Mam na imię Maciek i mam 16 lat. Od 2 miesięcy nie rozstaje się z DD, towarzyszy mi non stop 24h. Wszystko zaczęło się od pewnego ataku paniki przed snem. Był to dla mnie bardzo stresujący moment. Nawet nie wiem jak szybko wtedy usnąłem. Gdy wstałem wszystko było już inne, strasznie się tego wystraszyłem, bo jeszcze wtedy nie znałem czegoś takiego pojęcia jak derealizacja czy depersonalizacja, chociaż miało to czasem miejsce np. przy zmęczeniu. Raz miałem taką sytuację że wracając autokarem z wycieczki szkolnej to tak się poczułem, byłem wtedy 2 doby bez snu i wgl zmęczony chodzeniem po górach. Oczywiście o tamtego momentu obudzenia się zaczął się mój proces nakręcania lęku, wertowania stron w poszukiwaniu chorób. Oczywiście jak chyba każdy z nas myślałem, że to schiza albo jakaś inna straszna choroba. Trafienie na tą stronę to było dla mnie zbawienie, oczywiście czytając o DD, o których napisał Victor uspokoiłem się na jakieś 3 dni. Potem zaczeła się frustracja. No ok wiem co mi jest tylko dlaczego to dalej jest. Chyba nerwicowym trudno dopuścić do siebie prawdę i zaakceptować ją. No i ta ciągła samokontrola. Budzę się, pierwsza myśl : jak się czuję, jestem już sobą czy jeszcze nie. Przeczytałem już wiele na ten temat, ale jakoś jak przychodzą gorsze momenty to tak jakby się całkiem zapominało. Mi osobiście najbardziej przeszkadza to poczucie utraty tożsamości, że nie wiem kim jestem, nie czuję siebie, swojego ciała, ale także utrata uczuć do bliskich i rodziny. To bardzo przygnębiające i choć najpierw nie czułem żadnych emocji to teraz tak jakby te negatywne zostały odblokowane: strach przede wszystkim (przed śmiercią, zwariowaniem, zniknięciem) lęk, smutek. Derealizacja wcale też nie jest lepsza, najgorszy jest ten płaski obraz. Świat jak makieta, nie czuję różnicy pomiędzy wyjściem z mieszkania na dwór. No i te myśli egzystencjalne, po co żyjemy, czy Bóg istnieje, co jest po śmierci, jak to jest że ja jeszcze żyję. Byłem u psychologa, stwierdził zaburzenia depresyjno-lękowe. Przepisał Bioxetin 20mg dziennie, szczerze mówiąc biore już 3 tygodnie i nie czuję zbytniej poprawy. Z drugiej strony nie chce się też szprycować tabletkami, bo mam dopiero 16 lat. Czasem kłótnie w moim domu mnie tylko dobijają, ale ogólnie jakoś daje radę chodzę do szkoły, wychodzę z domu, staram się zacząć biegać chociaż zauważam ze to jakby pogłębia tylko moją derealizację. Gram za to dużo na gitarze, tworzę nowe utwory do zespołu, to mi pomaga czasem zapomnieć. Zdarzają się też czasem straszne myśli, ze moze to sobie wymysliłem chociaż wydaje mi sie to tez pewna sugestia innych postów na tej stronie, wgl umysł w tym stanie chłonie te złe rzeczy jak gąbka. Jednak skupić się raczej na niczym nie potrafie ciągle analizuje, sprawdzam jak sie czuje co mi jest, czy jeszcze zyje. Przykre jest dla mnie też to że czesto mam lek przed powrotem do normalnego życia, ale to chyba po prostu ten lęk pierwotny i w tym sensie w pewien sposób czuje ze DD to mechanizm obronny. Wkurzające jest natomiast to ze np. nie rozpoznaję sie w lustrze, zagubienie w czasie itd itd, prawie wszystkie objawy o których pisał Victor w DD-krótko o nich bodajże. Jakieś rady dla nowego usera

