Wojtas a jak powiem, że ateizm to zostaniesz ateistą?
W sumie religia u mnie nie miała u mnie jakiegoś bezpośredniego wpływu na moje wychodzenie z zaburzeń.
Jak byłem młodszy to miałem dużo w sobie mogę powiedzieć natrętnej religijności a, że jak to w Polsce bywa byłem uczony o Jezusie, Bogu Ojcu, Maryi oraz Duchu Świętym to gdzieś to zawsze siedziało w sercu, w sumie nadal gdzieś to siedzi.
Podczas zaburzenia także myślałem, że może wiara, Bóg, podążanie tą ścieżką da mi jakieś natchnienie, zapewni spokój ale nie mogłem tego jednak w pełni odnaleźć.
Nie stałem się jednak ateistą, bo jestem z natury wrażliwcem i nie potrafię a także nie chcę niczego wykluczać.
Poczytałem sobie o religiach, ich historiach i zobaczyłem wiele ciekawych powiązań i bliższy mi się stał w sumie tak zwany uniwersalizm religijny.
Ale jednak mimo wszystko bardziej pomógł mi nowy pogląd na zycie, czyli uświadomienie sobie, ze jestem odpowiedzialny za to życie, za tą wolną wolę, za możliwość decyzyjności w tym takze bycia nie tyle co religijnym ale chocby w niektórych wypadkach uduchowionym.
Chodzi mi o to, że często wcześniej szukałem w religiach, Bogu odpowiedzi na nerwice, lęki, fobie, samotność, na wszystko, szukałem pocieszenia, chciałem aby to On czy one (religie) mi pomogły w życiu, coś zmieniły, szukałem odpowiedzi na pytania, "czemu tak musze mieć".
A to nie do końca tak być powinno.
Zdałem sobie sprawę, że w chwilach trudnych czy dla motywacji jak się chce można tam gdzieś szukać tej siły płynącej z religii, wiary, duchowości ale chodzi o to aby nie zwalać odpowiedzialności za wszystko co dzieje się w naszym życiu.
Bo tak naprawdę rozwój emocjonalny to jest obok pracy, osiągania sukcesów i kierowania się moralnością jedna z najważniejszych cech jakie człowiek powinien kształcić w swoim życiu.
A nie rozwiniemy się emocjonalnie dopóki nie weźmiemy odpowiedzialności na siebie w pełni, za życie, decyzje, wybory z postawą przyjacielską, pozwalaniem sobie na błędy i akceptacją życia oraz docenianiem tego co w życiu zrobiliśmy oraz tego co mamy.
Dodatkowo to powiedzmy odburzanie buduje się trochę jak dom, najpierw podstawa, filar a potem budynek. I jeśli nasz filar budowany jest na poczuciu bezpieczeństwa płynącego tylko z religii, wiary to jest to ryzykowne.
Bo jeśli kiedykolwiek dosięgnie nas choćby kryzys wiary to całość może budynku się zacząć sypać, bo filar się zaburzy.
Wiara jako element filaru, spokoju wewnętrznego nie jest niczym złym jeśli ktoś czuje tego bluesa to czemu nie?
Ale ja np na wierze w coś lub kogoś nigdy nie budowałbym w całości swojego spokoju wewnętrznego czy pewności siebie.
Budowałbym mimo wszystko bardziej na sobie, swoich emocjach, wiedzy, świadomości i przemyśleniach. Oczywiście bez pychy

, pamiętając, że jest się tylko kosmicznym robakiem
Modlitwa natomiast myślę, że odpowiednio traktowana może przynosić ulgę a nawet relaksować, modlitwa to przecież nie tylko powtarzanie formułek, ale także kontemplacja itp.
To trochę temat rzeka ale tak w skrócie można to opisać.