Zastanawiam się co robić ze swoim życiem. Osiągnąłem już sporo jak na swój wiek, np. w porównaniu z moimi rówieśnikami. Materialnie nie brakuje mi niczego, sam sobie w tej materii daje radę, ale psychicznie i uczuciowo, brakuje mi sporo.
Do niedawna chyba miałem problem z uzależnieniem od pornografii, z czym udało mi się pożegnać na dobre. Nie wiem czy to było uzależnienie, bo dość szybko się z tym uporałem, ale to już za mną.
Może szału nie ma, ale jest trochę lepiej i będę się starał dalej to utrzymać.
Ciągle próbuje znaleźć dziewczynę, w sumie spotykałem się z dwoma i nic z tego nie wyszło, próbowałem się umówić z kilkoma kolejnymi i nic z tego nie wychodziło, zawsze albo przestała odpisywać, albo odwołała. Nie jestem w żaden sposób nachalny, nie lubię pisać, więc zazwyczaj jeśli już jakąś poznam, to staram się umówić na spotkanie i przez ostatni rok nie byłem na żadnym. Zacząłem się zastanawiać, czy mogę coś w sobie zmienić, żeby tak nie było i dochodzę do wniosku, że chyba nic. Jedyne co mogę zrobić, to prosić się o spotkanie do skutku, ale aż takim dresperatem to nawet ja nie jestem. Kiedyś myślałem, że mam wystarczająca ilość znajomych, ale ostatnio kiedy miałem gorszy dzień, nie miałem nikogo. Poczułem się wtedy bardzo osamotniony. Tak się akurat złożyło, że nikt nie mógł się spotkać, albo przez odległość, albo przez zajęcia, nie istotne, prostu brakuje mi chyba ludzi. Kiedyś myślałem, że jestem bardzo introwertykiem, ale chyba nie, albo sam na to w jakiś sposób wpłynąłem i coś się we mnie zmieniło, albo tylko tak mi się wydawało. Teraz ciągnie mnie do ludzi, nie lubię być sam, a tak wygląda większość mojego życia. I nawet jakbym chciał, to nie bardzo wiem, jak poznać nowych ludzi. Nie wiem, mam ich szukać na siłę? No przecież nie podejdę do kogoś na ulicy i nie powiem bądź moim znajomym.
Tak ogólnie mam też problem ze spotkaniem się ze swoimi znajomymi, nie wiem czemu, ale zawsze tak wychodzi, że kiedy ja dzwonię, to akurat są zajęci i nie mogą się spotkać. Kiedy oni dzwonią, to czasem coś poświęcam po to, żeby się z nimi spotkać. Nie wiem czy to dobrze. Całe życie byłem bardzo miłym gościem i dostawałem od wszystkich po dupie. Wszyscy mnie uczyli, że trzeba być grzecznym itd. potem zrozumiałem, że to gówno prawda. Nigdy nie dostałem nic na czym mi zależało tylko dlatego, że byłem dla kogoś miły, raczej wtedy zostawałem wykorzystany i to tyle, nigdy nic w zamian. Teraz od czasu do czasu jestem szczery i mówię o co mi chodzi, czasem nie przejmując się, że kogoś obrażę. Nie robię tak w stosunku do każdego oczywiście, jedynie do osób, na których mi nie zależy, albo których nie znam. Nie wiem, czy nie popadłem przez to w drugą skrajność.
Chciałbym być człowiekiem który wie, czego chce od życia, ale często mam wrażenie, że tak nie jest i strasznie mnie to denerwuje. Aktualnie wiem tylko tyle, że nie chce przeżyć go w samotności.
Być może próbuje na siłę poukładać sobie życie ale 20 lat to jeszcze za wcześnie i kręcę się jak gówno w przeręblu.
Sam już nie wiem jak sobie pomóc, od 3 lat próbuje poprawić swoje życie psychiczne, a wychodzi mi tylko z materialnym. Rok psychoterapii coś pomógł, ale dalej nie wiem.
Pewnie napisałem to bez ładu i składu, ale jak ktoś jest w stanie w jakiś sposób się do tego odnieść, skomentować, napisać cokolwiek miłego, lub nie miłego, to będę bardzo wdzięczny