadzwonili i poinformowali mnie ze się dostałem. I teraz zaczęły się jazdy czy dam radę itp...... w moim przypadku wszystko przemawia za podjęciem nowej pracy plusów jest więcej jak minusów, tylko ten strach czy warto rezygnować z obecnej pracy czy nie zostanę na lodzie przyjmując propozycje nowej pracy i po okresie próbnym mi podziękują bo nerwica mnie zniewoli że nie dam rady a do obecnej nie będzie powrotu. Wiesz co przeżywam bo zmagasz się z tym samym,więc zabrzmi to głupio proszę powiedź jaka decyzję mam podjąć.Czasami się zastanawiam skąd we mnie jeszcze tyle optymizmu, ale wiem, że się nie poddam. Wiesz jak poradziłam sobie z dzisiejszym podłym samopoczuciem pełnym somatyki? Po prostu sobie powiedziałam "przyjdź teraz do mnie w pełnej okazałości nerwico i zasiej spustoszenie w moim życiu. W tej chwili, jestem na to gotowa." I co? I odpuściło. A już nakręcało się nieźle. ... Ja mam obawy głównie związane z wyjazdem służbowym/ szkoleniem... ale myślę, że to muszę podjąć na jakiejś terapii. Mam wykupione leki doraźne na uspokojenie i po prostu postanowiłam, że jak będzie dzień w pracy jakiś bardziej podły to po prostu zażyję tabletkę. Wszystko jest dla ludzi, tylko z umiarem
Też nie ma co przewidywać mocno przyszłości, a skupić się na dniu dzisiejszym. Bo nigdy nie wiemy co los przyneisie. Możesz gdybać, że ta praca którą masz porzucić będzie dla Ciebie lepsza, niż nowa, albo że niedługo zlikwidują to stanowisko i zostaniesz na lodzie. To samo z nową pracą - możesz się nakręcać, że tutaj czeka dużo nowych wyzwań, a w poprzedniej to już wiedziałeś co gdzie i jak, albo że nowa praca będzie dla Ciebie o wiele lepsza, niż poprzednia. Tego się nigdy nie przewizi, a my mamy cholerną tendencję do przewidywania przyszłości
i to niestety w tych czarnych barwach