Nie byłem pewien gdzie się wpisać ale tutaj chyba będzie dobre miejsce.
Dobija mnie stan moich zębów i nie wiem jak do tego tematu podejść psychicznie ale o tym niżej.
Wychodze ostatnio z DD, które trzyma bez przerwy od 17 sierpnia 2013r i zdałem sobie sprawę jak bardzo zaniedbalem zęby. Nie radzę sobie z tym faktem. Przez tą dysocjajcje straciłem pojęcie o wszystkim, totalne dysmózgowie. Ja tego nie rozumiem jak mogłem zapomnieć jak ważne jest mycie zębów. Blisko 4 lata zaniedbań.
Przed dd miałem zdrowe zęby a dziś sytuacja wygląda tak, że górne mam wszystkie do zrobienia, w tym jedno leczenie kanałowe. Dolne zęby trochę lepiej sie prezentuja bo uratowała je ślina ale górne maja duże ubytki. Próchnica górnych jedynek. Recesja dziąseł i erozja szkliwa. Nadwrazliwosc.
Z takimi zębami do niedawna chodziłem i wgle nie robiło to na mnie wrażenia, nie docieralo to do mnie. Zero reakcji. Byla tylko myśl "O! Ale zęby mi sie sypią" i nic, zero wzruszenia.
Cud, że się obudziłem bo jeszcze trochę i nie byłoby co ratować.
Teraz rozpaczliwie chodze do dentysty, jeszcze multum wizyt przede mną. Odbudowa estetyczna to koszty w tysiącach. 6stka leczona pod mikroskopem to też duży wydatek. Dramat.
Co mnie wpedza w depresję to fakt, że mam zaledwie 26 lat i tak zniszczone zęby a kiedyś nosiłem aparat żeby mieć proste. Fakt, że jest to nieodwracalne. Bardzo zniszczone szkliwo i większa podatność na próchnicę. Nowy wygląd po odbudowie średnio mi się podoba i dziwnie się gryzie jakby sztucznymi zębami.. Fakt, że teraz jestem już mocno uzależniony od dentysty bo będę musiał odswiezac te wypełnienia co jakiś czas. Koszty...
To tyle w skrócie. Przez to ciężko mieć dobry stosunek do dd. Niby jestem sam sobie winien bo nie mylem zębów zbyt często ale na Boga skoro przed DD robilem to codziennie to czemu przestałem w tym stanie? Nic nie rozumiem.
Nie wiem jak się z tym pogodzić
