Witajcie. Wiem że post długi , ale musiałam to z siebie wyrzucić

wiem też ze już radziłam się na forum ale nie daje mi to spokoju. Mój problem zaczął się 9 lat temu. Na imprezie pierwszy i ostatni raz spróbowałam Amfy. Wzięłam tego za dużo. Strasznie się czułam po tym , dzień później dostałam ataków paniki, lazilam w kółko , wydawało mi się że wszyscy robią głupie miny, miałam jakieś urojenia. To było najgorsze co zrobiłam i do dziś żałuję ale stało się . Mimo tego stanu kazałam w tej panice zadzwonić po karetkę , bo miałam przebłyski ze coś ze mną nie tak. W szpitalu trochę minęło. Wyszłam po 2 dniach , oczywiście z moralniakiem że uszkodziłam sobie mózg , że co ja zrobiłam . Jak wracalam do domu Dostałam takich ataków paniki ze nie mogłam usiedzieć w pociągu wśród ludzi , bałam się wszystkiego. W domu przespałam parę dni z koszmarami i lekami że sobie coś zrobię i jakoś po paru dniach wróciłam do szkoły. Ataki paniki miałam dłuższy czas ale później to przeszło.( Oczywiście balam się że znowu ten stan wróci,) W późniejszym okresie miałam sporadyczne nawroty że zaraz coś mi się stanie bo miałam jakieś kłucia w klatce , ale normalnie funkcjonowałam pracowałam, jak każdy normalny człowiek. Nikt mi nigdy nie powiedział że coś ze mną nie tak. Radziłam sobie z tym bo zdawałam sobie sprawę że to tylko nerwica ... Ale - W tamtym roku znów dostałam ataków paniki przez myśl że zaraz dostanę omamów i coś zobaczę , od razu wróciły do mnie tamte chwilę i analiza że pewnie uszkodziłam wtedy mózg i że wariuje. Odrealnienie miałam straszne . Postanowiłam iść z tym do psychoterapeuty który na ostatnie miesiące wybił mi z głowy choroby psychiczne i zapewnił że to tylko nerwica . Powiedział że nie trzeba leków i poradzę sobie sama. I poradziłam aż do dzis..Rodzina już nie mogła słuchać mnie że coś ze mną nie tak bo twierdzili - jak najbardziej wszystko jest w porządku.. Ale nie mówiłam psychologowi o tamtym incydencie i teraz znów to wszystko wróciło i mam wyrzuty sumienia że to pewnie zaważyło na tym że on powiedział ze to tylko nerwica a nie np. psychoza. Że pewnie te parę lat temu dostałam psychozy ,albo badtripa , nie wiem czy to duża roznica ( chociarz lekarze napisali zatrucie, nie wiem co to było ) wylądowałam w szpitalu i teraz będę mieć to samo bo to wraca( bo wyczytałam w google że psychozę ma się już na całe życie ) . Nie mam żadnych omamów na dzień dzisiejszy ( i od tamtego zdarzenia nic nie miałam , jedyne co mam do dziś to jakieś powidoki mroczki, iskierki jak patrzę na coś jasnego ) ale strasznie sie boje ze zaraz będę mieć ze zaraz coś powiem zrobię , albo że juz jestem chora a myślę że to nerwica . Albo myśli że coś zobaczę, że pewnie to jest psychoza

koszmary w nocy - nie dają mi spokoju. Nawet rozmawiając przez tel mam myśli że może nie rozmawiam tylko sobie wszystko wymyśliłam i najlepiej udać się na oddział zamknięty. Nie chce znów się użalać rodzinie ani pisać do psychologa bo głupio mi że mimo że chodziłam na terapię do niego nie powiedziałam mu o tak ważnej sytuacji. Najgorsze jest to że minęło już tyle czasu , żyłam normalnie nie wspominając tego , a teraz jakby wszystko wróciło

ciągle się czuje dziwnie , mam takie napięcie jakby zaraz miało się coś stać . Na niczym nie mogę się skupić bo ciągle o tym myślę. Nawet jak pomyślę o ciąży , operacji ( bo najprawdopodobniej będę mieć) to myślę że dostanę psychozy depresji że będzie jeszcze gorzej. Że nie będę już potrafiła skupić się na codziennym zyciu, ani cieszyć się z niczego. ;(
