
Chciałabym się zapytać jak u Was przebiega terapia w nurcie poznawczo - behawioralnym? Na co generalnie zwracacie uwagę na terapii?
Otóż ja do swojego nowego terapeuty, który między innymi pracuje w tym nurcie, zapisałam się jakoś w październiku 2018. Od razu mi podpasował, w porównaniu przynajmniej do poprzedniej terapeutki, która w ogóle nie znała się na rzeczy. Na początku oczywiście poznawał moją historię i ogólnie mnie. Z racji tego że już dużo wiedziałam z tego forum, nie musieliśmy od początku wyjaśniać mechanizmu lękowego itp. W międzyczasie poznałam chłopaka, z którym zaczęłam się spotykać no i tak nerwica poszła trochę w odstawkę, bo zajęłam się po prostu czymś innym. Zrozumiałe. Oczywiście objawy sobie były, myśli też, ale już nimi nie żyłam jak kiedyś. Moja świadoma uwaga była skupiona na czymś innym - na związku. No i tak pod koniec roku postanowiliśmy zrobić przerwę w terapii bo po prostu czułam się dobrze, radziłam sobie.
Jakoś pod koniec lutego niestety rozstałam się z tym chłopakiem. Wiadomo, duży stres, płacz i inne silne emocje. Dodatkowo jeszcze zaczęłam schodzić z leku, więc tak jakby trochę się tego nawarstwiło.
No jak to wiadomo, zjazd totalny, somaty bum, myśli lękowe bum, lęk bum i ogólnie nerwica BUM

Na terapię oczywiście wróciłam, bo mam wrażenie, że ja po prostu od nerwicy, tych problemów uciekłam, zajmując się czymś innym (co jest oczywiście ważnym aspektem, ale nie jedynym) zamiast również stawić czoło nerwicy i problemom.
No..ale do czego zmierzam?
Na terapii uzgadnialiśmy dalszy plan działania. No i oczywiście mówił, że będziemy się zajmować radzeniem sobie z objawami, myślami, atakami paniki - czyli takie podejście czysto poznawczo - behawioralne. Ale mówił, że to nie wystarczy, że też trzeba dojść także do źródła lęku, czyli po prostu do przyczyn, skąd się ta nerwica u mnie pojawiła i czemu się pojawiła. Czemu mój organizm właśnie tak zareagował i reaguje w różnych sytuacjach, z czym to się wiąże. I że dopóki nie zrozumiemy tego, to nadal będę reagować na wszystko tak jak do tej pory.
I się chciałam zapytać czy to tak ma wyglądać? Czy to dobra droga?
Bo ogólnie mam wątpliwości czy można jednocześnie stosować rady tu z forum z radzeniem sobie z lękiem, objawami, myślami lękowymi itp. i jednocześnie dochodzić do źródła lęku, czemu tak reaguje na to i na tamto, skąd to u mnie się wzięło itp. Czy to się wzajemnie nie wyklucza?
Bo wiadomo człowiek w lęku, dużo analiz odnośnie objawów, myśli i wgl wszystkiego a tu jeszcze dochodzi sprawa skąd i dlaczego to się u mnie wzięło, czemu tak reaguje w takiej sytuacji.
Czy to nie jest tak że najpierw trzeba zająć się ogarnieniem nerwicy a dopiero gdy stan emocjonalny się uspokoi , pracować nad przyczynami skąd to się u nas wzięło i je zlikwidować?
Opiszę to może na moim przykładzie, żeby lepiej zrozumieć.
Od zawsze byłam dzieckiem, który się wszystkim przejmuje, małe rzeczy wyolbrzymia i ogólnie wszystkim się nadmiernie stresowałam. Od małego że tak powiem mam predyspozycje do zachowań właśnie lękowych. No i pewnie przez kilka lat trochę się tego nawarstwiło, do tego doszedł inny czynnik - śmierć taty, no i w końcu granica odporności na stres została przekroczona - i bach - objawy, myśli lękowe, wieelki lęk i pytanie CO SIĘ DZIEJE?! Oczywiście rundeczka po lekarzach (kilka razy , już nie wiem ile, morfologia, mocz, coś tam na tarczyce, neurolog) i oczywiście co....wyniki bardzo dobre

No ale okej, teraz na tą chwilę, moim problemem są objawy somatyczne, myśli lękowe, ciągły lęk, ataki paniki, ogrooomna hipochondria no i ogólnie te nasze nerwicowe sprawy

No i terapeuta mówił, że możemy się zajmować tylko objawami, jak sobie z nimi radzić itp, ale też że jeśli nie dojdziemy do źródła lęku, dlaczego tak reaguje itp. to to będzie się za mną ciągnęło i ciągle na jakieś stresy życiowe będę reagować w taki sposób jak do tej pory, czyli lękiem i będą się pojawiać objawy.
Co o tym wszystkim myślicie? Czy to tak ma przebiegać? Może coś źle zrozumiałam?
Chętnie posłucham Waszych spostrzeżeń
